Читать книгу Kochankowie z Hiroszimy - Toni Hill - Страница 8

Оглавление

On jednak zerwał się jak oparzony, odwrócił się, wytężył wzrok, spojrzał dziko i ujrzał tylko jasność cichego dnia. Wstrząśnięty poniesioną stratą, z czego przecież byłam tak dumna, wydał krzyk, jaki wydziera się z gardła stworzenia rzuconego w głąb otchłani, a sposób, w jaki go odzyskałam, można by porównać do pochwycenia go w trakcie spadania. Schwyciłam go, tak, trzymałam go – można sobie wyobrazić, z jakim uniesieniem; lecz po chwili zaczęłam sobie uświadamiać, co trzymam w swych ramionach. Byliśmy sami wśród cichego dnia, a jego małe, biedne serce przestało bić1.

HENRY JAMES, W kleszczach lęku

Kochankowie z Hiroszimy

Подняться наверх