Читать книгу Ani złego słowa - Uzodinma Iweala - Страница 7

CZĘŚĆ I
Niru
4

Оглавление

Samolot dudni aż do pełnego zatrzymania, trzęsie oparciami foteli przed nami i bagażami w schowkach nad głową. Przyglądam się, jak ojciec rozluźnia uścisk na oparciu fotela, robi znak krzyża i mamrocze słowa modlitwy, po czym otwiera oczy i patrzy spode łba na ludzi, którzy już stoją w przejściu. Spójrz na naszych, mówi ojciec, ale przyciskam czoło do okna i spoglądam na szkielety zdezelowanych samolotów rdzewiejących w wysokiej trawie obok pasa. W oddali pojawia się terminal, jego potężne światła skierowane są na samoloty czekające, by wyładować pasażerów i szybko załadować nowych na podróż powrotną do Ameryki, Europy, na Bliski Wschód, może nawet do Chin. Obserwuję mężczyzn i kobiety w żółtych, odblaskowych kamizelkach, krzątających się wśród skrzyń z bagażami, wielkokołowe ciężarówki i ciągniki. Jestem zbyt daleko, żeby zobaczyć pot na ich twarzach, ale już czuję upał i wilgoć. Ojciec robi głęboki wdech, próbując ściągnąć sweter i podwinąć rękawy. Sprawdza, czy ma paszport, i każe mi sprawdzić, czy mam swój. Cienka zielona książeczka leży bezpiecznie w kieszonce plecaka, w której powinien znajdować się mój smartfon. Ale nie mam już smartfona. Wyciągam paszport i podaję go ojcu. Gładzi okładkę i wsuwa go do kieszonki koszuli. Kiedy gaśnie sygnalizacja „zapiąć pasy”, podrywa się z fotela. Chodź, mówi, szybko, idziemy.

Ani złego słowa

Подняться наверх