Читать книгу Ja i inni wariaci - Zuzanna Korońska - Страница 5

II

Оглавление

Samopoczucie, które nakręcało mnie podczas zajęć w mojej wymarzonej szkole, szybko odeszło jednak w zapomnienie, bo wróciłam do zawodowej rzeczywistości. Zaczęły się ze mną dziać rzeczy, które wcześniej się nie pojawiały, ale zrzucałam to na zmęczenie pracą; miałam regularne „doły”; nie chciało mi się wychodzić z domu, odbierać telefonów od przyjaciół, byłam smutna i „żałobna”. Zmuszałam się do przyjmowania klientów, chociaż ich wizyty zawsze mi w pewnym sensie pomagały – klient to jak odwiedzający mnie w pigułce świat. Miałam jednak mało energii, byłam powolniejsza, wszystko mnie przytłaczało. Dziwny i nieznany stan, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze tak niedawno rozpierała mnie totalna energia…

Dookoła piękne lato, a we mnie, w środku, zima… Wszystko smakowało jak popiół. Zaczęłam się martwić, ale… martwiłam się krótko, bo nagle pojawiła się nowa energia! Potrafiłam wysłać 80 maili w ciągu dnia, namalować obraz, napisać wiersz; nie mogłam spać, bo słowa w mojej głowie układały się w wiersze, piosenki i koniecznie chciały być zapisane, a obrazy domagały się przeniesienia na papier. Piłam melisę, żeby w ogóle zasnąć, czasem pomagało… A potem znów ten popiół…

W fazie, kiedy wszystko wydawało mi się możliwe, zorganizowałam konferencję. Udała się, mimo że ledwo na siebie zarobiliśmy. Kilka miesięcy później zorganizowałam ją jeszcze raz, ale w trakcie dopadła mnie „faza popiołu” i całe wydarzenie skończyło się fiaskiem finansowym. Wtedy też zaczęłam dostrzegać pewne zależności w moich nastrojach i przeraziłam się myślą, co mogą one oznaczać. Studiowałam psychologię, więc przeczuwałam, jak może brzmieć diagnoza, ale odpędzałam od siebie tę myśl i traktowałam ją jak egzotyczną hipotezę.

„Faza popiołu” znacząco się pogłębiała. Nadszedł czas, żeby odwiedzić specjalistę, nie mogłam sobie pozwolić na utratę kontaktu z otoczeniem, a na to się powoli zanosiło.

Ja i inni wariaci

Подняться наверх