Читать книгу Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych - Группа авторов - Страница 16

HANS J. MORGENTHAU
Polityka między narodami13
Sześć zasad realizmu politycznego

Оглавление

1. Realizm polityczny wierzy, że polityka, podobnie jak społeczeństwo, rządzi się obiektywnymi prawami zakorzenionymi w ludzkiej naturze. Aby ulepszyć społeczeństwo, trzeba najpierw zrozumieć prawa, według których ono żyje. Prawa te są niezależne od naszej woli, zatem podważanie ich będzie groziło porażką.

Wierząc w obiektywność praw polityki, realizm musi również wierzyć w możliwość rozwinięcia racjonalnej teorii, która je odzwierciedli, nawet jeśli uczyni to w sposób niedoskonały i jednostronny. Wierzy również, że w polityce możliwe jest dokonywanie rozróżnień między prawdą i opinią – między tym, co jest obiektywnie i racjonalnie prawdziwe, wsparte dowodami i oświecone rozumem, a tym, co jest tylko subiektywnym osądem, oderwanym od faktów oraz opartym na przesądach i myśleniu życzeniowym.

Źródłem praw polityki jest natura ludzka, która nie zmieniła się od czasu, gdy klasyczne filozofie Chin, Indii i Grecji usiłowały je odkryć. Stąd też w teorii polityki nowinki niekoniecznie są zaletą, zaś wiek – wadą. Fakt, że nigdy wcześniej nie słyszano o teorii polityki – o ile taka teoria istnieje – zdaje się przemawiać przeciwko jej trafności. I na odwrót, fakt, że określona teoria polityki została stworzona setki lub nawet tysiące lat temu – tak jak teoria równowagi sił – nie oznacza, że musi być ona przestarzała i przebrzmiała. Teoria polityki musi spełniać podwójny test rozumu i doświadczenia. Zanegowanie teorii, ponieważ rozkwitła w minionych stuleciach, nie zasadza się na racjonalnych argumentach, lecz na modernistycznym uprzedzeniu, które z góry zakłada wyższość teraźniejszości nad przeszłością. Stwierdzenie, iż powrót do takiej teorii jest jedynie „modą” lub „fanaberią”, jest równoznaczne z założeniem, że w kwestiach polityki możemy aspirować do opinii, lecz nie do prawdy.

Dla realizmu teoria polega na ustalaniu faktów i nadawaniu im znaczenia za pomocą rozumu. Realizm zakłada, że charakter polityki zagranicznej można ustalić tylko poprzez badanie działań politycznych oraz ich możliwych do przewidzenia następstw. Możemy więc odkryć rzeczywiste działania mężów stanu, zaś z przewidywanych konsekwencji tych działań możemy wnioskować, jakie mogły być ich cele.

Ale samo badanie faktów nie wystarczy. Aby nadać znaczenie surowej empirycznej materii polityki zagranicznej, musimy podchodzić do rzeczywistości politycznej wyposażeni w rodzaj racjonalnego planu, w mapę, która będzie nam podsuwać możliwe znaczenia polityki zagranicznej. Innymi słowy, stawiamy się na miejscu męża stanu, który w danych warunkach musi zmierzyć się z określonym problemem polityki zagranicznej, i zadajemy sobie pytanie: wśród jakich racjonalnych możliwości może on wybierać (zawsze zakładając, że działa on w sposób racjonalny) i którą z nich ten konkretny mąż stanu, działający w danych okolicznościach, wybierze. Sprawdzanie racjonalnych hipotez za pomocą faktów i ich następstw nadaje teoretyczne znaczenia zdarzeniom polityki międzynarodowej.

2. Drogowskazem, który pomaga realizmowi politycznemu odnaleźć się w gąszczu polityki międzynarodowej, jest pojęcie interesu zdefiniowanego w kategoriach potęgi. Pozwala ono połączyć rozum, usiłujący ogarnąć politykę międzynarodową, z faktami, które należy zrozumieć. Ustanawia politykę jako autonomiczną sferę działania i zrozumienia niezależną od innych sfer, takich jak ekonomia (rozumiana w kategoriach interesu zdefiniowanego jako bogactwo), etyka, estetyka lub religia. Bez takiego pojęcia teoria polityki, wewnętrznej czy międzynarodowej, byłaby całkowicie niemożliwa, ponieważ nie bylibyśmy w stanie dokonywać rozróżnień między faktami politycznymi i niepolitycznymi, ani wprowadzić jakiegokolwiek ładu w sferę polityki.

Zakładamy, że mężowie stanu myślą i działają, biorąc pod uwagę interes zdefiniowany w kategoriach potęgi, co potwierdzają świadectwa historii. Założenie to umożliwia nam odtworzenie i przewidywanie kroków, jakie mąż stanu – niegdysiejszy, obecny lub przyszły – podjął bądź dopiero podejmie na scenie politycznej. Spoglądamy mu przez ramię, kiedy wypisuje rozkazy; przysłuchujemy się jego rozmowom z innymi mężami stanu; wręcz odczytujemy i przewidujemy jego myśli. Biorąc za wyznacznik naszego rozumowania interes zdefiniowany w kategoriach potęgi, myślimy tak jak on, zaś jako bezstronni obserwatorzy jesteśmy w stanie pojąć myśli i działania aktora na scenie politycznej lepiej niż on sam.

Koncepcja interesu zdefiniowanego w kategoriach potęgi nakłada na obserwatora wymóg intelektualnej dyscypliny, wprowadza racjonalny porządek w materię polityki, i tym samym umożliwia teoretyczne zrozumienie polityki. Samemu aktorowi zapewnia racjonalną dyscyplinę działania, wytwarzając również ową zadziwiającą ciągłość polityki zagranicznej, która sprawia, że amerykańska, brytyjska lub rosyjska polityka zagraniczna przedstawia się jako zrozumiałe, racjonalne i, ogólnie rzecz biorąc, spójne kontinuum, niezależne od rozmaitych motywów, preferencji oraz intelektualnych bądź moralnych zalet kolejnych mężów stanu. Realistyczna teoria stosunków międzynarodowych pozwoli uniknąć dwóch najczęstszych błędów: zbytniego zaaferowania motywami oraz preferencjami ideologicznymi. Szukanie klucza do polityki zagranicznej wyłącznie w motywach mężów stanu jest równie daremne, jak zwodnicze. Daremne, ponieważ motywy to najbardziej złudne dane psychologiczne, nierzadko radykalnie zniekształcone przez interesy i emocje zarówno aktorów, jak i obserwatorów. Czy naprawdę znamy własne motywy? Co wiemy o motywach innych ludzi?

Nawet jeśli mamy dostęp do rzeczywistych motywów mężów stanu, może się okazać, że wiedza ta jest mało pomocna w zrozumieniu polityki zagranicznej – równie dobrze może nas wywieść na manowce. Wprawdzie znajomość motywów męża stanu może nam dostarczyć jednej ze wskazówek co do możliwego kierunku polityki zagranicznej, nie stanie się jednak uniwersalną wytyczną do jej przewidywania. Historia nie wykazała żadnego bezpośredniego i koniecznego związku między jakością motywów a jakością polityki zagranicznej. Jest to prawdziwe zarówno w wymiarze moralnym, jak i politycznym.

Na podstawie dobrych intencji męża stanu nie da się wnioskować, czy jego polityka zagraniczna będzie moralnie chwalebna lub skuteczna politycznie. Sądząc po jego motywach, możemy stwierdzić, że nie będzie on celowo prowadzić niemoralnej polityki, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć czegokolwiek o prawdopodobieństwie jej sukcesu. Chcąc poznać moralną i polityczną jakość jego działań, musimy poznać ich istotę, a nie jego motywy. Jakże często mężom stanu przyświecała chęć ulepszenia świata, a kończyli, czyniąc go gorszym? I jak często dążyli do jakiegoś celu, a w końcu osiągali coś, czego ani nie oczekiwali, ani nie pożądali?

Wydaje się że stosowana przez Neville'a Chamberlaina polityka ustępstw była inspirowana dobrymi motywami; w mniejszym stopniu niż innym brytyjskim ministrom zależało mu na osobistej władzy, dążył natomiast do zachowania pokoju i uszczęśliwienia wszystkich zainteresowanych. Sprawiła jednak, że II wojna światowa stała się nieunikniona oraz przyczyniła się do nieszczęść milionów ludzi. Z drugiej strony, motywy Winstona Churchilla były o wiele mniej uniwersalne i znacznie silniej skoncentrowane na osobistej i narodowej potędze, jednak polityka zagraniczna, którą zrodziły owe podrzędne motywy, z pewnością przewyższała moralnie i politycznie tę, którą realizował jego poprzednik. Sądząc po motywach, Robespierre był jednym z najcnotliwszych ludzi. Jednak jego utopijny radykalizm skłonił go do mordowania ludzi mniej cnotliwych niż on sam, zaprowadził na szafot i zniszczył rewolucję, której przewodził.

Dobre motywy chronią przed rozmyślnie złą polityką; nie gwarantują jednak moralnego dobra i sukcesu polityki, którą zainspirowały. Jeśli chcemy zrozumieć politykę zagraniczną, ważne jest, by w pierwszym rzędzie poznać nie tyle motywy męża stanu, ile jego intelektualną zdolność do zrozumienia podstaw polityki międzynarodowej oraz polityczną zdolność przekładania owego zrozumienia na skuteczne działanie polityczne. Wynika stąd, iż za pomocą abstrakcyjnej etyki można oceniać moralną jakość motywów, natomiast polityczną wartość intelektu, woli i działania należy oceniać za pomocą teorii politycznej.

Realistyczna teoria polityki międzynarodowej uniknie ponadto innego częstego błędu, polegającego na utożsamianiu polityki zagranicznej męża stanu z jego filozoficznymi lub politycznymi sympatiami oraz wywodzenia tej pierwszej z tych ostatnich. Mężowie stanu, zwłaszcza w obecnych warunkach, mogą uzasadniać swoją politykę zagraniczną osobistymi sympatiami filozoficznymi i politycznymi tylko po to, by zdobyć powszechne poparcie. Niemniej, podobnie jak Lincoln, będą odróżniać swój „oficjalny obowiązek” myślenia i działania w kategoriach interesu międzynarodowego od „osobistych marzeń” o upowszechnieniu w świecie swych moralnych wartości i zasad politycznych. Realizm polityczny nie wymaga obojętności w stosunku do ideałów politycznych i zasad moralnych, ani jej nie pobłaża, natomiast domaga się ostrego rozróżniania pomiędzy tym, co pożądane, i tym, co możliwe – pomiędzy tym, co pożądane wszędzie i zawsze, a tym, co możliwe w danym czasie i miejscu.

Oczywiście, nie każda polityka zagraniczna podążała takim racjonalnym, obiektywnym i pozbawionym emocji torem. Losowe elementy osobowości, uprzedzeń i subiektywnych preferencji oraz wszystkie te słabości rozumu i woli, którym podległe jest ciało, mogą zmieniać racjonalny kierunek polityki zagranicznej. Jeśli polityka zagraniczna podlega demokratycznej kontroli, jej racjonalność jest umniejszana przez konieczność zdobycia poparcia dla niej poprzez dyrygowanie społecznymi nastrojami. Niemniej wydaje się, że aspirująca do racjonalności teoria polityki zagranicznej musi pomijać irracjonalne elementy i dążyć do naszkicowania takiego obrazu polityki zagranicznej, który uchwyci istotę racjonalności, ale bez tych losowych odchyleń, często znajdowanych w praktyce.

Odchylenia od racjonalności, które nie są rezultatem jednostkowego kaprysu czy psychopatologii polityka, z racjonalnego punktu widzenia mogą wydawać się dziełem przypadku, lecz w istocie nie jest wykluczone, że stanowią one element spójnego systemu irracjonalności. Warto zgłębić możliwość stworzenia opozycyjnej teorii irracjonalnej polityki. Gdy przyglądamy się ewolucji amerykańskiej refleksji nad polityką zagraniczną, uderza fakt, iż pewne błędne postawy przetrwały – pod różnymi postaciami – pomimo racjonalnych argumentów i doświadczeń politycznych. Zaciekawienie tym faktem przerodziło się w dążenie do racjonalnego zrozumienia, które doprowadziło do wniosku pocieszającego, acz zarazem niepokojącego: mamy tu do czynienia z ułomnościami intelektualnymi, w różny sposób i w różnym stopniu podzielanymi przez wszystkich ludzi. Razem wzięte zarysowują one swoistą patologię polityki międzynarodowej. Kiedy ludzki umysł zbliża się do rzeczywistości z zamiarem podjęcia działania – czego najlepszym przykładem są kontakty polityczne – często jest sprowadzany na manowce przez jeden z czterech powszechnych fenomenów umysłowych. Są to:

• pozostałości po sposobach działania i myślenia, które niegdyś były odpowiednie, jednak w nowej rzeczywistości społecznej stały się przestarzałe;

• demoniczne interpretacje rzeczywistości, która ustępuje miejsca fikcji wypełnionej złymi ludźmi, a nie problemami tylko na pozór niemożliwymi do rozwiązania;

• odmowa pogodzenia się z istnieniem zagrożeń, negowanych za pośrednictwem pięknych słówek;

• wiara w nieskończoną elastyczność rzeczywistości, która jedynie na pozór jest niepokorna.

Człowiek reaguje na sytuacje społeczne w powtarzalny sposób. Taka sama sytuacja, rozpoznana jako podobna do wcześniejszej, wywołuje tę samą odpowiedź. Umysł trzyma w pogotowiu zestaw wzorów odpowiednich dla różnych sytuacji; potrzebuje jedynie identyfikacji danego przypadku, by zastosować doń odpowiedni, uprzednio wytworzony wzór. W ten sposób ludzki umysł oszczędza sobie wysiłku: nie trzeba od nowa analizować każdej z osobna i dopasowywać do niej odpowiedniego wzoru myślenia i działania. Gdy następuje dynamiczna zmiana, tradycyjne wzory przestają się sprawdzać, zatem trzeba je zastąpić nowymi, odzwierciedlającymi ową zmianę. W innym razie między tradycyjnymi wzorami a nową rzeczywistością powstanie rozziew, zaś zarówno myśl, jak i działanie, utracą trafność.

Na płaszczyźnie międzynarodowej nie jest przesadą stwierdzenie, że sama struktura polityki międzynarodowej – znajdująca odzwierciedlenie w instytucjach politycznych, procedurach dyplomatycznych i porozumieniach prawnych – stawała się coraz bardziej sprzeczna z rzeczywistością i w ogromnej mierze jest słabo z nią powiązana.

Podczas gdy polityka międzynarodowa zakłada „suwerenną równość” wszystkich państw, w rzeczywistości międzynarodowej panuje ekstremalna nierówność państw. Dwa z nich to supermocarstwa dzierżące bezprecedensową potęgę masowego zniszczenia; wiele państw jest określanych mianem „minipaństw”, ponieważ ich potęga jest niewielka, nawet w porównaniu z potęgą tradycyjnych państw narodowych. To właśnie kontrast i rozbieżność między rzeczywistością polityki międzynarodowej oraz koncepcjami, instytucjami i procedurami zaprojektowanymi po to, by można ją było zrozumieć i poddać kontroli, sprawił, że stosunkami międzynarodowymi nie da się zarządzać i że graniczą one z anarchią – przynajmniej poniżej poziomu polityki wielkomocarstwowej. Terroryzm międzynarodowy i zróżnicowany sposób, w jaki rządy nań zareagowały, udział państw w libańskiej wojnie domowej, militarne zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w południowo-wschodniej Azji oraz militarna interwencja Związku Radzieckiego w Europie Wschodniej – wszystkich tych kwestii nie da się wyjaśnić lub uzasadnić w kategoriach tradycyjnych koncepcji, instytucji i procedur.

Wszystkie wymienione sytuacje mają jedną wspólną cechę. Współczesna współzależność wymaga ładu politycznego, który będzie ją uwzględniał, tymczasem istniejąca nadrzędna struktura prawna i instytucjonalna, nawiązująca do XIX wieku, zakłada istnienie wielu samowystarczalnych, nieprzeniknionych, suwerennych państw narodowych. Owe pozostałości anachronicznego ładu prawnego i instytucjonalnego utrudniają racjonalną – to znaczy uwzględniającą nierówność potęgi oraz współzależność interesów – przebudowę stosunków międzynarodowych, przede wszystkim jednak w ułomnych ramach takiego systemu trudniej realizować bardziej racjonalną politykę – o ile w ogóle jest to możliwe.

Personalizacja problemów społecznych to przywara myślenia prymitywnego. Skłonność ta przybiera na sile zwłaszcza wówczas, gdy wydaje się, iż danego problemu nie da się racjonalnie zrozumieć lub poddać skutecznej manipulacji. Kiedy jednak uporczywy problem zostaje utożsamiony z osobą lub grupą osób, może się zdawać, iż staje się on przystępny intelektualnie oraz możliwy do rozwiązania. Stąd też wiara, iż szatan jest źródłem zła, przyczynia się do „zrozumienia” natury zła, gdyż koncentrujemy się na poszukiwaniu jego źródeł oraz sposobu kontrolowania osoby, której fizyczne istnienie zakładamy. Złożoność konfliktu politycznego wyklucza tak proste rozwiązania. Palenie czarownic nie zapobiegnie katastrofom naturalnym; usuwanie kolejnych niemieckich przywódców nie zażegna groźby zdominowania Europy przez potężne Niemcy. Jednakże utożsamienie problemu z konkretną osobą, którą kontrolujemy – lub liczymy, że uda nam się ją kontrolować – redukuje ów problem, zarówno intelektualnie, jak i pragmatycznie, do znośnych rozmiarów. Gdy wskazujemy konkretną osobę, lub grupę osób, jako źródło zła, może nam się wydawać, że rozumiemy związek przyczynowy między jednostkami a problemem społecznym, że ów oczywisty wniosek prowadzi do oczywistego rozwiązania: należy wyeliminować jednostki zań „odpowiedzialne” i problem z głowy.

Stosunki społeczne nadal tkwią w okowach przesądów. Demoniczny wzór myślenia i działania został obecnie przeszczepiony na inne pola ludzkiej aktywności, zamknięte dla racjonalnego typu badania i działania, dzięki któremu wyrugowaliśmy przesądy z naszych relacji z naturą. William Graham Sumner ujął to następująco: „Liczba przesądów się nie zmieniła, jednak teraz dotyczą one polityki, a nie religii” (Sumner 1911: 159). Doskonałym przykładem owej ułomności są rozliczne błędy Stanów Zjednoczonych, polegające na nieumiejętności rozpoznania oraz zareagowania na policentryczną naturę komunizmu. Frontalny sprzeciw wobec komunizmu skutkuje niezróżnicowanym poparciem dla rządów i państw, które deklarują i realizują politykę antykomunizmu. Z takiego uproszczonego stanowiska wywodzi się amerykańska polityka w Azji i Ameryce Łacińskiej. Tłumaczy ono wojnę w Wietnamie i naszą niezdolność do porozumiewania się z Chinami kontynentalnymi oraz teorię i praktykę przeciwdziałania ruchom niepodległościowym, w ramach której realizowano masowe zabójstwa w Wietnamie (program Phoenix) oraz rzeczywiste bądź zamierzone zabójstwa konkretnych polityków. Bardzo wyraźnie przejawy podobnego podejścia uwidoczniły się ostatnio w Ameryce Środkowej.

Demoniczne podejście do polityki zagranicznej umacnia inną patologiczną skłonność: odmowę uznania istnienia zagrożeń i skutecznego radzenia sobie z nimi. Przenieśliśmy naszą uwagę i niepokój na zwolenników komunizmu – jednostki w kraju i za granicą, ruchy polityczne, obce rządy – zamiast skupić się na rzeczywistym zagrożeniu: potędze państw, komunistycznych lub nie. W Ameryce dominującym przykładem tego podejścia, a jednocześnie najbardziej dosadnym przykładem błędnej oceny sytuacji był maccartyzm: zastąpił on rzeczywiste zagrożenie ze strony rosyjskiej potęgi przeważnie iluzorycznym zagrożeniem ze strony krajowej działalności wywrotowej.

Na koniec elementem takiego podejścia do polityki jest wiara, że nie istnieją problemy rzeczywiście nierozwiązywalne, jakkolwiek beznadziejne mogą się wydawać, o ile podjęty zostanie wysiłek podparty dobrymi intencjami, dobrym finansowaniem oraz kompetencjami. W innym miejscu starałem się wyjaśnić intelektualne i historyczne korzenie tego przekonania (Morgenthau 1946), tutaj ograniczę się do wskazania jego trwałości, pomimo iż stoi ono w sprzeczności z faktami, takimi jak wojna wietnamska czy ogólny upadek amerykańskiej potęgi. Stosowanie rozwiązań ekonomicznych do problemów politycznych i militarnych jest wspierane przez interesy potencjalnych beneficjentów pomocy gospodarczej, którzy przedkładają niewątpliwie zyskowne transfery korzyści politycznych nad żmudne i ryzykowne targi dyplomatyczne.

Różnica pomiędzy rzeczywistą polityką międzynarodową a wyprowadzaną z niej racjonalną teorią jest jak różnica między fotografią a namalowanym portretem. Fotografia ukazuje wszystko, co można dostrzec gołym okiem; obraz nie pokazuje wszystkiego, ale ukazuje lub przynajmniej dąży do ukazania jedynej rzeczy, której gołe oko nie dostrzeże; istoty człowieczeństwa portretowanej osoby.

Polityczny realizm uwzględnia nie tylko elementy teoretyczne, lecz również normatywne. Zdaje sobie sprawę z tego, że rzeczywistość polityczna jest pełna przypadkowości i systemowych irracjonalności i pokazuje, w jaki sposób zazwyczaj wpływają one na politykę międzynarodową. Podobnie jak inne teorie społeczne, zakłada jednak potrzebę podkreślania racjonalnych elementów rzeczywistości politycznej, istotnych dla zrozumienia teoretycznego, ponieważ to właśnie te elementy czynią rzeczywistość zrozumiałą dla teorii. Realizm polityczny przedstawia teoretyczny konstrukt racjonalnej polityki zagranicznej, nieosiągalny dla wiedzy potocznej.

Jednocześnie realizm polityczny zakłada, że tylko racjonalna polityka zagraniczna jest dobra; tylko ona minimalizuje ryzyko i maksymalizuje korzyści, a więc odpowiada zarówno moralnym nakazom roztropności, jak i politycznym wymogom sukcesu. Polityczny realizm chce, by fotograficzne zdjęcie świata politycznego jak najbardziej przypominało jego malowany portret. Świadomy nieuniknionego rozdźwięku pomiędzy dobrą – to jest racjonalną – polityką zagraniczną a tą, która jest wcielana w życie, realizm polityczny stoi na stanowisku, że teoria musi się skupiać na racjonalnych elementach rzeczywistości politycznej, a ponadto, że polityka zagraniczna musi być racjonalna z punktu widzenia własnych celów moralnych i praktycznych.

Zatem bez znaczenia jest fakt, że rzeczywista polityka zagraniczna nie dorównuje standardom prezentowanej teorii lub też nie jest w stanie im dorównać. Zarzut ten jest bowiem oparty na niewłaściwej interpretacji intencji tej książki, które polegają nie na prezentowaniu bezkrytycznego opisu rzeczywistości politycznej, ale na przedstawieniu racjonalnej teorii polityki międzynarodowej. Fakt, że w rzeczywistości trudno znaleźć przykład doskonałej polityki równowagi sił, nie falsyfikuje tej teorii; zakłada ona bowiem, że owa niedoskonała rzeczywistość musi być rozumiana i oceniana jako przybliżenie do idealnego systemu równowagi sił.

3. Realizm zakłada, że kluczowe pojęcie interesu zdefiniowanego w kategoriach potęgi jest kategorią obiektywną i uniwersalnie ważną, ale nie wyposaża tego pojęcia w ustalone raz na zawsze znaczenia. Idea interesu naprawdę jest istotą polityki, niezależną od okoliczności czasu i miejsca. Stwierdzenie Tukidydesa, zrodzone z doświadczeń starożytnej Grecji, że „tożsamość interesów jest najpewniejszą więzią pomiędzy państwami i pomiędzy jednostkami”, zostało powtórzone w XIX wieku przez Lorda Salisbury’ego, który zauważył, że „jedyną trwałą więzią” między narodami jest „nieobecność sprzecznych interesów”. Jerzy Waszyngton podniósł to stwierdzenie do rangi generalnej zasady rządzenia:

Nawet niewielka wiedza o naturze ludzkiej przekona nas, że dla większej części ludzkości interes jest zasadą nadrzędną i że niemal każdy człowiek jest mniej lub bardziej pod jego wpływem. Motywy cnoty publicznej mogą przez jakiś czas, lub w szczególnych przypadkach, skłonić człowieka do czysto bezinteresownego zachowania; nie są one jednak wystarczające do wytworzenia trwałego poszanowania dla wysublimowanych nakazów i powinności społecznego obowiązku. Niewielu ludzi jest zdolnych do ciągłego poświęcenia prywatnych interesów czy korzyści w imię wspólnego dobra, ale trudno z tego powodu wciąż narzekać na deprawację ludzkiej natury; faktem jest, że dowiodło tego powszechne doświadczenie każdej epoki i każdego narodu; chcąc to zmienić, musielibyśmy zmienić konstytucję człowieka. Nie przetrwa żadna instytucja, której konstrukcja nie bierze pod uwagę prawdziwości tych maksym (Washington 1931–1944: t. 10, 363).

Max Weber rozwinął i pogłębił tę obserwację:

Działania ludzkie są bezpośrednio zdominowane przez interesy (materialne i idealne), a nie przez idee. Niemniej, wytwarzane przez te idee „wizerunki świata” bardzo często ukierunkowują dynamizm interesów, który podtrzymuje działanie (Weber 1926: 347–348; zob. również Weber 1920: 252).

Rodzaj interesów determinujących działanie polityczne w danym okresie historii zależy od kontekstu politycznego i kulturalnego, w ramach którego formułowana jest polityka zagraniczna. Cele polityki zagranicznej państw mogą obejmować całą gamę celów obiektywnych, do jakich kiedykolwiek zdążały inne państwa.

Te same obserwacje odnoszą się do pojęcia potęgi. O jego treści i sposobie wykorzystywania przesądza środowisko polityczne i kulturowe. Na potęgę może się składać wszystko, co ustanawia i podtrzymuje kontrolę człowieka nad człowiekiem. Potęga obejmuje wszystkie społeczne stosunki, które służą temu celowi, od fizycznej przemocy do najbardziej subtelnych więzów psychologicznych, za pomocą których jeden umysł kontroluje inny. Potęga dotyczy również dominacji człowieka nad człowiekiem, zarówno wtedy, gdy jest uzasadniana celami moralnymi i kontrolowana przez konstytucyjne zabezpieczenia, jak ma to miejsce w zachodnich demokracjach, jak i wtedy, gdy jest niepowstrzymaną i barbarzyńską przemocą, którą uprawomocnia jedynie siła i która znajduje swoje jedyne usprawiedliwienie w powiększaniu własnej potęgi.

Realizm polityczny nie zakłada bynajmniej, iż współczesne uwarunkowania polityki zagranicznej, z ich ekstremalną niestabilnością i zawsze obecną groźbą rozpętania przemocy na dużą skalę, nie podlegają zmianie. Na przykład, równowaga sił jest stałym elementem wszystkich pluralistycznych społeczeństw, o czym dobrze wiedzieli autorzy artykułów w „Federaliście”, może dobrze funkcjonować w warunkach względnej stabilności i pokojowego konfliktu, tak jak ma to miejsce w Stanach Zjednoczonych. Jeśli na scenie międzynarodowej uda się powielić czynniki, które uwarunkowały taki stan rzeczy, zwyciężą tam podobne warunki stabilności i pokoju, jakie charakteryzowały długie rozdziały historii niektórych narodów.

To, co jest prawdziwe w odniesieniu do ogólnego charakteru polityki międzynarodowej, jest również prawdziwe w odniesieniu do państwa jako najwyższego punktu odniesienia współczesnej polityki zagranicznej. Realista naprawdę wierzy w to, że interes wyznacza odwieczne standardy oceny działania politycznego i kierowania nim, jednak obecny związek między interesem i państwem narodowym to wytwór historii, a więc może kiedyś zaniknąć. Żaden element realistycznego stanowiska nie jest sprzeczny z założeniem, że dzisiejszy podział świata politycznego na państwa narodowe zostanie kiedyś zastąpiony przez większe byty o odmiennym charakterze, które będą lepiej harmonizować z możliwościami technicznymi i moralnymi wymogami współczesnego świata.

Realiści różnią się od innych szkół myślenia w istotnej kwestii sposobu transformacji współczesnego świata. Są przekonani, że zmianę można osiągnąć, fachowo manipulując owymi odwiecznymi siłami, które nadały kształt przeszłości i będą kształtowały przyszłość. Realiści upierają się, że nie da się dokonać owej transformacji, konfrontując rządzącą się własnymi prawami rzeczywistość polityczną z abstrakcyjnym ideałem, który odmawia uwzględniania tych praw.

4. Realizm polityczny jest świadomy moralnego znaczenia działania politycznego. Jest również świadomy nieuniknionego napięcia pomiędzy nakazami moralnymi a wymogami skutecznego działania politycznego. Nie zamierza tuszować i zacierać owego napięcia, a tym samym przesłaniać istoty kwestii moralnych i politycznych, próbując przedstawiać brutalne fakty polityki jako bardziej zadowalające moralnie niż w rzeczywistości, zaś prawo moralne jako mniej wymagające.

Realizm utrzymuje, że uniwersalnych zasad moralnych w ich abstrakcyjnych, ponadczasowych sformułowaniach nie można odnosić do działań państw, muszą one bowiem zostać przefiltrowane przez konkretne okoliczności czasu i miejsca. Jednostka może powiedzieć w swoim imieniu: Fiat justitia, pereat mundus (‘niech się dzieje sprawiedliwość, choćby świat miał zginąć’), ale państwo nie ma prawa tak powiedzieć w imieniu tych, których ma w swej pieczy. Zarówno jednostka, jak i państwo muszą oceniać działanie polityczne za pomocą zasad moralnych, takich jak wolność. Jednostce wolno poświęcić się dla obrony takich zasad, jednakże państwo nie może sobie pozwolić na to, by moralna dezaprobata dla naruszenia wolności stanęła na drodze skutecznego działania politycznego, które z kolei inspiruje moralna zasada przetrwania narodowego. Moralność polityczna jest nieodłączna od rozwagi, czyli od rozważenia politycznych konsekwencji na pozór moralnych działań. Realizm uważa więc rozwagę – rozważanie konsekwencji alternatywnych działań politycznych – za najwyższą cnotę polityczną. Abstrakcyjna etyka ocenia zgodność działania z prawem moralnym; etyka polityczna ocenia działanie po jego politycznych konsekwencjach. Wiedziały o tym klasyczna i średniowieczna filozofia, jak również Lincoln, który stwierdził:

Działam naprawdę najlepiej, jak umiem, najlepiej, jak mogę, i zamierzam tak czynić do końca. Jeśli koniec będzie dla mnie łaskawy, to, co mówią przeciwko mnie, nie będzie miało znaczenia. Jeśli skończę źle, dziesięciu aniołów przyrzekających, że miałem rację, nie zrobi żadnej różnicy.

5. Realizm polityczny odmawia utożsamiania moralnych aspiracji konkretnego narodu z uniwersalnymi prawami, które rządzą wszechświatem. Czyni rozróżnienie między prawdą i opinią, podobnie jak między prawdą i bałwochwalstwem. Wszystkie narody są wystawiane na pokusę – a niewiele umiało długo się jej opierać – by używać moralnych celów wszechświata jako przykrywki dla swoich partykularnych aspiracji i działań. Wiedzieć, że narody są poddane prawu moralnemu, to jedno, ale twierdzić, że posiada się pewność, co jest dobre, a co złe w stosunkach między narodami, to zupełnie inna kwestia. Istnieje niezmierzona przepaść między wiarą w to, że wszystkie narody podlegają boskiemu osądowi, nieprzeniknionemu dla ludzkiego umysłu, a bluźnierczym przekonaniem, że Bóg jest zawsze po czyjejś stronie i że tego, czego my chcemy, chce też Bóg.

Nie sposób moralnie obronić lekkomyślnego zrównywania partykularnego nacjonalizmu z wyrokami Opatrzności, gdyż jest to ten sam grzech dumy, przed którym greccy dramatopisarze i biblijni prorocy ostrzegali rządzących i rządzonych. To zrównanie przynosi również zgubne skutki polityczne, ponieważ może prowadzić do wypaczeń, w wyniku których w wojowniczym szale niszczone są narody i cywilizacje – w imię moralnych zasad, ideałów czy samego Boga.

Z drugiej strony, to właśnie koncepcja interesu zdefiniowanego w kategorii potęgi chroni nas od moralnej przesady i politycznej głupoty. Jeśli uznajemy wszystkie państwa, łącznie z naszym własnym, za jednostki polityczne realizujące własne interesy zdefiniowane w kategoriach potęgi, jesteśmy w stanie oddać im sprawiedliwość. Co więcej, jesteśmy w stanie oddać im tę sprawiedliwość w dwojakim sensie. Możemy oceniać inne państwa, tak jak oceniamy własne państwo, a następnie możemy realizować politykę, która respektuje interesy innych państw, służąc zarazem ochronie i realizacji naszych własnych interesów. Umiarkowanie w polityce musi odzwierciedlać umiarkowanie w osądach moralnych.

6. Zatem różnica między realizmem politycznym a innymi szkołami myślenia jest równie rzeczywista, co głęboka. Bez względu na to, jak bardzo źle teoria realizmu politycznego mogła być rozumiana i interpretowana, nie da się zaprzeczyć odrębności jej moralnego i intelektualnego stanowiska w kwestiach politycznych.

Intelektualnie, realista polityczny podtrzymuje autonomię sfery politycznej, podobnie jak ekonomista, prawnik i moralista podtrzymują autonomię swoich sfer. Rozumuje on w kategoriach interesu zdefiniowanego jako potęga, tak jak ekonomista myśli w kategoriach interesu ekonomicznego, prawnik – w kategoriach zgodności działania z regułami prawnymi, zaś moralista – zgodności działania z zasadami moralnymi. Ekonomista pyta: „Jak ta konkretna polityka wpływa na zamożność społeczeństwa lub jego części?”. Prawnik pyta: „Czy polityka ta jest zgodna z regułami prawa?”. Moralista pyta: „Czy polityka ta jest zgodna z zasadami moralności?”. Realista polityczny zapyta zaś: „Jak polityka ta wpływa na potęgę narodu?” (czy też rządu federalnego, Kongresu, partii, rolnictwa, zależnie od przypadku).

Realista polityczny zdaje sobie sprawę z istnienia standardów myślenia innych niż polityczne oraz z ich użyteczności. Ale będąc realistą politycznym, nie może odmówić wyższości tym ostatnim. Nie zgadza się z innymi szkołami, kiedy próbują one narzucić sferze politycznej standardy myślenia odpowiednie dla innych sfer. W tym punkcie realizm polityczny nie zgadza się z „prawniczo-moralizującym” podejściem do polityki międzynarodowej. Kwestia ta nie jest, jak niekiedy utrzymywano, jedynie intelektualną igraszką, ale dotyczy istoty sporu. […]

Ta realistyczna obrona autonomii sfery politycznej przed podporządkowaniem jej innym stylom myślenia nie zakłada lekceważenia ich istnienia i ważności. Zakłada raczej, iż każdemu z nich należałoby przyporządkować własną sferę i funkcję. Realizm pluralistyczny opiera się na pluralistycznej koncepcji ludzkiej natury. Na rzeczywistego człowieka składa się człowiek ekonomiczny, człowiek polityczny, człowiek moralny, człowiek religijny itd. Człowiek, który nie byłby niczym więcej niż „człowiekiem politycznym”, byłby potworem, całkowicie pozbawionym hamulców moralnych. Człowiek, który nie byłby niczym więcej niż „człowiekiem moralnym”, byłby głupcem, ponieważ zupełnie brakowałoby mu rozwagi. Człowiek, który byłby tylko „człowiekiem religijnym”, byłby świętym, w pełni pozbawionym światowych pożądań.

Uznając istnienie różnych aspektów ludzkiej natury, realizm polityczny zakłada również, że chcąc zrozumieć jeden z nich, trzeba do niego podchodzić w sposób dlań specyficzny. Oznacza to, że jeśli chcę zrozumieć „człowieka religijnego”, muszę na jakiś czas oderwać się od innych aspektów ludzkiej natury i uporać się z tym religijnym aspektem, tak jak gdyby był on jedynym. Co więcej, muszę w tej sferze zastosować odpowiednie dla niej standardy myślenia, zawsze pozostając świadomym istnienia innych standardów i ich rzeczywistego wpływu na religijne cechy człowieka. To, co jest prawdziwe w odniesieniu do wszystkich innych. Żaden współczesny ekonomista nie wyobraziłby sobie inaczej swojej dziedziny nauki i jej stosunku do innych nauk o człowieku. To właśnie w wyniku takiego procesu emancypacji od innych standardów myślenia oraz rozwoju standardu odpowiedniego dla swojego przedmiotu badania ekonomia rozwinęła się jako autonomiczna teoria ekonomicznej aktywności człowieka. Celem realizmu politycznego jest przyczynić się do podobnego rozwoju na polu polityki.

Naturalnie, teoria polityki oparta na takich zasadach nie spotka się z jednogłośnym poparciem – ani, jeśli już o tym mowa, oparta na niej polityka zagraniczna. Jest tak dlatego, że zarówno teoria, jak i polityka są sprzeczne z dwoma nurtami w naszej kulturze, które nie są w stanie pogodzić się z założeniami i wynikami racjonalnej, obiektywnej teorii polityki. Jeden z tych nurtów, wywodzący się z doświadczeń i filozofii dziewiętnastego stulecia, dyskredytuje rolę siły w społeczeństwie; później zajmiemy się nim bardziej szczegółowo. Drugi z tych nurtów, przeciwstawiający się realistycznej teorii i praktyce politycznej, ma korzenie w tym szczególnym związku łączącym ludzki umysł i sferę polityki. Z przyczyn, którymi zajmiemy się później, ludzki umysł w swym codziennym działaniu nie może znieść patrzenia prawdzie politycznej prosto w oczy. Musi maskować, zniekształcać, pomniejszać i upiększać prawdę – tym silniej, im aktywniej jednostka uczestniczy w procesach politycznych, zwłaszcza tych międzynarodowych. Tylko oszukując się co do natury polityki i roli, jaką sam odgrywa na scenie politycznej, człowiek jest w stanie żyć z zadowoleniem jako zwierzę polityczne sam ze sobą i ze swoimi bliźnimi.

Teoria, która stara się zrozumieć politykę międzynarodową w jej rzeczywistym kształcie i w zgodzie z jej wewnętrzną naturą, a nie z tym, jak ludzie chcieliby ją widzieć, nie może więc uniknąć konieczności pokonania oporu psychologicznego, z którym inne gałęzie nauki nie muszą się mierzyć. Książka poświęcona teoretycznemu rozumieniu polityki międzynarodowej wymaga zatem szczególnego wyjaśnienia i uzasadnienia.

Z języka angielskiego przełożyła Renata Włoch

Stosunki międzynarodowe. Antologia tekstów źródłowych

Подняться наверх