Читать книгу W godzinie śmierci - Peter James - Страница 16

9

Оглавление

Roy Grace zawsze, gdy tylko wychodził za próg własnego domu, miał się na baczności. Po ponad dwudziestu latach służby w policji rozglądanie się za czymś, co wydawało się niezwykłe albo nie na miejscu, stało się jego drugą naturą. Bardzo irytowało to jego byłą żonę, Sandy. Pewnego razu, kiedy od niedawna był posterunkowym, w zatłoczonym pubie zauważył, że pewien mężczyzna bierze czyjąś torebkę wiszącą na oparciu krzesła, i gonił go ponad kilometr przez Brighton, a potem złapał za nogi, chwytem rugbysty, i aresztował. Tak skończył się wspólny wieczór z żoną, bo kolejne cztery godziny musiał spędzić ze złodziejem w areszcie i wypełniać formularze.

Często, gdy jedli z Sandy gdzieś na mieście, zauważała, że Roy błądzi wokół wzrokiem, i kopała go mocno pod stolikiem, sycząc: „Przestań, Grace!”.

Jednak on nie mógł się przed tym powstrzymać. W żadnym publicznym miejscu nie potrafił się rozluźnić, dopóki nie przekonał się, że nie ma tam jakichś łajdaków ani wyraźnych sygnałów, że zaraz coś się wydarzy. Sandy nieraz żartowała, że gdy inne kobiety muszą mieć się na baczności, jak ich faceci gapią się na dziewczyny, ona musi znosić, że on wypatruje szumowin w Brighton.

Niemniej było coś, czego jej nigdy nie powiedział, ponieważ nie chciał jej martwić. Zdawał sobie sprawę, jak wszyscy policjanci, że zawsze istnieje zagrożenie ze strony jakiegoś poszkodowanego drania, który zechce się mścić. Większość kryminalistów akceptowała aresztowanie – jedni uważali, że to część gry, inni wzruszeniem ramion kwitowali jego nieuchronność, a niektórzy całkiem tracili ducha w chwili, gdy zakładano im kajdanki. Ale byli i tacy, którzy żywili urazę.

Sędziowie tradycyjnie nosili peruki, częściowo po to, by zmienić swój wygląd, tak aby później nie mogli być rozpoznani przez tych, których skazali. Policjanci nie mieli takiego zabezpieczenia. A nawet gdyby mieli, ktoś bardzo zdeterminowany znalazłby mnóstwo innych sposobów, żeby ich namierzyć.

Właśnie taki człowiek, dokładnie w tej chwili, siedział w swoim samochodzie, przed staroświeckim sklepem, którego specjalnością były kominki, naprzeciwko bramy eleganckiego osiedla jednorodzinnych domów szeregowych w centrum Brighton.

Żywił urazę do konkretnego oficera policji z Sussex, a mianowicie do komisarza Roya Grace’a.

Dziecko tego gliniarza było tam, w trzecim domu po lewej. Plany domu otrzymał w biurze projektowym, gdzie przed piętnastu laty dołączono je do podania o przekształcenie starego magazynu w siedem jednorodzinnych domów szeregowych.

Dziecko śpi zapewne w pokoiku po przeciwnej stronie, z oknem wychodzącym na podwórze.

Jednak teraz mężczyznę najbardziej zainteresowało ogłoszenie przymocowane przez agenta nieruchomości do ściany po prawej stronie metalowej bramy, odgradzającej podwórze: DOM DO WYNAJĘCIA.

Zabawnie byłoby zostać sąsiadem Roya Grace’a. I co za wygoda.

Będzie mógł mieć go stale na oku. Wyczekać właściwego momentu.

Znów nastały szczęśliwe czasy!

W godzinie śmierci

Подняться наверх