Читать книгу Manipulacja - Agnieszka Kruk - Страница 6

Szpital

Оглавление

Bo zaparkowała na miejscu dla pacjentów. Wielka śmieciarka blokowała przejazd na parking dla pracowników. Była za pięć siódma. Ruszyła biegiem do budynku. Następna winda, z serii blaszanych puszek montowanych w czasach komunistycznych. Plastikowe guziki, częściowo starte i poprzypalane, oraz ciężkie drzwi przycinające wszystko, czego nie zdążyło się schować na czas.

Pierwsze, drugie, czwarte, piąte. Bo pchnęła drzwi i ruszyła biegiem przez długi korytarz oświetlony migającymi jarzeniówkami. Dopadła do drzwi dyżurki dla lekarzy. Z ręką na klamce odwróciła się w stronę pustego korytarza. Wiem, co mi to przypomina. Sala sekcyjna. O matko… Sala sekcyjna? Bo weszła do dyżurki. Młody, dosyć przystojny stażysta, siedział przy biurku z kubkiem rozpuszczalnej kawy.

– Cześć – powiedział obojętnie, poprawiając okulary. – Dlaczego jesteś taka zmachana?

– Ja? Zmachana? – obruszyła się, zostawiając płaszcz na przedpotopowym wieszaku. – Korek był, prawie się spóźniłam.

– Tia. Ciekawe po co zawsze się tak spieszysz, skoro stary nie przyjdzie wcześniej niż za kwadrans dziewiąta?

– Młody jeszcze jesteś, panie stażysta. – Uśmiechnęła się miło, ale tylko na chwilę. – Co sądzisz o naszym korytarzu?

– Jakim korytarzu?

– No tutaj, na oddziale.

– Poważnie pytasz? Co mam sądzić? Widziałem czystsze. Generalnie to chyba jest tu czysto, tylko tak jakoś, hm, staroświecko? – Spojrzał na Bo, zawieszając głos.

Wiedziała, że zbiła go z tropu tym pytaniem. Nie powinna pytać. Nie powinna. Źle, że zapytała i zaczęła intensywnie myśleć nad tym, co wyprawia od wczoraj z nią jej umysł. Co się wydarzyło w windzie? Co tam było…? Co tam było? – to jest chyba to właściwe pytanie.

Manipulacja

Подняться наверх