Читать книгу Kurs cudów w praktyce. Zmień życie najprościej jak to możliwe - Alan Cohen - Страница 12
W jaki sposób Kurs cudów pojawił się na świecie?
5
GRZECH BEZ SKUTKÓW
ОглавлениеPodczas wystąpień w Spokane w stanie Waszyngton skontaktowałem się ze swoim znajomym, Aldenem Crullem, oddanym studentem KC. Alden nie tylko mówił o Kursie. Żył nim. Pewnego dnia, gdy potrzebowałem dojechać na spotkanie, Alden zaoferował się, że mnie podwiezie. Przed spotkaniem z nim udałem się na masaż, w czasie którego zasnąłem i obudziłem się już po umówionym czasie. Kiedy w końcu dotarłem na miejsce spotkania, Aldena już nie było – zrezygnował i wrócił do domu. Czułem się okropnie na myśl, że przeze mnie czekał i że się nie zjawiłem.
Kiedy nazajutrz spotkałem Aldena, powiedziałem: „Przepraszam, że sprawiłem ci kłopot”. I czekałem na chłoszczącą replikę. Ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego Alden uśmiechnął się i powiedział: „Nic się nie stało. Może dziś potrzebujesz podwiezienia?”.
Alden w swej odpowiedzi odrzucił prawa tego świata i zamiast nich zastosował prawa cudów. Zgodnie ze sposobem myślenia z tego świata, ktoś, kogo wystawiono do wiatru, poczułby się obrażony i powiedział: „Idź do diabła! Nie mam zamiaru znowu się narażać. Radź sobie sam”. Jednak Alden przyjął zupełnie inną postawę. Zademonstrował mi, że to, co moim zdaniem było grzechem i zraniło go, wcale tym nie było. Był prawdziwym nauczycielem Bożym.
Alden zastosował uzdrawiającą formułę KC: Pokaż innym, że to, co przez nich postrzegane jest jako grzechy, nie ma na ciebie wpływu. „Twoja misja jest bardzo prosta. Jesteś proszony o życie w taki sposób, aby dowodzić, że nie jesteś ego (…)” (T-4.VI.6:2-3). Udowodnij, że jesteś głębszy, bogatszy i silniejszy, niż czyjeś jakiekolwiek ewidentnie głupie, nieświadome albo złe zachowanie. Jednocześnie utrzymuj, że to, co ty postrzegasz jako grzechy popełnione wobec innych, nie zraniły ich.
Wszelkie skutki grzechu, przeciwko sobie lub innym, to jedynie stworzona przez nas historia. Utrzymujemy grzech przy życiu poprzez praktykowanie jego niepożądanych skutków. Kiedy praktykujemy to, iż grzech nie ma skutków, wyzwalamy siebie i innych. „To, co nie ma skutku, nie istnieje, a dla Ducha Świętego skutki błędu nie istnieją” (T-9.IV.5:5).
Ego kontratakuje
„Ale naganne postępowanie tamtej osoby naprawdę mnie zraniło!” – argumentuje ego. „Straciłem zasłużony awans, ponieważ mój współpracownik zmanipulował pracodawcę”. „Ktoś zaraził mnie chorobą przenoszoną drogą płciową”. „Rząd wydaje nasze ciężko zarobione pieniądze z podatków, by prowadzić wojnę i trzymać ludzi zdolnych do pracy na zasiłku”.
Następnie poświadczasz rzeczywistość grzechu i jego skutki, gdy czujesz się winny bólu lub smutku, które twoim zdaniem wywołałeś u innych. „Spieprzyłem dzieciństwo mojemu dziecku, bo byłem alkoholikiem”. „Kiedy zdradziłam męża, zadałam mu ból nie do usunięcia”. „Moi rodzice zapłacili za moje studia, żebym mógł zostać lekarzem, a teraz czuję się okropnie, ponieważ jedynym zawodem, jaki chcę uprawiać, jest aktorstwo”.
Wszyscy czuliśmy się zranieni przez mnóstwo ludzi i wydarzeń, i wszyscy czujemy się winni krzyw wyrządzonych innym. Wszystkie te cierpienia wydają się bardzo prawdziwe i uzasadnione, jednak Kurs cudów uczy nas, że twoje prawdziwe Ja i prawdziwe Ja każdej innej osoby jest dużo głębsze, niż Ja doświadczające bólu. „Cokolwiek cierpi, nie jest częścią mnie” (K, Lekcja 248). Bez względu na to, jakie popełniłeś błędy albo inni popełnili wobec ciebie, twoja wewnętrzna istota pozostaje nietknięta, nieczuła na ludzki błąd. To nie czyn cię zranił, lecz twoja interpretacja tego czynu. Tak jak możesz wybrać interpretację, która rani, tak też możesz wybrać interpretację, która uzdrawia. „Mogę postanowić zmienić wszystkie myśli, które ranią” (K, Lekcja 284).
W obrazie miłości
KC zapewnia nas, że żaden czyn nie jest w stanie sprawić, byś utracił łaskę Bożą, by ukarała cię siła życiowa, ani byś musiał cierpieć. Niezależnie od tego, jak marną tożsamość przypisuje ci świat lub jaki obowiązek na ciebie nakłada, jesteś niewinny, całkowicie wart miłości i zasługujesz wyłącznie na dobro. Jesteś takim, jakim stworzył cię Bóg.
Świętość stworzyła mnie świętym.
Życzliwość stworzyła mnie życzliwym.
Pomocność stworzyła mnie pomocnym.
Doskonałość stworzyła mnie doskonałym.
K-67.2:3-6
Jestem miłością, która mnie stworzyła.
K, Lekcja 229
Aby być uzdrowionym i szczęśliwym, musisz szukać, odnaleźć i afirmować dowód swej niewinności. Jeżeli wydaje ci się to trudne, zauważ, że stałeś się biegły w poszukiwaniu, znajdowaniu i potwierdzaniu oznak swojej winy. Jesteś mistrzem w wybieraniu elementów swojego doświadczenia i używaniu ich jako dowodów swojej słabości. Możesz użyć tej samej zdolności selektywnej percepcji, by podkreślać swoją siłę. Przechyl szalę sprawiedliwości na swoją korzyść poprzez uświadomienie sobie, że jedyną prawdziwą sprawiedliwością jest przebaczenie.
KC uważa grzech za niemającą znaczenia fikcję bez przyczyny ani skutku, fantazję bez oparcia w rzeczywistości. Prosi cię o wybaczenie twemu bratu tego, czego nie zrobił i przymknięcie oczu na „niedokonane” (K-99.4:3). Uwolnij swego brata i siebie od iluzji, iż jego działania mogą determinować twoje doświadczenie. Nikt nie ma takiej mocy, by ograbić cię ze szczęścia, chyba że mu takiej mocy udzielisz. Nikt nie może przywieść cię do szaleństwa, chyba że zaakceptujesz bycie na miejscu pasażera, chyba że pozwolisz się ku niemu poprowadzić. Kurs cudów pokazuje nam, w jaki sposób wycofać daną przez nas władzę i być kierowcą, a nie pasażerem.
Pozostaje tylko błogosławieństwo
Wszelkie grzechy czają się w zaciemnionych korytarzach przeszłości. Grzechy są wytworem twoich myśli na temat zdarzeń z przeszłości – zarówno twojej, jak i cudzej – wyglądających bardzo groźnie. Kiedy żyjesz w chwili obecnej, grzech jest niebytem. Jest pozbawiony znaczenia. Nie istnieje. Kluczem do pokonania grzechu jest zmiana myśli na temat przeszłości, aby nie naruszały świętej chwili obecnej.
W latach licealnych chodziłem do szkoły z moim kolegą George’em. Pewnego dnia – wskutek spontanicznego przypływu uczuć – objąłem go ramieniem. Poczuł się z tym źle i odepchnął moje ramię. Czując, że naruszyłem jego przestrzeń osobistą, zawstydziłem się. Żaden z nas się nie odezwał – po prostu szliśmy dalej. Później obaj poszliśmy na studia i nasze drogi się rozeszły. Jednak przez długi czas, gdy myślałem o George’u, przypominał mi się ten kłopotliwy moment i wzdrygałem się na to wspomnienie.
Pewnego ranka – kilkadziesiąt lat później – mój asystent powiedział mi, że: „Dzwonił ktoś imieniem George. Znalazł cię przez Internet. Powiedział, że tęskni za tobą i chciałby jeszcze raz pójść z tobą do szkoły”.
Zdumiony zadzwoniłem go George’a i umówiliśmy się na spotkanie. Podczas lunchu zaczęliśmy wspominać. „Wiem, że zabrzmi to dziwnie – powiedziałem – ale czasami nadal czuję się skrępowany na myśl o poranku, kiedy cię objąłem, a ty mnie odepchnąłeś”.
George spojrzał na mnie zakłopotany. „Niczego takiego sobie nie przypominam” – powiedział. „Pamiętam tylko to, że czekałeś na mnie codziennie rano, nawet w deszczu”.
Osłupiałem. Przez wszystkie minione lata jednym z moich głównych wspomnień o przyjaźni z George’em było coś, co postrzegałem jako błąd. Tymczasem on miał tylko dobre wspomnienia. Jedynym miejscem we wszechświecie, w którym istniało to bolesne wspomnienie, był mój umysł. Co za marnotrawstwo myśli i energii! Jakże komfortowe było przekonanie się, że George zawsze mnie cenił. Zdecydowałem, że wybieram jego wspomnienie o mnie, zamiast tego, które sam nosiłem przez tak wiele lat. Wtedy się uwolniłem.
„A gdyby George ci nie wybaczył?” – wyskakuje ego z pytaniem. „A gdyby czuł się zażenowany przez twój gest albo skrzywdzony przez dużo poważniejszy, żywił do ciebie urazę i nie chciał z tobą rozmawiać do końca życia? A gdybyście obaj poszli do grobu zagniewani na siebie i ze złamanymi sercami?” (Jak być może zauważyłeś, ego ma mnóstwo dramatycznych scenariuszy).
George miał wybór, jak potraktować tamto zdarzenie. Wybrał, by nawet go nie zauważyć albo o nim zapomnieć. To mój umysł przylgnął do tego zdarzenia, dlatego to ja cierpiałem.
Kiedy wydaje ci się, że popełniłeś grzech przeciwko komuś, istnieją dwie strony równania: (1) to, co zrobiłeś oraz (2) to, co ta osoba o tym myśli. To, co zrobiłeś, to tylko czyn, bez nieodłącznego znaczenia. Wszystko, co widzę (…) ma dla mnie tylko takie znaczenie, jakie mu nadałem (K, Lekcja 2). Myślenie osoby na temat danego czynu determinuje jej doświadczenie. Jeżeli wybierze, by czuć się zraniona, rozgniewana albo rozżalona, będzie przeżywała takie doświadczenie. Jeżeli postanowi o tym zapomnieć albo trwać przy wspomnieniach o charakterze doceniającym, będzie przeżywała takie doświadczenie. Jesteś odpowiedzialny za swoje czyny, ale druga osoba jest odpowiedzialna za swoją interpretację twojego czynu i wynikające stąd doświadczenie.
Miałeś miliardy doświadczeń. Te, którym poświęcasz swoją uwagę, tworzą twoje obecne doświadczenie. Kiedy skupiasz się na bolesnych wspomnieniach, tworzysz bolesną przeszłość i wciągasz ją w teraźniejszość. Kiedy skupiasz się na radosnych wspomnieniach, tworzysz radosną przeszłość i doświadczasz pokoju w chwili teraźniejszej.
Pewien klient podczas coachingu powiedział:
– Prześladuje mnie przeszłość.
Odpowiedziałem:
– Twoja przeszłość nie ma takiej mocy. Prześladujesz sam siebie, skupiając się na przeszłości, która cię rani.
Prześladującą cię przeszłość możesz uzdrowić poprzez skupianie uwagi na błogosławionej przeszłości. KC wzywa nas do afirmowania: „Przeszłość minęła. Nie może mnie dotknąć” (K, Lekcja 289) i przypomina nam: „Cała twoja przeszłość, z wyjątkiem jej piękna, minęła i nie pozostaje nic prócz błogosławieństwa” (T-5.IV.8:2).
Zachowałem całą twą życzliwość i każdą miłującą myśl, jaką kiedykolwiek miałeś. Oczyściłem je z błędów, które skrywały ich światło i zachowałem je dla ciebie w ich własnej, doskonałej promienności. Są poza zniszczeniem i poza poczuciem winy. Możesz doprawdy odejść w pokoju, ponieważ kochałem ciebie jak siebie samego. Idziesz z moim błogosławieństwem i po moje błogosławieństwo. Zachowuj je i dziel się nim, aby ono zawsze mogło być nasze.
T-5.IV.8:3-5,7-9
Bóg ma problemy z pamięcią
Historia ta opowiada o kobiecie imieniem Maria, o której mówiono, że regularnie rozmawia z Jezusem. Zgorzkniały, stary ksiądz usłyszał o niej i zapragnął ją zdyskredytować. Przyszedł do Marii i powiedział:
– Podobno rozmawiasz z Jezusem.
– Zgadza się.
– Kiedy będziesz z nim rozmawiała następnym razem, czy mogłabyś Go zapytać, jaki grzech popełniłem, będąc w seminarium?
– Zapytam – odpowiedziała. – Proszę przyjść za tydzień, a przekażę księdzu odpowiedź.
Ksiądz odszedł, zadowolony z siebie, iż udaremni sztuczki oszustki.
Po tygodniu ksiądz wrócił i zapytał Marię:
– Rozmawiałaś w tym tygodniu z Jezusem?
– Tak.
– Zapytałaś go, jaki grzech popełniłem, będąc w seminarium?
– Zapytałam.
– I co powiedział Jezus? – zapytał ksiądz, rozsiadając się wygodnie i krzyżując ręce.
– Powiedział: „Zapomniałem”.
Bóg nie pamięta naszych grzechów, ponieważ nigdy nie był ich świadomy. „Bóg nie przebacza, ponieważ nigdy nie potępił” (K-46.1:1). Przebaczenie potrzebne jest tylko tym, którzy potępili. Jeżeli potępienie nie znalazło się w twojej świadomości, przebaczenie nie ma znaczenia i jest niepotrzebne. Kurs opisuje przebaczenie jako ostatnią z iluzji, która odczynia wszystkie poprzedzające je iluzje. Jeżeli chcemy być jak Bóg i doświadczać głębokiej duchowej satysfakcji, którą cieszą się boskie istoty, musimy udoskonalić naszą zdolność do wybaczania.
Twoja przyszłość nie jest taka sama, jak przeszłość
Przyszłość, której się spodziewasz, jest projekcją twoich przekonań na temat przeszłości. Przyszłość będzie taka jak przeszłość tylko pod warunkiem, że będziesz utrzymywał te same myśli, które stworzyły przeszłość. Kiedy zmienisz myśli na temat przeszłości, zmienisz myśli na temat przyszłości i w ten sposób stworzysz lepszą przyszłość. Twoja przyszłość – podobnie jak przeszłość – to stworzona przez ciebie historia. Jeżeli patrzysz na przeszłość przez pryzmat lęku, winy i podejrzliwości, możesz się spodziewać chorobliwej przyszłości. Jeżeli patrzysz na przeszłość przez pryzmat miłości, niewinności i wiary, możesz się spodziewać świetlanej przyszłości. Jeżeli boisz się tego, co nadejdzie, poddałeś się wierze w grzech. Kurs cudów zapewnia nas, że nie będziemy ukarani za nasze grzechy, ponieważ żadnych nie mamy. Mówi jasno: „(…) wszystko, co w twoim przekonaniu musi z grzechu pochodzić, nigdy się nie stanie (…)” (K-101.5:2).
Ego ma obsesję na punkcie planowania, ponieważ wierzy, że jeżeli nie będzie miało wszystkiego pod kontrolą, wydarzy się coś okropnego. Jednak prawda jest zupełnie inna. Jeżeli ego nie będzie kontrolowało wszystkiego, wydarzy się coś cudownego. Jak na ironię – to właśnie ego, zaabsorbowane kontrolowaniem wszystkiego, powstrzymuje wydarzenie się czegoś cudownego. Mówiąc bardziej precyzyjnie – ego, zaabsorbowane kontrolowaniem wszystkiego, czyni cię nieświadomym, że coś cudownego właśnie się wydarza.
KC mówi nam, że jedynym poprawnym oczekiwaniem w stosunku do przyszłości jest bezgraniczne dobro. Duch Święty – głos Boga wewnątrz nas – gorliwie wyczekuje życzliwej i błogosławionej przyszłości.
[Umysł, który planuje,] nie widzi, że tu i teraz jest wszystko, czego potrzebuje, by zagwarantować sobie przyszłość całkiem niepodobną do przeszłości, bez kontynuacji żadnych dawnych idei i chorych przekonań. Przewidywanie nie odgrywa żadnej roli, bo drogę wskazuje obecna pewność.
K-135.16:4-5
Nie musisz martwić się o przyszłość. Nigdy się nie martwiłeś ani nie będziesz martwił. Przyszłość zadba sama o siebie. „Składam przyszłość w Ręce Boga” (K, Lekcja 194). Twoim zadaniem jest stworzyć w sobie świadomość cudowności, piękna i wartościowości chwili obecnej, dzięki czemu będziesz szczęśliwy teraz i później.
Nie wydarzy się nic złego
Wiele osób denerwuje się, kiedy w życiu zaczyna się im układać. Tylko czekają, aż „wydarzy się coś złego”. Idea jest taka, że jeżeli poczujesz się zbyt szczęśliwy, zjawi się ktoś lub coś i ściągnie cię w dół. To przekonanie należy do ulubionych sztuczek ego. Ego czuje się zagrożone szczęściem, ponieważ wierzy, że jeżeli będziesz zbyt szczęśliwy, nie będzie miało co robić. Dlatego gdy zaczynasz wychodzić z niedoli, szuka sposobów na to, by ściągnąć cię w dół.
Nie wydarzy się nic złego. Dobrostan to twój naturalny stan istnienia i wszystko, na co zasługujesz. Kurs błaga cię, byś pamiętał, że: „Wolą Boga dla mnie jest doskonałe szczęście” (K, Lekcja 101). Lęk i ból – a nie radość – są anomaliami. Znajdujemy tu kolejny przykład na to, w jaki sposób myślenie o świecie przenicowuje i przewraca do góry nogami prawdę. Szczęście jest twoją naturą i przeznaczeniem. Wszystko poza tym jest wytworem pokrętnego myślenia.
Poczucie winy to karanie siebie, zanim Bóg tego nie zrobi. Jest to niepotrzebna karna przedpłata za naganne postępowanie. Jako dziecko zastałeś nauczony, że bólem nabywasz wolność. Pomazałeś ścianę kredkami, ojciec dał ci klapsa, i twój „grzech” został odkupiony. W szkole dostałeś złą ocenę, w domu dostałeś szlaban, i rachunki zostały wyrównane. Wyznałeś grzechy księdzu, ten zadał ci pokutę, i zostałeś przywrócony do poprawnych stosunków z Panem. Jako dorosły dostałeś mandat za przekroczenie prędkości, zapłaciłeś należną kwotę i znów byłeś „w porządku”. Oto przekonanie w skrócie: Grzech wyrównywany jest bólem, który prowadzi do wolności. Jeżeli zatem wierzysz, że zgrzeszyłeś, bijesz sam siebie, sam wymierzasz sobie karę, zanim Bóg wymierzy ci dotkliwszą. „Ego wierzy, że przez karanie siebie samego złagodzi karę Bożą” (T-5.V.5:6). Ale żadna dotkliwsza kara nie zostanie wymierzona. W całości wymierzyłeś ją sobie sam.
Nauczyłeś się również, jak dobrze się czujesz, kiedy kara się zakończy. Kontrast między bólem a ulgą od bólu może być rozkoszny. Taki jest skutek uprawiania seksu. Ale nie potrzebujesz bólu, by cieszyć się dobrym samopoczuciem, tak jak nie musisz najpierw się pokłócić, by cieszyć się seksem. Jeżeli ciągle walisz się młotkiem po głowie, czujesz ulgę, kiedy przestajesz, ale możesz czuć się dobrze bez walenia się młotkiem po głowie. Kontrast to pomocny nauczyciel, ale w nadmiarze przeradza się w nałogowego tyrana. Istnieją łatwiejsze sposoby nauki.
Kiedy czujesz się winny, poświęcasz czas na wyimaginowane przestępstwa. Bóg nie znajduje przyjemności w twoim bólu ani cię nie karze. Ty również tego nie potrzebujesz. Czas przestać wyrządzać sobie krzywdę.
Sprawa oddalona
Od wczesnego dzieciństwa byłeś oceniany, porównywany i osądzany za prawie wszystko, co zrobiłeś, i zachęcany do osądzania innych. Życie stało się niekończącym się konkursem na najlepsze oceny, najlepsze zespoły współpracowników, najwyższe wyniki sprzedażowe, najwyższe zarobki, najseksowniejsze ciała, najbardziej eleganckie garderoby, najwyższą ilość polubień na Facebooku, największe domy, najnowsze samochody i gabinety z największą ilością okien. Gdziekolwiek spojrzysz, dostrzegasz konkurencję, rankingi, zwycięzców i przegranych. Jeżeli twoja drużyna nie zdobyła proporca, nie jesteś najlepszym producentem albo jeśli nie wygrałaś konkursu piękności – zawodzisz. Drugie miejsce – nawet jeśli dzieli je od pierwszego olimpijski ułamek sekundy – nie jest wystarczająco dobre. Mark Twain powiedział: „Porównanie uśmierca radość”. Nic dziwnego, że mamy tylu neurotyków!
Kurs cudów usuwa cały ten obłęd. Zapewnia nas, iż to, kim jesteśmy jako istoty duchowe, wymyka się wszelkiemu osądowi. W oczach Boga jesteś doskonały. Wszystko to, co sprawia, iż twoim zdaniem zasługujesz na potępienie, albo z powodu czego uważasz się za nieudacznika, jest bez znaczenia. Twoja całkowitość jest nietknięta, a twoja szlachetność nigdy nie była podawana w wątpliwość. Nie musisz konkurować, by udowodnić swoją wartość, ponieważ masz dary, których nie posiadają inni. Osąd, przed którym uciekałeś, nigdy nie nadejdzie.
Nie musisz się lękać, że Wyższa Instancja cię potępi. Po prostu oddali sprawę przeciwko tobie. Nie może być sprawy przeciwko dziecku Bożemu, a każdy świadek na rzecz winy w stworzeniach Bożych daje fałszywe świadectwo samemu Bogu. Radośnie odwołuj się we wszystkim, w co wierzysz, do Wyższej Instancji samego Boga, bo przemawia ona w Jego Imieniu i dlatego przemawia prawdziwie. Oddali sprawę przeciwko tobie bez względu na to, jak starannie ją przygotowałeś. Sprawa ta może być niepodważalna dla głupca, ale nie dla Boga. Duch Święty nie rozważy jej, ponieważ On może świadczyć jedynie prawdziwie. Jego werdykt będzie brzmiał zawsze: „Twoje jest Królestwo”, bo Duch Święty został ci dany, by ci przypominać, czym jesteś.
T-5.VI.10:1-8
Prawdziwa naprawa
Czy nierealność grzechu oznacza, że powinniśmy otworzyć wszystkie więzienia i uwolnić wszystkich przestępców? Czy powinniśmy pozwolić wszystkim bezkarnie robić, co im się podoba? Czy mamy akceptować zło? Czy musimy pozwolić ludziom nas ranić?
Oczywiście, że nie. Ludziom zadającym ból nie pomożemy, pozwalając im robić to dalej. Ludzie, którzy krzywdzą innych, krzywdzą siebie. Są odcięci od miłości. „Krzywdzenie ludzi krzywdzi ludzi” – jak mawia przysłowie. Znoszenie krzywd jest krzywdzące dla ciebie i dla krzywdzącego. Kiedy to konieczne, musimy ustanawiać granice, agresywnym zachowaniom mówić „nie” i powstrzymać przestępców.
Sposób powstrzymywania przestępców to kluczowy element w zapobieganiu niewłaściwym zachowaniom. Można tak postępować z przestępcami, by minimalizować prawdopodobieństwo ponownego wkroczenia na złą drogę. Na początku musimy dostrzec w przestępstwie wołanie o miłość. KC mówi nam, że każdy czyn to albo wyraz miłości, albo wołanie o nią. Każdy, kto kradnie, gwałci albo morduje, ma rozwartą dziurę w duszy. Czuje się pusty, zniszczony, stracony, bezsilny i samotny. Osoba połączona ze swoim prawdziwym Ja nigdy nie pomyślałaby o wyrządzeniu krzywdy innej osobie. Dlatego przestępstwa to z pozoru sprawy dla policji, lecz u podstaw to kwestie zranionych dusz.
Film dokumentalny pod tytułem The Dhamma Brothers opowiada o duchowej ewolucji więźniów skazanych na dożywocie, którzy uczestniczyli w medytacjach Vipassana. Ci zatwardziali przestępcy stosowali medytacje dla ukojenia swoich poszarpanych dusz. Osiągnęli stan głębokiego pokoju z samymi sobą, ze sobą nawzajem i ze swoim życiem. Ich oszałamiająca transformacja ukazuje, że połączenie z naszym duchowym Źródłem przynosi praktyczne efekty w postaci życiowych zmian.
Na szerszą skalę badania naukowe wskazują, że kiedy jeden procent mieszkańców miasta regularnie medytuje, spada liczba przestępstw popełnianych w tym mieście. W 1993 roku grupa medytujących przybyła do Waszyngtonu, znanego jako stolica morderstw, by zaprowadzić głębszy pokój w tym mieście. Wkrótce potem liczba morderstw spadła. W szkołach i więzieniach na całym świecie przeprowadzono ponad 200 podobnych eksperymentów – efekty były zdumiewające. Kiedy w więzieniach w Senegalu wprowadzono medytacje do programów zajęć, zaowocowało to zamknięciem dwóch zakładów karnych (krótki przegląd tego zjawiska znajdziesz na YouTube w filmie The Square Root of One Percent).
Więzienia powstrzymują, ale nie naprawiają. Pozbawienie wolności pozwala trzymać potencjalnie niebezpiecznych ludzi z dala od społeczeństwa, ale – jak wskazują dane na temat recydywy – to ich nie rehabilituje. Kiedy więc zachodzi prawdziwa naprawa?
KC mówi nam, że każda naprawa zaczyna się w naszej własnej świadomości. Wprawdzie ważne jest, by zbadać, w jaki sposób twoje czyny zadały ból innym, jednak jeszcze ważniejsze jest zbadanie, jaki ból zadałeś sobie wskutek swoich działań. W ten sposób uzdrawiamy źródło cierpienia, a nie objawy. Każde uzdrawianie społeczeństwa zaczyna się od uzdrowienia siebie.
Kuszące jest próbować naprawiać innych ludzi, zamiast zmierzyć się z własnymi lękami i osądami i uleczyć je. Kiedy zaakceptujesz swoją niewinność, będziesz doskonale wiedział, jak radzić sobie z trudnymi ludźmi. Zza chmury osądu nie jesteś w stanie jasno widzieć innych ludzi. „Bez przebaczenia nadal będę ślepy” (K, Lekcja 247). Kiedy staniesz na wyższym gruncie, zyskasz podparcie, dzięki któremu będziesz mógł podźwignąć innych, którzy tkwią w pułapce. „Wyłączną powinnością czyniącego cuda jest przyjęcie Pokuty dla siebie samego” (T-2.V.5:1). Nie czekaj, aż inni zrobią ze sobą porządek przed tobą. Twoje działania wpłyną na ich działania.
Pokój wewnętrzny to twoja najtrwalsza platforma do tworzenia globalnej transformacji. Mahatma Gandhi, Martin Luther King Jr. czy Matka Teresa nigdy nie czynili zła swoim wrogom. Nie walczyli z ludźmi. Zamiast tego przybierali postawę życzliwości i równości, dzięki której podnosili społeczeństwo na wyższy poziom, czego rozgniewani ludzie nigdy by nie osiągnęli. Dla nich pokój nie był celem samym w sobie. Był drogą do osiągania wszelkich szlachetnych celów.
Kiedy kochamy jak Bóg
Mistrz jogi Paramahansa Yogananda spotkał zaciekłego fundamentalistę, który spierał się, że wszyscy źli ludzie powinni pójść do piekła – i pójdą. Yogananda zapytał go:
– Masz dzieci?
– Mam syna – odpowiedział tamten.
– Czy ma jakieś złe nawyki?
– Czasami wraca do domu pijany.
– Następnym razem, kiedy wróci do domu pijany, włóż jego głowę do pieca, nastaw na najwyższą temperaturę i niech tak zostanie na zawsze – zasugerował Yogananda.
– Nigdy w życiu! – odpalił rozmówca.
– Dlaczego?
– Bo go kocham.
Skoro ty – nawet przy swoich ludzkich słabościach – kochasz swojego syna tak bardzo, że nigdy byś go tak dotkliwie nie ukarał, to wyobraź sobie, o ileż bardziej Ojciec Niebieski kocha ciebie i że nie czerpałby przyjemności z twojego cierpienia.
Kurs cudów mówi nam, że przestępstwo, które implikuje odcięcie od miłości, to jedyny prawdziwie niemożliwy scenariusz we wszechświecie. Gdyby grzechy były prawdziwe, już dawno temu wszyscy przestalibyśmy istnieć. Kondycja ludzka jest fatalna. Ale we wszechświecie opartym na miłości grzech i kara nie mają miejsca. Kiedy pokazujesz innym, że grzechy, które ich zdaniem popełnili, nie mają skutków, uwalniasz ich z więzienia razem ze sobą. Kiedy coś nie ma skutków, nie ma przyczyny, więc równie dobrze mogło się nie wydarzyć. W ostatecznym rozrachunku tylko miłość się wydarza.
Teraz zaiste zostaliśmy zbawieni. W Rękach Bożych spoczywamy bowiem bez zmartwień, pewni, że może przyjść do nas samo dobro.
K-194.9:1-2