Читать книгу Jeden dzień w starożytnym Rzymie - Alberto Angela - Страница 9

Оглавление

Godzina 6.00

Domus romana – dom bogaczy

Gdzie mieszkali Rzymianie? Jak wyglądały ich domy? Zwykliśmy wyobrażać sobie obszerne, jasne wnętrza ozdobione kolumnami i malowidłami, wewnętrzne ogrody, fontanny i tryklinia, gdyż to właśnie widujemy w filmach o starożytnym Rzymie. Ale w rzeczywistości było inaczej. Tylko arystokracja i ludzie bogaci mogli sobie pozwolić na przestronne wille i służbę. A tych nie było wielu. Ogromna większość Rzymian tłoczyła się w dużych, liczących wiele mieszkań budynkach, często w nędznych warunkach, podobnie jak współcześnie w biednych dzielnicach Bombaju.

Ale idźmy po kolei: najpierw dom – domus – rzymskiej elity. Za panowania Konstantyna naliczono ich w Rzymie 1797, co jest liczbą imponującą. Należy jednak pamiętać, że różniły się znacznie między sobą. Tylko niektóre były rzeczywiście duże, inne natomiast niewielkie, bo Rzym cierpiał na chroniczny brak wolnej przestrzeni, zwłaszcza w czasach cesarza Trajana. Mamy teraz okazję wejść do klasycznego domus, z którego właściciel był na pewno bardzo dumny.

Od razu rzuca się w oczy jego zamknięta struktura, przywodząca na myśl ostrygę. Domus przypomina małą fortecę. Jeżeli w ogóle ma jakieś okna, to są one niewielkie i wysoko umieszczone, nie ma też balkonów, a zewnętrzne mury izolują całość zabudowań od świata. Wbrew pozorom domus nie był wzorowany na konstrukcjach obronnych, ale na archaicznym – znanym z samych początków kultury rzymskiej – modelu zagrody wiejskiej, którą otaczało murowane ogrodzenie.

Od chaosu rzymskich ulic przestrzeń domu izolują także solidne, drewniane drzwi nabijane dużymi guzami z brązu. Dwa skrzydła zdobią wilcze głowy, również odlane z brązu, trzymające w pyskach metalowe kołatki w kształcie pierścieni.

Za drzwiami zaczyna się korytarz wyłożony mozaiką z wizerunkiem groźnego psa i napisem: Cave canem – Strzeż się psa! Takie ostrzeżenia zamieszczano w wielu domach w całym Imperium Rzymskim, do naszych czasów zachowały się one na mozaikach w Pompejach. W ten sposób starano się odstraszyć złodziei oraz żebraków, którzy, jak się można domyślić, byli sporym problemem.

Po przejściu paru kroków mijamy małe pomieszczenie, w którym jakiś mężczyzna drzemie na krześle. To odźwierny, niewolnik pilnujący wejścia. Przy nim, zwinięty jak pies, śpi na podłodze młody chłopak, jego pomocnik. Wewnątrz domu wszyscy są nadal pogrążeni we śnie, będziemy więc mogli obejść całą willę bez przeszkód.

Korytarz przechodzi nieco dalej w atrium, obszerne pomieszczenie w kształcie prostokąta o ścianach ozdobionych malowidłami w żywych kolorach, już widocznych w porannym brzasku. Skąd to światło, skoro tu nie ma okien? Odpowiedź znajdziemy, spoglądając w górę. W samym środku sufitu jest kwadratowy otwór, dzięki któremu atrium zostaje oświetlone, jakby to był wewnętrzny dziedziniec. Naturalne światło dociera także do pokoi rozmieszczonych wokół atrium.

Przez otwór (compluvium) w suficie do atrium wpadają nie tylko promienie słoneczne – wpada też deszczówka. Dach jest tak skonstruowany, że woda spływa po jego pochyłych płaszczyznach ku środkowi, jak po brzegach lejka, po czym trafia do zwierzęcych głów z terakoty, rozmieszczonych na krawędzi compluvium, i przez ich otwarte pyski spada z pluskiem w dół. W czasie ulewy ten hałas musi być wręcz ogłuszający.

Spływająca z dachu woda nie marnuje się, zbiera się bowiem w kwadratowym zbiorniku, impluvium, umieszczonym pośrodku atrium, dokładnie pod otworem w dachu, i połączonym z podziemną cysterną, stanowiącą rezerwuar wody na użytek domu. Czerpie się ją codziennie z niewielkiej marmurowej studni. Widać, że studnia służy od pokoleń, bo ma wyszczerbione krawędzie.

Impluvium pełniło w rzymskim domus także funkcję dekoracyjną. Ten domowy basen, odbijający błękit nieba z przesuwającymi się po nim chmurami, był jak ogromny obraz położony na podłodze i na pewno robił duże wrażenie na gościach.

Ale impluvium, nad którym teraz stoimy, ma jeszcze dodatkową ozdobę. Są nią kwiaty unoszące się na powierzchni wody. Pozostały z bankietu, jaki odbył się tu poprzedniego wieczoru.

Woda w zbiorniku, niby lustro, odbija poranne światło i posyła jego refleksy na ściany atrium. Powierzchnia wody jest pomarszczona, bo wieje lekka bryza, toteż świetliste fale drżą na malowidłach zdobiących atrium. W tym pomieszczeniu nie ma ani jednej jednobarwnej ściany, wszystkie są bogato dekorowane. Sceny z mitologii, pejzaże i ornamenty geometryczne utrzymano w jaskrawych kolorach: niebieskim, czerwonym i żółtej ochry.

Jak widać, świat Rzymian był znacznie bardziej kolorowy niż nasz. Wielobarwne były wnętrza domów, a także stroje, zwłaszcza ludzi możnych, wkładane przy świątecznych okazjach, podczas gdy my za najbardziej eleganckie uważamy ubrania ciemne. Szkoda, że zrezygnowaliśmy z kolorów w naszych mieszkaniach i ściany najczęściej pozostawiamy białe. Rzymianin uznałby je za niewykończone, tak jakbyśmy powiesili sobie w mieszkaniu obrazy bez śladu farby, białe płótna w ramach.

W przeciwległych ścianach atrium znajdują się wejścia do bocznych pomieszczeń. To cubicula, czyli sypialnie. W porównaniu ze współczesnymi są bardzo małe i ciemne, przypominają bardziej cele mnichów niż pokoje mieszkalne. Nam trudno byłoby przyzwyczaić się do spania w tych pomieszczeniach – bez okien, gdzie ciemności rozpraszał jedynie płomyk lampki oliwnej. Wspaniałe malowidła ścienne i mozaiki, które często zdobiły cubicula, musiały być słabo widoczne. Dzisiaj wystawia się je w muzeach, mocno je oświetlając, tak aby jak najlepiej ukazać ich piękno. Rzymianie w czasach antycznych nie oglądali ich w podobny sposób, jednak barwne pejzaże i postaci na pewno mogły też zachwycać w migoczącym świetle lampki oliwnej.

W kącie atrium widzimy początek schodów prowadzących na wyższe piętro, gdzie śpią należące do rodziny kobiety oraz służba. Parter pełni funkcję reprezentacyjną i stanowi terytorium mężczyzn, a przede wszystkim pana domu, pater familias.

Idąc dalej za impluvium, znajdujemy inne przestronne pomieszczenie, oddzielone od atrium drewnianymi panelami. Gdy je odsuniemy, będziemy mogli wejść do tablinum — gabinetu, gdzie pan domu przyjmuje swoich klientów. Króluje tam imponujący stół i krzesło, z boku stoi kilka taboretów. Toczone nogi mebli są inkrustowane kością słoniową i brązem. Zauważamy lampki oliwne na wysokich kandelabrach i metalową misę na żar do ogrzania pomieszczenia. Na stole leżą kunsztowne przedmioty ze srebra i przyrządy do pisania.

Przechodzimy przez tablinum i rozsuwamy kotary oddzielające część reprezentacyjną domu od strefy prywatnej. Dotarliśmy do perystylu (peristylium), wewnętrznego ogrodu, zielonych płuc domu. Otaczają go piękne kolumny, między którymi zwisają z sufitu marmurowe dyski z reliefami przedstawiającymi sceny i postaci z mitologii. Te elementy dekoracji mają intrygującą nazwę: oscilla. Łatwo można domyślić się jej pochodzenia: oscilla – bo oscylują, kołyszą się delikatnie, zakłócając swoim ruchem statyczność kolumnady.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Jeden dzień w starożytnym Rzymie

Подняться наверх