Читать книгу Tajemnica Composteli - Alberto S. Santos - Страница 11

2

Оглавление

Bracara Augusta (Braga)

Tymczasem Lucidius Danigicus Tacitus, przebywający w interesach w Bracarze Auguście, nie wiedział nic o szczęśliwych wydarzeniach w jego villa. Kilka dni wcześniej został wezwany do stolicy Galicii, by wyjaśnić sprawy podatkowe swojego majątku w związku ze skrupulatnymi działaniami fiskusa, który w czasach niedostatku dbał o państwową kasę. Skorzystał z tej okazji, żeby zawieźć część produktów rolnych do swojego domus w Bracarze Auguście.

Na jednej z ulic, na nieszczęście, wóz połamał dwa koła, wpadając w dziurę, która przez ulewy wypełniła się wodą, usypiając czujność woźnicy. Lucidius życzył sobie, żeby naprawą zajęli się jego rzemieślnicy, poprosił więc brata, aby posłał konno niewolnika do Villa Aseconia po nowy powóz, ten, który ofiarował żonie. Po powrocie do majątku chciał osobiście wybrać dobrych cieśli i wysłać ich do stolicy – ale tym razem nie omieszka poradzić się starego głuchego wróżbity, aby wskazał odpowiednią porę na podróż, koniecznie bez deszczu. W najbliższych dniach nie zanosiło się na poprawę pogody.

Lucidius był wysokim, energicznym mężczyzną o błyszczących, intensywnie niebieskich oczach i dystyngowanym obliczu. Był bogatym właścicielem ziemskim pochodzącym z arystokracji senatorskiej clarissimi, co zapewniało mu opiekę imperium. Tak, bogini Fortuna była wobec niego hojna i sprawiła, że urodził się w wysokich arystokratycznych sferach hiszpańskiej prowincji.

*

Kilkadziesiąt lat wcześniej, potrzebując pieniędzy oraz z chęci olśnienia ludu imperialnym przepychem, cesarz Dioklecjan postanowił wprowadzić nowy podatek, zależny od możliwości produkcyjnych każdego majątku.

– Co za czasy, bracie?! Gdzie podziały się dawne wartości imperium, które tak daleko zaprowadziły Rzymian?!

Sabinus, starszy brat Lucidiusa, jadł powoli kromkę chleba z serem pochodzącym z jego majątku, leżącego na południu Galicii, u ujścia rzeki Tamaca. Obydwaj posiadali rezydencje w stolicy prowincji, aby być w pobliżu zgromadzenia kurialnego i gubernatora. Dom z termami i ogrodem był spadkiem po bogatym, bezdzietnym wuju, a zbudowany został na niezamieszkanym terenie kupionym od miasta.

– Masz rację! Źle się dzieje w imperium, nie cenimy już nawet naszych bogów! Z pewnością słyszałeś o zamieszkach z udziałem chrześcijan…

– Mówi się tylko o tym! Wydaje się, że miały miejsce w trakcie obrzędów ku czci Mitry. Ci chrześcijanie będą nieszczęściem dla imperium!

– Chrześcijanie i podatki, Lucidiusie! Nie wiem, co gorsze! – stwierdził Sabinus, delektując się plasterkiem szynki. – Chrześcijanie są zamkniętym bractwem i wyglądają na uduchowionych. Poborcy podatkowi nie! Wchodzą nam do domów, jakby to była ich własność!

– Przeklęci! – przytaknął Lucidius, wychylając trzeci kielich. – Jakie dobre wino!

Sabinus uśmiechnął się i, korzystając z okazji, przechylił amforę i napełnił srebrny kielich.

– Pochodzi z Villa Marecus! – odparł, nieskończenie dumny ze swoich winnic, które dawały gęsty nektar w kolorze rubinu. – No więc powiedz, jak poszło z tabularii?

– Uzgodniłem z nimi górną granicę podatku za Villa Aseconia! Nie uwierzysz, ale chcieli go podwoić! Dranie!

– Uważaj na tych ludzi! Bardzo uważaj! Słyszałem, że dręczą członków rodziny i służbę, żeby zmusić ich do fałszywych zeznań przeciwko właścicielom.

– Słyszałem o tym… – powiedział z ubolewaniem Lucidius. – Itacjusz, który w tym celu przybył z Rzymu, jest zdolny do wszystkiego!

Lucidius i Sabinus długo uskarżali się na kłopoty trapiące właścicieli ziemskich w imperium. Z powodu słabo rozwiniętego rzemiosła i handlu, które uznawano za zajęcia niższej kategorii, ludzie poważani żyli z plonów swojej ziemi, dlatego przeważnie przebywali w swoich posiadłościach ziemskich, villae. Tak też było w przypadku dwóch braci, bogatych właścicieli ziemskich pochodzących z miejscowej galisyjskiej rodziny, której korzenie sięgały czasów, gdy Decymus Juniusz Brutus najechał Galicię, przekraczając na zawsze rzekę zapomnienia.

Itacjusz, o którym rozmawiali, pochodzący z Ossonoby na południu Półwyspu, przybył służbowo z dawnej stolicy rzymskiej jako curator civitatis, odpowiedzialny za ściąganie podatków. Było ogólnie wiadome, że jest chodzącym przykładem bolączek imperium: korupcji i donosicielstwa. Od wschodnich kresów aż po Hiszpanię uczciwość nie była nadmiernie rozpowszechnioną wartością. Mówiło się o kradzieżach żołdu w wojsku, wykorzystywaniu podróżnych przez urzędników stacji pocztowych, kradzieżach zboża, korupcji w sądach. I oczywiście o poborcach podatkowych wykorzystujących podatników. W rezultacie do państwowej kasy ledwie docierały należne daniny, albo niepobrane, albo też trafiające w obce ręce.

– Ale przede wszystkim, Lucidiusie, strzeż się donosicieli! Od czasów Tyberiusza zaraza ta nigdy nie była bardziej rozpowszechniona. Zdaje się, że Itacjusz ma wielu szpiegów i jest szczególnie wyczulony na oskarżenia o magię i czary.

– Naprawdę?

– Tak, nawet te bezpodstawne. Niczym drapieżnik rzuca się znienacka na nieszczęsną ofiarę.

– Słuchaj, słuchaj, czy to nie na dniach Priscila ma urodzić wasze pierwsze dziecko? – zapytał Sabinus z pełnymi ustami.

– To prawda, Sabinusie. Przez te rozjazdy nawet nie wiem, czy czasem już nie jestem ojcem… – odpowiedział Lucidius, zachmurzony.

Podczas gdy bracia rozprawiali o wartościach moralnych i o zasadach, jakie należy przekazać dzieciom, bezszelestnie, jak cień, wszedł służący i oznajmił:

– Panie, na zewnątrz czeka wysłannik Itacjusza z nakazem…

– Nakazem?!

Lucidius poczuł ucisk w żołądku, a serce mu przyśpieszyło. Otworzył szeroko oczy i twarz mu poczerwieniała. „Nakaz?” – nadal się zastanawiał. Musiało stać się coś poważnego. Albo wkrótce się stanie.

– Tak, nakazuje się, aby Lucidius Danigicus Tacitus stawił się w pałacu jutro po drugim śniadaniu.

– Czego chce ten Itacjusz?! Rozmawiamy sobie o nim, a tu pojawia się cień tego sępa! Jak myślisz, Sabinusie, czego on może chcieć?!

– Nie wiem… Ale z pewnością to nie będzie nic dobrego! Ten człowiek jest bardzo przebiegły. Bądź ostrożny, bracie!

*

Tej nocy Lucidius nie zmrużył oka. Sprawa była poważna!

Tajemnica Composteli

Подняться наверх