Читать книгу Złowrogie niebo - Alex Kava - Страница 7
ROZDZIAŁ DRUGI
ОглавлениеPanhandle, Floryda
Ryder Creed czuł na sobie jej wzrok.
Podtrzymywał dużego psa, woda rozpryskiwała się wokół nich. Choć pies miał kamizelkę ratunkową, która utrzymywała go na powierzchni – i chociaż Creed go zabezpieczał, trzymając ręce pod jego brzuchem i szyją – pies odchylił do tyłu uszy i szeroko otworzył oczy.
– W porządku, świetnie sobie radzisz – zapewnił go Creed cichym, kojącym tonem, którym wcześniej skutecznie uspokajał psa. Ale to było wtedy, kiedy zwierzak znajdował się w niedużej wannie służącej do rehabilitacji. Może to błąd, że przeniósł go do olimpijskiego basenu. Może jeszcze na to za wcześnie.
Pies był nowym nabytkiem ośrodka szkoleniowego dla psów poszukujących K9. Creed i jego partnerka biznesowa Hanna Washington zgodzili się go przyjąć po eksperymentalnej operacji, którą przeszedł. Knight był dwuletnim belgijskim psem pasterskim o czarnym pysku. Służąc w Afganistanie, stracił większą część prawej przedniej łapy. Jego proteza była cudem nauki i technologii medycznej. Creed wciąż nie mógł się nadziwić, jak dobrze pies przystosował się do sztucznej kończyny. Zanurzenie w dużej ilości wody miało służyć nie tylko temu, by Knight przyzwyczaił się do protezy i nauczył się nią posługiwać. Chodziło też o zaufanie do nowego opiekuna.
– Nie pozwolę, żeby coś ci się stało – powiedział Creed, widząc, że pies porusza nozdrzami. Knight mógł ją wyczuć. Wiedział, że jest tam jakaś obca osoba. – W porządku. – Creed wyjął z wody rękę i pogłaskał psa. – Wszystko w porządku.
Kątem oka Creed wypatrzył ją, jak chowa się w cieniu hali. Jego siostra Brodie wyglądała i zachowywała się jak dziewczynka. Pod wieloma względami pozostała dokładnie taka, jak ją zapamiętał. Przez szesnaście lat wyobrażał sobie siostrę jako jedenastoletnią dziewczynkę, którą odprowadzał wzrokiem, kiedy podskakując na deszczu, szła przez parking do toalety, po czym zniknęła bez śladu, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Minęło niespełna pięć miesięcy, odkąd znów się odnaleźli, i dwa miesiące od chwili, gdy Brodie zamieszkała z Creedem i Hanną.
Podobnie jak Knight, Brodie pojawiła się tu mocno poraniona, i te rany wymagały leczenia. Więc nawet teraz, choć powinien jej powiedzieć, że budzi w psie lęk, pozwolił na to, by przyglądała im się z ukrycia. Gdyby dał jej znak, że ją zauważył, sama też pewnie by się przestraszyła. Wiedział, że Brodie stara się nad tym zapanować. Robiła, co w jej mocy, żeby być dzielną, gdy wszystko wokół niej było nowe i trudne.
Kiedy przez długie lata przebywała w niewoli w zimnym i ciemnym miejscu, cierpiała głód, była poniżana i prześladowana fizycznie, nauczyła się tłamsić emocje, bo inaczej nie poradziłaby sobie z codziennymi potrzebami i wyzwaniami. Jednak choć bardzo starała się pokazywać, że wszystko jest w porządku, Creed widział prawdę w jej oczach. Podobnie jak Knight, wyczuwał jej psychiczny dyskomfort, rozchwianie, niepewność.
Kiedy Brodie tu przyjechała, by z nimi zamieszkać, chodziła za nim krok w krok, bojąc się stracić go z oczu. Creed miał wrażenie, że to jakiś duch w milczeniu śledzi go zza drzew i wypatruje zza rogów. Czas, który spędziła bez niego – a tak naprawdę w niewoli nie miała żadnego kontaktu ze światem – był dłuższy niż ten, który spędzili razem. Brodie wciąż sprawdzała swoją wolność, testowała granice i przekraczała je, szukała ograniczeń, a potem je przełamywała.
Creed zobaczył, że nieco się zbliżyła.
Odezwał się do psa:
– Nie bój się, wszystko w porządku. – Tym razem powiedział to głośniej, licząc na to, że jego słowa dotrą również do Brodie.
Przyznała mu się, że boi się psów, wyjawiła też powód. Otóż gdy Brodie podjęła próbę ucieczki, kobieta, która ją więziła, Iris Malone, poszczuła ją psem. Creed widział bliznę na jej kostce, więc pies musiał ją ugryźć aż do kości.
Nie potrafił słowami zmienić nastawienia siostry do psów. Za to Grace, pełna animuszu suczka rasy jack russell terier, odniosła prawdziwy sukces w przekonywaniu Brodie, że nie wszystkie psy muszą się na nią rzucać. Creed wiedział, że Brodie, jeśli nadal chce tu mieszkać, musi się tego dowiedzieć bezpośrednio od psa.
Centrum szkoleniowe K9 dla psów poszukujących zajmowało teren wielkości ponad dwudziestu hektarów, w dużej części porośnięty przez las. W tej „psiej rezydencji”, w której mieszkało mnóstwo psów różnych ras i wielkości, był ogromny wybieg i duże ogrodzone podwórze. Większość zwierzaków pochodziła ze schronisk, a niektóre zostały podrzucone na końcu podjazdu przed domem Creeda. Hanna lubiła powtarzać, że ratują porzucone i nikomu niepotrzebne psy, a potem zamieniają je w prawdziwych bohaterów. Kiedy powiedziała to Brodie, widać było, że zrobiło to na niej wrażenie. Rozumiała, co to znaczy zostać odrzuconym.
Nagle Brodie znalazła się tuż przy basenie. Creed nawet nie słyszał jej kroków. Przez lata, kiedy starała się być niewidzialna, nauczyła się poruszać niemal bezgłośnie. Może powinna zainteresować się jakąś tajną pracą, skoro Creed nie zauważył, jak podeszła do brzegu basenu. Ledwie ją teraz widział, za to pies wyraźnie dał mu znak, że ona tu jest. Gwałtownie wciągał powietrze i poruszał łapami, żeby się obrócić, i próbował jej się przyjrzeć. Nie był przy tym spanikowany, tylko podekscytowany.
Creed skupił uwagę na psie, kierując go w stronę płycizny.
– Co mu się stało w łapę? – spytała Brodie, jakby to było całkiem normalne, że nagle wychodzi z cienia i podejmuje zwyczajną rozmowę.
Jedną z pierwszych rzeczy, o jaką poprosiła brata, było to, żeby zawsze mówił jej prawdę, niezależnie od tego, jak bardzo wyda mu się bolesna. Dodała też, żeby nigdy niczego nie upiększał.
– Wyszukiwał bomby w Afganistanie.
– Jak Rufus?
Creed opowiadał siostrze, jak z Rufusem szukali min pułapek w Afganistanie i czyścili drogę, żeby oddziały piechoty morskiej mogły przejść bezpiecznie. Aż pewnego dnia młody chłopak z wioski przyniósł bombę do ich obozu. Ukrytą pod ubraniem, przymocowaną do szczupłego ciała.
Rufus ostrzegł Creeda, ale zanim ten go zrozumiał, było już za późno.
Creeda odesłano do domu, ale Rufus został, bo jego obrażenia nie były zbyt groźne. Opatrzono go i wrócił do pracy z innym żołnierzem z piechoty morskiej. Jednak po jakimś czasie Creed odzyskał Rufusa. Opiekun i pies znów się spotkali, choć Ryder Creed musiał wyświadczyć przysługę człowiekowi, którego nie darzył szacunkiem, oraz złożyć przysięgę milczenia. Pies nadal sypiał przy łóżku Creeda.
– Tak, tak jak Rufus – odparł Creed.
– Ale ładunek wybuchł? A on go nie wyczuł? – Brodie wyglądała na skonfundowaną.
– Nie – poprawił ją Creed. – To jego opiekun nawalił.
– Czy opiekun też stracił nogę?
– Jego opiekun stracił życie.
Spojrzał na twarz Brodie. Patrzyła na psa, ale w jej oczach nie widział emocji. Jeśli chodzi o Brodie, to była jedna z tych rzeczy, które najtrudniej mu było zaakceptować. Okazywała tak niewiele emocji. Wyłączenie uczuć pozwalało jej przetrwać. Obecnie miała dwadzieścia siedem lat, ale spędziła tyle czasu w izolacji, że Creed nie mógł uciec od myśli, czy siostra kiedykolwiek będzie w stanie włączyć ten mechanizm.
Pies zaczął płynąć w jej stronę. Wyraźnie był nią zainteresowany, jakby chciał ją poznać. Creed spodziewał się, że siostra odskoczy, a przynajmniej się odsunie.
Ku jego zdumieniu Brodie nachyliła się, potem usiadła na brzegu basenu i zamoczyła nogi w wodzie. Nie bała się wody, wciąż świetnie pływała. Iris Malone nie udało się jej odebrać przynajmniej tych paru rzeczy.
Pies był tak niecierpliwy, że zapomniał o wspomaganiu Creeda. Płynął samodzielnie, a Creed płynął za nim. Widać było wyraźnie, że jest bardzo zmęczony. Brodie też to wyczuła, bo spontaniczne zsunęła się do wody w T-shircie, butach i krótkich spodenkach. Woda sięgała jej w tym miejscu do pasa. Zdawało się, że Brodie jej nie zauważa, a może się nią nie przejmuje. Chwyciła kamizelkę psa, a on wpadł prosto na nią, wdzięczny i gotowy na przyjęcie pomocy w wyjściu z wody.
Kiedy Creed do nich podpłynął, Knight polizał twarz Brodie, w nagrodę otrzymując jakże rzadki uśmiech. Creed był pod wrażeniem, że siostra nie skrzywiła się ani nie cofnęła.
Brodie zauważyła jego zdziwienie, lecz zamiast je skomentować, zapytała:
– Czy może chodzić samodzielnie?
– Tak, ale muszę mu pomóc wyjść z basenu. Nie chcę, żeby się pośliznął na stopniach.
Brodie pozwoliła Creedowi przejąć inicjatywę, bo nie miała tyle siły w rękach, żeby skutecznie pomóc psu.
– Pływanie pomoże mu odbudować mięśnie bez nadwyrężania łapy – wyjaśnił, trzymając psa przy sobie i wchodząc po mokrych stopniach.
Brodie wyszła z basenu i stanęła obok nich. Creed podał jej ręcznik. Zauważył, że Brodie znów zachowuje dystans. Nie pochyliła się, żeby pogłaskać psa. Niezdarnie wytarła swoje ręce i nogi, ale nie owinęła się ręcznikiem.
Creed podniósł wzrok na okna biegnące wzdłuż budynku. Podobnie jak tam, gdzie mieszkały psy, zaprojektował je tak, by znajdowały się powyżej poziomu oczu, żeby psy nie mogły wyglądać przez nie na zewnątrz i żeby nic ich nie rozpraszało podczas treningu. Teraz zobaczył, że poranne słońce przesłoniły ciemne burzowe chmury. Niebo przecięła błyskawica. Brodie też to dostrzegła, ale nie wywołało to w niej niepokoju, tylko sprawiała wrażenie, że coś jej to przypomniało.
– Och, zapomniałam ci powiedzieć – odezwała się. – Hanna przysłała mnie, żeby cię uprzedzić, że zbliża się burza i musisz wyjść z basenu.