Читать книгу Złowrogie niebo - Alex Kava - Страница 8

ROZDZIAŁ TRZECI

Оглавление

Zaraz potem usłyszeli grzmot, który rozległ się gdzieś w oddali. Creed uśmiechnął się pod nosem. Najwyraźniej grzmoty i błyskawice nie budziły w Brodie lęku, w ogóle nie robiły na niej specjalnego wrażenia.

– Może bym z wami kiedyś popływała.

Nadal skupiała się na psie. Gdy kolejna błyskawica rozświetliła niebo, Brodie ledwie zerknęła w tamtą stronę. Creed podniósł na nią wzrok, wycierając Knighta ręcznikiem. W ciągu kilku ostatnich miesięcy widział, jak siostra wzdrygała się na widok strzykawki i podskakiwała na dźwięk stukania do frontowych drzwi, ale w obliczu nadchodzącej burzy pozostała niewzruszona.

W Nebrasce pogoda zapewne często dawała się we znaki. Tam wreszcie, na głębokim odludziu, znaleźli Brodie. Była zamknięta na farmie w opuszczonym domu.

– Nie boisz się grzmotów ani błyskawic? – spytał Creed, gdy w końcu ciekawość wzięła górę.

Brodie rzuciła szybkie spojrzenie na okna. W ułamku sekundy Creed zobaczył w niej tamtą małą dziewczynkę, którą zachował w pamięci. Co prawda nie nosiła już długich włosów, obcięła je na krótko, i to tak bardzo, że miejscami sterczały. Upierała się, że muszą być krótkie i nieraz sięgała po nożyczki, żeby je obciąć. Choć była teraz wyższa, miała bardzo szczupłą chłopięcą figurę, wąskie biodra i płaski biust. Było to skutkiem niedożywienia. Wyglądała raczej jak nastolatek niż kobieta, która powoli zbliża się do trzydziestki. W tym momencie sprawiała wrażenie lekko zażenowanej faktem, że nie poświęca burzy należytej uwagi. Zerknęła na Creeda, wzruszając ramionami.

– Zwykle przebywałam w piwnicy – powiedziała zwyczajnie, jakby to była tylko piwnica, a nie więzienie. – To było jedyne miejsce, gdzie nie słyszało się burzy. – Znów spojrzała na okna, a potem na Creeda. – Powinniśmy zejść do piwnicy?

Uważnie przyjrzał się ciemniejącemu niebu. Skoro Hanna przysłała tu Brodie, pewnie słuchała prognozy pogody. Zaczekał na kolejną błyskawicę, potem zaczął liczyć w myśli: raz, dwa, trzy, cztery, aż rozległ się grzmot.

– Burza jest jeszcze kilka kilometrów od nas – odparł wreszcie. – Muszę zaprowadzić Knighta do psiarni i sprawdzić, co z pozostałymi psami. Ale ty możesz wracać do domu, jeśli chcesz.

Kiedy zbliżyli się do oszklonych drzwi, Brodie rzuciła spojrzenie w stronę psiarni. Z zewnątrz przypominała nowoczesny magazyn, który wyremontowano i zamieniono na budynek mieszkalny. Prawdę mówiąc, na piętrze znajdowało się mieszkanie Creeda. Brodie wchodziła do niego prowadzącym z zewnątrz wejściem, ale rzadko zaglądała do psiarni.

Ostatnio jakby mniej bała się psów. Choćby to, jak rozwijały się jej kontakty z Knightem, dawało Creedowi nadzieję. Rozumiał też, że psiarnia może działać na nią przytłaczająco, już choćby ze względu na dużą liczbę psów. Widział, jak obchodziła to miejsce, byle nie zbliżyć się do ogrodzenia, za którym psy biegały i bawiły się na podwórzu.

Już miał jej powiedzieć, że spotkają się w domu, kiedy go zaskoczyła, i to po raz kolejny.

– Może bym ci pomogła? – spytała.

– Jesteś pewna?

Patrzył jej w oczy. Brodie kiwnęła głową. Zdawało się, że nic nie umyka jej uwadze. Nieustająco się rozglądała, rzucała wzrokiem tu i tam, wszystko sprawdzała, a potem zaczynała od początku.

Kiedy Creed otworzył drzwi, w twarz uderzył go silny powiew. Wiatr niósł ze sobą wilgoć, był słony i ciepły, zupełnie jakby Zatoka Meksykańska znajdowała się tuż za lasem. Creed podniósł wzrok i przyjrzał się badawczo ciemnym nabrzmiałym chmurom płynącym powoli w jednym kierunku. Niski dźwięk grzmotu sugerował, że zostało im najwyżej kilka minut.

Gdy przemierzali niewielką odległość dzielącą ich od psiarni, Creed zerknął na Brodie i powiódł wzrokiem za jej spojrzeniem. Patrzyła na tylne wejście psiarni. Jason taszczył właśnie do środka nową dostawę psiej karmy.

Jason Seaver był jedynym opiekunem i treserem psów, który mieszkał razem z nimi na terenie ośrodka. Jego podwójna przyczepa stała niedaleko głównego budynku mieszkalnego i psiarni. Dołączył do nich przed dwoma laty, był weteranem z Afganistanu, którego odesłano do domu po wybuchu miny pułapki. Kiedy Creed ujrzał go po raz pierwszy, Jason miał pretensje do całego świata i rwał się do kłótni z każdym, kto uniósłby brwi, patrząc na jego pusty lewy rękaw. Był agresywny i ponury, a nawet miewał myśli samobójcze, ale Hanna twierdziła uparcie, że Jason przypomina jej Creeda z czasów, gdy go poznała. Zaproponowała Jasonowi pracę i naukę zawodu. Jason i Creed czasami się nie zgadzali, i wtedy Creed kręcił głową, zastanawiając się, czym kierowała się Hanna, przyjmując tu tego człowieka. Ale tak jak ona nigdy się nie sprzeciwiała, kiedy sprowadzał do domu kolejnego psa, niezależnie od tego, czy był wychudzony, parchaty i pokryty świerzbem, tak on nie kwestionował mądrości jej decyzji. Zresztą musiał przyznać, że pomimo różnic mieli z Jasonem coś wspólnego. Obaj wrócili z Afganistanu pełni złości i psychicznie rozbici. W końcu Creed zaoferował chłopakowi dwie rzeczy, które go uratowały przed autodestrukcją, a może nawet samobójstwem: psa i cel w życiu.

Kiedy dotarli do drzwi, za którymi zniknął Jason, Creed obejrzał się na Brodie. Jason zerknął na nich, nie przerywając rozpakowywania i układania karmy. Nie robił wrażenia, że dziwi go obecność Brodie, która od chwili przyjazdu unikała tego jednego miejsca. Creed spojrzał na siostrę po raz kolejny i chyba zrozumiał, dlaczego zmieniła zdanie. Przyglądała się Jasonowi z fascynacją, jakiej Creed do tej pory nie widział na jej twarzy.

Czy to coś nowego? A może dotąd tego nie zauważył? Jak mógł to przeoczyć? Jason mieszkał tu i pracował, był stałym elementem ich codzienności, częścią ich małej rodziny, niemal każdego wieczoru siadywał z nimi przy stole.

– Wszystkie są już nakarmione – oznajmił Jason. – I bezpieczne.

– A Molly? – spytał Creed. – Ostatnim razem była niespokojna.

Od października nie było u nich burzy z błyskawicami i piorunami. Creed uratował mieszańca o imieniu Molly prawie rok temu. Suka jako jedyna z całej jej rodziny przeżyła lawinę błotną w Karolinie Północnej. Bolo, pies Creeda, uparcie grzebał pazurami w ziemi, gdzie ratownicy widzieli tylko wystający kawał metalu. Okazało się, że ten metal był podwoziem samochodu.

– Jest w porządku – odparł Jason. – Skuliła się obok Bola. Trzymają się razem. – Uśmiechnął się do Brodie. – W sumie to Bolo ją uratował. Opowiadałem ci tę historię?

Brodie skinęła głową.

– Tak, pamiętam. Lubię ją.

Creed przeniósł wzrok z Brodie na Jasona i z powrotem. Coś w jego twarzy musiało ostrzec Jasona, bo nagle jego uśmiech zgasł.

– Opowiadałem Brodie o psach, żeby je lepiej poznała. – Jason błędnie odczytał zdziwienie Creeda jako dezaprobatę i tłumaczył się dalej: – No wiesz, żeby się ich nie bała, nie?

Creed nawet nie zauważył, że ci dwoje spędzają razem czas. Jak mógł tego nie dostrzec?

– Jason tak opowiada, jakby psy były bohaterami powieści – powiedziała Brodie, która uwielbiała czytać. Nazywała to swoją codzienną terapią.

– Świetny pomysł – powiedział Creed do Jasona, myśląc przy tym, dlaczego sam wcześniej na to nie wpadł.

Bo to był świetny pomysł. A jednak nie wiedzieć czemu niepokoiło go, że ci dwoje spędzają razem czas. Może po prostu był nadopiekuńczy. Zapewne tak właśnie było, a jednak czuł nerwowy ucisk w żołądku.

Złowrogie niebo

Подняться наверх