Читать книгу Dla niego wszystko - Alexa Riley - Страница 11

ROZDZIAŁ CZWARTY Paige

Оглавление

– Dziękuję, że odwiozłeś mnie do domu. – Niepewnie unoszę wzrok i spoglądam na Kapitana.

W trakcie jazdy się do siebie nie odzywaliśmy. Wjechał ze mną na górę, na moje piętro, wciąż trzymając mnie za rękę. Nie mam ochoty jej puszczać. Mam wrażenie, że tylko dzięki niej jeszcze się nie rozsypałam. Pomaga mi odpędzić myśli, których nie chcę teraz do siebie dopuścić. Skupiam się na dotyku jego dłoni, zanim wszystko zniknie i znowu zostanę sama.

Sięga do kieszeni i pochyla się ku mnie. Jestem niemal pewna, że zamierza mnie pocałować, ale słyszę dźwięk klucza przekręcanego w zamku i drzwi do mojego mieszkania się otwierają.

Nie jestem zaskoczona. Pewnie ma klucz do wszystkich pomieszczeń w tym budynku.

– Zostaję – oznajmia, chowa klucz do kieszeni i czeka. Rozchylam odrobinę usta, żeby zareagować. Jest taki bezczelny i jeszcze uśmiecha się kącikiem ust. – Nie w tym sensie, kotku. Schowaj pazurki.

Normalnie natychmiast odparowałabym coś na taki komentarz, ale ten uśmiech i łagodność w jego oczach sprawiają, że sama się uśmiecham. Chociaż ta jego doskonałość działa mi na nerwy i równie mocno mnie do niego przyciąga. Wiem, że mu się podobam, ale nigdy nie zachował się wobec mnie prostacko. To dla mnie nowość, biorąc pod uwagę, w jakim środowisku dorastałam i z czym spotkałam się w college’u. Wiem, że jestem ładna. Ale z jakiegoś powodu zawsze przyciągałam totalnych dupków. Może to wina mojego nastawienia, ale dobrzy faceci nigdy się mną nie interesowali. Dopóki nie pojawił się Kapitan. To też pierwszy mężczyzna, na którego ja zwróciłam uwagę.

– Naprawdę nie musisz tego robić. Właściwie to chcę zostać sama – kłamię.

Wcale nie chcę. Teraz, gdy Mallory zaczęła spotykać się z Milesem, mieszkanie wydaje się takie puste. Od początku studiów byłyśmy nierozłączne, ale ona właściwie mieszka już kilka pięter wyżej i nie przewiduję, by kiedykolwiek tu wróciła. Mój brat prawie nie wypuszcza jej ze swojego apartamentu. Tymczasem ja przyzwyczaiłam się do jej obecności. Pewnie to przywiązanie nie jest do końca zdrowe, ale po tylu latach samotności wreszcie doświadczyłam radości związanej z bliskością innej osoby i trudno mi pozwolić jej odejść. Tak naprawdę nigdy nie miałam nikogo poza nią.

Cisza panująca w mieszkaniu zaczyna doprowadzać mnie do szaleństwa. Mam wrażenie, że ściany zamykają się wokół mnie.

Kapitan przykłada dłoń do mojego policzka i masuje kciukiem linię szczęki, a ja przechylam głowę, by poddać się jego dotykowi. Nie chcę, by zostawał tylko dlatego, że uważa, iż tak należy postąpić. Chcę, żeby został, bo sam tego chce.

– Albo mnie wpuścisz, albo będę stał na korytarzu całą noc.

– Stałbyś tutaj całą noc?

– Pewnie w którymś momencie włamałbym się do środka – przyznaje. – Zostanę, dopóki się nie przekonam, że naprawdę dobrze się czujesz.

Na te słowa czuję ucisk w sercu, bo nie sądzę, bym kiedykolwiek dobrze się poczuła. Ale nie mówię tego. W zamian gestem zapraszam go do środka. Zamyka za nami drzwi, uwalnia moją rękę i wypuszcza powietrze z płuc. Na jego twarzy maluje się ulga.

– Nie sądziłeś, że cię wpuszczę? – pytam.

Idę do kuchni. Otwieram zamrażarkę i wyciągam butelkę wódki. Sięgam po szklankę, nalewam sobie drinka, wypijam jednym haustem i nalewam kolejnego.

– Nigdy nie wiem, co zamierzasz zrobić. – Kapitan zdejmuje marynarkę, rzuca ją na oparcie sofy i podwija rękawy koszuli, odsłaniając tatuaże, które uwielbiam. Mogłabym zamknąć oczy i odtworzyć z pamięci tę plątaninę linii.

– To musi doprowadzać cię do szału. – Podchodzę do sofy i siadam.

Zsuwam buty, a sukienka się rozchyla. Zerkam na niego i widzę, że wlepia wzrok w moje uda, po czym szybko przenosi go na twarz. Stuprocentowy dżentelmen. Aż do dzisiejszego wieczoru, gdy go pocałowałam. A może to on pocałował mnie? Trudno stwierdzić. Jeszcze nigdy nie czułam z nikim takiej więzi i zastanawiam się, czy właśnie tak wygląda seks.

– Nie, po prostu zawsze się zastanawiam, która Paige mi się trafi. – Siada na drugim krańcu sofy.

Jestem rozczarowana, że nie usiadł obok mnie. Potrzebuję jego dotyku. Ale rozczarowanie szybko zamienia się w przyjemność, gdy kładzie sobie moje stopy na kolanach i zaczyna je masować. Ból wywołany przez wysokie obcasy, które nosiłam przez cały wieczór, słabnie.

Biorę kolejny łyk wódki i rozkoszuję się tym doznaniem. Leżę tam i pozwalam, żeby mnie masował. Zapada między nami swobodne milczenie. Dopijam drinka i odstawiam pustą szklankę na stolik. Czuję, jak alkohol rozgrzewa mnie od środka. Działa odprężająco i pomaga zapomnieć o tym, co się wydarzyło.

Chcę zapomnieć, że widziałam dziś mego ojca. Zapomnieć o tym, jak łatwo zamarłam w jego obecności. To tylko pokazało, jak nieprzygotowana jestem do działania. Jak mogę się zemścić na kimś, do kogo boję się choćby odezwać?

– A ile odmian Paige istnieje? – Próbuję lekko potraktować jego słowa.

– Dwie. Ta, którą udajesz, i ta, którą jesteś naprawdę.

Odchylam się do tyłu i krzyżuję ramiona na piersi. Jego słowa trafiają w sedno. Zastanawiam się, czy każdy potrafi mnie tak łatwo przejrzeć. Postanawiam zignorować jego spostrzeżenie i zmieniam temat.

– Wydaje ci się, że mnie pragniesz. – To nie jest pytanie, bo już znam odpowiedź. Ten pocałunek wystarczył za tysiąc słów.

– Wydaje mi się? – Mocniej uciska palcami moją stopę, aż jęczę z przyjemności.

Jego dłonie na chwilę zamierają. Patrzę na niego, a on nabiera powietrza w płuca, jakby próbował odzyskać nad sobą kontrolę, po czym wraca do masowania. Jezu, jest w tym naprawdę dobry.

Mam ochotę wymienić mu wszystkie powody, dla których to nie może się udać. Chcę powiedzieć, że jest dla mnie za dobry. Że jest we mnie zbyt wiele z mego ojca. Czuję to. Jeśli nie, skąd brałyby się te mroczne myśli? Jaką osobą trzeba być, żeby chcieć zabić własnego ojca? Jaką osobą trzeba być, żeby bez słowa przyglądać się śmierci własnej matki?

On nigdy nie zrobiłby niczego podobnego. Kapitan uratowałby sytuację. Może mógłby nawet uratować mnie. Ciepło alkoholu burzy mi krew i usuwa hamulce. Zsuwam stopy z jego kolan, a on niechętnie wypuszcza je z dłoni. Przysuwam się i siadam mu na kolanach. Wtulam twarz w jego szyję, wdychając zapach drzewa różanego, a on mnie obejmuje. Po prostu mnie przytula. Nie pamiętam, by ktokolwiek tak mnie tulił, nawet moja matka.

– Wiedziałeś o tym, że pamiętam wszystko? – zdradzam mu sekret, który zna zaledwie garstka osób.

– Co masz na myśli, gdy mówisz „wszystko”? – Zatacza dłonią kręgi na moich plecach, a leniwy rytm tej pieszczoty sprawia, że powieki mi opadają i zaczynam się rozpływać.

– Wszystko. – Czuję, jak na moment przerywa, a potem znowu zaczyna mnie głaskać. – Gdy zobaczyłam cię po raz pierwszy, miałeś na sobie ciemnoniebieskie spodnie i białą koszulę. Krawat dawno już zdjąłeś, a dwa górne guziki rozpiąłeś. Gdy się poruszałeś, te twoje cholerne mięśnie prężyły się i napinały pod koszulą. Zauważyłam tatuaże prześwitujące przez materiał rękawów. Po tym pierwszym spotkaniu przez wiele nocy zastanawiałam się, jak wyglądają. W jaki sposób pną się po twoich ramionach. – Przesuwam palcami po jego prawym przedramieniu. Nie muszę nawet unosić powiek, aby wiedzieć, że bezbłędnie śledzę opuszkami ich kształt. Znam je na pamięć. Wdycham jego zapach. Chciałabym go czuć każdego dnia. W jakiś sposób dodaje mi otuchy. – Minęło trochę czasu, nim zobaczyłam je wszystkie, ale wystarczyło, abym ujrzała każdy tylko raz. Teraz są wypalone w mojej pamięci już na zawsze. Czasami późną nocą odwzorowuję je, przesuwając palcami po własnym ramieniu.

– Paige. – Cicho wymawia moje imię, ale wibracja jego głosu przenika moje ciało i sprawia, że się uśmiecham.

Pocieram nosem jego szyję, a potem czule go w nią całuję. Zamiera w bezruchu. Uwielbiam to, że tak reaguje na każdy mój dotyk.

To dodaje mi sił po wydarzeniach dzisiejszego wieczoru i upajam się chwilą. Czułam się taka bezsilna, gdy stałam przed ojcem. Myślałam, że po tylu latach okażę się lepiej na to przygotowana. Że już nie będę przestraszoną małą dziewczynką.

– To jeden z plusów pamięci doskonałej – mówię i kolejny raz całuję jego szyję. – Minus jest taki, że czasami chciałoby się zapomnieć o czymś, czego było się świadkiem, ale czas nie może uleczyć ran, bo wciąż się to widzi. Wspomnienie nigdy nie blednie.

– Och, kotku. – Przytula mnie mocno, jakby próbował obronić przed całym złem tego świata.

Zastanawiam się, czy wie, jak na mnie działa. Gdyby nie przyszedł tu dziś wieczorem, prawdopodobnie leżałabym teraz w łóżku, odtwarzając sekunda po sekundzie wszystko, o czym wcale nie chcę pamiętać. Tymczasem w tej chwili potrafię myśleć tylko o jego ramionach. O spowijającym mnie zapachu jego ciała. O smaku jego ust, który wciąż czuję na języku.

Nagle on wstaje bez ostrzeżenia, wciąż trzymając mnie w ramionach, i zanosi mnie do sypialni. Stawia na ziemi, tuż obok łóżka, a potem wyciąga koszulę ze spodni i zaczyna ją rozpinać. Nie mogę oderwać wzroku od kolejnych guzików odsłaniających coraz więcej tego pięknego ciała. Moim oczom ukazuje się jego szeroki, umięśniony tors. Mogę tylko patrzeć, zdumiona jego doskonałością. Stoję jak wryta, tymczasem on rozpina zamek mojej sukienki i z łatwością zdejmuje mi ją przez głowę. Nie odrywając oczu od mojej twarzy, rzuca sukienkę na podłogę, zdejmuje koszulę i nakłada ją na mnie. Zakrywa moje nagie ciało i zapina wszystkie guziki, a ja rozkoszuję się jego troskliwością.

– Stuprocentowy dżentelmen.

– Gdybyś tylko wiedziała – wzdycha ciężko, tak że ledwie rozumiem jego słowa.

Odsuwa kołdrę, znowu bierze mnie na ręce, po czym kładzie pośrodku łóżka.

– W życiu nie zmieścisz się na sofie. – Wyciągam do niego dłoń. Pragnę, by położył się obok. – A może ty… – Nie potrafię nawet dokończyć zdania, tak bardzo się boję, że zamierza odejść.

W końcu odprowadził mnie do domu, upewnił się, że nic mi nie jest, i ułożył do snu. Moja ręka opada, bo nie chcę, żeby to się skończyło. Wiem, że gdy przyjdzie ranek, wszystko się zmieni. Chcę zatrzymać tę chwilę, zanim zaczną mnie zalewać wspomnienia, domagające się uwagi.

– Nigdzie się nie wybieram – zapewnia cichym głosem i uspokaja narastającą we mnie panikę.

Ogarnia mnie spokój i znowu wyciągam do niego rękę.

– Połóż się przy mnie.

Mruczy coś i zrzuca buty. Odsuwam kołdrę zapraszającym gestem, ale nie wykonuję żadnego ruchu, by przesunąć się na drugą stronę. Moje łóżko nie jest ogromne, więc będzie musiał mnie dotknąć, żeby się na nim zmieścić.

Gasi lampkę, a materac ugina się pod jego ciężarem. Już myślę, że będzie tam tak leżał nieruchomo, ale on przywiera do mnie ciasno i przyszpila masywną nogą. Obejmuje mnie całą, a ja się w niego wtulam i zastanawiam, czy uda mu się utrzymać koszmary z dala ode mnie. Gdy jest przy mnie, odpędza wspomnienia, a dziś w nocy tylko tego chcę. Spokoju, snu i pocieszenia.

Dla niego wszystko

Подняться наверх