Читать книгу Dla niego wszystko - Alexa Riley - Страница 8

ROZDZIAŁ PIERWSZY Paige

Оглавление

Nie sądziłam, że naprawdę można czuć na sobie czyjś wzrok. Nie mam na myśli tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy myślisz, że ktoś się na ciebie gapi, i jeżą ci się wszystkie włoski na karku. Nie, chodzi o coś innego. Czuję, jak jego spojrzenie obejmuje każdy centymetr mojej skóry. Ogrzewa moje ciało w miejscach, o których istnieniu nawet nie wiedziałam. Ogrzewa tę część mnie, którą pogrzebałam dawno temu. Innym dziewczynom pewnie ciągle się to zdarza, ale nie mnie. Zupełnie jakby posiadł dogłębną wiedzę na temat mojego ciała i w jakiś sposób nad nim zapanował. Fascynują mnie jego oczy, błądzące po mojej skórze. Pamiętam każdy ich szczegół, a jest to jednocześnie błogosławieństwo i przekleństwo.

Nigdy nie wiem, jakie będą, gdy w nie spoglądam. Czasami są jasnozielone niczym świeża koniczyna. Innym razem, gdy światło pada pod idealnym kątem, wypełniają się błękitnymi drobinkami i wydają niemal niebieskie. Ale najbardziej lubię, gdy stają się ciemnozielone. Mają kolor lasu o poranku, są łagodne i rześkie i wtedy wiem, że on próbuje ukryć emocje kłębiące się w jego wnętrzu. Często zastanawiam się, czy tylko ja zauważam różnicę. W końcu on zawsze jest taki spokojny i opanowany. Ale jego oczy zdradzają mi więcej, niżby chciał. A może po prostu za bardzo się na niego gapię? Zaczynam się zastanawiać, czy pod tą idealną fasadą kryje się coś więcej. On jest zbyt dobry i czysty. Gdyby wiedział o mnie wszystko, pewnie nie czułabym teraz na sobie jego wzroku. Spojrzenia oczu, które sekretnie kocham.

Początkowo myślałam, że Ryan Justice mnie nie lubi, ale z biegiem lat zauważyłam, że wcale nie żywi do mnie niechęci, niezależnie od tego, jak bardzo próbuję go zirytować. Coś, co kiedyś brałam za rozdrażnienie, okazało się głodem. Im bardziej go prowokuję i odpycham, tym bardziej ten głód narasta. A może to ja jestem wygłodniała? Powinnam trzymać się od niego z daleka, bo tak łatwo mógłby złamać mi serce. Jeden mężczyzna już niemal mnie zniszczył i nie sądzę, bym mogła przeżyć kolejny cios, niezależnie od tego, jak bardzo pragnę bliskości tego człowieka.

Odwracam głowę, rozglądam się po zatłoczonej sali balowej i zauważam go opartego o ścianę, ze wzrokiem utkwionym we mnie. Tak jak się spodziewałam. Tak jak zawsze na mnie patrzy. Wygląda swobodnie w garniturze i próbuje sprawiać wrażenie niegroźnego, ale to okazuje się niemożliwe, gdy człowiek jest zbudowany tak jak on. Jego rozmiary onieśmielają, zwłaszcza gdy góruje nad kimś wzrostem, tak jak nade mną, jakieś czterdzieści pięć centymetrów. Wiem, że nienawidzi garniturów, bo gdy jesteśmy w pracy, zrzuca marynarkę najszybciej, jak może, i podwija rękawy, odsłaniając tatuaże, które pokrywają całe jego masywne przedramiona. To jedyne, co nigdy mi do niego nie pasowało. Tatuaże przeczą postawie grzecznego chłopca.

Jest tak, jakby wszyscy zgromadzeni na sali wiedzieli, że nie należy wchodzić mu w drogę, bo nawet w tym zatłoczonym pomieszczeniu nikt nie przesłania mu widoku na mnie. Jeśli zechcę zniknąć mu z oczu, będę musiała poszukać innego miejsca, w którym mogłabym stanąć. I właśnie w tym momencie zaczyna się prawdziwa wewnętrzna walka. Ruszyć się, czy nie ruszyć. Chociaż nie cierpię, gdy się na mnie gapi, jednocześnie tego chcę. Niezależnie od tego, jak bardzo próbuję się okłamywać, świadomie prowokuję go, żeby to robił. Zaczęłam tego łaknąć.

Sukienka, którą mam na sobie, to dowód rzeczowy numer jeden. Wybrałam ją specjalnie z myślą o nim. Zadałam sobie pytanie, co Ryan – tudzież Kapitan Ameryka, jak nazywamy go z Mallory – by o niej pomyślał. Czy zdenerwowałaby go tak, jak sportowy stanik i obcisłe szorty, które zakładam na treningi? Początkowo nie robiłam tego celowo, ale gdy zobaczyłam, jak reaguje, zaczęłam się tak ubierać z premedytacją.

Prowadzę z nim psychologiczną grę. Niezależnie od tego, jak często sobie powtarzam, że Kapitan nie jest dla mnie, wciąż próbuję zwrócić na siebie jego uwagę. Czy też raczej próbuję go sprowokować, bo jego uwaga i tak już jest skupiona na mnie. Lubię, gdy okazuje mi zainteresowanie, chociaż odpycham go, jeśli zbliży się za bardzo. Boże, co jest ze mną nie tak? Stałam się jedną z tych dziewczyn, które pogrywają z facetami. To nie w moim stylu, ale odkryłam, że przy nim nie zawsze jestem sobą. Jestem inna. Może „inna” to niewłaściwe słowo, w każdym razie on budzi tę część mnie, którą próbuję przed wszystkimi ukryć.

Odrywam od niego wzrok i staję bokiem. Czarna sukienka bez ramiączek sięga do podłogi i leży na mnie jak ulał. Wygląda konserwatywnie, dopóki się nie poruszę. Z jednej strony ma rozcięcie, które biegnie aż do biodra. Jest tak głębokie, że nie można przy nim nosić bielizny. Do tego mam na sobie zabójcze szpilki i ten jeden raz czuję się wysoka. Niebotyczne obcasy i seksowne rozcięcie optycznie wydłużają mi nogi. Czuję się seksownie, chociaż nie jestem do tego przyzwyczajona. Ale w ostatnich tygodniach odkryłam, że chcę być kimś więcej niż tylko zwykłą Paige.

Przemierzam pomieszczenie i w myślach kataloguję każdy szczegół, chociaż nie jesteśmy dziś na służbie. Stanowimy jedynie dodatkową ochronę, ale ja zawsze muszę znać otoczenie. Dziś wieczorem, jak zwykle, Kapitan i ja jesteśmy tu po to, by czuwać nad naszym szefem, a jednocześnie moim przyrodnim bratem, Milesem Osbourne’em, i jego dziewczyną, Mallory. Mallory to moja najlepsza przyjaciółka, więc zawsze mam ją na oku i ta impreza nie stanowi wyjątku. Nasze zadanie polega dziś na tym, aby wtopić się w tłum, a jeśli coś zwróci naszą uwagę, poinformować o tym ochroniarzy czekających w pogotowiu. Imprezie charytatywnej towarzyszy aukcja przedmiotów wartych miliony dolarów, więc jest tu mnóstwo personelu. Ale Miles po prostu lubi stosować dodatkowe środki ostrożności. Są tu dzieła sztuki, biżuteria i Bóg jeden wie, co jeszcze, warte więcej, niż jeden człowiek mógłby zarobić przez całe życie. Nic dziwnego, że wszyscy zachowują wzmożoną czujność.

Przedzieram się przez tłum i próbuję sprawdzić, czy uda mi się zgubić Kapitana w tym zamęcie. Czuję, jak za mną podąża. Impreza przebiega spokojnie i z każdą sekundą jestem coraz bardziej znudzona. Teren został szczelnie obstawiony i nie widzę nikogo, kto wyglądałby podejrzanie. Nie przewiduję, by cokolwiek miało się tu wydarzyć, i równie dobrze mogę się trochę zabawić. Odwracam się, by sprawdzić, czy jest blisko, ale najwyraźniej gdzieś się ukrył. Normalnie łatwo go zauważyć, bo góruje nad wszystkimi, ale teraz nigdzie go nie widzę.

To jedna z umiejętności Kapitana, które odkryłam w ciągu ostatnich kilku tygodni – porusza się jak pieprzony kot. Nie sądziłam, że ktoś tak wielki może przemieszczać się bezgłośnie. To wręcz nienaturalne, ale też seksowne jak cholera. Oboje jesteśmy pracownikami ochrony w Osbourne Corporation, a on jest moim szefem. Właściwie to już od lat, ale do tej pory kontaktowaliśmy się głównie telefonicznie i mailowo. Teraz jednak pracuję u jego boku każdego dnia. I choć to zły pomysł, nie potrafię się powstrzymać, żeby go nie prowokować. Z każdym dniem coraz bardziej. Blisko współpracujemy i sytuacja zrobiłaby się krępująca, gdyby do czegoś między nami doszło, ale ta świadomość nie wystarcza, żebym poszła po rozum do głowy i przestała prowadzić tę grę. Chociaż czasami zaczynam wątpić, czy to naprawdę ja ją prowadzę.

Rozglądam się po sali, ale wciąż go nie widzę. Czuję ukłucie w sercu na myśl, że może już wyszedł. Wprawdzie nie poszedłby do domu bez odmeldowania się, ale nie sądziłam, że pozwoli, bym umknęła mu tak łatwo. Może wreszcie naprawdę go wkurzyłam. Zaczynam być na siebie zła.

Nagle pojawia się tuż przy mnie. Silną ręką obejmuje mój biceps i wyciąga mnie na korytarz. Przyszpila do ściany i ujmuje moją twarz w dłonie. Unieruchamia mnie, a jego ogromne ciało przesłania mi cały świat, gdy pochyla się nade mną i wbija we mnie wzrok. Na widok jego ciemnozielonych oczu całe powietrze ulatuje mi z płuc.

– Co ty wyprawiasz? – szepczę z trudem.

Unoszę głowę, by na niego popatrzeć. Chociaż mam na nogach te absurdalnie wysokie szpilki, on wciąż nade mną góruje. Jego twarz pozostaje nieruchoma, zupełnie bez wyrazu, ale w oczach nie ma teraz niebieskich plamek. Nie ma niczego poza ciemną zielenią i czuję ucisk w żołądku, gdy intensywność jego spojrzenia skupia się na mnie. To upajające uczucie. Jeszcze nikt nigdy nie patrzył na mnie tak jak on.

Chociaż z jego miny nie da się nic wyczytać, wiem, dlaczego jest na mnie wściekły. Możliwe, że dokuczyłam mu odrobinę za bardzo, nim przybyliśmy tu dziś wieczorem. Pozwoliłam, by uwierzył w coś, co nie jest prawdą, i nie wyprowadziłam go z błędu. Oboje byliśmy dziś na służbie, ale ja wymknęłam się w trakcie dnia i kupiłam test ciążowy dla Mallory. Oczywiście przyłapał mnie na tym, bo on widzi wszystko. Nic nigdy nie uchodzi jego uwadze i zastanawiam się, czy tak jak ja ma pamięć fotograficzną.

Gdy zobaczył, co kupiłam, aż go zmroziło. Z góry założył, że to dla mnie, a ja tego nie zdementowałam. Pozwoliłam mu wierzyć, że to ja mogę być w ciąży. Zrobiłam to, żeby go wkurzyć. Po raz pierwszy zareagował emocjonalnie, a nie wyuczonym gestem. Jestem pewna, że wychowano go na dżentelmena, że dorastał w idealnej rodzinie jak z obrazka składającej się z obojga rodziców, trojga i dwóch dziesiątych dziecka oraz psa wabiącego się Spike, który nigdy nie próbował wyskoczyć poza biały płot ze sztachet. Powinnam była coś powiedzieć, ale zamiast tego pozwoliłam mu wierzyć, że pieprzę się z kimś i być może zaszłam w ciążę. Myślałam, że będę czuła z tego powodu satysfakcję, ale na widok emocji wypisanych na jego twarzy żołądek zwinął mi się w supeł i pomyślałam, że chyba przesadziłam.

Kapitan odrywa jedną rękę od ściany, kładzie ją na moim biodrze i zaciska na nim palce. Powinnam go odepchnąć, ale stoję jak sparaliżowana i czekam na to, co się zaraz wydarzy. Dotykał mnie już wcześniej, ale nigdy w taki sposób. Gdy dotyka mnie w pracy, robi to odrobinę zbyt poufale. Początkowo tylko się o mnie ocierał, gdy przechodził obok, ale potem zaczął zakładać mi włosy za ucho. Nikt mnie nigdy nie dotyka, może poza Mallory. Ale im więcej czasu Ryan i ja spędzamy razem, na tym więcej on sobie pozwala. Jakby robił to od zawsze. Jakbyśmy byli kochankami. Jakby miał do tego prawo.

Zazwyczaj go odpycham albo ignoruję jego dotyk, chociaż nienawidzę siebie, gdy to robię. Jednak tym razem najwyraźniej nie zdołam znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły woli, by mu się oprzeć. Łaknę jego czułości. Potrzebuję jej. Ostatnio jestem tak bardzo wygłodniała. Potrzebuję chociaż jednego momentu. Chociaż jednego razu, a potem już będzie dobrze. Zapamiętam to i będę odtwarzać w myślach raz za razem, gdy tylko za nim zatęsknię. To będzie musiało mi wystarczyć.

Winę za to ponosi oczywiście moja najlepsza przyjaciółka, zakochana w mężczyźnie, który jest w nią wpatrzony jak w obrazek. Obserwowanie ich razem to słodko-gorzkie doświadczenie. Cieszę się, że Mallory odnalazła miłość, ale wiem, że przez to po trosze ją tracę. A gdy widzę, jaka jest szczęśliwa, zaczynam pragnąć czegoś, czego nie powinnam chcieć. Miłość nie jest mi pisana. Nawet jeśli w głębi duszy wiem, że właśnie jej pragnę najbardziej. Mam inne plany, a uczucie do nich nie należy. Mam rachunki do wyrównania – muszę pomścić jedyną osobę, która kiedykolwiek mnie kochała… Cóż, kochała mnie na tyle, na ile potrafiła. Moją matkę.

Ryan przesuwa dłoń z mojego biodra na brzuch i zostawia ją tam. Przygląda mi się badawczo i sama nie wiem, czego szuka w mojej twarzy. Może spodziewa się, że go odepchnę, ale ja ledwie oddycham. Czekam, aż w końcu przemówi. Wiem, że mnie pragnie, a ja zachowałam się jak smarkula i pozwoliłam mu wierzyć, że jestem w ciąży, żeby doprowadzić go do szału. To niedorzeczne, przecież z nikim nie poszłam do łóżka. Więc po co to zrobiłam? Może po to, by on się wycofał, a wszystkie uczucia, które we mnie wzbudza, w końcu odeszły. Może sądziłam, że jeśli przestanie mnie obserwować i dotykać, emocje opadną. Tymczasem on zbliżył się do mnie bardziej niż kiedykolwiek.

– Nie powinnaś pracować w terenie. To niebezpieczne – mruczy z głębi piersi, a wibracja jego głębokiego głosu obmywa mnie całą. Mrużę oczy z radości, że się o mnie troszczy, ale z drugiej strony nienawidzę tego protekcjonalnego tonu. Nie może mi mówić, co mam robić. Już chcę coś odpyskować, ale on nie daje mi dojść do słowa. – Nie wiem, kim on jest… – pochyla się ku mnie odrobinę bardziej, a jego słowa są twarde i wypełnione czymś, czego nie rozpoznaję, napięciem, jakiego nigdy wcześniej nie słyszałam w jego głosie – …ale najwyraźniej nikim ważnym, bo nie zauważyłem żadnego mężczyzny, który by się koło ciebie kręcił.

Mam ochotę powiedzieć, że nie ma pojęcia, co robię w czasie wolnym, ale to nie byłaby prawda. Mieszkam w tym samym budynku, co mój brat, a Kapitan jest tam kierownikiem ochrony. Pomijam już to, że pracujemy razem. On zna każdy mój ruch.

– To dziecko jest teraz moje. Zaopiekuję się tobą.

Jego słowa mnie szokują. Czy on naprawdę to powiedział? Chce być ojcem mojego dziecka? Dziecka, które nawet nie jest jego? Nieważne, że nie ma żadnego dziecka. Chodzi o to, że on chce się mną zaopiekować, mimo że tak okropnie go traktuję. Mimo że robię wszystko, by go zranić, utrzymać na dystans, on wciąż się nie poddaje. Znowu przypominam sobie, jaki jest idealny. Zbyt idealny dla mnie. Zawsze postępuje właściwie. Tymczasem ja najwyraźniej ciagle robię to, czego nie powinnam.

Nagle nasze usta spotykają się w pocałunku. Nie ma w nim ani cienia delikatności. Jest za to wszystko, co tłumiłam w sobie od chwili, gdy się poznaliśmy. Są tam potrzeba i pragnienie, które ukrywałam, i strach przed tym, co mogłoby się wydarzyć. Wszystkie te emocje wyrywają się na wolność. Pożądanie, które tak długo próbowałam zdusić, wylewa się ze mnie, gdy przywieram do jego ogromnego ciała. Podnosi mnie z łatwością i raz jeszcze przyciska do ściany. Pragnę, aby dystans, który między nami stworzyłam, zniknął całkowicie.

Jego wargi napierają na moje, a język toruje sobie drogę do wnętrza ust. Kapitan przejmuje kontrolę nad pocałunkiem, a ja mu ulegam. Pozwalam sobie cieszyć się jego bliskością. Chłonę tę chwilę do ostatniej kropli, jaką mogę z niej wycisnąć.

Z jego gardła wyrywa się pomruk, a ja jęczę w odpowiedzi. Przysuwam się do niego, a sukienka się rozchyla i moja naga kobiecość przywiera do jego nogi. Łapie mnie za pośladki, a jego palce zaborczo wpijają się w moje ciało. Coś w sposobie, w jaki mnie zniewolił, sprawia, że tracę panowanie nad sobą.

A potem nagle się ode mnie odsuwa.

Staję na chwiejnych nogach, a on odwraca się plecami. Jestem oszołomiona i dopiero po chwili dociera do mnie, że z kimś rozmawia. Inny mężczyzna w garniturze coś do niego mówi, ale ja za bardzo odpłynęłam, żeby zrozumieć, o co chodzi. Zatraciłam się w chwili, którą właśnie przeżyliśmy, i jestem zdumiona tym, jak szybko została mi odebrana. Cała ta doskonałość zniknęła w mgnieniu oka. Znam ten ból i nie chciałabym go na nowo doświadczyć. Nie powinnam tak tracić głowy. Odsuwam się na bok, żeby się uspokoić. Kapitan odwraca się i wyciąga w moją stronę rękę, ale ja cofam się o kolejny krok. A potem jeszcze jeden.

Patrzy na mnie spod zmrużonych powiek. Tamten koleś dalej coś do niego mówi, a ja unoszę ręce w obronnym geście. Wiem, że zamierza mnie znowu dopaść. Wiem też, że stopiłabym się jak wosk pod jego dotykiem i nie mogę na to pozwolić.

– Paige – wymawia moje imię ostrzegawczym tonem, ale kręcę głową.

Jego dłoń zaciska się w pięść, ale mu nie ulegam. Potrzebuję przestrzeni, więc odwracam się i ruszam w stronę sali balowej.

Dla niego wszystko

Подняться наверх