Читать книгу Open. Autobiografia tenisisty - Andre Agassi - Страница 12

Оглавление

Ta książka nie mogłaby powstać bez udziału mojego przyjaciela, J.R. Moehringera.

To J.R., zanim jeszcze się poznaliśmy, jako pierwszy skłonił mnie do przelania mojej historii na papier. Podczas mojego ostatniego US Open w 2006 roku cały wolny czas poświęcałem na lekturę zdumiewającego pamiętnika J.R. Bar dobrych ludzi. Książka przemówiła do mnie. Tak bardzo mi się spodobała, że zacząłem sobie wydzielać porcje lektury, ograniczając się co wieczór do ustalonej liczby stron. Na początku odciągnęła moją uwagę od burzy emocji pod koniec mojej kariery tenisowej, ale stopniowo potęgowała moje lęki, bo zacząłem się obawiać, że skończę lekturę przed zakończeniem kariery.

Tuż po moim meczu w pierwszej rundzie zadzwoniłem do J.R. i mu się przedstawiłem. Powiedziałem, jak bardzo podziwiam jego dzieło i zaprosiłem go do Vegas na obiad. Od razu się polubiliśmy, czego się spodziewałem, i ten pierwszy wspólny posiłek dał początek wielu innym. W końcu poprosiłem J.R., by rozważył współpracę ze mną, żeby pomógł mi zmierzyć się z moimi pamiętnikami i nadać im właściwy kształt. Poprosiłem, żeby spojrzał na moją historię przez pryzmat zdobywcy nagrody Pulitzera. Ku memu zaskoczeniu zgodził się.

J.R. przeniósł się do Vegas i z miejsca zabraliśmy się do działania. Jesteśmy obdarzeni tą samą etyką pracy, tym samym podejściem do wielkich celów, które można opisać jako wszystko albo nic. Spotykaliśmy się codziennie i ustaliliśmy surowy reżim – po pożarciu kilku burrito rozmawialiśmy godzinami przy włączonym magnetofonie J.R. Nie było tematów tabu, więc nasze sesje czasami były zabawne, a czasami bolesne. Nie kierowaliśmy się chronologią ani tematami – po prostu rozmawialiśmy, od czasu do czasu posiłkując się zestawami wycinków skrzętnie zebranych przez genialnego, młodego, wkrótce bardzo znanego Bena Cohena.

Po wielu miesiącach J.R. i ja mieliśmy całe pudło kaset, na których, mniej więcej, była zawarta historia mego życia. Nieulękła Kim Wells przetransponowała te wspomnienia na papier, a następnie J.R. przekształcił je w opowieść. Jonathan Segal, nasz mądry, wspaniały redaktor w wydawnictwie Knopf, Sonny Mehta – Rod Laver literatury, pomagali J.R. i mnie wypolerować pierwszy szkic, zmieniając go w drugi i trzeci, co wiązało się ze żmudnym sprawdzaniem faktografii przez Erica Mercado, drugie wcielenie Sherlocka Holmesa. Nigdy nie spędziłem tyle czasu na czytaniu, ponownym czytaniu i debatach, dyskutowaniu na temat słów, pasaży, dat i liczb. Wtedy byłem najbliżej, jak to tylko możliwe, czy też najbliżej, jak chciałem się znaleźć, wysiłku związanego z końcowymi egzaminami w szkole.

Wielokrotnie prosiłem J.R., by umieścił swoje nazwisko w tej książce. On jednak uważał, że tylko jedno nazwisko powinno znaleźć się na okładce. Choć był dumny z naszej wspólnej pracy, powiedział, że nie byłby w stanie wciskać się ze swoim nazwiskiem do mojego życia. To są twoje opowieści, powiedział, twoi znajomi, twoje bitwy. Właśnie taka szczodrość przebijała od razu z jego wspomnień. Wiedziałem, że nie ma sensu się kłócić. Upór jest kolejną naszą wspólną cechą. Ale nalegałem na to, by w tym właśnie miejscu opisać wielką rolę J.R. i publicznie mu za to podziękować.

Chcę także wymienić tu ekipę pierwszych zaangażowanych recenzentów, do których z J.R. wysyłaliśmy egzemplarze oraz wyjątki z rękopisu. Każdy miał swój wielki udział w tym procesie. Najgłębsze podziękowania składam: Phillipowi i Marti Agassim, Sloan i Rogerowi Barnettom, Ivanowi Blumbergowi, Darrenowi Cahillowi, Wendy Netkin Cohen, Bradowi Gilbertowi, Davidowi Gilmore’owi, Chrisowi i Varandzie Handym, Billowi Hustedowi, McGraw Milhavenowi, Steve’owi Millerowi, Dorothy Moehringer, Johnowi i Honi Parentim, Gilowi Reyesowi, Jaimee Rose, Gunowi Ruderowi, Johnowi Russellowi, Brooke Shields, Wendi Stewart Goodson i Barbrze Streisand.

Specjalne podziękowania kieruję do Rona Boreta za bycie niewzruszonym, za odczytywanie mnie równie skutecznie, jak tej książki, za udzielanie mi nieocenionych rad na temat wszystkiego – od psychologii do strategii, i za pomoc w przedefiniowaniu tradycyjnego znaczenia słowa przyjaciel.

Przede wszystkim chcę podziękować Stefanie, Jadenowi i Jaz Agassim. Zmuszeni do egzystowania beze mnie przez niezliczoną ilość dni, zmuszeni do dzielenia się mną z tą książką ani razu nie mieli do mnie pretensji, a wręcz przeciwnie, zachęcali mnie do pracy, co pozwoliło mi ją skończyć. Niewzruszona miłość i wsparcie Stefanie dawało mi natchnienie, a codzienne uśmiechy Jadena i Jaz zmieniały się błyskawicznie w nowe pokłady energii z taką prędkością, jak pożywienie zmienia się we krwi w cukier.

Pewnego dnia, kiedy pracowałem nad drugim szkicem, Jaden zaprosił do domu kolegę. Na blacie kuchennym piętrzyły się sterty manuskryptu i kolega Jadena zapytał: Co to jest?

To jest książka mojego tatusia, powiedział Jaden głosem, który słyszałem u niego wyłącznie wtedy, gdy mówił o Świętym Mikołaju albo o grze „Guitar Hero”.

Mam nadzieję, że on i jego siostra będą czuli taką samą dumę z tej książki za dziesięć, trzydzieści i sześćdziesiąt lat. Została napisana dla nich, ale również do nich. Mam nadzieję, że dzięki niej będą mogli uniknąć niektórych pułapek, jakie na nich zastawiłem. Co więcej, mam nadzieję, że będzie to jedna z książek, które dadzą im pocieszenie, wskazówki i przyjemność. Sam późno odkryłem magię literatury. Ze wszystkich swoich błędów, przed którymi chciałbym uchronić swoje dzieci, ten wpisuję na początek listy.

KONIEC

Open. Autobiografia tenisisty

Подняться наверх