Читать книгу Zabawa. O uczeniu się, zaufaniu i życiu pełnym entuzjazmu - Andre Stern - Страница 7

2. NA POCZĄTKU BYŁA ZABAWA
ANTONIN UDAJE, ŻE GRA NA SKRZYPCACH

Оглавление

Antonin dostał w prezencie skrzypce. Bierze je do ręki i zaczyna się bawić.

To znaczy, że wcale na nich nie gra, a tylko udaje, że gra.

Potem udaje, że za pomocą skrzypiec tworzy muzykę.


Teraz zaczyna intensywnie przysłuchiwać się tonom. Siedzi po turecku, bardzo skupiony, i już nie bawi się skrzypcami, a raczej wydawanymi przez nie dźwiękami.

Można by się zacząć martwić.

Nie trzyma poprawnie smyczka.

Można by się wtrącić. Pomyśleć: „Jeśli od początku nie będzie robił tego poprawnie, to tylko utrwali w sobie »złe nawyki«”.

Ale Antonin jest bystry. Od dawna już obserwował skrzypków i przyswoił sobie ich zachowania.

Z gitarą było tak samo, dlatego ufam mu. Wiem, że każda interwencja zamieni zabawę instrumentem w pracę – a to będzie oznaczało koniec sielanki.

Kilka dni później, zupełnie nieoczekiwanie, trzyma smyczek „właściwie”. Jego postawa jest w stu procentach prawidłowa i nie widać po nim jakiegokolwiek napięcia.

I cóż, to zdarza się w przypadku każdego dziecka – bo każde dziecko ma duże zdolności.


Teresa Meckel

Dorosłe kroki czy kroki siedmiomilowe?

Dydaktyka upside-down… Gdy obserwuję zachowanie Antonina, ta myśl natychmiast pojawia się w mojej głowie i wtedy każda konwencjonalna lekcja wydaje mi się absurdalna. Dzieje się tak, mimo że dużym szacunkiem darzę konstruktywną dydaktykę i odczuwam sporą radość, przekazując wiedzę, umiejętności i wartości. Sama też już nieraz przez długie godziny przemyśliwałam koncepcję lekcji, żeby ten, w pewnym sensie „amputowany”, element życia mógł się żywo rozwijać.

Jestem skrzypaczką i od kilku lat uczę dzieci w szkole muzycznej.

Dobra godzina lekcyjna, ukształtowana z empatią, cierpliwością i miłością do ludzkiej istoty, jest jak udane dzieło sztuki. W zakresie dydaktyki wiele się w ostatnich dekadach zmieniło na dobre.

Mimo to wciąż jeszcze zadaję sobie pytanie: Jaką wartość ma każdy, najlepiej nawet przemyślany szczegółowy plan lekcji, jeśli jest on realizowany w połączeniu ze strachem? Jeśli nauka zachodzi poprzez warunkowanie dokonywane przez system kar i nagród? A co, jeśli dziecku więcej radości sprawia krok siedmiomilowy niż nudny plan, podany przez dorosłego na tacy?

To fascynujące uczucie, obserwować, jak w przypadku Antonina wykluwa się, całkiem sam z siebie, „plan lekcji” skrojony dla niego na miarę. Zabawa wydaje się kryć w sobie własną dydaktykę. Taką, która rozwija się pod wpływem danej chwili i jest w związku z tym zawsze świeża.

Teresa Meckel

urodzona w 1977 roku w Wiedniu, zaczęła się kształcić muzycznie w wieku siedmiu lat. Ukończyła studia w zakresie gry na skrzypcach oraz pedagogikę muzyki w Wyższej Szkole Muzycznej w Wiedniu. Specjalizuje się w klasyce wiedeńskiej, muzyce dawnej i folku. Daje koncerty w kraju i za granicą, jak również naucza w szkole muzycznej w Deutsch-Wagram.

Zabawa oznacza też przyswajanie sobie wiedzy, funkcjonuje jak nasz intelektualny układ trawienny. Gdy tylko dziecko dowiaduje się czegoś nowego, natychmiast się w to bawi, żeby przyswoić sobie nowe zjawisko i żeby przeistoczyło się ono z czystej koncepcji w coś uchwytnego. To tak, jakbyśmy po przeczytaniu tekstu o fazach Księżyca wzięli do ręki pomarańczę oraz lampę, żeby poprzez dotyk i obraz przetworzyć w umyśle nowe informacje.

Zawsze najlepiej potrafiłem zrozumieć to, co było przedmiotem mojej zabawy.

Mój dziadek wyjaśnił mi, jak funkcjonuje skrzynia biegów. Czytałem o tym i oglądałem zdjęcia. Ale temat wciąż zaprzątał moją uwagę, aż w końcu z klocków Lego Technic sam skonstruowałem coś takiego. Potem dołączyłem silnik i dodałem podwozie. Koła podniosłem na tyle do góry, żeby mogły się kręcić z różnymi prędkościami, a samochód nie przemieszczał się do przodu. Całymi godzinami zajmowałem się moją skrzynią biegów, przełączałem biegi na wyższe i niższe, aż w końcu przyswoiłem sobie wszystkie zasady działania tego urządzenia – a przy tym ani na chwilę nie przestałem się bawić.

Ale na tym się nie skończyło. Ponieważ włożyłem w to całą moją duszę, dostrzegłem, że wystarczy urządzenie odrobinę zmodyfikować, aby dało się zamontować dwa sprzęgła Cardana (to było osiągnięcie!) i wbudować przekładnię kierowniczą zębatkową. Dzięki trzeciemu sprzęgłu Cardana mogłem umieścić kierownicę i skonstruować coś w rodzaju deski rozdzielczej z kierownicą i dźwignią zmiany biegów, po czym uzupełniłem całość o zawieszenie. Wielu części mi brakowało, musiałem wymyślać rozmaite sposoby, żeby je zastąpić, używałem drewna i kartonu, ale… działało. Z zepsutego miniradyjka, które tata przywiózł z Hongkongu, wymontowałem mały głośnik. Wbudowałem go w moją deskę rozdzielczą i podpiąłem do niego różne kable, żeby móc go podłączyć do naszego starego magnetofonu. W ten sposób podczas jazdy mogłem słuchać muzyki przez zaimprowizowane radio samochodowe – miałem tylko jedną kasetę z muzyką, od naszego przyjaciela, pianisty Jacques’a Greysa.

Antonin bawi się wszystkim, co odkrywa. Za każdym razem, gdy poznaje nową maszynę, sporządza dla niej instrukcję obsługi. Rysuje i pisze nierzadko dwie, trzy godziny, zapełniając przy tym kilka kartek.

Takie podejście miałem do wszystkiego, co było nowe. I tak jest w przypadku każdego dziecka. Powtarzanie jest nieodzowną częścią przyswajania sobie wiedzy poprzez zabawę.

Jeśli człowiek nie miał złych doświadczeń związanych z nowymi rzeczami, to sprawiają mu one radość. Gdy jednak musi posłużyć się nowym przedmiotem, którego działania nie rozumie, a na dodatek popełni jakiś błąd, wówczas zaczyna w nowościach dostrzegać niebezpieczeństwo i się ich bać.

Zabawa. O uczeniu się, zaufaniu i życiu pełnym entuzjazmu

Подняться наверх