Читать книгу Trylogia Czasu Żelaza - Angus Watson - Страница 8

Оглавление

2
Rozdział

Nie mogę – powiedziała Wiosna i pokręciła głową, a potem podniosła wzrok.

Lowa wyglądała na rozwścieczoną. Wiosna nie pamiętała, by ktokolwiek mierzył ją tak gniewnym spojrzeniem. No, może poza jej ojcem, królem Zadarem. To niepodobne do Lowy, tak się złościć. A więc władza naprawdę zmienia ludzi. I to nie na lepsze.

– Wiosno, cokolwiek zrobiłaś na arenie mnie i Dugowi, musisz zrobić to raz jeszcze – nam i tylu wojownikom Maidun, ilu tylko zdołasz objąć swoim zaklęciem. Tylko wtedy zdołamy pokonać Dumnończyków.

– Lowo, nie, ja nie mogę.

Wiosna utkwiła wzrok w procy, którą miętosiła w dłoniach. Poszła do lasu pod pretekstem polowania, ale tak naprawdę chciała pobyć chwilę sama. Kiedy pojęła, że potrafi władać magią, poczuła ekscytację, a potem zamęt i w końcu smutek. A kiedy zorientowała się, że magia opuściła ją wraz ze śmiercią ojca, smutek przerodził się w rozpacz. Zapragnęła zostawić za sobą zgiełk Maidun i powłóczyć się po lesie, aby przejaśniło jej się w głowie.

Jak dotąd wcale się nie przejaśniło. Ponadto znalazła ją Lowa, choć była pewna, że nie zostawiła za sobą śladów.

– Spróbujesz – powiedziała nowa królowa Maidun. – To nie zabawa. Dumnończycy mają nad nami miażdżącą przewagę. Jest wielce możliwe, że wszystkich nas pozabijają, łącznie z Dugiem. Czy tego chcesz? Nie wiem, jaką mocą władasz ani skąd ją czerpiesz, ale wiem, że władasz. Musisz ją wykorzystać, by nam pomóc.

Wiosna najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Gdyby wciąż potrafiła czarować, wyczarowałaby wyspę gdzieś daleko i zamieszkała na niej z Dugiem i może jeszcze z kilkoma osobami, ale z całą pewnością nie byłoby wśród nich nikogo, kto wciągałby ją do bitwy.

– A Drustan nie może pomóc? – zapytała w końcu.

– Zrobi, co w jego mocy, ale twierdzi, że w porównaniu z tobą nie może prawie nic.

– Ja bardzo chciałabym pomóc, ale nie mogę. Nie mam pojęcia, jak dodałam sił tobie i Dugowi – ot, dodałam i już. Tak samo było tamtej nocy, gdy wzięłam ubranie Chamanki. Po prostu wiedziałam, że powinnam je wziąć. Wiedziałam, że dotykiem sprawię, że skóra stwardnieje i że uchroni cię od ran. I wiedziałam, że muszę podrzucić ubranie do twojej celi. Ale nie wiem skąd. Wiem za to, że nie mogę użyć magii przeciw Dumnończykom. To tak pewne jak to, że nie zdołam wypić całej wody w morzu. Nie ma nawet sensu próbować, po prostu się nie da. – Łzy napłynęły jej do oczu.

– Ale przecież na arenie...

– Wiem! Przepraszam!

Usta Lowy zwęziły się do cienkiej białej kreski. Przez chwilę Wiosna myślała, że Lowa ją uderzy.

– A zatem wtedy, gdy – z braku lepszego słowa – włożyłaś magię w ubranie Chamanki, uniemożliwiając ostrzu na kole rydwanu przecięcie mnie na pół, użyłaś magii po raz pierwszy?

– Nie wiem, czy to była magia, czy coś innego.

– Ale czy to był pierwszy raz?

– A gdzie tam. Robiłam to wiele razy. Na przykład kiedy poznałam Duga, a on chciał mnie zabić. Musiałam zrobić tak, żeby zmienił zdanie, ale zanim to nastąpiło, Ulpius chciał dźgnąć mnie nożem, musiałam więc obudzić Duga, wchodząc w jego sen i rozpraszając go. Czasem po prostu coś wiem. Tak jak wiem to, że nadchodzą Rzymianie, i tak jak wiedziałam, zanim cię poznałam, że Weylinowi będzie potrzebny wóz i że uratuję ciebie i Duga, jeśli jakiś skombinuję. Czasem udaje mi się coś zrobić – jak wtedy, gdy pies Ogra rzucił się na mnie, a ja zatrzymałam mu serce. Czasem udaje mi się sprawić, by ktoś coś zrozumiał – jak wtedy, gdy nauczyłam dziewczynki w Kanawan strzelać z proc. Albo wtedy na Mearhold, kiedy udało mi się sprawić, że ludzie zakochali... – Wiosna pokraśniała i przypomniała sobie, że przecież Lowa nie może się o tym dowiedzieć – zakopali broń, a potem zapomnieli gdzie. Kiedyś taki jeden chłopak...

– Chwila. – Lowa ujęła podbródek Wiosny i zajrzała jej głęboko w oczy. – Nie to chciałaś powiedzieć. – Wiosna targnęła głową, żeby się wyrwać, ale Lowa zacisnęła palce i pochyliła się nad nią. Dziewczynka czuła, jak wwierca się w nią wzrokiem do samego mózgu. – Czyżbyś coś pominęła? – wyrzekła powoli królowa Maidun.

– Nie.

– Nie?

– Nie.

– Na Mearhold zrobiłaś coś za pomocą magii, ale nie chcesz mi powiedzieć co. – Wiosna szamotała się w jej uścisku, ale palce Lowy były jak z żelaza.

– A właśnie że nie! – upierała się. Dłoń Lowy ściskała jej wargi, brzmiała więc jak ktoś, komu przepołowiono język nożycami kłamców. – Co niby miałabym zrobić?

Na wyspie Mearhold czarami zmusiła Lowę, by przestała kochać Duga. Wtedy wydawało się jej, że to rozsądny pomysł. Wiośnie i Dugowi było razem dobrze, zanim napatoczyła się Lowa. Gdyby jej nie poznał, nie zagryzłoby go prawie na śmierć tamto potworne zwierzę, nie wspominając już o tym, że i Wiosny nie przebiłby włócznią i nie porwał ten szubrawiec Ogr. A kto wie jakie jeszcze nieszczęścia ściągnie na nich jasnowłosa łuczniczka? Celem Wiosny było więc ocalić Duga oraz siebie przy okazji, ponieważ chciała mieć Duga na wyłączność. Jednak Wiosna pojęła swój błąd, gdy zobaczyła, jaką przykrość wyrządziła zarówno Dugowi, jak i Lowie. Wychodziła z siebie, by odczynić czar – czy cokolwiek to było – ale nie wiedziała, czy jej się udało. A teraz, gdy magia ją opuściła, nie mogła już nic zrobić. Zresztą nawet gdyby wróciła, Wiosna poprzysięgła solennie nigdy już nie mieszać czarami w ludzkich sercach. Dostała nauczkę. Mogłaby wyjawić Lowie, co zrobiła na Mearhold, ale nic by na tym nie zyskała, a wiele mogła stracić.

Odwzajemniła spojrzenie Lowy i powiedziała tak dobitnie i poważnie, jak tylko mogła przez zaciśnięte usta:

– Nie posłużyłam się magią na Mearhold.

Lowa rozluźniła palce, ale wciąż przewiercała ją spojrzeniem. Te natarczywe oczy przerażały dziewczynkę; musiała się oprzeć pokusie powiedzenia prawdy, byle tylko przestały wtapiać się w nią jak rozżarzone szczypce.

– Dość już o tym – stwierdziła wreszcie łuczniczka. – Mam bitwę do stoczenia.

– Ja też będę walczyć. Zrobię, co tylko będę w stanie. Strzelam z procy jak mało kto! Ale nie będę mogła czarować. Spróbuję, naprawdę, ale wiem, że nic z tego nie wyjdzie.

– Rób, co chcesz.

Z tymi słowy Lowa ruszyła z powrotem do zamku, a Wiosna mogła tylko odprowadzić ją wzrokiem. Poszła do lasu, by zebrać myśli i odpocząć, a nigdy jeszcze nie było jej ze sobą tak źle.

Trylogia Czasu Żelaza

Подняться наверх