Читать книгу Fantastyka z plusem - Anna Kańtoch - Страница 11

5

Оглавление

Tellis weszła na dach i stała tam, zalewana potokami światła. Dwa księżyce wciąż były w pełni, a jeden niemal w pełni. Jak często zdarza się taka noc?

Pomyślała, że gdyby żyła w górnym świecie, wynajęłaby na jednym z placów animatora i kazałaby się zawieźć do biblioteki. Tutaj musiała przejść przez miasto pieszo, ryzykując życiem – a dziś zagrożenie było szczególnie wysokie, bo jasny blask księżyców wyganiał z kryjówek wychudłe, na wpół oszalałe z głodu widma. Dlatego kapitan zdecydowała, że tej nocy zostanie na miejscu.

Gdy oparła dłonie o poręcz na dachu, w ramionach poczuła ostry ból. Niosąc dziewczynkę – którą przez kilka ostatnich godzin jej życia nazywała Prishą – nadwerężyła sobie mięśnie. Mała była dość ciężka: brudna, rozgorączkowana, owszem, ale nie chuda. Widać było, że jeszcze do niedawna ktoś o nią dbał. A potem coś się stało, najprawdopodobniej opiekun umarł bądź został zabity. Albo Prisha po prostu się zgubiła, ale kiedy Tellis ją znalazła, już nie mówiła z sensem, więc nie było jak się dowiedzieć, gdzie wcześniej mieszkała.

Kapitan zabrała dziecko do siebie, wlała w nie butelkę eliksiru Fabbiniego i spróbowała nakarmić gołębim rosołem. Prisha zjadła, po czym zwymiotowała lekarstwo, zupę oraz sporo krwi. Tellis umyła dziewczynkę, przebrała w suche i czyste rzeczy. Trzymała ją w ramionach, słuchając bezładnej, coraz cichszej paplaniny. Nic więcej nie mogła zrobić.

Dzieci umierające w przeszłości, pomyślała. Tak nie powinno być.

Być może to właśnie Prisha była przyczyną, dla której Tellis zrobiła to, co zrobiła, i teraz drżała na dachu, kuląc ramiona w świetle księżyców. Gdyby mogła cofnąć wypowiedziane słowa… choć nie, gdyby dano jej drugą szansę, prawdopodobnie postąpiłaby tak samo. Starego psa trudno nauczyć nowych sztuczek, przypomniała sobie powiedzenie, którego używała jej matka w czasach, gdy w Lunapolis spotykało się jeszcze żywe zwierzęta. Tellis była takim właśnie psem. Chciała zranić Mahameniego, chciała, by odpokutował za śmierć widzącego w ciemności dziecka, więc zrobiła to, przy okazji wypróbowując swoją nad nim władzę.

Zadrżała z nagłego chłodu. Środek Fabbiniego ostatnio pomagał słabiej, Tellis szybko traciła ciepło, była też wyraźnie mniej sprawna. Cichy, wstrętny głosik w tyle jej głowy szepnął, że dobrze, iż dziewczynka nie męczyła się dłużej.

I tak zmarnowałaś na nią sporo cennego leku.

Głębińce i Przedświat znów płonęły, łuna rozlała się na nocnym niebie. Tellis wtarła w język kilka kropel środka telepatycznego, lecz nie usłyszała krzyków. Lunapolis z każdym dniem stawało się bardziej wyludnione, jeszcze tydzień–dwa, a kapitan zostanie jedynym mieszkańcem martwego świata.

Cóż, dlaczego nie?, pomyślała w przypływie wisielczego humoru. Przynajmniej nie będzie musiała się bać, że dopadnie ją na schodach spragniony krwi szaleniec, który przeżył dzięki zwierzokształtnej zbroi albo innemu śmiercionośnemu wynalazkowi.

Jesteś tam?

Wraz z głosem Mahameniego spłynęła na nią ulga tak oszołamiająca, że musiała oprzeć się o poręcz. Posłała w ciemność niepewny uśmiech, nagle młodsza o dziesięć lat.

Jestem.

Zrobiłem, o co prosiłaś. Zrezygnowałem ze służby.

To dobrze. Czy gdyby rozmawiali normalnie, słyszałaby w jego głosie żal? Mahameni bardzo lubił swoje zajęcie, zdawała sobie z tego sprawę. Nie mówiąc już o tym, że praca w straży była dla niego pewnego rodzaju zabezpieczeniem – dobrze wykonując swoje obowiązki, mógł wierzyć, że ma większą szansę na to, by Przedksiężycowi oszczędzili go przy kolejnym Skoku.

Ciaśniej otuliła się płaszczem, chłód starł z jej twarzy uśmiech.

Miałaś rację, tak będzie lepiej. Dzięki temu szybciej dorwiemy drania. I strzępy jego myśli, coś o dobrej zabawie i daniu nauczki sukinsynowi.

Wyobraziła go sobie – całe mnóstwo entuzjazmu i nic więcej, żadnego żalu czy pretensji. Niemal chciało jej się płakać.

Na to właśnie liczę. Trudno, co się stało, to się nie odstanie.

Co z mieszkaniem pułapką? Wiadomo, do kogo należy?

Ostatni oficjalny właściciel zmarł przed pięcioma Skokami. Potem mieszkanie stało puste, przynajmniej teoretycznie.

A sąsiedzi? Są jacyś?

Nie ma nikogo. Myślisz, że to nie przypadek?

Czy ja wiem? W Lunapolis, zwłaszcza dalej od centrum, czasem całe dzielnice były puste. Z drugiej strony akurat w tym przypadku ktoś (Issa?) mógł dbać, by do budynku nie wprowadził się wścibski sąsiad czy sąsiadka.

Zostawmy to na razie – zdecydowała – i zajmijmy się Kairą. To ona jest kluczem do sekretów Issy.

Na miejscu Mahameniego Tellis zapytałaby „Jesteś pewna?”. Ostatecznie kapitan już raz się pomyliła.

Mehus nie zapytał, a ona nie miała okazji zapewnić, że tym razem ma rację. Wierzyła w to, musiała wierzyć, bo na wycofanie się z kolejnego błędu zwyczajnie nie starczy już jej czasu.

Spróbuj się dowiedzieć, która korporacja stworzyła tę dziewczynę. Od tego zaczniemy.

Fantastyka z plusem

Подняться наверх