Читать книгу Smart shopping. Kupuj świadomie! Żyj zdrowiej! - Anna Makowska - Страница 10
3 I tak wszyscy umrzemy
ОглавлениеJesteśmy otoczeni informacjami o szkodliwości wszystkiego dookoła. Przeglądając Internet, okazuje się, że wszystko jest niezdrowe: warzywa zanieczyszczone, ryby skażone, mięso – dramat, mleko z antybiotykami, wody gruntowe skażone, a od sprawdzania jakości powietrza można zejść na zawał. Najlepiej nic nie jeść i w sumie też nie oddychać. Jednocześnie mamy: „przecież tu nie ma nic aż tak bardzo szkodliwego”, „zawartość substancji nie przekracza norm”, „żyje się raz”, „nie zabieraj dziecku dzieciństwa”, „oj tam, oj tam” oraz najlepszy argument, czyli „na coś trzeba umrzeć”.
Temat dodatków spożywczych to oddzielna książka, następnym razem o tym prozmawiamy. Teraz tylko sygnalizuję, że „bezpieczny poziom” to nie jest to samo dla każdego. Inny poziom jest bezpieczny dla dorosłego, inny dla dziecka, inny dla kobiety w ciąży. O niektórych substancjach wiemy jeszcze za mało lub nie potrafimy połączyć kropek, np. dopiero od jakiegoś czasu na opakowaniach kolorowych produktów dla dzieci można przeczytać informacje o wpływie na zachowanie, np. „spożycie dodatków do żywności E102, E110, E122, E211, E104, E129 może wywołać nadpobudliwość”.
Czasami ktoś robi wielkie halo z niczego, bo przecież świetnie klikają się teksty z czerwonymi napisami „UWAGA”. Czasami autor sam nie wie, z czego by tu dziś zrobić aferę, bo nie rozumie problemu, np. glutaminiany. Są to sole kwasu glutaminowego, występującego w niemal każdym produkcie zawierającym białko. Szczególnie wysoką zawartością tych związków wyróżniają się sery dojrzewające, mięso, zielony groszek. Substancje o numerach E620–E625 (kwas glutaminowy i jego sole) mają szerokie zastosowanie jako wzmacniacze smaku i w sumie tu byłby koniec historii, ale pewna grupa osób może być nadwrażliwa na ich obecność w żywności. Ale nadwrażliwość nie pojawia u każdego konsumenta i raczej nie zachorujesz na raka po jednorazowym spożyciu.
• Żywność oprócz dodatków spożywczych może zawierać szkodliwe substancje obcego pochodzenia. Mogą to być nie tylko zanieczyszczenia, ale także pozostałości substancji powstających w trakcie przyrządzania posiłków.
Temat pozostałości jest bardzo ciekawy, szczególnie ze względu na substancje stosowane w rolnictwie jako środki ochrony roślin, np. pestycydy. Pozostałości niektórych niezbyt udanych preparatów stosowanych kilkadziesiąt lat temu (pomimo wycofania ich z rynku) nadal możemy znaleźć w tym, co jemy, ze względu na trwałość stosowanych wtedy substancji chemicznych. W niektórych produktach można znaleźć wyższe dawki (np. truskawkach, winogronach czy sałacie), a w niektórych niższe (np. jabłkach, gruszkach, bananach, marchwi, ziemniakach, pomidorach), ale dużo zależy od użytej substancji. Do tego dochodzi zanieczyszczenie azotanami (zwłaszcza rukola, szpinak, sałata). Żywność pochodzenia zwierzęcego może być zanieczyszczona substancjami farmakologicznie czynnymi, metalami ciężkimi, węglowodanami aromatycznymi. Nie oszukujmy się – przygotowywanie i przetwórstwo żywności wiąże się z powstawaniem szkodliwych, a czasami wręcz rakotwórczych związków.
Niektóre zanieczyszczenia tego typu NIE są celowo dodawane do żywności, ich obecność wynika z zanieczyszczenia środowiska, prócz pestycydów np. gazami spalinowymi, substancjami pochodzącymi z opakowań (np. ogrzewania żywności w zamkniętych pojemnikach) itp. Nie bez znaczenia są też tony plastiku i innych niesegregowanych, porozwalanych byle gdzie odpadów. Ftalany i bisfenol A z tworzyw sztucznych, związki perfluorowane, polichlorowane bifenyle, polibromowane etery difenylów itp. Jak tak dalej pójdzie, utoniemy chyba w tych śmieciach, a jak nie my, to następne pokolenia.
Tak, dobrze przeczytałaś – młodsze pokolenia są jeszcze bardziej zagrożone. Przykładowo obserwuje się zależność między poziomem narażenia na pewne substancje a wiekiem badanych, np. młodzież i dzieci narażone są na wyższe spożycie akrylamidu (będzie o tym w następnych rozdziałach) niż dorośli ze względu na specyficzne nawyki żywieniowe (frytki, ciastka, czipsy). Obróbka cieplna sprzyja tworzeniu się związków mutagennych i rakotwórczych. 5-HMF (5-hydroksymetylofurfural) – podobnie jak akrylamid – jest prawdopodobnie związkiem rakotwórczym dla ludzi lub może być metabolizowany do związków potencjalnie rakotwórczych. Jest też uznanym wskaźnikiem obniżenia jakości żywności, świadczącym o jej nadmiernym ogrzewaniu, zbyt długim przechowywaniu lub zafałszowaniu (miody). Większe ilości HMF występują w słodzie, suszonych owocach oraz kawie palonej i rozpuszczalnej.
Chcesz wiedzieć więcej?
WWA (wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne) obecne są wszędzie – w powietrzu, z wodą deszczową docierają na powierzchnię warzyw liściastych, w glebie mogą być absorbowane przez korzenie roślin. Powstają też podczas intensywnego podgrzewania i pieczenia, np. grillowania czy wędzenia żywności. Zawartość WWA w produktach grillowanych zależy od zawartości tłuszczu w mięsie, sprzętu i materiałów palnych używanych do grillowania. Jeśli możesz, grilluj mięso chude, umyte, używaj podstawek, tacek lub grilla elektrycznego. Jeśli masz tradycyjny, rozżarz węgiel, bo to dym zawiera najwięcej WWA. Dlatego produkty pieczone nad ogniskiem, wędzone w niekontrolowanych warunkach domowych mają nawet 200-krotnie więcej WWA niż te poddane innej obróbce termicznej.
WWA to nie wszystko, w kolejce do ataku czekają też m.in. (!) heterocykliczne aminy aromatyczne. Aby uniknąć ekspozycji na te i inne szkodliwe związki tego typu, zmniejsz spożycie mięsa, unikaj długotrwałej obróbki termicznej w wysokich temperaturach (powyżej 150°C), nie jedz przypalonego i nie używaj tłuszczu pochodzącego z przypalonego mięsa.
To jeszcze nie koniec. W mięsie przetworzonym i konserwowanym zawarte są m.in. azotyny, z których mogą powstawać rakotwórcze nitrozoaminy, a ryby pływają w „oceanie metylortęci” i innych ciekawych substancji. Ponadto codziennie oddychasz zanieczyszczonym powietrzem i pijesz zanieczyszczoną wodę, a co jakiś czas faszerujesz się dodatkową porcją przeróżnych związków chemicznych pod postacią leków i suplementów diety.
Na deser dorzucam „genialne wynalazki”, np. tłuszcze trans. Producenci, ułatwiając sobie życie, postanowili utwardzać tłuszcze, w rezultacie podczas przejścia z konfiguracji cis do trans następuje zanik krzywizny w cząsteczce, tłuszcze stają się stabilne ze względu na bardziej zwartą budowę. Wszystko fajnie, tylko przy okazji spożywanie takich stuningowanych rarytasów ma szereg negatywnych konsekwencji zdrowotnych, bo tak się składa, że tłuszcze trans mają wpływ na funkcjonowanie wielu tkanek. Są odpowiedzialne m.in. za wzrost ryzyka chorób sercowo-naczyniowych oraz niektóre rodzaje nowotworów, sprzyjają powstawaniu zespołu metabolicznego, któremu towarzyszy otyłość, oporność na insulinę oraz cukrzyca typu 2.
Zatem jak żyć?
Cały czas prowadzone są badania i dyskusje na temat stosowanych substancji. Pamiętaj, że obecność środków ochrony roślin, dodatków do żywności, preparatów podawanych zwierzętom hodowlanym itd. mimo wad umożliwia ochronę żywności i zmniejsza straty. Jeśli preparaty te są stosowane prawidłowo, nie powinny stanowić zagrożenia. Problemem jest łączne działanie różnych substancji na organizm, a także brak umiejętności lub nieuczciwość producentów i użytkowników.
Ponieważ z wykształcenia jestem też chemikiem, mogę opowiadać o tym godzinami. Jest to naprawdę fascynujące, bo jak widzisz, wszędzie jest chemia! Organizm ludzki składa się z przeróżnych substancji chemicznych. Chemia nas otacza, jest naszym życiem, wszystko razem łączy się w jedną całość i tak było zawsze – od początku świata. Niektórzy myślą, że chemia zaczęła się kilkadziesiąt lat temu, ale to nieprawda. Już tysiące lat temu ludzie bardziej lub mniej świadomie stosowali przeróżne substancje chemiczne – z lepszym lub gorszym skutkiem. Obecnie ze względu na rozwój metod badawczych możemy stosować substancje chemiczne bardziej świadomie. Oczywiście nie wiemy jeszcze wszystkiego, ale wiemy na tyle dużo, żeby móc uchronić się przed skutkami pewnych działań. Rozwój technologii doprowadził nas do momentu, gdzie „coś za coś” funkcjonuje bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Chcesz mieć żywność w sklepie na zawołanie, chcesz mieć telefon, komputer, chcesz dojeżdżać do pracy w 40 minut, zamiast iść pieszo 3 godziny, chcesz jechać na wakacje 6 godzin, a nie 2 tygodnie, nie chcesz umierać na zapalenie płuc, nie chcesz umierać podczas porodu, chcesz, aby życiu twojego dziecka nie zagrażała zwykła biegunka, chcesz, aby twój pies przeżył operację, nie chcesz umierać z powodu wyrwania zęba.
Więc jeśli chcesz tego wszystkiego i przyzwyczaiłaś się do swojego wygodnego życia, musisz za to zapłacić.
Ceną jest życie w takim świecie, jaki sobie stworzyliśmy, bo chwilowo nie ma drugiego. Oczywiście można usiąść i płakać, że taplamy się w oceanie szkodliwych substancji, tylko co to da? Poza niepotrzebnym stresem, stratą czasu i energii – niewiele to zmieni, więc chyba szkoda czasu. Weźmy rzeczywistość na klatę i skupmy się na tym, co możemy zrobić, na realnych działaniach poprawiających komfort życia oraz otaczające nas środowisko.
A teraz przypomnij sobie, o czym mówiłam kilka stron wcześniej: nie martw się rzeczami, na które nie masz wpływu.
Zmień to, co możesz, na tyle, na ile możesz.
To, co możesz robić codziennie, dbając o środowisko wokół siebie, to przykładowo segregacja śmieci, rezygnacja z jednorazowych plastikowych opakowań, słomek. Przywiązuj wagę do tego, co spożywasz oraz częściej wybieraj produkty pochodzenia roślinnego zamiast mięsa.
Pamiętaj, że to TY masz wpływ na rynek produktów spożywczych, to TY kreujesz popyt. Jeśli będziesz kupować byle co, na rynku będzie więcej bylejakości. Jeśli postawisz na wartościowe produkty nieprzetworzone, to one będą za kilka lat dominowały na półkach sklepowych. Wydaje ci się, że nie masz wpływu na otaczający świat? To nieprawda. Wszyscy mamy wpływ i wszyscy możemy coś zrobić. To właśnie nasze prawo wyboru jest największą siłą i tylko my razem, poprzez przywiązywanie wagi do jakości i co za tym idzie – świadomy wybór, możemy kształtować rynek.
Zajmijmy stanowisko w sprawie żywności dla dzieci, w sprawie ton cukru sprytnie poukrywanych pod płaszczykami „prozdrowotności”. Skorzystajmy z tej możliwości, pokażmy producentom, że nie jesteśmy wtórnymi analfabetami, którym można bez problemu wcisnąć byle co w kolorowym papierku. Oczywiście – wszyscy umrzemy, ale nie musimy umierać przedwcześnie z powodu cukrzycy, nowotworów dietozależnych czy powikłań związanych z otyłością. •