Читать книгу Daleki rejs / Gdzie jesteś tatusiu? - Anna Onichimowska - Страница 3
Niespodzianka
ОглавлениеZawsze, gdy wracam ze szkoły, zaglądam do skrzynki. Wisi na naszej furtce od strony ogródka i panu listonoszowi nie jest za wygodnie wkładać tam listy, bo musi wsuwać rękę przez sztachety. Nawet już kiedyś skarżył się naszej mamie, ale zostało po staremu. Mama nie umie robić takich różnych rzeczy, do których potrzebny jest młotek i gwoździe, a taty nie mamy. To znaczy on pewnie gdzieś jest, ale wyjechał już dawno temu i nic o nim nie wiemy. Dlatego zawsze patrzę do skrzynki, bo myślę sobie, że w końcu do nas napisze. Jak widzę kopertę, to mi serce mocniej bije, ale jeszcze nigdy nic nie przyszło. Ciągle jakieś druki i rachunki. Tylko w wakacje – kartki od znajomych z widokami gór albo jezior, a na święta – z bombkami albo kurczakiem. Normalne listy przysyła czasem dziadek, ale bardzo rzadko. I kiedy przychodzą, to wiadomo, że się do nas wybiera.
Pomyślałem sobie, że pewnie dziadek wkrótce przyjedzie, jak zobaczyłem przez dziurki w skrzynce białą kopertę. Gdzieś jeszcze w środku, bardzo głęboko, myślałem o tacie. A kiedy zobaczyłem na kopercie moje imię i nazwisko, to nie wiedziałem już nic, tylko zrobiło mi się okropnie gorąco, bo ja jeszcze nigdy nie dostałem listu. Nawet z początku tak się przestraszyłem, że włożyłem go z powrotem do skrzynki.
Sam usiadłem na trawie pod płotem, ale zobaczyłem, że podgląda mnie z okna mój brat, więc udałem, że but mi się rozwiązał, a potem – jakby nigdy nic – wyjąłem list, schowałem do kieszeni i poszedłem do domu.
– Było coś w skrzynce? – spytała mama, a ja – nie wiadomo dlaczego – powiedziałem, że nie, i zaraz uciekłem do mojego pokoju. Czekał już tam na mnie Kuba. Kazałem mu iść do siebie (po wyjeździe taty każdy z nas dostał swój pokój), ale on tylko patrzył na moją kieszeń, z której wystawał rąbek koperty, i wcale nie chciał się ruszyć.
Mama zawsze powtarza, że powinienem się Kubą opiekować, bo jest moim młodszym i jedynym bratem, ale ja go niezbyt lubię. Nie jest dużo młodszy, bo tylko rok z kawałkiem, ale jest ciapowaty, gruby i nosi okulary.
Długo nie mogłem otworzyć tego listu. Jak tylko Kuba wyszedł, mama zawołała nas na obiad, potem musieliśmy z nią iść po zakupy, i jeszcze potem odrabiała ze mną lekcje. Dopiero wieczorem wyjąłem kopertę z kieszeni, wygładziłem, bo była już troszkę wymięta, i zacząłem się wpatrywać w swoje imię i nazwisko. Wszystko się zgadzało – nie mogło być mowy o pomyłce. Tylko od razu wiedziałem, że to musiał pisać jakiś chłopak albo dziewczyna. Na pewno nikt dorosły. Charakter pisma był kulfoniasty, podobny do mojego. Ciekawe, że przedtem wcale tego nie zauważyłem. Pewnie z wrażenia.
W środku była podwójna kartka w linie wyrwana z zeszytu, a na niej było napisane tak:
Cześć, Paweł!
Nigdy nie pisałem listu, ale teraz będę do Ciebie pisać, a Ty mi odpowiadaj. Tylko że ja Ci nie mogę powiedzieć, jak się nazywam ani gdzie mieszkam, bo to jest tajemnica. (Dalej było coś poprzekreślane i tak pomazane, że nie mogłem odczytać.) Może Ci kiedyś powiem, ale nie wiadomo kiedy. Wiem o Tobie wszystko, ale chciałbym jeszcze więcej. Na rogu, gdzie skręcasz do szkoły, rośnie kasztan. I on ma dziuplę. Schowałem już tam worek śniadaniowy i Ty tam chowaj swoje listy do mnie. Ja będę je odbierał i potem moje będę znów wkładał do tego worka. Żeby ich nikt nie przechwycił. A teraz muszę już kończyć. Jak jutro nie zdążysz mi odpowiedzieć, to chociaż pojutrze. Aha, i ja już nie mam więcej kopert, więc będę listy wkładał prosto do worka, Ty możesz robić tak samo.
I to był koniec listu, tylko na dole była jeszcze tłusta plama i podpis z zawijasami: Tajemniczy Dżejms.
Długo tego wieczora przewracałem się w łóżku z boku na bok i myślałem, co też mogę napisać temu Dżejmsowi, bo tego, że napiszę, byłem pewny. W końcu tak miło jest dostawać listy! A jak na dodatek nie wie się od kogo, to jest trochę niezwykłe. A ja lubię rzeczy niezwykłe.