Читать книгу Skazany na Wimbledon - Artur Rolak - Страница 8
3. III runda singla mężczyzn, 1995
ОглавлениеAlexander Mronz – Jeff Tarango 7:6(6), 3:1 dyskwalifikacja
Właściwie to nie miałem żadnego racjonalnego powodu, aby pójść akurat na ten mecz. Poza juniorką Aleksandrą Olszą nie było w tym turnieju żadnego tenisisty z Polski. Pod pewnym względem dla dziennikarza z takiego kraju to raj: można sobie oglądać co i kiedy się chce i niekoniecznie wszystko podporządkowywać pracy. Tym bardziej że był piątek, a „Express Wieczorny” ukazywał się wtedy tylko od poniedziałku do piątku, więc nie miałem nic do roboty – z pisaniem relacji i tak musiałem czekać do sobotniego wieczoru.
Polazłem na Kort Numer 13, najbardziej oddalony od biura prasowego. Zanim został przebudowany i „przenumerowany”, miał swój klimacik. Lubiłem usiąść tam sobie na ławeczce dla fotoreporterów i trochę popstrykać. Koledzy fotoreporterzy bardzo nie lubią, kiedy w rozmowie z nimi używam tego czasownika, ale przecież chodzi o mnie, a ja bardziej lubię, niż potrafię robić zdjęcia. No i przez całego seta uczyłem się na Aleksandrze Mronzu i Jeffie Tarango. Dwie dekady temu nie było jeszcze aparatów cyfrowych, nie mogłem zatem od razu sprawdzić, czy zdjęcie się udało, czy może znowu zmarnowałem rolkę filmu.
Na innych kortach grali inni tenisiści, których też chciałem zobaczyć przez okienko aparatu, więc wyszedłem po tie-breaku, czego do dziś nie mogę sobie darować. Bo gdybym został jeszcze ze 20 minut, być może zrobiłbym zdjęcie, o które biłyby się wszystkie brytyjskie tabloidy. Otóż w piątym gemie drugiego seta, gdy po serwisie Tarango został wywołany błąd, Amerykanin zażądał od sędziego Bruno Rebeuha uznania, że to nie aut, lecz as. Arbiter podtrzymał wcześniejszą decyzję, wymiana zdań się przedłużała, zatem publiczność zaczęła się niecierpliwić. Rebeuh również – ukarał tenisistę ostrzeżeniem za marnowanie czasu.
Jeff Tarrango nie przekonał supervisora do swojej wersji wydarzeń
Fot. PA Images / Getty Images
To była iskra. Tarango zażądał przybycia supervisora, który oczywiście nie zmienił żadnej z decyzji stołkowego i nakazał wznowienie gry. Amerykanin odmówił, a po chwili, zwracając się do Rebeuha, wypalił: „Jesteś najbardziej skorumpowanym sędzią w tenisie!”.
Supervisor ogłosił dyskwalifikację Tarango, ale to był dopiero początek przedstawienia. Na kort wkroczyła żona tenisisty, Benedicte, i dwukrotnie spoliczkowała sędziego! Dziennikarzom powiedziała później, że nie zrobiła niczego złego, bo Rebeuh po prostu „zasłużył sobie na tę lekcję”, natomiast Amerykanin, zapytany o reakcję żony, odparł spokojnie: „To Francuzka. Ciągle uczę się tej kultury”.
Przed wyjściem za mąż za Jeffa Tarango pani Benedicte była ponoć partnerką Bruno Rebeuha. To dodałoby jeszcze nieco pikanterii całemu zdarzeniu, jednak tego faktu nie udało mi się potwierdzić.
Komitet All England Lawn Tennis Clubu nie zajmował się związkami rodzinno-towarzyskimi, lecz tylko zapisami regulaminowymi. Za karę potrącił Amerykaninowi z wypłaty rekordowe 15 500 dolarów, a także zakazał mu startu w turnieju w następnym roku.
W wimbledońskiej erze open nie zdyskwalifikowano wcześniej żadnego tenisisty, natomiast w tym feralnym 1995 roku aż trzech. Poza Tarango taka kara spotkała także Tima Henmana i Murphy’ego Jensena. Anglik, rozczarowany po głupio przegranym punkcie, dość mocno uderzył piłkę, która – taki jego pech – trafiła w właśnie przebiegającą ballgirl. Dziewczynka została trafiona w głowę, więc zgodnie z przepisami Henman – i jego partner Jeremy Bates, bo to był mecz pierwszej rundy debla – zostali wykluczeni z turnieju. Ciekawe, że jednym z ich rywali był… Tarango.
Z kolei Jensen, jeden z dwóch amerykańskich braci, których wizerunek wydawał się odpowiedniejszy dla rockandrollowców niż tenisistów, gdzieś się „zawieruszył” przed meczem drugiej rundy miksta. Holenderka Brenda Schultz-McCarthy podejrzewała nawet, że jej partnerowi mogło się stać coś poważnego. Wszystko wskazuje jednak na to, że Murphy zabawił się w jakimś klubie nocnym i zapomniał o tenisie. Tłumaczył się później, że zabłądził w londyńskim metrze, lecz jedna z teorii mówi o chęci uniknięcia kontroli antydopingowej. Marihuana raczej nie była Jensenowi obca…