Читать книгу Ostatnia zapałka. (Opowieść) - Azad Garadereli - Страница 6
OSTATNIA ZAPAŁKA
EMIN BEK
ОглавлениеWygląda na to, że nasza przypadkowa znajomość przeradza się w przyjaźń. Pani Wanda zaprosiła mnie na wieczorny spacer po Warszawie. (Pracuje ona na zasadzie dobrowolności, ale w bardzo stresującym trybie. Tylko wieczorami ma trochę wolnego czasu.) Spacerowaliśmy brzegiem Wisły.
– Warszawa (nie wymawia nazwy tego miasta, jak my: Warszawa. Zamiast «sz» mówi coś między «s» i «z». ) stolicą stała się w 1791 roku, ale historia miasta rozciąga się na wieki. Zostało założone w 1300 r. przez polskich książąt…
Opowiadam jej o Baku. O tym, jak po raz pierwszy ogłosiliśmy niepodległość Azerbejdżańskiej Republiki w Tbilisi, jak przenieśliśmy rząd ADR do Gandzi, a na koniec przemieściliśmy rezydencję do stolicy kraju – Baku. Opowiadam jej o polskich rodzinach mieszkających w bogatym w ropę naftową Baku, o polskich architektach Gosławskim, Skibińskim, Skórewiczu, Płoszko i zaprojektowanych przez nich zabytkach architektonicznych – wspaniałych budynkach w sercu Baku. Jest bardzo zaskoczona i nie może uwierzyć, że w Baku mieszkają i pracują Polacy…
Zwracam uwagę na jej doskonałą znajomość języka rosyjskiego:
– Mówisz doskonale po rosyjsku…
– Tak – odpowiada ze smutkiem – mieszkaliśmy w tej części Polski, która była okupowana przez Rosjan, i dlatego prawie wszyscy znają ten język… Ale ty też doskonale go znasz…
– Byłoby lepiej, gdybym umiał trochę mówić po polsku… W takim razie nie musiałbym mówić po rosyjsku! … – odpowiadam nerwowo. – Rodzimi użytkownicy tego języka zajęli mój niepodległy kraj. Opuścili moją flagę… Zgasili moje serce… Zabili moich towarzyszy…
– Wiesz, zaproponowano mi pracę nauczyciela języka rosyjskiego i literatury na Uniwersytecie Warszawskim, ale odmówiłam.
– Zarówno wy, jak i my bardzo cierpieliśmy od Rosjan. Nigdy nie pogodzimy się z tym, że okupowali nasz kraj, zniszczyli najcenniejszych ludzi naszego ludu, obrabowali ziemię i podziemne bogactwa naszego kraju… Jestem pewien, że nawet jeśli potrwa to sto lat, mój lud powstanie i udzieli odpowiedzi tym najeźdźcom, oszalałym rosyjskim szowinistom… dlatego tu jestem. Z pomocą podobnie myślących ludzi, takich jak ty, którym na tym zależy, przeprowadzę się do Turcji. Tam będę miał okazję powiedzieć światu o właściwej sytuacji mojego narodu i kontynuować naszą walkę.
Pani Wanda, zwalniając krok, bierze mnie za ramię i patrząc ze współczuciem mówi:
– Mogę cię przedstawić Piłsudskiemu… Powiedziałem ci – jest naszym bliskim krewnym… Możesz tu zostać i kontynuować walkę…
Jestem bardzo zaskoczony:
– Naprawdę? Byłoby wspaniale!.. Ale nie tym razem. Zostawmy to na następny raz – ja, z pomocą Boga, ponownie wrócę do Lechistanu. Proszę przekazać ode mnie pozdrowienia Panu Piłsudskiemu, jeśli Pani go zobaczy, powiedzieć, mu żeby nie zapomniał o środkach ostrożności – rosyjski niedźwiedź opuścił już jaskinię… Co do Turcji… Turcja to moja druga ojczyzna. Niektórzy z moich towarzyszy, którym udało się uciec, gromadzą się tam – w Ankarze. Zdecydowanie muszę jechać do Ankary…
Po raz kolejny przekonałem się, że płomień prawdy nie zgaśnie! Jak mówią w naszych stronach: «Jeśli płomień miłości pali się, to go nie zdmuchniesz, ale jeśli się nie pali, to go nie rozdmuchasz». Niech ci, którzy staną nam na drodze, wiedzą: słuszna sprawa Azerbejdżanu znalazła poparcie nawet w odległym Lechistanie! W obliczu tej odważnej Laszki10. Czy pamiętasz, co napisałem w artykule opublikowanym w gazecie «Azerbejdżan» w dniu obchodów pierwszej rocznicy ogłoszenia niepodległości Azerbejdżanu? «Po przezwyciężeniu wszystkich trudności nasz noworodek osiągnął wiek jednego roku. Sześć miesięcy temu, w dniu otwarcia parlamentu Azerbejdżanu, powiedziałem: «Raz podniesiony sztandar nigdy nie się opuści». W tym trudnym i niespokojnym czasie nie mogliśmy podnieść flagi na pożądaną wysokość, ale podnieśliśmy ją nad budynkiem parlamentu i byliśmy zmuszeni, z niechęcią czekać na jej opuszczenia. Niektórzy pesymiści, zaniepokojeni tym, powiedzieli: «Ale co z tego, że «raz podniesiony sztandar nigdy się nie opuści!»?! Niech serca tych pesymistów uspokoją się dzisiaj na widok stolicy Azerbejdżanu tonącego w morzu trójkolorowych azerbejdżańskich sztandarów.»
Czy wiecie, o czym myślę, idąc niespokojnym krokiem wzdłuż brzegów Wisły? Myślę o naszych rodakach, którzy będą żyć sto lat później, i pogratuluję im w myślach, że nie pozwolili, aby ta flaga tak droga dla naszego serca została opuszczona, aby mogli żyć dumnie z podniesionymi głowami w niezależnym Azerbejdżanie…
– O czym pan myśli?» – pyta pani Wanda.
– Moja odpowiedź będzie dla pani dziwna. Jestem realistą, ale w mojej duszy zawsze było miejsce na romantyzm. Kiedyś nawet pisałem wiersze… To znaczy…
– Proszę mówić, proszę … – nalega z uśmiechem.
– Chodząc z panią tutaj, nad Wisłą, myślę o Azerbejdżanie sto lat później… O moich rodakach…
– A jak pan widzi swój kraj i rodaków?..
– Niezależny… Mój naród mógł nie być całkowicie wolny, żyjąc w obfitości… Ale nasz kraj był niezależny… Ta flaga – nasza największa kapliczka – trzepotała wszędzie…
– Emin bek! My, Polacy, jesteśmy gotowi żyć głodując przez sto lat, aby tylko nasz kraj był niepodległy…
– Będzie, pani kraj z pewnością będzie niezależny… Zawsze dostajesz to, do czego dążysz… Byłoby pragnienie…
Jakby zgadzając się ze mną, fale Wisły, z hałasem przypominającym ryk radosnego tłumu, gorączkowo biły się o brzeg.
10
Laszka – (przestarzałe słowo) – nazywano kobiet polskiego pochodzenia