Читать книгу Szczęście Cavendon Hall - Barbara Taylor Bradford - Страница 9

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Оглавление

Cecily Swann Ingham stała na schodkach aneksu biurowego Cavendon Hall, rozglądając się dokoła. Ależ ta pogoda się zmienia, pomyślała. Po ponurym, pochmurnym poranku mamy prześliczne popołudnie. Błękitne niebo bez jednej chmurki, słońce prześwieca przez liście drzew. Tak właśnie powinno być pod koniec lipca. Uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Zeszła na dół i przez podwórze stajni dotarła do dróżki parkowej prowadzącej do wioski Little Skell.

W trakcie spaceru nagle przypomniała sobie niedawne urodziny syna. Lało jak z cebra i planowane przyjęcie na świeżym powietrzu wzięło w łeb. W końcu uroczystość odbyła się w domu. Szkoda, że nie było wtedy tak ładnie jak dziś. Z drugiej strony, Davidowi nie przeszkadzała pogoda. Były to jego dziewiąte urodziny i świetnie się bawił z Walterem i Venetią. Rodzina czuła się szczęśliwa, i to się najbardziej liczyło, a ich radość wynikała z okazji do zabawy i tego, co Miles nazywał „zebraniem klanu”.

Później, w łóżku, Miles przytulił ją i zaczął się głośno zastanawiać, jak minęły te wszystkie lata. Powiedziała, że czas zawsze szybko płynie, kiedy są razem. Roześmiał się i przytulił ją jeszcze mocniej, gładząc jej włosy. Po chwili dodała, że mieli sporo zajęć, wychowując trójkę dzieci, prowadząc interesy i zabezpieczając byt Cavendon i rodziny, a on wymruczał słowa podzięki, objął ją, pocałował i zaczął pieścić.

Wspominając teraz tę noc, pomyślała, że mogła wtedy zajść w ciążę. Byli tak siebie spragnieni, kochali się tak namiętnie…

Cecily zadumała się. Ma trzydzieści siedem lat i musi traktować następne dziecko jako dar, bo wkrótce przestanie mieć na to szansę. Ale rodzić dziecko w obliczu nadchodzącej wojny? To ją niepokoiło. Odrzuciła tę myśl i ruszyła żwawo do wioski. Zaczęła wspominać ogrom pracy, jaki włożyli w Cavendon Hall. Przyczynili się do tego także jej brat Harry i cztery szwagierki. Ostatnie lata były pod wieloma względami trudne.

Każde z nich wiele poświęciło, często także własne pieniądze, by utrzymać posiadłość na powierzchni.

Ale udało im się to uczynić.

Inghamowie i Swannowie ramię w ramię dokonali cudów. Cavendon wypłynęło teraz na bezpieczne wody.

Lecz nawet dzisiaj pewne rzeczy nie dawały Cecily spokoju. Wcześniej odsuwała od siebie obawy o Harry’ego i troskę związaną z Gretą, jej osobistą asystentką, ale w głębi duszy czuła, że żadna z tych spraw nie jest prawdziwą przyczyną jej niepokoju.

Martwiło ją coś zupełnie innego, nękało i przyprawiało o bezsenność.

Agresywne poczynania Trzeciej Rzeszy kładły się cieniem także na Anglii. Groźba wojny wisiała w powietrzu. W przypadku inwazji Cavendon będzie zagrożone… cały kraj będzie zagrożony. A także Europa. Właściwie cały świat. Rozumiała to aż nadto dobrze.

Dochodząc do ogrodu różanego, Cecily przystanęła, otworzyła masywną dębową furtkę i zeszła po schodkach. Natychmiast otoczyła ją woń późnych letnich róż. Odetchnęła głęboko i usiadła na metalowej ławce. Odchyliła się do tyłu i zamknęła oczy, usiłując złapać kilka chwil relaksu.

Ten uroczy stary ogród nie zmienił się od wieków; był dla niej od dzieciństwa oazą spokoju. Siadywała tu prawie codziennie, choćby na parę minut. Uwielbiała zapach róż i spokój panujący za wysokim ceglanym murem. To miejsce koiło jej skołatane nerwy, pomagało pozbierać myśli, poradzić sobie z troskami.

Powędrowała myślami ku matce. Wiedziała, że Alice wraz z innymi kobietami z trzech wiosek, członkiniami Instytutu Kobiet, przygotowuje się do wojny. Charlotte była przewodniczącą tej grupy. To wyjątkowe zrzeszenie kobiet wiejskich wypracowywało sposoby na ułatwienie życia na wypadek, gdyby wojna rzeczywiście zbliżyła się do ich kraju.

Oczywiście, że wojna nadejdzie, mruknęła pod nosem. Premier Chamberlain był zdania, że uda mu się ugłaskać Hitlera, który już zaanektował Austrię i łakomie zerkał na czechosłowackie Sudety.

Z drugiej strony Winston Churchill rozumiał bezcelowość polityki ugodowej i stale ostrzegał rząd przed wojną. Cecily wiedziała, że Churchill ma rację, choć było to przerażające.

W jej myśli wdarł się nagle warkot nisko przelatującego samolotu. Zerwała się z miejsca, uniosła głowę ku niebu i jej lęk natychmiast się rozwiał.

Mały samolot nie nosił swastyki, emblematu nazistowskich Niemiec. Należał do Joela Jolliona, syna komandora floty wojennej Edgara Jolliona, który mieszkał za Mowbray, w pobliżu High Clough. Komandor wybudował pas startowy na długim polu w Burnside Manor, ponieważ jego syn uwielbiał latanie.

Cecily usiadła znów na ławce, usiłując odpędzić troski. Ale tego popołudnia przychodziło jej to z trudem. Wciąż tkwiły w jej głowie.

W zeszłym tygodniu Hanson zaprowadził ją i Milesa do ogromnych piwnic Cavendon i pokazał, jakie rozpoczął przygotowania do wojny.

Piwnice były zawsze nienagannie czyste; miały pobielone ściany i pozamiatane podłogi. Hanson zwrócił ich uwagę na stos łóżek polowych, które przyniósł z magazynu. Były tam też sofy, fotele i stoliki, które wcześniej zalegały na strychu. Hrabia polecił mu, by urządził piwnice możliwie jak najwygodniej, gdyby w razie wojny musieli tam zamieszkać. Zapowiedział też, że natychmiast po ogłoszeniu wojny między Wielką Brytanią a Niemcami wszystkie obrazy i inne dzieła sztuki zostaną przeniesione do podziemnego skarbca.

Hanson jak zwykle był bardzo sprawny. W piwnicy znalazła się nawet lodówka, zakupiona u Harrodsa i dowieziona firmową ciężarówką. Co by zrobili bez Hansona? Powinien w grudniu przejść na emeryturę. Miał siedemdziesiąt sześć lat i służył w Cavendon od pół wieku. Cecily miała nadzieję, że tak się nie stanie. Świetnie się trzymał, a oni bardzo go potrzebowali.

Niechętnie opuściła swoje schronienie i ruszyła w dalszą drogę do domu rodziców w wiosce. Ale najpierw musiała zatrzymać się przy cygańskim wozie, w którym mieszkała Genevra. Chciała koniecznie z nią porozmawiać.

Szczęście Cavendon Hall

Подняться наверх