Читать книгу Narkotyki, anoreksja i inne sekrety - Beata Pawlikowska - Страница 6

ROZDZIAŁ 4 Rodzinna narada

Оглавление

A może wpadłeś na pomysł, żeby od razu krótko przejść do sedna i skonfrontować twoją córkę – lub syna, żonę, siostrę, przyjaciółkę – z jej (lub jego) chorobą?

Poczułeś się zdeterminowany, żeby raz na zawsze rozwiązać problem, postawić sprawę jasno i podjąć jakąś wspólną, konstruktywną decyzję. Tak? Wezwałeś córkę do kuchni w obecności reszty rodziny, wskazałeś jej miejsce i postanowiłeś, że będziesz życzliwy, ale stanowczy. Uczciwy, ale konsekwentny. Zachowasz się jak głowa rodziny. Ty jesteś przecież tutaj od rozwiązywania problemów. Inni mogą na tobie polegać, bo kiedy naprawdę potrzeba, ty jesteś gotów stanąć na wysokości zadania i zrobić to, czego inni nie potrafią.

Córka ma anoreksję? Kto ci o tym powiedział? Lekarz? Nauczyciel w szkole? A może sam masz jakieś podejrzenia, bo znalazłeś w jej telefonie albo laptopie ślady po dziwnych stronach pro-ana?

Myślisz więc, że trzeba chwycić byka za rogi, postawić sprawę jasno, zażądać wyjaśnień, ustalić sposób działania, a potem konsekwentnie wyegzekwować to, co zostanie uzgodnione.

Wzywasz więc córkę na poważną rozmowę.

– Chcę być z tobą szczery – mówisz do niej. – Martwię się o ciebie i dlatego postanowiłem porozmawiać z tobą otwarcie i uczciwie.

Patrzysz na nią. Córka posłusznie kiwa głową.

– No tak! – myślisz sobie uspokojony. – To był dobry pomysł! Najlepiej jest wyłożyć kawę na ławę, osiągnąć porozumienie i iść dalej.

– Chciałbym, żebyś była ze mną równie szczera – proponujesz.

– Oczywiście – odpowiada córka.

Aż sam jesteś zaskoczony, że tak szybko się zgadza i że jest taka grzeczna. Ale myślisz sobie, że ona pewnie też wyczuwa wagę sytuacji i że to jest jeden z takich momentów w życiu, kiedy ludzie czują się wewnętrznie zobowiązani do tego, żeby traktować się wzajemnie z szacunkiem i szczerością.

Nawet nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz.

Twoja chora na anoreksję córka owszem, wyczuwa powagę sytuacji. I zachowuje się w niej jak uwięzione zwierzątko, które udaje, że wcale nie szuka podkopu, którym mogłoby uciec na wolność.

Pewnie zdziwisz się jeśli powiem, że dla twojej córki wolnością jest właśnie jej anoreksja, a nie to, co to mógłbyś jej zaproponować.

Rozumiesz?

Ona nie panuje nad tym, co powstało w jej umyśle. Znajduje się wewnątrz duchowego więzienia. Jedyne, czego pragnie, to w nim pozostać, ponieważ pewnym akrobatycznym zrządzeniem podświadomości to więzienie jest dla niej utożsamieniem wolności.

Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale jestem absolutnie i bez cienia wątpliwości przekonana o tym, że taka jest prawda. Zawsze. W przypadku twojej córki (żony, siostry, brata, syna, męża, kuzyna, przyjaciela) też.

Ten huragan, o którym pisałam wcześniej, sprawił, że twoja córka zatrzasnęła się podświadomie w pewnym schronie, który z jej punktu widzenia jest jedynym bezpiecznym miejscem na kuli ziemskiej. Zrobi wszystko, żeby go obronić. Obronić przed wszystkim – także przed prawdą, uzdrowieniem, zmianą sposobu myślenia.

Ona sama – zatrzaśnięta w tym swoim wewnętrznym schronie – jest największym wrogiem swojego uzdrowienia.

Będzie się przed nim broniła rękami i nogami, do upad­łego. Będzie szła w zaparte, będzie cię okłamywać, będzie udawać, będzie posłusznie recytować to, co chciałbyś usłyszeć, ale kiedy tylko się odwrócisz, natychmiast wróci do swojej choroby.

Tak po prostu jest.

Dlatego to jest choroba, a nie zwykła dieta.

Wracam do waszej kuchni.

Ty – mocny i przekonany o tym, że problemy należy rozwiązywać szybko i skutecznie. I twoja córka, która podobno ma anoreksję.

Jasne, że się o nią martwisz. No przecież to oczywiste, że postanowiłeś zająć się tą sprawą tylko dlatego, że troszczysz się o swoje dziecko. Przychyliłbyś jej nieba i przykro ci czasami, że ona wcale nie chce tego nieba od ciebie przyjąć.

– No, ale trudno – myślisz sobie. – Nie da się zmusić kogoś do przyjęcia prezentu. Widać nie rozumie jaki to dar i jak dużo byłbyś w stanie dać i zrobić, żeby było jej w życiu jak najłatwiej.

Ona tego nie rozumie. Trudno. Myślisz, że może jak sama będzie dorosła, to zrozumie. A na razie chcesz być twardy, ale kochający.

Mówisz więc wprost:

– Dziecko. Czy to prawda, że masz anoreksję?

Spodziewasz się, że jeżeli skonfrontujesz swoją córkę z problemem, który zostanie jasno i wyraźnie nazwany po imieniu, to zburzysz jej spokój, zerwiesz z niej pierzynę bezpieczeństwa i zaskoczysz ją tak bardzo, że ona nie będzie miała siły się bronić. Bo nawet nie zdąży się do tej obrony przygotować.

I znów, jesteś w wielkim, ogromnym, gigantycznym błędzie.

Twoja córka spojrzy na ciebie, otworzy szeroko oczy i powie:

– Ja??

Usłyszysz w jej głosie niewinne zdziwienie. Ona? Anoreksja? A co to w ogóle jest? Dlaczego mnie pytasz? Ja?? Ależ skąd!!!

Aż sam się zdziwisz tym, że ona jest taka zdziwiona.

Wydawało ci się, że ona będzie się bronić. Że się zaczerwieni, zmiesza, zdenerwuje, że okaże jakieś emocje – jak ktoś, kto niczego się nie spodziewał i został złapany na gorącym uczynku.

– Tak twierdzi twoja nauczycielka – powiesz sam trochę obronnym tonem.

Twoja córka kręci głową, unosi ramiona w geście „nie mam pojęcia o czym mówisz”, patrzy ci prosto w oczy.

– Słuchaj – próbujesz jeszcze raz. – To jest poważna sprawa. Nie można tego ignorować. Jeżeli masz jakiś problem, powiedz nam o tym. Po to tutaj jesteśmy. Mamy większe doświadczenie, byliśmy w takim samym wieku jak ty, przeżyliśmy kiedyś to samo co ty. Po to jesteśmy twoimi rodzicami, żeby ci pomóc. Ale żebyśmy mogli ci pomóc, musisz być z nami szczera.

– Wiem, tatusiu – odpowiada twoja córka.

– Rozumiesz to, prawda? – upewniasz się.

– Tak.

– Zawsze kiedy masz jakiś problem, możesz do nas przyjść. Wiesz o tym?

– Tak, wiem.

– Obiecujesz, że tak zrobisz?

– Tak.

– Na pewno?

– Tak.

– Spójrz mi w oczy.

Twoja córka podnosi posłusznie wzrok.

Patrzysz w oczy swojej kochanej córeczki. Myślisz sobie, jak ten czas szybko zleciał! Jeszcze niedawno była taka malutka i niewinna, a teraz to panna. Prawie dorosła. Ale wciąż ma w oczach to samo światełko, które widziałeś w nich kiedy zobaczyłeś ją po raz pierwszy. Jeszcze w szpitalu albo tuż potem, krótko po tym jak przyszła na świat.

Wzruszyłeś się. Jej życie to także twoje życie. Jakoś tak mig­nęło ci przed oczami to wszystko, co sam do tej pory przeżyłeś. Młodość, marzenia, ślub, pierwsza praca, pieniądze, dzieci, dom. No tak, ty musisz być silny. Musisz być jak skała, na której stoi cała ta rodzinna konstrukcja.

Chrząkasz, bo coś cię odrobinę ścisnęło w gardle.

– No dobrze – stwierdzasz. Chyba nie ma problemu.

Zadałeś jasne, uczciwe, wyraźnie postawione pytanie. Otrzymałeś równie jasną, czystą, wyczerpującą odpowiedź. Może niepotrzebnie się martwiłeś. No, ale kto ma się martwić jeśli nie ty? Musisz czuwać nad tym, żeby twoja rodzina była bezpieczna i zdrowa. Jeśli więc pojawia się podejrzenie, że ktoś zbacza z właś­ciwej drogi i grozi mu ryzyko zabłądzenia, ty w porę ratujesz sytuację. Zwołujesz naradę rodzinną, określasz problem i wspólnie zastanawiacie się jak go rozwiązać.

No, ale tym razem nie ma problemu. Co za ulga.

– Czy mamy jasność w tej sprawie? – pytasz jeszcze raz.

– Tak, tato.

– Gdybyś miała kiedykolwiek z tym problem, wiesz do kogo możesz zawsze przyjść?

– Wiem, tato.

– No dobrze – odpuszczasz.

Fałszywy alarm. Twoja córka na pewno nie jest chora na anoreksję. Przecież sam ją o to zapytałeś, a ona sama, uczciwie i patrząc ci w oczy odpowiedziała, że jej to nie dotyczy.

A ty jej uwierzyłeś.

Bo jakże mogło być inaczej.

Skąd miałeś wiedzieć, że anoreksja to choroba, która każe za wszelką cenę ukrywać to, że ją masz. Przed wszystkimi. Jedynym wyjątkiem są te osoby, które zostały dopuszczone do cudownej tajemnicy i też są ana.

Ana, czyli zatopione w anoreksji. Zatopione tak bardzo, że wszystko inne staje się nieważne.

Narkotyki, anoreksja i inne sekrety

Подняться наверх