Читать книгу Narkotyki, anoreksja i inne sekrety - Beata Pawlikowska - Страница 7
ROZDZIAŁ 5 Ocean Spokojny
ОглавлениеA może ty jesteś ana i czytasz tę książkę z ciekawości? Albo dlatego, że leżysz w szpitalu i rodzice przynieśli ci ją w prezencie? Pomyślałaś – co ci szkodzi, przeczytasz, od czytania przecież świat się nie zawali.
Czytasz i myślisz:
– Przecież to wcale nie jest o mnie! Ja nie mam w głowie żadnego huraganu! Wprost przeciwnie! Nigdy wcześniej nie miałam w sobie tak wielkiego spokoju! Takich jasnych myśli! Tak precyzyjnie określonego celu!
Wcześniej tak, to prawda, wcześniej to ja naprawdę miotałam się między tymi wszystkimi rzeczami! Między szkołą, między tym co muszę i nie chcę, a tym, czego najbardziej bym chciała. Wtedy tak, wtedy to był chaos, bałagan, huragan, tajfun, cyklon, co tylko chcesz. Nigdy nie wiedziałam co się zdarzy. Niczego nie mogłam przewidzieć. Czasem było spokojnie i cicho, a czasem spadała na mnie burza z piorunami. Nikomu nie można było zaufać. Czułam się jak w piekle, z którego nie było ucieczki.
Wtedy nic nie grało. Czułam się głupia i brzydka, czułam się jak nieważny śmieć, który jest przez wszystkich pomiatany. Każdy tylko coś ci każe. Nikt naprawdę nie rozumie o co w tym chodzi, bo dorośli tylko udają, że mają nad wszystkim kontrolę, a tak naprawdę żyją we własnym gigantycznym bałaganie. I pewnie nawet sami o tym nie wiedzą.
Nie mają czasu, nie mają miłości, nie mają planów. Mają tylko swoje dorosłe więzienia, z których nie potrafią uciec. I chcą nas uczyć jak żyć?...
Więc tak – myślisz sobie – jeśli kiedyś tu rzeczywiście był jakiś huragan, to wcześniej. I to dlatego nie mogłam się odnaleźć. Wszystko było takie… obce. Nie miałam żadnego miejsca, gdzie mogłabym się poczuć naprawdę sobą. No, może czasem w sieci, ale ja przecież wiem, że to jest wirtualny świat, więc potem zawsze trzeba wrócić do realu i wtedy jest naprawdę ciężko.
Wiesz o co chodzi.
Nikt cię tak naprawdę nie rozumie. Nikomu tak naprawdę na tobie nie zależy. O to chodzi.
Wszyscy udają, że jest fajnie i że tak się kochamy, mamy wspólne zdjęcia z wakacji i takie tam pozory. Ale w gruncie rzeczy każdy jest sam. To nieprawda, że tworzymy „rodzinę”. Jesteśmy bardzo różni od siebie. Mamy inne potrzeby, inne cele, inaczej to sobie wyobrażamy. Ja nie chcę skończyć tak jak oni. Mam zupełnie inne podejście do życia. Inne rzeczy są dla mnie ważne.
Czy oni o tym wiedzą?
Ha, ha, ha! To śmieszne. Skąd mają wiedzieć jeżeli nigdy o tym nie rozmawiamy? Ja jestem nieważna. Ważne jest to, czego oni chcą. Co oni robią. Ważny jest ten, kto zarabia pieniądze, a inni mają siedzieć cicho.
No to siedzę cicho.
Całe życie siedziałam cicho. Patrzyłam jak się miotają, jak znikają, pojawiają się, czegoś chcą, coś robią, ale tak naprawdę nie robią nic. Ja tak nie chcę.
Długo tego nie rozumiałam. Wydawało mi się, że muszę być posłuszna, że to ma jakiś sens, że oni mają kontrolę nad tym, co się dzieje. Ale tak naprawdę im dłużej na to patrzę, tym bardziej jestem pewna, że to nie ma sensu. To znaczy takie życie nie ma sensu. A oni wcale nie wiedzą o co w tym chodzi i jak się za to zabrać.
No więc w końcu postanowiłam sama to jakoś zorganizować.
Wcześniej się buntowałam. Chciałam im powiedzieć, że to jest nie dla mnie, że tego nie chcę, że to mi się nie podoba, ale chyba w ogóle mnie nie słuchali. Powtarzali tylko, że muszę chodzić do szkoły, robić to, robić tamto, nic więcej. Tak jakby nic od siebie. Tylko ciągle te same hasła, jakby nauczyli się ich na pamięć i powtarzali jak roboty.
To z kim ja mam gadać?
Przecież z nimi nie da się rozmawiać. Oni tylko żądają. A jeżeli proszą, to tylko do momentu, kiedy odmówisz. Wtedy przestają prosić i stawiają warunki. Więc nie da się z nimi rozmawiać, bo oni zawsze chcą ci udowodnić, że mają rację i że są silniejsi od ciebie. Więc co ja miałam zrobić?
Najpierw pokazywałam im, że mnie to nie interesuje. A jeszcze wcześniej, aha, no tak, bo jeszcze wcześniej też było inaczej.
Można powiedzieć, że najpierw byłam smutna. Taka oszołomiona tym wszystkim. Tak jakbym wylądowała na obcej planecie. Zaczęłam się rozglądać dookoła i chciałam uciec, ale nie mogłam. Po pewnym czasie zaczęłam się czuć jak pociąg, do którego ktoś przyczepił dwie lokomotywy. Jedna ciągnie go w jedną stronę, a druga w przeciwną.
I tak się szarpałam między tymi dwiema lokomotywami, a i tak nic nie mogłam zrobić. Tylko ciągnęło mnie w jedną stronę, a potem tak samo mocno w drugą stronę. To było bardzo męczące.
Więc wtedy zaczęłam się buntować. Zaczęłam mówić czego nie chcę i co mi się nie podoba. Ale sam wiesz jak to jest. Nikt nie chciał mnie słuchać. Wszyscy tylko mówili, że mam się zamknąć, wracać na miejsce, odrabiać lekcje, realizować program, zaliczać coś tam, być tam, gdzie powinnam być. Same rozkazy.
Nikt tak naprawdę nie chciał zrozumieć o co mi chodzi.
No to w końcu powiedziałam, że jak nie chcecie gadać, to ja też nie będę. Wyłączyłam się. Mówiłam, że nie. I już. Nieważne co. Nie. Teraz wy poczujecie się tak, jak ja się czułam kiedyś. Ja też coś do was mówiłam, a wy patrzyliście na mnie takimi szeroko otwartymi oczami, nawet przez chwilę myślałam, że mnie słuchacie, ale potem mówiliście coś takiego, że aż nie mogłam uwierzyć.
No dobra. Nie słuchacie. Nie gadamy. To ja przestałam słuchać. Taki był mój bunt. No tak, wtedy celowo zaczęłam robić takie rzeczy, które były zakazane. Chciałam pokazać, że jestem wolna i niczego nie możecie mi zabronić. Papierosy, alkohol, narkotyki, seks. Wszystko jedno, chodziło tylko o to, żeby to było coś, co jest dozwolone tylko dla dorosłych. Na przekór. Żeby udowodnić, że niczego nie możecie mi zabronić.
Tatuaże, kolczyki w różnych nietypowych miejscach, no, różne rzeczy. Nieważne co. Chodziło tylko o to, żeby to było coś, co jest zakazane.
No ale jak ja zaczęłam się buntować, to wszyscy zaczęli krzyczeć. I nikt już nie był zadowolony. Wszystko się zaczęło sypać. Było coraz mniej przyjemnie. Wszyscy się czepiali. Wszyscy. Nauczyciele, rodzice, psycholog szkolny, Jezu, czego oni nie wymyślali, żeby mnie nawrócić na dobrą drogę! Ale to wszystko na nic. Bo przecież oni wszyscy byli w takiej swojej dorosłej, milczącej zmowie. To są ci, którzy nic nie kumają. Ci, którzy śpią przez całe życie i nawet nie mają pojęcia o tym, że istnieje lepszy, taki bardziej prawdziwy świat, gdzie można być naprawdę człowiekiem. Nie maszyną do zarabiania pieniędzy i zdobywania różnych rzeczy, ale człowiekiem.
No więc krótko mówiąc, ten bunt w sumie wcale nie był taki dobry. Ciągle z kimś musiałam walczyć. Nie dawali mi spokoju. Ciągle się czepiali. Nie dało się żyć.
No więc w końcu zajęłam się sobą.
Nie chcecie ze mną gadać, nie ma sprawy. Nie rozumiecie o co mi chodzi? Bez problemu. Teraz ja już nie potrzebuję waszej pomocy. Sama potrafię o siebie zadbać.
No i wtedy zaczęłam się odchudzać.
I wtedy nagle wszystko zaczęło do siebie pasować. Już mi nie przeszkadzało to, co oni robią ze swoim życiem. Teraz ja miałam swoje życie i wiedziałam dokładnie jaki jest mój cel. Chcę schudnąć. Chcę być piękna. Chcę wreszcie osiągnąć coś, z czego mogłabym być dumna. Nikt nie będzie mi się do tego wtrącał. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić i jak mam to robić. Ja sama o wszystkim decyduję. I to jest w tym najpiękniejsze. Ja sama wreszcie odzyskuję kontrolę nad moim własnym życiem!
Teraz wszystko zależy ode mnie. Moja waga. To, co jem. To, czego nie jem, bo nie chcę tego jeść. To jak wyglądam. To, jaki jest mój ideał i to, co chcę osiągnąć. Nareszcie!
Więc jeśli ktoś tu pisał o jakimś huraganie, to sorry, ale to nieporozumienie. Huragan to owszem, był, ale kiedyś. A teraz jest Wielki Ocean Spokojny. Spokojny.
Już się nie szarpię. Teraz już wiem czego chcę. Wiem jak to osiągnąć. Wiem, że mi się uda. Będę piękna. Będę szczupła. Będę miała idealne ciało. Wtedy wreszcie odzyskam szacunek do samej siebie. Poczuję się wartościowa. Będę mogła wyjść do innych ludzi, bo wtedy oni też będą w stanie mnie szanować i docenić to, kim jestem.
To jest najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w życiu.
Jestem ana i chcę być ana. Ana jest piękne, delikatne, smukłe, szczupłe. Ana jest mądre i wszystkowiedzące. Ana jest dobre i opiekuńcze.
Kiedyś ciągle musiałam błagać ludzi o to, żeby dali mi trochę swojej uwagi. A teraz nie muszę. Teraz mam siebie. Mam ana. Mam mój cel. Jestem wreszcie całkowicie spokojna i wiem czego chcę.
Więc nie wmawiajcie mi czegoś, o czym nie macie pojęcia.
Kto nie był ana, nie rozumie jej głębi i wartości.
Kto nie był ana, nie może się o niej wypowiadać, bo po prostu jej nie rozumie.
Najlepiej będzie jeśli zostawicie mnie w spokoju. Przecież już się nie buntuję, więc o co ten krzyk? Że zemdlałam? A co to już nawet zemdleć nie można w wolnym kraju? O co ten cały hałas?
Kiedyś, jak chciałam z wami rozmawiać, to ciągle wszyscy byli zajęci. Więc zajęłam się sobą. I teraz nagle wszyscy chcą ze mną gadać? Ale o czym? O tym, że jestem szczupła? Mielibyście większy problem gdybym była tłusta jak wieloryb. Wtedy mielibyście się czym martwić. No bo nawet nie moglibyście się pokazać z taką otyłą córką. To wstyd, nie? Wy przecież musicie być idealni.
Ja też chcę być idealna. Nic więcej. Odchudzam się, bo chcę być szczupła. To jest chyba normalne, prawda?
Więc przestańcie zajmować się tym co ja robię i zajmijcie się swoimi sprawami. Bo ja teraz już nie potrzebuję waszej pomocy. Teraz już wiem czego chcę i wiem jak to osiągnąć. Jestem na dobrej drodze. Zostawcie mnie w spokoju.
No dobrze, czytam tę książkę, bo mi kazaliście. Ale tak naprawdę przecież tu jest wszystko napisane tak, jak sama mogłabym wam powiedzieć, to o co ten hałas?
Ja niczego od was nie chcę.
Nie chcę waszych pieniędzy ani waszych wakacji, nie chcę waszych łez. Nie interesuje mnie to czy czujecie się winni, czy nie. Chcę tylko jednego: ZOSTAWCIE MNIE W SPOKOJU! Czy to jest wreszcie dla was jasne?