Читать книгу Blondynka na Wyspie Zakochanych - Beata Pawlikowska - Страница 5

Оглавление

ROZDZIAŁ 2


Stan Brzoskwiniowy

Upalna, wilgotna noc w Georgii. Styczeń. Poruszam nosem, ciekawa, czy poczuję w powietrzu zapach brzoskwiniowych kwiatów.

Georgia leży na południu Stanów Zjednoczonych, gdzie średnia temperatura w roku wynosi około dwudziestu stopni Celsjusza. Zdarza się, że w styczniu jest +29 stopni. Idealnie dla brzoskwiń. Oraz niektórych blondynek. Do tego prawie trzy tysiące godzin słońca na rok. Uprawia się tu tyle drzew brzoskwiniowych, że Georgii nadano przydomek Peach State, Stanu Brzoskwiniowego. Blondynek też nie brakuje.

Stoję na szarym kawałku asfaltu przed lotniskiem i uśmiecham się do siebie.



Mój bilet na ostatni odcinek podróży - z Atlanty do Belize City.

Nowe rzeczy zwykle wydają się trudne. Jeśli nie robiłeś czegoś wcześniej, lęk podpowiada, że pewnie nie dasz sobie rady, że to będzie bardzo skomplikowane, że zabłądzisz, że zrobisz coś źle i będziesz tego żałował.

W rzeczywistości jest zupełnie inaczej.

Kiedy mimo strachu odważysz się ruszyć naprzód na spotkanie nieznanego, świat łagodnie zaopiekuje się tobą i będzie ci we właściwym momencie podsuwał odpowiednie wskazówki.

Znam to doskonale z mojego doświadczenia.

Każda nowa samotna wyprawa to podróż w nieznane. Wyruszam na spotkanie nowych ludzi, nieoczekiwanych zdarzeń, zaskakujących miejsc. Czuję radość i ciekawość. Wiem, że czasem będzie trudno albo niebezpiecznie, ale takie jest życie. Najważniejsze, żeby myśleć pozytywnie. Być silniejszym od strachu, mieć zaufanie do życia i mieć odwagę, żeby działać.

Wylądowałam w Atlancie. Czternaście godzin czekania na następny samolot do Belize. Mam hotel blisko lotniska, tylko jak się do niego dostać?...

Z lotniska międzynarodowego trzeba dojechać na lotnisko krajowe, tam znaleźć odpowiednie miejsce, z którego odjeżdżają autobusy do poszczególnych hoteli, i jeszcze mieć szczęście, żeby autobus do mojego hotelu jeździł także nocą.

Gdzie jest lotnisko krajowe? Gdzie są przystanki autobusów? Gdzie?...

Spokojnie. Nie ja pierwsza szukam tej drogi. Gdzieś musi być jasna wskazówka.

Proszę bardzo. Jest.

Autobus. Czekam. Wsiadam. Jadę. Docieram na miejsce.

Ktoś pokazuje mi drogę do przystanków. Znajduję rząd kolorowych wiat, przed którymi w ciepłym powietrzu amerykańskiej nocy czekają inni podróżni.

To fascynujące.

Ludzie stoją ze swoimi bagażami i każdy ma przed sobą jakiś cel, a za sobą – wyjątkową historię, która go do tego miejsca przyprowadziła. Dlaczego przylecieli do Atlanty? Czy mają spotkać się tu z kimś ważnym? A może tak jak dla mnie to tylko krótki przystanek w podróży do Ameryki Południowej? A może zostawili całe swoje dotychczasowe życie i dzisiaj wieczorem rozpoczynają wszystko od nowa?

Patrzę na ich twarze, torby, walizki, i zastanawiam się kim są, dokąd zmierzają, jaka jest ich historia.


Podczas podróży przez Amerykę z Elvisem Presleyem :)

Podjeżdżają kolejne autobusy. Każdy ma na boku nazwę hotelu, z którym współpracuje. Nie ma rozkładu jazdy, ale ktoś powiedział, że mój autobus przyjedzie. Nie wiadomo kiedy, ale mam czekać. No to czekam. I uśmiecham się do siebie, bo teoretycznie to się wydawało trudne.

Wylądować w nocy na lotnisku w Atlancie, wyjaśnić urzędnikowi imigracyjnemu, że nie zamierzam zostać w Stanach, ale chcę wyskoczyć na jedną noc, bo mam zarezerwowany hotel. A potem z lotniska międzynarodowego przedostać się na krajowe i znaleźć mój hotel wśród plątaniny autostrad, szos i dróg.

Trudne staje się łatwe kiedy zamiast karmić się strachem, przystępujesz do działania.

Lubię wracać do Ameryki.

Jest w tym kraju coś takiego, co zawsze mnie pociągało. Zawsze odkąd pamiętam. Ameryka była dla mnie synonimem wolności. Możesz być kim zechcesz. Wszystko jest możliwe. Zaczynasz jako pucybut, ale jeśli jesteś bystry, pracowity i masz szczęście, możesz zostać milionerem.

Elvis Presley, Liberace, Hollywood.

Oni nadają ton reszcie świata. Oni są źródłem inspiracji. Patrzysz na nich i myślisz:

– Jeżeli im się udało, mnie też może się udać!

I powiem ci, że moje życie jest dokładnie takim spełnionym marzeniem.

Tamtej nocy równie dobrze mogłam być w moim polskim łóżku w domu stojącym wśród styczniowych śniegów.

Tymczasem ja wpadłam na pomysł, żeby wyruszyć w świat.

Wybrałam miejsce, które najbardziej mi się podobało.

Kupiłam bilet.

Wsiadłam do samolotu.

Wyruszyłam w podróż!

Pomysł. Akcja. Realizacja.

Właśnie podjechał autobus z nazwą mojego hotelu! Hurra! Jadę się przespać w amerykańskim łóżku, a jutro ruszam dalej do Ameryki Środkowej!!!

Blondynka na Wyspie Zakochanych

Подняться наверх