Читать книгу Jestem szczęśliwym singlem - Beata Pawlikowska - Страница 7
ROZDZIAŁ 4 Moja wioska
ОглавлениеGdybyś dzisiaj zadał mi to samo pytanie, odpowiedziałabym zupełnie inaczej.
– Czy wierzysz w prawdziwą miłość?
– Tak. Wszystko bierze się z miłości. Siła, odwaga, szczęście, radość, dobre decyzje i wytrwałość, żeby je realizować. Oczywiście, że wierzę w miłość.
– A czy wierzysz w szczęśliwą miłość między dwiema osobami?
– Tak. Tylko w taką miłość wierzę.
Wierzę w nią dzisiaj tak samo mocno, jak kiedyś byłam przekonana, że ona nie istnieje. Wiesz dlaczego tak jest?
Nie dlatego, że zdarzył się cud i przeżyłam bajkę w realu.
Wprost przeciwnie.
Wszystkie moje związki były pełne burz, złości, kłótni, wzajemnych oskarżeń i rozstań.
Żyłam jak wiewiórka w klatce, która czasem wskakuje na obracający się młynek i przebiera po nim nóżkami tak długo, aż się zmęczy. Wtedy wraca do klatki i mówi, że życie właściwie nie ma sensu. A kiedy odpocznie, znów wskakuje na kołowrotek i wydaje jej się, że bardzo szybko biegnie, mimo że przecież stoi w miejscu.
Takie było moje życie i takie były moje związki.
Wiesz dlaczego?
Dlatego że TAKI BYŁ MÓJ SPOSÓB MYŚLENIA.
Opowiem ci to na bardzo prostym i przyjemnym przykładzie.
Wychowałam się w czasach komunistycznych. Kiedy chodziłam do szkoły, dookoła widziałam szare ulice, szare domy i ludzi w szarych płaszczach. Innych po prostu nie było. Produkowano tylko jeden rodzaj zimowych butów – szarych, z filcu z gumową podeszwą. Wiem, że trudno to sobie wyobrazić, ale taka była prawda.
Wchodziłeś do sklepu i widziałeś puste półki. Dosłownie puste półki, na których kiedyś stały towary, a teraz leżał tylko nawarstwiający się kurz.
W niektórych sklepach można było kupić ocet. Poza octem nie było żadnych innych dostępnych towarów. Po papier toaletowy, cukier, mięso, owoce, mąkę, kaszę – po wszystko trzeba było stać w kilometrowych kolejkach i wiedzieć w którym sklepie akurat coś „rzucą”. Tak samo jeszcze do niedawna było na Kubie.
I teraz wyobraź sobie dziewczynę, która mieszka w bloku z wielkiej płyty, ma jedną parę szarych zimowych butów i jeden szary płaszcz.
Pewnego dnia wsiadłam do pociągu i przez Warszawę i Katowice dojechałam do Wiednia.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom!!!
Na ulicach stały czerwone automaty ze słodkimi napojami!!! Wystarczyło włożyć monetę i dostawałeś sok pomarańczowy!!! Wystawy sklepów były kolorowe, wesołe i prosiły, żebyś wszedł do środka i wydawał pieniądze kupując sobie różne prześliczne, nowe, pachnące rzeczy!! Ludzie nosili kolorowe, ładne ubrania w różnych fasonach i stylach!!! Prawie wszyscy mieli prawdziwe dżinsy i adidasy!!! Fajne koszulki polo, paski przy spodniach, apaszki i inne takie niesamowicie cudowne drobiazgi!!!
Stałam w przedziale z rozdziawioną szeroko gębą przyciśniętą do szyby i patrzyłam na to wszystko jak głodny niedźwiedź po bardzo długiej zimie.
To był inny świat!!!
To był ZUPEŁNIE INNY ŚWIAT, ale jednak widziałam na własne oczy, że był PRAWDZIWY!!!
To nie był sen, to nie było marzenie wybujałe w mojej głowie podczas zastraszająco nudnej lekcji chemii. To nie była bajka z książki dla dzieci. To nie był film w telewizorze.
To była prawda!!!
Istniał inny świat!!!
Równoległy do polskiego!!! Dziejący się w tym samym czasie historycznym, tyle że kilkaset kilometrów dalej na zachód.
To było tak zdumiewające i niewiarygodne, że nie byłam w stanie się ruszyć. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że jadę dalej, a pociąg przejeżdża przez następne eleganckie, czyste, kolorowe, zamożne austriackie miasta i miasteczka.
To było moje pierwsze zetknięcie z zachodem.
W czasach przed internetem nie można było niczego wyguglować i obejrzeć na odległość. Mieszkałeś w Polsce i to był twój cały świat. Jeśli byłeś jednym ze szczęściarzy, miałeś w domu telefon. I telewizor, w którym nadawano programy w dwóch państwowych kanałach. Nie miałeś pojęcia co dzieje się dalej w świecie.
Nie miałeś pojęcia jak żyją inni ludzie – chyba że dostałbyś specjalne pozwolenie na wyjazd z Polski, wypożyczyłbyś swój paszport z posterunku milicji i wsiadłbyś do pociągu – tak jak ja.
Był kiedyś taki film pt. „Miasteczko Pleasantville”. Wszyscy ludzie żyli w nim zgodnie z przyjętymi regułami i dla wszystkich świat był czarno-biały. Nie istniały inne kolory. Wszystko było czarne, szare albo białe.
Czy myślisz, że ktoś z mieszkańców Pleasantville tęsknił za czerwonym, żółtym albo niebieskim?
Ależ skąd!
Jak mogliby tęsknić za czymś, czego nigdy nie widzieli na oczy? W ich świecie od zawsze marchewka była szara, słońce było szare na szarym niebie, pomidory, truskawki i buraki też były szare. Krew była szara, ubrania były w różnych odcieniach szarości, trawa była szara. Nie istniały pojęcia różnych barw i nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, że to jest możliwe.
Tak samo jest z miłością.
Nosisz w swojej duszy takie wyobrażenie
tego czym jest miłość,
jakie widziałeś w świecie, w którym zostałeś wychowany.
Mówiąc inaczej: twoje instynktowne, podświadome wyobrażenie miłości i wszystkiego, co jest z nią związane, wywodzi się z tego, co zapamiętałeś w dzieciństwie na podstawie twoich osobistych obserwacji i doświadczeń.
Każdy z nas nosi w podświadomości zestaw instynktowych przekonań, z których najczęściej nie zdajemy sobie sprawy.
One porządkują nasz świat i rządzą naszym sposobem myślenia. Zwykle nie ma potrzeby, żeby kwestionować ich prawdziwość albo prawidłowość.
Wszystko się jednak zmienia kiedy niespodziewanie dotrze do ciebie porażająca i olśniewająca prawda o tym, że TO, W CO WIERZYSZ, NIE JEST JEDYNYM, CO ISTNIEJE.
Tak właśnie było ze mną.
Dopóki mieszkałam w szarym mieście wśród ludzi w szarych płaszczach, było dla mnie oczywiste, że cały świat jest prawdopodobnie równie szary.
Skąd miałabym wiedzieć, że gdzieś na zachód od Polski istnieje rzeczywistość, która wygląda inaczej i funkcjonuje na zupełnie innych zasadach? Czegoś takiego nie można zgadnąć ani się domyślić. Kiedy widzisz jak wygląda świat dookoła ciebie, instynktownie zakładasz, że tak samo wygląda w innych miejscach.
Podobne doświadczenie miałam często w podróży.
Kiedy po długiej wędrówce docierałam do bardzo dalekich osad indiańskich w dżungli amazońskiej w Ameryce Południowej, wiesz o co ludzie mnie pytali?
– Gdzie jest twoja wioska?
Dla nich było oczywiste, że cały świat jest porośnięty dżunglą amazońską i wszyscy ludzie mieszkają w małych osadach nad rzekami. Nie pytali mnie więc z jakiego kraju pochodzę ani nawet jak wygląda moja wioska, ponieważ z ich punktu widzenia moja wioska musi wyglądać tak samo albo bardzo podobnie do ich osady. Bo nie ma na świecie niczego innego oprócz dżungli, rzek i szałasów z dachami z liści palmowych.
Tak działa ludzki umysł.
Jeżeli przez całe życie doświadczasz pewnej określonej rzeczywistości, to instynktownie zakładasz, że jest to jedyna istniejąca rzeczywistość.
I będziesz w to wierzył do końca życia.
Chyba że na własne oczy zobaczysz zupełnie inny świat.
Tak samo jest z miłością.