Читать книгу Strażnicy fatum - Bożena Keff - Страница 5
Straż ochotnicza
ОглавлениеO wojnie i Zagładzie autorzy polscy i polsko-żydowscy napisali sporo[3]. W PRL-u książki wydawano zazwyczaj w wysokich nakładach. Powieści i opowiadania dotyczące tego tematu często wychodziły spod pióra znanych pisarzy, a wielu odbiorców literatury uznawało go za ważny, zwłaszcza w latach powojennych i w dwóch następnych dekadach, kiedy pamięć o wojnie wciąż była żywa. Trzeba założyć, że przynajmniej część tych tekstów przyswojono, choć oczywiście otwarte pozostaje pytanie, w jakiej części, przez kogo i jak. Na pewno czytelnikami Adolfa Rudnickiego, Kalmana Segala i innych pisarzy podejmujących temat Zagłady byli Żydzi, którzy wszak nawet do 1968 roku tworzyli niewielką grupę w obrębie polskiego społeczeństwa.
Na pytanie „jak przyswojona?” pomoże odpowiedzieć interpretacja opowiadania Przy torze kolejowym z Medalionów Zofii Nałkowskiej. Medaliony zaraz po wydaniu w 1946 roku weszły do kanonu lektur szkolnych i utrzymały się w nim przez dziesięciolecia. W interpretacji szkolnej zazwyczaj skupiano się na warunkach stworzonych przez okupantów i okrucieństwie hitlerowskiego terroru. Filmowa adaptacja opowiadania Przy torze kolejowym w reżyserii Andrzeja Brzozowskiego (1963) mogła stać się próbą konfrontacji z innymi treściami interpretacyjnymi, lecz została zatrzymana i w okresie PRL-u nie była rozpowszechniana.
W dominującym dyskursie Polacy, którzy zetknęli się z Zagładą, są nazywani świadkami. Świadek w sensie prawnym i potocznym to ktoś, kto może zaświadczyć – na przykład w sądzie – na temat jakiegoś zdarzenia, a jego zeznania mają wagę dowodów. Świadek powinien mieć intencję zeznawania w taki sposób, żeby przestępstwo zostało ukarane. Świadek wie, kto został skrzywdzony.
Z kategorii bystanders (to angielskie słowo jest pojemne i nie ma jednoznacznego polskiego odpowiednika; dotyczy ludzi postronnych: obserwatorów/gapiów/świadków) można wyłonić inne kategorie, na przykład kategorię ludzi, którzy tworzyli rodzaj straży ochotniczej, nieoficjalnej, współpracującej z Niemcami. Podejmowali rozmaite działania – od donosów, szantaży, po pewnego rodzaju sygnalizacyjne „gapiostwo”. Do podobnej kategorii można zaliczyć świadomych widzów stojących po stronie Niemców. Kibicowali „uwalnianiu” Polski od Żydów, choć niektórzy, zwłaszcza inteligenci, byli krytyczni „wobec metod”. Z takiej postawy wywodzi się Protest Zofii Kossak-Szczuckiej, wykluczający z tożsamości polskiej i katolickiej donosicieli i szmalcowników, ale potwierdzający, że Żydzi są wrogami Polski i Polaków, znosząc tym samym wymowę protestu autorki, której antysemickie przekonania i wiedza o polskich postawach nie pozwalają sformułować konsekwentnego i szczerego protestu[4]. Inni Polacy, na przykład sportretowani przez Adolfa Rudnickiego czy opisani w świadectwach Zagłady, nie współczują Żydom, żałują domów w płonącym getcie, a nie ludzi, uczestniczą w zbiegowiskach wokół podejrzanego o żydostwo przechodnia czy pasażera tramwaju lub pociągu, głośno wyrażają zachwyt dla działań hitlerowców.
W innej sytuacji są ci, którzy dystansują się od tego rodzaju zachowań i działań, nie są na nie podatni, odmawiają – z różnych powodów – udziału w zdarzeniach tego rodzaju. Przynajmniej część z nich nie uczestniczy z wyboru, ponieważ wie, w czym nie uczestniczy. W wielu dokumentach dotyczących Zagłady, w zapiskach i dziennikach, pojawia się zdanie, które strawestowane brzmiałoby mniej więcej tak: czasem wystarczyłoby, żeby Polacy odwrócili oczy, żeby nie dosłyszeli akcentu, nie zwrócili uwagi na zbyt ciemne włosy – to już byłaby pomoc. Czynny opór stosują oczywiście ci, którzy pomagają przeżyć lub jakoś biorą Żydów pod opiekę. Oporem jest też ofiarowanie chleba, kartofli lub drobnych dzieciom z getta żebrzącym po domach. Kontekstem wszystkich tych postaw jest to, co można nazwać duchem większości dyktującym postawy wobec Żydów w czasie Zagłady – czyli pewny teraz swojej legalnej mocy prawnej antysemityzm.