Читать книгу Mroźne łzy. Tom 2 - Bree Barton - Страница 10
Rozdział 3
ОглавлениеBRUD I KREW
– Obudź się. Obudź!
Potrząsała go za ramiona. Wyszeptała jego imię. Wywrzeszczała je. Sięgnęła nawet po swój bukłak i oblała księcia wodą. Ogarnięty potężnym strachem we śnie, krzyczał tak, że mógł postawić na nogi całą armię.
Jeśli jego krzyki ściągną im na kark kolejnych strażników, Pilar poradzi sobie z nimi. Ale jeżeli jej matka wysłała zamiast mężczyzn Dujie? Nawet gdyby Pilar posłużyła się magią, nie zwalczyłaby ich mocy.
Nie w pojedynkę.
Do Płaczącego Księżyca zostało tylko dwadzieścia sześć dni. Największą szansę na znalezienie Śnieżnego Wilka Pilar będzie miała, jeśli się stawi w pałacu królowej w ostatnią noc uroczystości Jyöl. Nie mogła pozwolić, żeby ją złapano.
Walnęła Quina w twarz.
Nie za mocno. Nie chciała go zranić, jedynie obudzić.
Udało jej się.
– Gdzie ja jestem? – wymamrotał, gwałtownie siadając. Potarł sobie nos. – Uderzyłaś mnie?
– Tak. – Różne rzeczy można było zarzucić Pilar, ale nie to, że kłamie. – Wrzeszczałeś jak opętany. Zaraz dopadliby nas zabójcy.
– Miło wiedzieć, że mnie osłaniasz. – Quin wypuścił powietrze, ramiona mu obwisły. – Była tuż obok mnie. Widziałem ją. Dotykałem jej.
Śniła mu się Mia Rose.
W zamku, kiedy Zaga wystawiła na pokaz w Wielkiej Galerii leżące bez życia ciało Mii, Pilar miała mieszane uczucia. Mia była naiwna, owszem – i obrzydliwie się wywyższała – ale czy zasługiwała na śmierć?
Z drugiej strony czy zasługiwała na życie? Tak strasznie chciała ratować swoją słodką młodszą siostrzyczkę, że pociągnęła ich wszystkich z powrotem do Kaer – prosto w pułapkę. To przez Mię zginęła Karri. To przez nią Pilar i Quin, i wszyscy pozostali trafili pod moc uroku. Tańczyła dokładnie tak, jak Zaga i Angelyne jej zagrały, i była zbyt uparta, by to dostrzec.
– Skoro oboje nie śpimy – rzekł Quin, odpychając ją ostro od siebie – równie dobrze możemy ruszać.
Patrzyła, jak książę otrzepuje kurtkę z niebieskich igieł. Twarz miał nabrzmiałą bólem. Gdy spostrzegł, że Pilar patrzy, wziął się w garść. Otarł sobie oczy wierzchem dłoni.
Nie rozumiała, co widział w Mii Rose. Ale nie musiała. Mimo wielu śmierci i życiowych nieszczęść, jakie na niego zwaliła, jedno było pewne: Quin wciąż kochał Mię Rose.
A Mia Rose nie żyła.
Pilar i Quin stanowili dobraną parę zbiegów. Ona lepiej sobie radziła z wiązaniem mocnych węzłów. On z gotowaniem martwych zwierząt. Ale wesołe przekomarzanie z pierwszego dnia urwało się definitywnie, po tym jak śniła mu się Mia.
Typowe. Mia Rose potrafiła zniszczyć wszystko, nawet zza grobu.
– Zapytaj mnie o coś – odezwała się w końcu Pilar, kiedy zmierzali na południe. – O cokolwiek.
– Zgoda. Jak ci się udało uciec?
– Nie ma się czym chwalić – odparła, ewidentnie się chełpiąc – ale wiedziałam, gdzie kuchenne posługaczki trzymają przemycany do zamku alkohol. Moc większości Dujii słabnie, gdy sobie wypiją, a przynajmniej magia nie trzyma im się wtedy kupy. Ukradłam więc trochę rai rouj i wkropiłam do filiżanki matki. Zaprawiłam też napój Angelyne. – Zadarła zadziornie głowę. – A ty jak nawiałeś?
Zawahał się.
– Czy widziałaś Salę Rąk mojego ojca pod rządami nowej królowej?
Pilar potrząsnęła głową.
– W rzadkich momentach, kiedy słabł urok Angelyne, ten, który nazywa rozpaleniem – uściślił – wracała mi przytomność umysłu i szedłem wtedy do tej sali. Nie wiszą w niej już ręce. Na podłodze leży stos ciał.
– Ciał?
– Twoja matka wysyła strażników do każdej wsi, żeby się domagali posłuszeństwa. Wszyscy, którzy odmówią ugięcia kolan przed królową Angelyne, są przywożeni do Kaer na wozach i zostają poddani najwymyślniejszym magicznym okropieństwom. Ich gnijące zwłoki leżą w sali na wielkim stosie.
Pilar zmarszczyła brwi. To było mroczne, nawet jak na jej matkę.
– A co ze smrodem? Nikt od tego nie choruje?
– Angelyne może uleczyć każdego, kogo zechce. I owszem. Odór jest straszny. – Powiódł sobie dłonią po jasnych lokach. – Większość mężczyzn nosi ochronne kamienie. Pierścionki i amulety z uzoolionem oraz innymi klejnotami. Przypuszczam, że chwycą się wszystkiego, co według plotek może zwalczyć magię. Widziałem runy, talizmany i różne błyskotki na ich szyjach albo wetknięte w kieszenie i…
– Splądrowałeś zwłoki.
Przeciągle wypuścił powietrze.
– Potrzebowałem czegoś, co by mi pomogło przeciwstawić się urokowi. Inaczej nigdy by mi się nie udało.
Jego wzrok padł na skórzaną sakiewkę u pasa i Pilar domyśliła się prawdy.
– W tym woreczku masz ukradzione amulety, nie złoto.
Zesztywniał, jakby się obawiał z jej strony wyrzutów, nagany. A ona tak naprawdę była pod wrażeniem. Nigdy, nawet w najdzikszych fantazjach nie wyobraziłaby sobie, że dystyngowany książę Quin okradnie śmierdzące zwłoki. Nagle poczuła ekscytację.
– Killian. Wiesz, co to oznacza? Że jeśli będziemy mieć wystraczająco dużo odpowiednich kamieni, osłabimy magię Angelyne. Że można ją pokonać.
Quin potrząsnął głową.
– Jej księżycowy kamień z dnia na dzień nabiera większej mocy. Wygląda wręcz na to, że im więcej ludzi Angelyne skrzywdzi, tym więcej kolejnych będzie mogła skrzywdzić. – Twarz mu spochmurniała. – Królowa ćwiczy także z innymi kamieniami. Dziwnymi klejnotami, jakich nigdy dotąd nie widziałem. Myślę, że może gromadzi swą magię w nowych miejscach, rzuca czar na przedmioty, których nawet nie będziemy o to podejrzewali.
Pilar zmarszczyła brwi.
– Znam tylko trzy kamienie, które wpływają na magię. Fojuen ją wzmacnia, uzoolion osłabia, a lloira gromadzi dary uzdrawiania danej Dujii. Wygląda na to, że Angelyne znalazła sposób, żeby to też wypaczyć.
– Wiem, że postąpiłem niewłaściwie – bąknął cicho Quin. – Nie powinienem był kraść tych kamieni. Nie jestem z tego dumny.
– Dlaczego? Dzięki temu przetrwałeś.
Kto jak kto, ale Pilar najlepiej wiedziała, że przetrwanie nie chadza w jedwabnym czepku. Przetrwanie oznacza, że człowiek ma brud i krew za paznokciami.
Oznacza, że trzeba kogoś zabić, zanim ten ktoś zabije ciebie.