Читать книгу Przejdź przez wodę, krocz przez ogień - Christian Unge - Страница 9

Оглавление

7 czerwca, noc z czwartku na piątek

SZPITAL IM. ALFREDA NOBLA, SZTOKHOLM

Tekla zawsze źle się czuła, jadąc z tyłu samochodem. Karetką rzucało, ale zacisnęła zęby, głęboko odetchnęła i skupiła się na swoim jedynym zadaniu: utrzymaniu poparzonego przy życiu. Na wzniesieniu za Ringvägen zauważyła jadący za karetką nieoznakowany radiowóz. Wyłączył syreny, kiedy zbliżyli się do SOR-u.

Za pomocą worka ambu ostrożnie wcisnęła mężczyźnie odpowiednią ilość powietrza do płuc. Nie miała możliwości, żeby zmierzyć mu ciśnienie, ale w jego pachwinie wyczuwała słabe tętno. Wiedziała, że wciąż żyje. Popatrzyła na maź na swojej gumowej rękawiczce. Czy te migdałowobiałe niteczki wyglądające jak rozgotowane spaghetti to nerwy, które rozpadły się pod wpływem ciepła?

Silnik zgasł, usłyszała, jak Johan otworzył drzwi.

– Jak tam? – zapytał.

– U mnie czy u pacjenta?

– Wnioskuję z tego, że żyje.

Szerzej otworzył tylne drzwi. Tekla zazdrościła mu beztroskiego nastawienia do życia.

– Spisałeś się dziś za kółkiem – pochwaliła go i pomogła mu z noszami. – Chociaż ten jeden raz się nie porzygałam.

W trakcie wyciągania noszy naciskała od czasu do czasu worek. Na stacji pogotowia stało jeszcze osiem karetek, z dwóch właśnie wyciągano poszkodowanych.

Zobaczyła nadchodzącego w ich stronę szefa oddziału Görana Collindera. Nigdy wcześniej nie widziała, żeby był równie czerwony na twarzy. Musiał tu gnać z luksusowego apartamentu na górnym Östermalmie, pomyślała, bo po raz pierwszy widziała go bez granatowej marynarki ze złotymi guzikami.

– Tekla Berg, prawda?

– Nie sądzę, żeby w tej klinice był ktoś inny o tym imieniu.

– A to ten ciężko poparzony mężczyzna z Söder torn?

– Jeden z nich.

Tekla zauważyła, że Göranowi towarzyszy dwóch mężczyzn ubranych po cywilnemu, prawdopodobnie policjantów. Napotkała wzrok jednego, ale szybko skierowała spojrzenie w stronę szefa.

– Pędzimy do zabiegowego – powiedziała.

– Dobrze, zaczekam, ale gdy tylko odstawisz pacjenta, muszę z tobą porozmawiać – odparł Göran i przybrał taką pozę, jakby chciał dodać powagi swoim słowom.

Tekla najzwyczajniej w świecie odwróciła się i ruszyła w kierunku SOR-u, gdzie w pogotowiu czekał już lekarz w masce i w pełnym rynsztunku.

Zabolało ją, że Göran kazał jej przekazać tego pacjenta komuś innemu. Czekał na niego respirator i noc oczyszczania ran. Istna droga przez mękę. Może na miejscu tragedii lepiej byłoby pójść za radą Johana i z litości dokonać szybkiej eutanazji, podając solidną dawkę morfiny.

Wycofała się pod szafkę z lekami, gdzie stał Johan i stukał coś na ekranie. Podniósł wzrok.

– Słuchaj, o co chodziło z tym pływaniem?

Teklę zmroziło.

– O nic.

– No powiedz.

– Po prostu wydawało mi się, że powiedział coś... o pływaniu.

– Kiedy cię zobaczył?

Ujrzała przed sobą obrazy znad jeziora.

– Zabawne, że nie umiem pływać...

Johan popatrzył na nią.

– Ale dlaczego miałby mówić o pływaniu?

– Tak, to bardzo dziwne – przyznała, unikając zaciekawionego wzroku Johana. – Może majaczył. Ale wyglądało to trochę tak, jakby spojrzał na mnie i chciał o coś spytać. Musiałam źle usłyszeć. Jedyną osobą, która wie, że nie umiem pływać, jest...

– Teklo!

Stojący w drzwiach gabinetu Göran przywoływał ją machnięciem ręki. Obok niego stali policjanci. Najwyraźniej mieli zostać przy pacjencie. Tekla dostrzegła wreszcie panujący wkoło chaos. Szpital podczas stanu kryzysowego – ściągnięto personel z całego miasta, dużo więcej niż było potrzeba.

Zdjęła zakrwawioną kurtkę i powiesiła ją przy postoju dla karetek, umyła ręce, zdezynfekowała je i opłukała twarz zimną wodą. Potem poszła do Görana. Starała się coś wyczytać z jego postawy. Dotąd jeszcze nie wspominał o wcześniejszej katastrofie z facetem ranionym nożem i dzieckiem mającym drgawki. Czyżby personel nie zdążył mu donieść o wszystkich odstępstwach od przyjętych zasad? A może jego myśli całkowicie pochłaniał pożar?

Minęli kilkoro rannych, którzy leżeli na noszach przed wypełnionymi gabinetami.

– Ilu do nas przyjechało? – spytała Tekla.

– Pięcioro. Ale tylko dwoje z poważnymi obrażeniami.

– Dlaczego tylko dwoje?

– No tak, i jeszcze ten twój, czyli razem troje.

– Gdzie są pozostali? Musiało ich być co najmniej dziesięcioro.

– Pięcioro pojechało do Uppsali, a dwie osoby do Solny.

– Do Uppsali? Czy to nie my mamy przypadkiem nowiutki oddział leczenia oparzeń?

– Tak, ale być może słyszałaś, że to Uppsala ma podpisany kontrakt jako państwowy ośrodek referencyjny. – Göran spróbował się uśmiechnąć, jednak najwyraźniej był zbyt zestresowany, żeby udawać fałszywą radość. – Ale teraz nowy oddział będzie miał pełne ręce roboty. Znam kogoś, kto się z tego ucieszy.

Tekla opuściła SOR, minęła klinikę dziecięcą i skierowała się do holu głównego. Göran starał się dotrzymywać jej kroku. Nigdy nie widziała tu aż tylu ludzi w środku nocy. Od wejścia płynęła fala zaniepokojonych krewnych, a za nimi kolejna pędzącego gdzieś personelu.

Tekla skręciła w lewo.

– Chciałbym, żebyś została lekarzem prowadzącym tego poparzonego – powiedział Göran.

– Lekarzem prowadzącym?

– Wiem, to trochę niespodziewane, ale ten pacjent jest wyjątkowy.

– Chcesz powiedzieć, że jest śmiertelnie poparzony?

– To też. Dzwonił do mnie dowódca akcji. Jeśli pacjent przeżyje, zostanie wszczęte postępowanie. On może mieć jakiś związek z pożarem.

– To znaczy jest w nim poszkodowany?

– Może nawet coś więcej.

Doszli do wind. Tekla kilka razy nacisnęła przycisk.

– Ale dlaczego ja? Lekarzem prowadzącym zostaje zazwyczaj ktoś z OIOM-u, prawda?

– Z tego, co zrozumiałem, zareagował na nalokson.

– Ale co to ma wspólnego z prowadzeniem tego pacjenta?

– Potraktujemy to jako zatrucie. Oddział ratunkowy jest odpowiedzialny za wszystkie przypadki zatruć, które trafiają na oddział intensywnej terapii.

Drzwi windy się otworzyły. Tekla niechętnie weszła do środka i powstrzymała mdłości, kiedy zapach płynu po goleniu Görana wypełnił niewielką przestrzeń. Od wielu lat nie była blisko z żadnym mężczyzną. Nacisnęła dziewiątkę.

– Zatrucie? Ale...

– Zostajesz lekarzem prowadzącym z dwóch powodów – odburknął Göran. – Po pierwsze dlatego, że to zatrucie. Po drugie dlatego, że nie znamy jego tożsamości, a policja chce mieć kontakt z kimś, kto orientuje się we wszystkim, co dzieje się z tym pacjentem.

Zerknął na zegarek na swoim nadgarstku.

– Nie patrz tak na mnie. To nie ja tu decyduję.

– Kto w takim razie?

Zauważyła, że pożałował czegoś, co mu się prawie wymsknęło.

Drzwi windy znów się otworzyły. Tekla ruszyła do swojego pokoju, słyszała, jak Göran dalej drąży temat.

– Dowódca akcji powiedział, że pacjent cię rozpoznał. Czy tak było?

Zatrzymała się przed swoim pokojem i przekręciła klucz w szklanych drzwiach. Dotarło do niej, dlaczego Göran przyszedł za nią aż tutaj.

– Co przez to rozumiesz?

– Czy on przypadkiem na ciebie nie wskazał? Nie poznał cię?

– Daj spokój. Poruszył ręką, bo dałam mu nalokson. Ledwie zdawał sobie sprawę z tego, co się dookoła dzieje. Widziałeś, jak wygląda?

Weszła do pokoju i stanęła przy oknie. Istnieje chyba tylko jedna osoba, która wie, że ona nie umie pływać? Ale przecież wielu ludzi nie umie.

Potrzebowała bomby. Natychmiast.

Göran stanął obok. Zaledwie kilometr dalej widzieli wciąż płonący Söder torn. Nad miastem zapadał zmrok, płomienie objęły już cały wieżowiec, do najwyższego piętra. Dookoła wieży stały rusztowania.

Ten widok poruszył nawet Görana.

– Och – wydyszał.

– Nie widziałeś tego jeszcze? – spytała Tekla.

– Jak tam właściwie było?

– Nierealnie.

Jej myśli krążyły wokół ludzi, których starała się uratować. Czy mogła postąpić inaczej?

– Wybawienie dla potworzycy – wyszeptał Göran.

– Dla kogo?

– Nie, nic takiego.

Przyglądali się budynkowi kilka sekund. Tekla czuła, że pot spływa jej nawet po wewnętrznych stronach ud. Westchnęła.

– Naprawdę muszę się przebrać.

Rozpięła spodnie.

– Tutaj?

– Nie zamierzam jechać do domu metrem, wyglądając jak rzeźnik.

– Wiesz chyba, że przebieramy się w piwnicy. Macie przecież szatnie...

– Serio? – przerwała mu Tekla, ściągając spodnie. – Jestem potwornie zmęczona.

– Okej – powiedział Göran i się odwrócił. – Ale zgadzasz się zostać prowadzącą?

– A mam jakiś wybór?

– W tej chwili nie widzę żadnego.

– No to znasz odpowiedź.

– W takim razie jutro bądź o jedenastej na OIOM-ie. Policja będzie się codziennie zjawiać na odprawie. Oczekują od ciebie aktualnych informacji o stanie pacjenta.

– Codziennie?

– Równo o jedenastej.

– Pracuj szybciej przy tych samych środkach – westchnęła Tekla.

– Co mówiłaś?

– Nic.

Wzięła głęboki oddech i sięgnęła lepką dłonią do kieszeni po pomadkę. Zadzwoniła komórka Görana.

– Tak... Tak... Jest tutaj ze mną...

Podał jej telefon.

– To do ciebie.

– Kto? – wyszeptała, dając znać ręką, że nie chce z nikim rozmawiać.

– Monica. Po prostu odbierz.

Ledwie załapała, o której Monice mówi Göran, a już trzymała jego komórkę w ręce i musiała coś powiedzieć.

– Tekla? – usłyszała ostry, energiczny głos.

– Tak.

– Dużo o tobie słyszałam dziś wieczorem.

– Ach tak?

– Chciałabym z tobą porozmawiać. Jutro z samego rana. Jesteś na dyżurze, prawda? Masz być o jedenastej na OIOM-ie.

– Tak, skąd to wiesz...?

– Zadzwonię – powiedziała dyrektorka szpitala i rozłączyła się.

Tekla oddała komórkę Göranowi. Ślepo wpatrywała się w jego plecy, kiedy wreszcie postanowił zostawić ją samą w pokoju. Głośno dzwoniło jej w uszach, w końcu jednak na dziewiątym piętrze Szpitala im. Alfreda Nobla zapanowała całkowita cisza.

Teraz już rozumiała.

Potworzyca.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Przejdź przez wodę, krocz przez ogień

Подняться наверх