Читать книгу Zwodniczy punkt - Dan Brown - Страница 10
Rozdział 4
ОглавлениеOkreślenie „przeciętny” w odniesieniu do dyrektora NRO byłoby zbyt pochlebne. William Pickering był niski, miał bladą karnację, pospolite rysy, łysinę i piwne oczy, które, choć oglądały najgłębsze tajemnice kraju, przywodziły na myśl dwie płytkie kałuże. A jednak w oczach ludzi, którzy dla niego pracowali, Pickering piętrzył się niczym góra. Jego spokojny sposób bycia i surowe zasady były w NRO owiane legendą. Niezwykle pracowity, noszący proste czarne garnitury, dorobił się przydomka „Kwakier”3. Będąc genialnym strategiem i wzorem kompetencji, kierował swoim światem z niedościgłą wprawą. Jego dewiza brzmiała: „Poznać prawdę. Działać w oparciu o nią”.
Kiedy Rachel stanęła na progu gabinetu, dyrektor rozmawiał przez telefon. Jego widok zawsze ją zaskakiwał – William Pickering zdecydowanie nie wyglądał na człowieka, który ma prawo obudzić prezydenta w środku nocy.
Pickering odłożył słuchawkę i gestem zaprosił ją, by weszła.
– Agentko Sexton, proszę spocząć. – Jego głos był surowy i ostry.
– Dziękuję, panie dyrektorze. – Rachel usiadła.
Większość ludzi odczuwała skrępowanie w towarzystwie dyrektora, który niczego nie owijał w bawełnę, ale ona zawsze go lubiła. Stanowił przeciwieństwo jej ojca – niezbyt imponujący fizycznie, zupełnie niecharyzmatyczny, wykonujący swoje obowiązki z bezinteresownym oddaniem, unikający rozgłosu, który tak uwielbiał senator.
Pickering zdjął okulary i popatrzył na nią.
– Agentko Sexton, około pół godziny temu zadzwonił do mnie prezydent. W pani sprawie.
Rachel poruszyła się niespokojnie. Pickering słynął z bezpośredniego przechodzenia do rzeczy. Niezły początek, pomyślała.
– Mam nadzieję, że nie chodzi o jakiś problem z moimi skrótami.
– Przeciwnie. Powiedział, że Biały Dom jest pod wrażeniem pani pracy.
Odetchnęła bezgłośnie.
– A więc czego chciał?
– Spotkać się z panią. Osobiście. Natychmiast.
Jej niepokój znacznie się nasilił.
– Spotkać się ze mną? W jakiej sprawie?
– Cholernie dobre pytanie. Nie chciał mi powiedzieć.
Zatajanie informacji przed dyrektorem NRO przypominało próbę ochrony sekretów Watykanu przed papieżem. Popularny w środowisku wywiadowczym żart mówił, że jeśli William Pickering nie wie o jakimś zdarzeniu, to znaczy, iż nie miało ono miejsca. Rachel była w kropce.
Pickering wstał i zaczął spacerować przed oknem.
– Poprosił, żebym natychmiast się z panią skontaktował i wysłał ją na spotkanie.
– Teraz?
– Przysłał środek transportu. Czeka na zewnątrz.
Rachel ściągnęła brwi. Prośba prezydenta była niezwykła, ale przede wszystkim niepokoiła ją zatroskana mina szefa.
– Oczywiście, ma pan jakieś zastrzeżenia…
– To chyba jasne! – Pickering pozwolił sobie na okazanie emocji, co nieczęsto mu się zdarzało. – Wybór takiej a nie innej chwili wydaje się niemal prymitywnie przejrzysty. Prezydent chce prywatnie spotkać się z córką człowieka, który wygrywa z nim w sondażach. Uważam, że to wysoce niestosowne. Pani ojciec bez wątpienia byłby temu przeciwny.
Wiedziała, że Pickering ma rację – co nie znaczy, że dbała o opinię ojca.
– Ma pan wątpliwości co do pobudek prezydenta?
– Przysięga zobowiązuje mnie do dostarczania informacji wywiadowczych aktualnej administracji, nie do osądzania jej polityki.
Typowa odpowiedź Kwakra, pomyślała Rachel. William Pickering nie krył się z tym, że polityków uważa za figury przemykające po szachownicy, przy której zasiadają gracze jego pokroju – zaprawieni w boju „dożywotni”, biorący udział w grze dostatecznie długo, by postrzegać ją z pewnej perspektywy. Dwie pełne kadencje w Białym Domu, mawiał często Pickering, nie wystarczą, żeby zrozumieć prawdziwą złożoność pejzażu polityki globalnej.
– Może to niewinna prośba – zasugerowała Rachel w nadziei, że prezydent jest ponad takie tanie chwyty w czasie kampanii. – Może potrzebuje streszczenia jakichś tajnych danych.
– Bez obrazy, agentko Sexton, ale Biały Dom ma do dyspozycji wielu wykwalifikowanych skrótowców. Jeśli chodzi o jakąś wewnętrzną sprawę Białego Domu, prezydent powinien wiedzieć, że nie ma potrzeby kontaktować się z panią. Jeśli nie, powinien zdawać sobie sprawę, że nie należy prosić o aktywa NRO, a następnie odmawiać odpowiedzi na pytanie, w jakim celu to robi.
Pickering zawsze nazywał swoich pracowników „aktywami”, co wielu osobom wydawało się bezduszne.
– Kampania pani ojca nabiera impetu – ciągnął Pickering. – Ogromnego rozpędu. Biały Dom niewątpliwie robi się nerwowy. – Westchnął. – Polityka to koszmarny biznes. Kiedy prezydent spotyka się w sekrecie z córką swojego przeciwnika, przypuszczam, że chodzi o coś więcej niż tylko o raporty wywiadowcze.
Rachel poczuła chłód. Przypuszczenia Pickeringa miały osobliwy zwyczaj sprawdzania się.
– Obawia się pan, że Biały Dom znalazł się w sytuacji na tyle rozpaczliwej, żeby wciągnąć mnie do politycznej rozgrywki?
Pickering przez chwilę zwlekał z odpowiedzią.
– Nie kryje się pani ze swoimi uczuciami do ojca i nie wątpię, że sztab prowadzący kampanię prezydenta jest świadom rozdźwięku między wami. Przyszło mi na myśl, że być może chcą w jakiś sposób wykorzystać panią przeciwko senatorowi.
– Po czyjej stronie mam się opowiedzieć? – zapytała Rachel, tylko trochę żartując.
Dyrektor zachował niewzruszony wyraz twarzy. Popatrzył na nią surowo.
– Słowo ostrzeżenia, agentko Sexton. Jeśli uważa pani, że relacje z ojcem przyćmiąjej osąd podczas rozmowy z prezydentem, radzę odmówić prośbie o spotkanie.
– Odmówić? – Rachel zaśmiała się nerwowo. – Nie mogę odmówić prezydentowi.
– Nie – przyznał dyrektor. – Ale ja mogę.
Jego głos zadudnił lekko, przypominając jej, że nazywano go Kwakrem także z innego powodu. Mimo niewielkiego wzrostu William Pickering, kiedy się wkurzył, mógł spowodować polityczne trzęsienie ziemi.
– Moje obawy są oczywiste – powiedział. – Mam obowiązek chronić ludzi, którzy dla mnie pracują, i nie przyjmę do wiadomości nawet zawoalowanej sugestii, że któryś z nich mógłby zostać wykorzystany jako pionek w grze politycznej.
– Co pan proponuje?
Pickering westchnął.
– Niech się pani z nim spotka. Nie zobowiązuje się do niczego. Kiedy powie, co, u licha, chodzi mu po głowie, proszę do mnie zadzwonić. Jeśli uznam, że próbuje wciągnąć panią w polityczną grę, natychmiast pospieszę z odsieczą.
– Dziękuję, panie dyrektorze. – Rachel wyczuwała w jego słowach troskę, której tak często brakowało jej rodzonemu ojcu. – Powiedział pan, że prezydent już przysłał samochód?
– Niezupełnie. – Pickering zmarszczył czoło i wskazał za okno.
Rachel podeszła i spojrzała w kierunku, który pokazywał jego wyciągnięty palec.
Na trawniku czekał jeden z najszybszych śmigłowców świata, zadartonosy MH-60G pavehawk. Na kadłubie widniały insygnia Białego Domu. Obok stał pilot, spoglądając na zegarek.
Rachel z niedowierzaniem popatrzyła na Pickeringa.
– Biały Dom przysłał helikopter? Przecież to tylko dwadzieścia pięć kilometrów.
– Widocznie prezydent chce albo pani zaimponować, albo panią zastraszyć. – Pickering zmierzył ją wzrokiem. – Sugeruję, żeby nie uległa pani ani jednemu, ani drugiemu.
Rachel pokiwała głową. Była onieśmielona i pod wrażeniem.
Cztery minuty później Rachel Sexton wyszła z NRO i wsiadła do helikoptera. Zanim zapięła pasy, maszyna oderwała się od ziemi i uniosła nad lasami Wirginii. Rachel spoglądała na przemykające w dole drzewa i czuła, jak przyspiesza jej puls. Przyspieszyłby jeszcze bardziej, gdyby wiedziała, że śmigłowiec wcale nie leci do Białego Domu.
3
quaker (ang.) – kwakier; earthquake (ang.) – trzęsienie ziemi