Читать книгу Mars. W poszukiwaniu życia - David A. Weintraub - Страница 7
Rozdział 2
Marsjanie?
Dlaczego Mars?
ОглавлениеKiedy zostały wyeliminowane dwa najjaśniejsze obiekty na niebie jako możliwe miejsca do życia, astronomowie w erze po Galileuszu oczywiście zaczęli badanie pod tym kątem pozostałych planet – Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna. (Uran nie był znany aż do 1781 r., a Neptun do 1846 r.; a Pluton – jeżeli nadal zaliczamy go do rodziny planet – do 1930 r.).
Co zatem z Merkurym? Przez XVII-wieczne teleskopy widać było małą i niczym szczególnym niewyróżniającą się planetę i ten obraz nie uległ zmianie prawie do końca XX w. Promień Merkurego jest ponad dwa razy mniejszy od promienia Ziemi, a jego orbita wokół Słońca jest mniejsza niż połowa ziemskiej orbity. Merkury nigdy nie znajduje się bliżej Ziemi niż 97 milionów kilometrów (czyli jest 250 razy dalej niż Księżyc, w momencie, kiedy jest najbliżej Ziemi). Niewielkie rozmiary fizyczne Merkurego (jest nieco mniejszy niż podwojona średnica Księżyca) oraz znacząca odległość do naszych teleskopów sprawiają, że zawsze jest ponad sto razy mniejszy w rozmiarach kątowych niż Księżyc w pełni. W dodatku jako planeta wewnętrzna Merkury przechodzi przez fazy. Kiedy jest najbliżej Ziemi i powinien wydawać się największy, możemy jedynie wpatrywać się w ciemność, w nieoświetloną stronę planety. Na drugiej połowie orbity, kiedy Merkury powinien być „w pełni”, zasłania nam go Słońce. Kiedy zaś faktycznie możemy obserwować Merkurego, widać jedynie jego sierp.
Nie jesteśmy w stanie się wiele dowiedzieć, jeśli w ogóle cokolwiek, na temat obiektu, który można obserwować jedynie jako sierp, a nigdy jako pełny dysk. Z powodu niewielkich rozmiarów orbity Merkury widziany z Ziemi nigdy nie oddala się od Słońca na więcej niż 28˚ (około 48 milionów km). Czasami Merkury wschodzi tuż przed Słońcem, podczas porannego półmroku, i pojawia się na dziennym niebie tuż nad wschodnim horyzontem. W tych godzinach niebo szybko staje się zbyt jasne, by móc wyraźnie zobaczyć planetę. Kiedy indziej Merkury zachodzi tuż za Słońcem, podczas zmierzchu. Można go dostrzec, kiedy jasne niebo ustępuje ciemności, wtedy Merkury skrada się za Słońcem i chowa się za horyzontem. W XVIII i XIX w. zakładano, że z powodu bliskości do Słońca Merkury jest gorący, a ponieważ jest mały i trudny w obserwacji, astronomowie nigdy nie angażowali się w spekulacje na temat życia na tej planecie.
To, co wiemy o Merkurym dzisiaj, potwierdza, że ta planeta jest niegościnna dla życia. W tak niewielkiej odległości od Słońca Merkury na powierzchni planety jest przypiekany przez nie do aż do 427˚C. Merkury kręci się wokół własnej osi bardzo powoli. Dzień na Merkurym trwa 176 ziemskich dniт28. Bez atmosfery okrywającej powierzchnię planety oraz płynnego przejścia pomiędzy dziennymi i nocnymi temperaturami na różnych długościach i szerokościach geograficznych strona Merkurego, którą zwraca się ku Słońcu przez miesiące, jest w tym czasie wypieczona do cna. Druga strona planety zostaje w tym czasie schłodzona do temperatury przestrzeni kosmicznej rzędu −173˚C. Zatem powierzchnia Merkurego jest albo zbyt gorąca, albo zbyt zimna dla życia. Nie oferuje żadnych pośrednich możliwości.
Niewielkie rozmiary Merkurego i jego usytuowanie w pobliżu Słońca sprawiają, że pod jeszcze jednym względem jest nieprzyjazny życiu. Mała wielkość oznacza znacznie mniejszą masę (około 5,6 proc. masy Ziemi). Niewielka masa w połączeniu z rozmiarem Merkurego daje natężenie pola grawitacyjnego na jego powierzchni o wartości 38 proc. ziemskiego, czyli grawitacja jest prawie taka sama jak na Marsie. Na skutek stosunkowo słabych pól grawitacyjnych trudno jest utrzymać atmosferę przy powierzchni zarówno Merkurego, jak i Marsa. Wysoka dzienna temperatura na powierzchni Merkurego oznacza, że atomy lub cząsteczki w jego atmosferze miałyby dużo większe prędkości niż w znacznie chłodniejszej atmosferze Marsa. Większe prędkości oznaczają z kolei, że składniki atmosfery Merkurego z łatwością uniosłyby się znad jego powierzchni i uciekły z planety w przestrzeń kosmiczną. W dodatku szybko poruszające się cząsteczki, które nadlatują od Słońca z prędkościami rzędu kilkuset kilometrów na sekundę (cząsteczki te składają się na tak zwany wiatr słoneczny), pomagają przyspieszyć cząsteczki atmosfery do prędkości ucieczki z Merkurego. W konsekwencji Merkury jest niezdolny do utrzymania atmosfery i do zatrzymywania wody na swojej powierzchni. (Z jednym ciekawym wyjątkiem: współczesne obserwacje wskazują na to, że niewielkie ilości zamarzniętej wody znajdują się na stale zacienionych biegunach Merkurego, ukryte w głębokich kraterach uderzeniowych). Merkury ma jedynie egzosferę, czyli bardzo rozrzedzoną atmosferę złożoną z lekkich gazów, które zostały wybite z powierzchni i oddalają się od planety.
A co z Wenus? Wenus jest najbliższą Ziemi planetą. Jej promień jest zaledwie 5 proc. mniejszy od promienia Ziemi i ma 81 proc. masy Ziemi. Mimo jej bliskości, podobnych rozmiarów oraz podobnej grawitacji na powierzchni (90 proc. ziemskiej), astronomowie praktycznie zignorowali najbliższego sąsiada Ziemi, ponieważ badając go poprzez swoje teleskopy, nie ujrzeli niczego wartego dalszego badania.
Przed współczesną epoką eksploracji planet Wenus tylko przez chwilę była obiektem zainteresowania astronomów i praktycznie nigdy w kontekście spekulacji dotyczących pozaziemskiego życia. Galileusz skierował swój pierwszy teleskop ku niebu w 1609 r. i już po kilku miesiącach odkrył, że Wenus zmienia się w swoim widocznym rozmiarze i kształcie. Jest widoczna jako większa, kiedy zbliża się do Ziemi, oraz mniejsza, gdy oddala się w swoim ruchu dookoła Słońca. Galileusz zaobserwował także, że Wenus przechodzi przez różne fazy, podobnie jak Księżyc, gdy widać jego sierp lub tarczę w pełni, z tym wyjątkiem, że Wenus wydaje się znacznie większa, kiedy jest w fazie sierpa niż w fazie pełni, podczas gdy Księżyc jest prawie tej samej wielkości podczas wszystkich faz.
Te zmiany miały rewolucyjne znaczenie. Galileusz wyjaśnił, że sposób, w jaki Wenus zmienia swój rozmiar, w połączeniu ze zmianą faz, dowodzi, że Wenus krąży wokół Słońca, a nie Ziemi. Miał rację. Obserwacje Wenus poczynione przez Galileusza jednoznacznie wskazywały na to, że fundamentalne idee Arystotelesa dotyczące struktury wszechświata, zgodnie z którymi Ziemia jest centrum wszystkich orbit, były błędne. Zatem Galileusz stwierdził w zgodzie z Kopernikiem, że Ziemia oraz wszystkie pozostałe planety krążą wokół Słońca.
Choć Galileusz miał rację co do przyczyny zmieniających się faz Wenus, to ku jego ostatecznemu zaskoczeniu jego odkrycie jedynie sugerowało to, że Kopernik miał rację, lecz jej nie dowodziło. Galileusz postulował, by ponownie zinterpretować Pismo Święte i zrozumieć je w kontekście wszechświata skupionego wokół Słońca, a nie wokół Ziemi. Jednakże obserwacje Galileusza i jego logiczne argumenty okazały się niewystarczające, by przekonać hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego ery poreformacyjnej do odorzucenia geocentrycznego modelu wszechświata, który uważali za logicznie i teologicznie potwierdzony na mocy długiej tradycji interpretowania kilku wersetów biblijnych (np. „Słońce i zachodzi, i pospiesza z powrotem tam, gdzie wzeszło” Księga Koheleta 1,5). Wskutek podejmowanych przez Galileusza prób zmiany poglądów Kościoła na to, co Galileusz uważał za kwestię astronomiczną, a Kościół za kwestię teologiczną, Kongregacja Ksiąg Zakazanych w 1616 r. potępiła wszystkie książki, które twierdziły, że Kopernik miał rację, i zabroniła ich czytania. Jak na ironię własna książka Kopernika O obrotach ciał niebieskich została jedynie „zawieszona do czasu korekty”; korekty zostały naniesione w 1620 r., a siedemnaście lat później, w 1633 r., Kongregacja Świętego Oficjum (tj. Rzymska Inkwizycja) wytoczyła Galileuszowi proces. Skazano go za herezję i umieszczono w areszcie domowym na pozostałych osiem lat jego życia. Stworzyło to istniejącą do dziś atmosferę napięcia między nauką a religią.
Tak, Wenus była ważna dla historii astronomii i nauki, a tych kilka obserwacji Wenus wykonanych przez Galileusza znajduje się pośród najważniejszych i najbardziej rewolucyjnych odkryć w historii. Nie zmieniły one jednak Wenus w obiekt interesujący dla dalszych badań ani nie uczyniły go interesującym dla spekulacji dotyczących pozaziemskiego życia. Poza zmianą kształtu – od dużego sierpa do małego niemal okrągłego dysku i ponownie do dużego sierpa – Wenus wyglądała zawsze identycznie szaro i pozbawiona była cech charakterystycznych. Te zmiany wielkości i kształtu Wenus oznaczają, że kiedy jest blisko i jest duża, widzimy tylko skrawek planety, a kiedy Wenus dochodzi do pełni, oddala się od Ziemi, a w związku z tym trudniej ją badać. W rezultacie bez względu na to, jak duże teleskopy budują astronomowie, by powiększyć obraz Wenus, i niezależnie od tego, jak starannie zaprojektowali swoje filtry na obiektywy, nawet współcześni badacze, siedząc wygodnie na Ziemi, nie byli w stanie zobaczyć żadnego krateru, góry ani żadnego szczegółu na powierzchni Wenus. Nie widzieli też nigdy z Ziemi żadnej plamy – jasnej czy ciemnej – na powierzchni Wenus. Dla astronomów przez ponad czterysta ostatnich lat Wenus była nudna, niepoznawalna i nigdy nie stała się obiektem astronomicznego pożądania i skupienia w taki sposób jak Mars. W rzeczywistości aż do wynalezienia filtrów ultrafioletowych dla teleskopów na początku XX w. astronomowie nie byli w stanie zobaczyć żadnych szczegółów, nawet w atmosferze Wenus. Po zrozumieniu faz Wenus astronomowie stracili zainteresowanie tą planetą na ponad trzysta lat.
Autorzy literatury fantastycznonaukowej uznali Wenus za nieco bardziej interesującą, prawdopodobnie dlatego że ze względu na grubą warstwę atmosfery astronomowie nie mogli im udowodnić, że są w błędzie, pisząc o tym, co dzieje się na powierzchni Wenus. Edgar Rice Burroughs napisał serię książek umiejscowioną na tropikalnej Wenus, Carson Napier z Wenus zaczynającą się pozycją Piraci Wenus (1934) z kontynuacją Zagubieni na Wenus (1935) oraz Carson z Wenus (1939). Pisarz Ray Bradbury umiejscowił akcję opowiadania Całe lato jednego dnia (1954) na deszczowej Wenus. Jednak astronomia XX w. powoli, lecz stanowczo ukazała, że Wenus nie nadaje się do zamieszkania nawet dla postaci z książek fantastycznonaukowych.
W 1942 r., zanim współcześni astronomowie dowiedzieli się, jak poprawnie zmierzyć temperaturę na powierzchni Wenus, znany brytyjski astrofizyk James Jeans opisał Wenus jako „tak gorącą, że woda wyparowałaby […] tak, że planeta może być pozbawiona wody”29. Nie potrafił tego udowodnić, ale dwadzieścia lat później potwierdził to Carl Sagan za pomocą radioteleskopu. Ustalił on, że dzienna temperatura na powierzchni Wenus wynosi 477°C (dzisiejsze precyzyjniejsze pomiary określiły, że jest to 465°C)30. Jeans zasugerował również, że istnieją przesłanki przemawiające za tym, że chmury na Wenus mogą składać się z formaldehydu. Później udowodniono, że był bliski prawdy w tym aspekcie, że chmury składają się ze żrących substancji, ale nie z formaldehydu. Jako człowiek o otwartym umyśle Jeans nie wykluczył całkowicie możliwości życia na Wenus, ale sugerował, że „jakiekolwiek ta planeta może skrywać życie, musi znacznie różnić się od ziemskiego”.
W latach siedemdziesiątych odkryto, dlaczego Wenus tak niechętnie ukazywała swoją powierzchnię. Planeta ma składającą się prawie wyłącznie z dwutlenku węgla atmosferę, 95 razy gęstszą od ziemskiej, a poza tym otula ją warstwa chmur o grubości 20 kilometrów. Przy użyciu teleskopów do obserwacji Wenus astronomowie na Ziemi byli w stanie ustalić, że kropelki chmur nie składają się z formaldehydu, lecz głównie z kwasu siarkowego, który również jest bez wątpienia niebezpieczną substancją. Z powodu tych grubych chmur nigdy nie będziemy mogli spojrzeć w zakresie światła widzialnego poprzez atmosferę Wenus na jej powierzchnię. Światło, które my widzimy gołym okiem, a astronomowie od XVII w. do czasów współczesnych za pomocą teleskopów, odbija się od wenusjańskich chmur, bladożółtych i prawie całkowicie pozbawionych cech charakterystycznych. By móc spojrzeć przez atmosferę Wenus, inżynierowie z NASA na sondach kosmicznych krążących wokół Wenus umieścili radary, które spenetrowały chmury. W latach siedemdziesiątych była to sonda Pioneer Venus, a w 1989 r. – sonda Magellan.
Przy użyciu danych z sondy Pioneer Venus planetolodzy udowodnili poprawność hipotez Jamesa Jeansa. Wenus straciła prawie całą wodę, którą posiadała przed miliardami lat. Kiedyś na Wenus istniały rzeki i oceany. Obecnie jest całkowicie sucha, co najwyżej z ilością pary wodnej w atmosferze wystarczającą do utworzenia globalnego oceanu (gdyby cała para wodna mogła skondensować się na powierzchni planety) o głębokości zaledwie od 2,5 do 5 cm, podczas gdy ziemskie oceany mają średnią głębokość 3,2 km31. Wprawdzie powierzchnia Wenus z kraterami, górami i kontynentami wykazuje podobieństwo do powierzchni Ziemi, jest jednak planetą tak nieprzyjazną życiu, jak to tylko możliwe.
A co z Jowiszem? Jowisz był inny. Galileusz odkrył cztery duże księżyce Jowisza w 1610 r., lecz przez jego teleskop sama planeta nie ukazywała nic przykuwającego uwagę. Księżyce Io, Europa, Ganimedes i Kallisto widziane przez XVII wieczne teleskopy były jedynie białymi, podobnymi gwiazdom kropkami, tańczącymi nieustanie wokół Jowisza. Kiedy z rozsądną precyzją wyznaczono okresy obiegu tych księżyców, niewiele więcej można było odkryć na ich temat aż do czasów współczesnych, kiedy NASA wysłała sondy Pioneer 10 i 11, a później Voyager 1 i 2, które przemknęły w pobliżu Jowisza w latach siedemdziesiątych. Następnie poznawaliśmy Jowisza dzięki sondzie Galileo w latach dziewięćdziesiątych oraz dzięki nadal aktywnej misji Juno.
Ciemne pasy i obszary na Jowiszu zostały prawdopodobnie zaobserwowane już w 1630 r. przez Włocha Francesco Fontanę. W 1664 r., trzydzieści lat później i prawie pół wieku po odkryciu księżyców Jowisza, angielski naukowiec Robert Hooke stwierdził, że zauważył plamę na Jowiszu. Rok później Cassini jako pierwszy opisał na Jowiszu „trwałą plamę” o wielkich rozmiarach. Jednakże Jowisz znajduje się tak daleko od Ziemi, że aż do pojawienia się współczesnych teleskopów te cechy były obserwowane z niewystarczającą precyzją, by wytworzyć zainteresowanie Jowiszem, które doprowadziłoby astronomów do takiej fascynacji tą planetą jak Marsem.
Przez kilka początkowych dekad XVII w. Jowisz był źródłem wielu spekulacji dotyczących życia pozaziemskiego. Ich źródłem był sam Johannes Kepler, który stworzył współczesną matematyczną astrofizykę, kiedy odkrył, że planety krążą wokół Słońca po elipsach, a nie okręgach, ze Słońcem w jednym z ognisk elipsy. Kepler w odpowiedzi na odkrycie przez Galileusza czterech dużych księżyców Jowisza zasugerował, że samo istnienie księżyców jowiszowych dowodzi tego, że Jowisz jest zamieszkały32. Bo z jakiego powodu, wyjaśniał Kepler, Bóg stworzyłby te księżyce, jeśli nie dla samej radości mieszkańców Jowisza?
Jowisz jest jednak dość daleko od Słońca. W związku z tym ilość ciepła otrzymywanego od Słońca przez górne warstwy atmosfery Jowisza byłaby zdecydowanie niewystarczająca dla utrzymania wody w stanie ciekłym. Od szczytu chmur Jowisza temperatura wzrasta wraz z głębokością, tak że temperatury powyżej punktu zamarzania wody zaczynają się na głębokości kilkuset kilometrów. Jednakże na tych głębokościach ciśnienie jest już prawie dwadzieścia razy większe niż na powierzchni Ziemi, a wraz z dalszym wzrostem głębokości ciśnienie i temperatura wzrasta dramatycznie. Czy życie mogłoby przetrwać i rozwijać się w górnej atmosferze bez ciekłej wody? Czy życie w głębi atmosfery byłoby w stanie wytrzymać olbrzymie ciśnienie wytwarzane przez wielką masę Jowisza oraz siłę pola grawitacyjnego planety? W najlepszym razie jest to niezwykle trudne środowisko dla życia. W rezultacie, poza kilkoma wyjątkami, większość astronomów nie poświęcała wiele czasu i energii na spekulowanie o możliwości istnienia życia na Jowiszu.
Do lat siedemdziesiątych wielkie księżyce Jowisza nie interesowały astronomów poszukujących życia we wszechświecie. Natomiast w ostatnich dekadach księżyc Jowisza Europa wzbudził ogromną ciekawość w środowisku planetologów zainteresowanym życiem pozaziemskim. Wkrótce po tym, jak uformowała się Europa, wewnętrzne ciepło wytworzone przez procesy kolizyjne, które ukształtowały księżyc, było wystarczające, by rozpuścić jej wnętrze. Na skutek tego lekkie materiały (woda) z wnętrza księżyca uniosły się ku powierzchni, natomiast gęstsze substancje (metale, skały) zstąpiły do jądra w procesie nazywanym różnicowaniem. Cała woda Europy migrowała w górę poprzez wewnętrzne błoto. Warstwa powierzchniowa, która się wytworzyła i była wystawiona na mrożącą temperaturę przestrzeni kosmicznej, zamarzła i uformowała grubą warstwę lodu. W tym samym czasie skały Europy osadziły się w dole, tworząc skaliste jądro.
Po epoce formowania Jowisza i jego księżyców z powodu oddziaływań grawitacyjnych pomiędzy planetą i księżycami znajdującymi się najbliżej niej, powstały na nich pływy. Zaczęły one wypychać synchronicznie Io, Europę i Ganimedesa na zewnątrz. Jowisz ściskał i rozciągał najbardziej wewnętrzny księżyc – Io, który oddziaływał na Europę, a Europa na Ganimedesa. Kiedy Io krąży wokół Jowisza, siły pływowe pomiędzy Jowiszem a Io zgniatają i rozciągają go, tak jak można ściskać i rozciągać piłkę tenisową. Ten ciągły proces pompuje energię do Io i rozgrzewa jego wnętrze, które stało się tak gorące, że na jego powierzchni nieustannie zachodzi aktywność wulkaniczna. Podobnie jak Europa, Io podległ procesowi różnicowania, z tym że cała woda, która dawno temu wypłynęła na powierzchnię Io, musiała zostać podgrzana i wyparować w przestrzeń kosmiczną.
Jednakże Io poprzez oddziaływania pływowe transferuje wystarczająco dużo ciepła do Europy, by zmiękczyć jej powierzchniowy lód – brak możliwych do rozróżnienia kraterów uderzeniowych jest dowodem na elastyczność powierzchni Europy. Poniżej tej miękkiej warstwy powierzchniowej, która rozciąga się na głębokość od kilku do kilkudziesięciu kilometrów, ciepło całkowicie roztopiło lód. Na skutek tego pomiędzy skalistym jądrem Europy a cienką warstwą lodu na powierzchni znajduje się globalny ocean. Ten rozległy ocean, który może mieć głębokość około 100 km, jest obszarem podpowierzchniowym, a tam temperatura, ciśnienie, energia i warunki zasolenia mogą być odpowiednie dla podtrzymania życia. Z tego powodu Europa wzbudza obecnie ogromne zainteresowanie astronomów. Te wewnętrzne warunki Europy nie były znane przed współczesną erą badań kosmicznych i dlatego Europa przedtem nie przyciągała uwagi badaczy, którzy zastanawiali się nad życiem we wszechświecie poza Ziemią.
Jeżeli Jowisz jest nieprzyjaznym domem dla kosmitów, to Saturn jest jeszcze gorszy. Położony dwa razy dalej od Słońca niż Jowisz, Saturn jest znacznie zimniejszy od Jowisza, jest natomiast porównywalny, jeśli chodzi o grawitacyjną surowość. Saturn zainteresował Galileusza natychmiast, gdy w lipcu 1610 r. zaobserwował, że Saturn jest złożony z trzech połączonych ze sobą obiektów. Galileusz sądził, iż odkrył, że Saturn, podobnie jak Jowisz, ma po obu stronach księżyce. Jednakże pojawiające się i znikające wypukłości Saturna nie były tak jak w przypadku czterech dużych księżyców Jowisza małymi plamkami światła, które od planety były oddzielone stale zmieniającymi się obszarami czarnej pustki. Zamiast tego przypominały rączki na stałe przytwierdzone do Saturna. Galileuszowi nigdy nie udało się zrozumieć, co zaobserwował. Pół wieku później Huygens, który odkrył już największy księżyc Saturna, Tytana, prawidłowo wydedukował, że Saturna otacza cienki, płaski pierścień. Saturn, planeta z jednym wielkim księżycem i pierścieniem, był interesujący, ale podobnie jak Merkury, Wenus i przez większość czasu Jowisz, nie ukazywał prawie żadnych cech swojej powierzchni czy atmosfery, które mogłyby na dłużej przyciągnąć uwagę i wzbudzić zainteresowanie astronomów. Już dawno temu przestali spodziewać się odkrycia życia na Saturnie, ponieważ podobnie jak masywny Jowisz, olbrzymi Saturn byłby okrutną matką.
Tytan, największy księżyc Saturna, znajduje się tak daleko, że nie można było zbadać go dokładnie z Ziemi przed erą międzyplanetarnych sond kosmicznych. Owi robotyczni eksploratorzy umożliwili nam odkrycie sekretów atmosfery i powierzchni Tytana. Chodzi tu zwłaszcza o próbnik Huygens, zaprojektowany przez Europejską Agencję Kosmiczną, który został zabrany do systemu Saturna przez sondę kosmiczną o nazwie Cassini, a następnie zrzucony do atmosfery Tytana pod koniec 2004 r. oraz samą sondę Cassini, która badała przez 13 lat Saturna, jego pierścienie oraz księżyce, po czym wleciała w atmosferę Saturna i spłonęła tam w 2017 r. Współcześni astrobiolodzy spekulują o możliwości istnienia egzotycznych form życia, żyjących w ciekłym etanie oraz rzekach, jeziorach i morzach z metanu rozsianych na powierzchni Tytana lub życiu, które mogło kiedyś istnieć w podpowierzchniowych morzach wypełnionych bardzo słoną wodą33. Podobnie jak w przypadku Europy nasze zauroczenie związane z potencjalną zdolnością Tytana do zamieszkania to zupełnie nowe zjawisko.
Sonda Cassini pozwoliła planetologom badać księżyc Saturna Enceladus z regularnością przez ponad dekadę, dlatego też Enceladus przyciągnął uwagę astrobiologów jak magnes.
Enceladus tak jak Europa ma globalny ocean pod powłoką z lodu34. Znajdują się tam również gejzery, podobne do tych z parku Yellowstone, które wyrzucają pod ciśnieniem w przestrzeń kosmiczną z podpowierzchniowych komór parę wodną, wodór, azot, metan oraz dwutlenek węgla. Niektóre z tych gejzerów sięgają na niemal 500 km ponad powierzchnię księżyca. Enceladus tak jak Europa i Tytan fascynuje współczesnych astrobiologów, ale aż do początku XXI w. był zaledwie maleńkim, ciemnym księżycem w zewnętrznych częściach Układu Słonecznego.
Nie wiedzieliśmy nawet o istnieniu Urana aż do czasów Herschela, który odkrył go przypadkowo w 1781 r., podczas szukania teleskopem słabych gwiazd w gwiazdozbiorze Bliźniąt. Neptun zaś został odkryty zgodnie z przewidywaniami podczas planowanego poszukiwania precyzyjnej lokalizacji na niebie, przeprowadzonego w Obserwatorium Niemieckim przez Johanna Gottfrieda w 1846 r. po tym, jak dwóch matematyków Anglik John Couch Adam oraz Francuz Urbain Le Verrier wykorzystali nieregularności w położeniu Urana, by obliczyć położenie nieznanej dotąd i bardziej odległej planety zaburzającej orbitę Urana35. Te dwie olbrzymie planety znajdują się tak daleko od Słońca, że praktycznie nic nie wiedzieliśmy na ich temat do czasu, gdy sonda Voyager 2 przeleciała obok nich pod koniec lat osiemdziesiątych. Uran i Neptun, zaledwie małe kropki światła w XIX-wiecznych teleskopach, pojawiły się w świadomości astronomów w czasie, kiedy zanikła już nadzieja na życie na dwóch wcześniej odkrytych planetarnych olbrzymach – Jowiszu i Saturnie. Jako dwie kolejne gigantyczne planety Uran i Neptun nigdy nie wzbudzały żadnego zainteresowania astronomów jako miejsca, w których może istnieć życie.
Ponadto XIX wiek zapoczątkował epokę intelektualizmu, podczas którego koncepcja pluralizmu, czyli istnienia dużej liczby zaludnionych światów – została podana w wątpliwość. Zgodnie z tą hipotezą, która była w modzie pośród astronomów i filozofów przez kilka stuleci, każdy świat we wszechświecie – słowo „świat” oznaczało gwiazdę, planetę lub księżyc – był z konieczności zamieszkały, ponieważ Bóg nie marnowałby twórczej energii w tworzeniu tych światów, gdyby nie było to miejsce dla ich mieszkańców do wielbienia Boga.
David Rittenhouse z Filadelfii, kiedy dostarczył swoją Przemowę do American Philosophical Society w 1775 r., był jednym z pierwszych, którzy uznali, że chrześcijaństwo i pluralizm nie mogą iść w parze. Rittenhouse zasugerował, że „doktryna wielości światów”, która oznaczała dla astronomów, iż wszystkie odległe światy były zaludnione przez inteligentne istoty, „jest nierozerwalnie związana z zasadami astronomii, ale ta doktryna jest nadal uważana (…) za walczącą z prawdami, których dowiodła religia chrześcijańska”36. Rittenhouse twierdził, że osoba, która wierzy w życie pozaziemskie, nie może być chrześcijaninem. Thomas Paine rozpowszechnił szeroko to przekonanie, kiedy napisał w swojej książce Wiek rozumu w 1793 r.: „wiara, że Bóg stworzył mnogość światów co najmniej tak licznych jak to, co nazywamy gwiazdami, czyni system wiary chrześcijańskiej w jednej chwili małym i niedorzecznym i rozprasza go w umyśle jak pióra na wietrze”37. W 1853 r., William Whewell, rektor Trinity College na Uniwersytecie Cambridge, po wcześniejszym uzgodnieniu z brytyjskim premierem Robertem Peelem (który później pełnił funkcję wicerektora uniwersytetu) opublikował On the Plurality of Worlds: An Essay (Esej o mnogości światów), w którym twierdzi dość zdecydowanie, że naukowe podstawy stanowiska pluralisty „były naukowo wadliwe i religijnie niebezpieczne”38. Whewell był jednym z najbardziej wpływowych intelektualistów w XIX wiecznej Anglii. Wymyślił on słowo „naukowiec”, by zastąpić nim termin „filozof przyrody”, pełnił funkcję prezydenta British Association for the Advancement of Science i Geological Society. Został również mianowany członkiem Royal Society39. Ogromny wpływ Whewella w środowisku akademickim wywołał silną reakcję i chociaż nie zniechęciło to większości astronomów do opowiadania się za pluralizmem, zmusiło wielu do ostrożniejszych spekulacji na temat życia pozaziemskiego.
Być może astronomowie, z(wiedzeni) swoim nastawieniem, sami odnaleźli lub wynaleźli powody, by myśleć, że Mars jest taki jak Ziemia. Im więcej badali Marsa, tym mocniej byli przekonani, że uzmysłowili sobie prawdziwość i znaczenie tych podobieństw. Zgodnie z ich logiką skoro na Ziemi występuje życie, a Mars jest podobny do Ziemi, to Mars prawdopodobnie jest również schronieniem dla życia. Co więcej, Mars w przeciwieństwie do Księżyca, Słońca, Merkurego, Wenus, Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna był odporny na antypluralistyczne argumenty Rittenhouse’a, Paine’a i Whewella. U progu XXI w. księżyc Jowisza Europa i księżyc Saturna Enceladus zaczęły przewyższać Marsa jako prawdopodobni kandydaci na schronienie dla pozaziemskiego życia. Jednak od XIX w. i przez większość XX w. to Mars był jedynym obiektem w naszym Układzie Słonecznym, o którym część badaczy nadal twierdziła, choć trwały na ten temat spory, że mogło i nadal może istnieć na nim pozaziemskie życie.
28
„Dzień” na Merkurym, który trwa 175,97 ziemskich dni, jest wynikiem dziwnego połączenia wolnej rotacji planety (58,65 dni) i czasu obiegu planety wokół Słońca, który wynosi 87,79 dni.
29
J. Jeans, Is There Life on the Other Worlds?, „Science” 1942, nr 95, s. 589.
30
C. Sagan, On the Atmosphere and Clouds of Venus, w: La Physique des Planètes: Communications Presentées au Onzième Colloque International d’Astrophysique tenu a Liége, Société royale des sciences de Liége, Liége 1963, s. 328–330.
31
Wyniki misji Pioneer Venus zostały później potwierdzone przez teleskop IUE: J.-L. Bertaux, J.T. Clarke, Deuterium Content of the Venus Atmosphere, „Nature” 1989, nr 338, s. 567.
32
W. Michael, J. Crowe, The Extraterrestrial Life Debate, Cambridge University Press, Cambridge 1986.
33
G. Mitri i in., Shape, Topography, Gravity Anomalies and Tidal Deformation of Titan, „Icarus” 2014, nr 236, s. 169.
34
Komunikat prasowy NASA 15-188, Cassini Finds Global Ocean in Saturn’s Moon Enceladus, September 15, 2015.
35
D.A. Weintraub, Is Pluto a Planet?, Princeton University Press, Princeton 2007.
36
D. Rittenhouse, An oration delivered February 24, 1775, before the American Philosophical Society John Dunlap, Philadelphia 1775, s. 19–20.
37
Th. Paine, The Age of Reason, Freethought Publishing Company, London 1880, s. 38.
38
M.J. Crowe, The Extraterrestrial Life Debate, 1750–1900, Dover, Mineola 1986.
39
Stanford Encyclopedia of Philosophy; http://plato.stanford.edu/entries/whewell/.
Rozdział 3. Mars i Ziemia jako bliźniacy