Читать книгу Obserwator - David Thorne - Страница 8
4
ОглавлениеHigh Times i Miss Fortune: Pięć rzeczy, których dowiedziałam się w taksówce
No więc wczoraj wieczorem jechałam taksówką (tak, było późno; nie, nie byłam pijana) i rozmawiałam z kierowcą, jak to każdy. Napisałam „jak każdy”, ale w sumie niektórzy nie przepadają za rozmowami z taksówkarzami. Jeden mój znajomy powiedział, że zawsze prosi, żeby się do niego nie odzywali, na to ja, że to trochę niegrzeczne. „Może i tak – odparł – ale kogo to obchodzi? Taryfiarz to tylko taryfiarz”.
Już nie jest moim znajomym.
Ale do rzeczy. Jechałam taksówką, rozmawialiśmy i powiedziałam kierowcy (który, jeśli chcecie wiedzieć, ma na imię Ted), że właśnie wróciłam z Brazylii. Odparł, że zawsze chciał tam pojechać, ale nie udało mu się, bo śmiertelnie boi się latać i kiedy ostatni raz leciał samolotem – wracał z Alicante – wrzeszczał przez całą drogę i pięć stewardes musiało go przypinać do fotela.
Nie to jednak chciałam opowiedzieć. Otóż dowiedziałam się, że to kraj (Brazylia) zawdzięcza swoją nazwę orzechowi (brazylijskiemu), a nie odwrotnie. Innymi słowy, najpierw był orzech, a potem nazwali tak państwo. Dziwaczne, co nie?
Tak o tym myślałam i zaczęłam się zastanawiać nad wszystkim, czego dowiedziałam się w taksówkach. I okazało się, że jest tego całkiem sporo. Oto pięć najważniejszych rzeczy, których dowiedziałam się w taksówce:
5. Dowiedziałam się, że jeden z moich byłych chłopaków przespał się nie z jedną, ale z dwojgiem moich znajomych. Zwróćcie uwagę, że napisałam „dwojgiem” – to dlatego, że tymi znajomymi byli kobieta i mężczyzna. Mało tego, zrobił to w czasie, kiedy jeszcze się ze mną spotykał. Dowiedziałam się o tym, bo akurat jechałam z nim taksówką i nagle w pijackim napadzie szczerości (i we łzach) wszystko mi wyznał. Nie muszę chyba dodawać, że poprosiłam kierowcę, żeby się zatrzymał, po czym wykopałam gościa (chłopaka, nie taryfiarza) na ulicę i puściłam mimo uszu jego błagania, że nie ma pieniędzy i niby jak ma się dostać do domu, a potem zignorowałam miliard esemesów, którymi mnie zasypał. Krzyżyk na drogę.
4. Dowiedziałam się, że światem rządzą Żydzi, w dodatku sprzymierzyli się z muzułmanami i dążą do zdestabilizowania Zachodu. „Dowiedziałam się” nie znaczy, że „uwierzyłam”, okej? A że czekałam wieki na taksówkę i nie uśmiechał mi się spacer w deszczu do domu, to przez całą drogę tylko kiwałam głową, słuchając paplaniny taryfiarza. Ech.
3. Dowiedziałam się od jednego kierowcy, że jego córka leży w szpitalu, dlatego on jeździ na nocki, żeby w ciągu dnia móc przy niej czuwać, i że jest zmęczony, ale potrzebuje pieniędzy, chociaż niedawno dowiedział się, że guz mózgu, który wykryto u jego córki, jest nieuleczalny i jej śmierć to tylko kwestia czasu. Głos mu się łamał, kiedy mi o tym opowiadał. Dowiedziałam się, że niektórzy mają tak ciężkie życie, że chyba tylko cudem chce im się to wszystko ciągnąć.
2. Dowiedziałam się, że parę dni wcześniej tą samą taksówką jechał T… W… Podobno na światłach przy Piccadilly pochylił się i zaproponował kierowcy działkę koki.
1. Dowiedziałam się, że nie ma piękniejszego widoku niż dwoje ludzi całujących się na moście Alberta w sobotnią noc, kiedy światła Londynu odbijają się w Tamizie, zaś ciała tych dwojga splatają się naturalnie jak gałęzie bluszczu i delikatnie jak muzyka.
KOMENTARZE:
SharnaJ: LOL z chłopaka. Miałam to samo, kiedy wracaliśmy z imprezy! Powiedział, że całował się z moją najlepszą kumpelą! Ale ja swojego nie wyrzuciłam, tylko… wyszłam za niego!
LozLoz: Zabawne!
CatLover: Biedny taksówkarz i jego córka! Serce się kraje.
Starry Ubado: Mam nadzieję, że kiedy następnym razem wsiądziesz do taksówki, kierowca cię zgwałci, ty tępa dziwko.
To tylko blog. Poważnie, tak tylko piszę o swoim życiu. Prawie nikt tego nie czyta, a mimo to wciąż pielęgnuję w sobie szalone marzenie, że zyskuję milion obserwujących, zamieniam bloga w kanał na YouTubie, przyjmuję reklamy i zarabiam tyle kasy, że stać mnie na kupienie sobie zamku we Francji, gdzie zaczynam uprawiać winogrona i zakochuję się w miejscowym diabelskim nasieniu.
Ale serio, to tylko blog. Czemu więc ludzie czują potrzebę zostawiania takich komentarzy? Wmawiam sobie, że to po prostu jakiś samotny nastolatek, który musi się wyładować, bo nie ma dziewczyny, ale jeśli wcale tak nie jest? Jeśli to tak naprawdę otumaniony sterydami, napakowany wielkolud, który ma pokój wyklejony moimi zdjęciami, a na każdym moja twarz została brutalnie wydrapana?
Czytałam kiedyś artykuł o tym, że trolle i psychopaci mają podobne cechy charakteru. Jednym i drugim brakuje empatii i poczucia winy. Chyba znaczy to, że powinnam poświęcać mniej czasu na czytanie tekstów w necie; marna pociecha.
Troll nie wygra. Dalej będę pisała i marzyła o dniu, w którym zamienię stukanie w klawiaturę na szalony prowansalski romans z szelmowskim Francuzem. Jasne. Każdemu wolno marzyć.
Wydaje mi się, że posuwamy się do przodu z dziewczyną, z którą spotkałam się w barze. Będę o niej pisała per „Dziecko Z”. Nadal jest chętna do współpracy. Poznałam jej matkę (po ojcu zostało tylko wspomnienie) i ona też jest zdecydowana zrobić kolejny krok. Chce, żeby posłali tę kanalię z telewizji za kratki. To znaczy, gotowa jest wyrządzić mu dużo więcej, i należy pochwalić ją za inwencję, ale przypomniałam jej, że średniowiecze już się skończyło i dziś, w tych wspaniałych, oświeconych czasach, nie robimy już ludziom takich rzeczy.
Teraz wszystko w rękach prawników, którzy zastanawiają się, czy jeśli upublicznimy tę historię, zostaniemy pozwani i oskubani. Chcą niepodważalnych dowodów, to ich warunek, dlatego boję się, że ostatecznie nic z tego nie wyjdzie, ale staram się, robię wszystko, co mogę, żeby się udało. Czuję się trochę jak Erin Brockovich, tyle że nie wyglądam tak efektownie jak ona i zasady moralne, którymi się kieruję, nie są bynajmniej doskonałe. No, ale choć troszkę ją przypominam. Jestem kimś, z kogo matka (albo ojciec!) może być dumna. Wszystko to takie pasjonujące.