Читать книгу Praca bez sensu - David Graeber - Страница 9

Dlaczego fryzjerstwo to niedobry przykład pracy bez sensu

Оглавление

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

[6] Bullshit Jobs, „LiquidLegends”, <www.liquidlegends.net/forum/general/460469-bullshit-jobs?page=3>, ostatnia modyfikacja 1 października 2014.

[7] Spanish Civil Servant Skips Work for 6 Years to Study Spinoza, Jewish Telegraphic Agency (JTA), ostatnia modyfikacja 26 lutego 2016, <www.jta.org/2016/02/26/news-opinion/world/spanish-civil-servant-skips-work-for-6-years-to-study-spinoza>.

[8] John Henley, Long Lunch: Spanish Civil Servant Skips Work for Years Without Anyone Noticing, „Guardian” (wydanie amerykańskie), ostatnia modyfikacja 26 lutego 2016, <www.theguardian.com/world/2016/feb/12/long-lunch-spanish-civil-servant-skips-work-for-years-without-anyone-noticing>. Być może inspiracją było dla niego dowodzenie Spinozy, że wszystkie byty dążą do maksymalizacji swojej władzy, ale że władza polega w równym stopniu na doświadczaniu innych swoim wpływem, jak i doświadczaniu wpływu innych. Ze Spinozjańskiego punktu widzenia praca, w której nie mamy na nikogo wpływu i nikt nie ma wpływu na nas, byłaby najgorszym, co może się zdarzyć.

[9] Oczywiście praca listonosza nie jest pracą bez sensu, ale według tej historii, ponieważ 99 procent przesyłek, których listonosze postanawiali się pozbyć, stanowiły ulotki, równie dobrze mogłaby nią być. Wydaje się mało prawdopodobne, by był to faktyczny odsetek, choć anegdota z listonoszami jest odzwierciedleniem postaw społecznych. Na temat zmieniającego się nastawienia do pracowników poczty zob.: David Graeber, Utopia regulaminów. O technologii, głupocie i ukrytych rozkoszach biurokracji, przeł. Marek Jedliński, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2016, s. 130 – 138.

[10] Finns miss death in tax office, BBC,< http://news.bbc.co.uk/1/hi/world/europe/3410547.stm?a>, dostęp 7 kwietnia 2017.

[11] Vier op tien werknemers noemt werk zinloos, „Over het Nieuwe Werken” <www.overhetnieuwewerken.nl/vier-op-tien-werknemers-noemt-werk-zinloos/>, dostęp 10 lipca 2017.

[12] Typowy komentarz, autorstwa mojego rozmówcy Rufusa: „Chętnie powiedziałbym ci, że moją najbardziej bezwartościową robotą było robienie caffè latte dla szczególnych i wyjątkowych osób, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że odgrywałem bardzo istotną rolę w ich codzienności”.

[13] Powinienem przy tym zaznaczyć, że w dalszych rozważaniach odnoszę się do popkulturowych przedstawień płatnych zabójców, a nie do jakiejś etnograficznej czy socjologicznej analizy przedstawicieli tej grupy.

[14] Następujący przypis autora odnosi się do określenia użytego w oryginalnym tytule i konsekwentnie w treści książki, tj. „bullshit jobs”, tu przekładanego jako „praca bez sensu” lub „praca ściema” ze względu na poruszone w niniejszym i kolejnym przypisie niuanse konotacyjne słowa „bullshit”, wskazującego zarówno na bezsensowny, jak i na załgany aspekt potraktowanego tym określeniem fenomenu [przyp. tłum.] Co ciekawe, bull nie jest wcale wstecznym derywatem bullshit, lecz to bullshit jest wczesnodwudziestowieczną wariacją na temat tego pierwszego. Określenie to wywodzi się od francuskiego bole, oznaczającego „oszustwo, podstęp”. Z pierwszym potwierdzonym użyciem terminu bullshit angielszczyzna ma do czynienia w niewydanym wierszu T. S. Eliota. Bollocks [ang. bzdety, pierdoły] – to jeszcze jeden derywat bole.

[15] Powiedziałbym „kłamstwa”, gdyby nie słynne dowodzenie filozofa Harry’ego Frankfurta (2005), zgodnie z którym ściemnianie nie jest tym samym co kłamanie. Różnica między tymi czynnościami ma być analogiczna do tej między morderstwem i pozbawieniem kogoś życia; pierwsza to intencjonalne oszustwo, druga to niefrasobliwe nieliczenie się z prawdą. Nie jestem pewien, czy to rozróżnienie ma w pełni zastosowanie w tym kontekście, ale nie wydawało mi się, by wikłanie się w tej kwestii w dyskusje było szczególnie pomocne.

[16] Żeby w pełni uzmysłowić sobie ten feudalny rodowód, czytelnicy mogą zechcieć zastanowić się nad nazwiskiem Corleone. To nazwisko fikcyjnej rodziny mafijnej z Ojca chrzestnego, powieści Maria Puzo i filmu Francisa Forda Coppoli pod tym samym tytułem, ale w rzeczywistości jest to nazwa miasta na Sycylii, znanego z tego, że wywodzi się z niego wielu słynnych mafiosów. Po włosku nazwa tłumaczy się jako „lwie serce”. Wydaje się, że powodem jest tu fakt, iż Normanowie, którzy podbili w 1066 roku Anglię, zdobyli również znajdującą się we władaniu Arabów Sycylię i stamtąd importowali do swojego świata wiele elementów administracji arabskiej. Czytelnicy zapewne pamiętają, że w większości opowieści o Robin Hoodzie głównym czarnym charakterem jest Szeryf Nottingham, a nieobecnym królem, przebywającym na krucjatach – Ryszard Lwie Serce. Słowo „szeryf”, zanglicyzowana forma arabskiego szarif, określało jedną z tych funkcji, którą Normanowie wzorowali na zastanej administracji Sycylii. Ścisły związek między Corleone a angielskim królem jest przedmiotem dyskusji, ale jakiś związek z pewnością istnieje. Zatem jakkolwiek niebezpośrednio, postać grana przez Marlona Brando w Ojcu chrzestnym została nazwana po Ryszardzie Lwie Serce [Należy sprostować przypis autora, który, jakkolwiek z pozoru wiarygodny i zgodny z intuicją, mija się z prawdą językoznawczą. Tytuł szeryfa (st.-ang. scīrgerefa) nosił urzędnik królewski (reeve, st.-ang. ġerēfa), zarządzający hrabstwem (shire, st.-ang. scir), a tradycja tej funkcji sięga czasów królestw anglosaskich sprzed najazdu Normanów – przyp. tłum.].

[17] Wielu złodziei dokonuje włamań w czasie wolnym od innej pracy. Kompleks mieszkaniowy, w którym kiedyś mieszkałem, nękała plaga włamań, do których zawsze dochodziło w poniedziałki. Okazało się, że włamywaczem był fryzjer, który zwykle w poniedziałki miał wolne.

[18] Wielu złodziei, od kradnących dzieła sztuki po pospolitych sklepowych złodziejaszków, wynajmuje swoje usługi, ale i tutaj działają na zasadzie niezależnych zleceniobiorców, a więc prowadzących własną działalność. Przypadek płatnego zabójcy jest mniej jednoznaczny. Niektórzy mogliby wskazać na fakt, że jako wieloletni, lecz szeregowy członek organizacji przestępczej ktoś taki jest jej „pracownikiem”, ale nie wydaje mi się (rzecz jasna, nie wiem tego na pewno), by większość zajmujących się tym ludzi widziało to w ten sposób.

[19] Nie mówię, że taka praca to „forma regularnie płatnego zatrudnienia, której kompletna bezcelowość, zbędność bądź szkodliwość wydaje się tak rażąca, że nawet zatrudniony nie jest w stanie uzasadnić jej istnienia”. Twierdzę, że to „forma regularnie płatnego zatrudnienia, której kompletna bezcelowość, zbędność bądź szkodliwość jest tak rażąca, że nawet zatrudniony nie jest w stanie uzasadnić jej istnienia”. Innymi słowy, mówię nie tylko, że pracownik uznaje swoją pracę za bezsensowną, ale wręcz, że jego przekonanie jest jednocześnie uprawnione i zgodne z prawdą.

[20] Pozwolę sobie posłużyć się własną sytuacją jako przykładem. Obecnie pracuję jako wykładowca w London School of Economics. Są ludzie, którzy antropologię uważają za czystą definicję nauki bez sensu. W 2011 roku gubernator Florydy Rick Scott wyróżnił nawet moją dziedzinę, wymieniając ją jako typowy przykład dyscypliny, bez której uniwersytet publiczny jego stanu byłby lepszym miejscem (Scott Jaschik, Florida GOP Vs. Social Science, „Inside Higher Education”, ostatnia modyfikacja 12 października 2011, <www.insidehighered.com/news/2011/10/12/florida-gop-vs-social-science>).

[21] Ktoś mi powiedział, że w firmie Countrywide Financial – która była jednym z głównych bohaterów skandali na rynku kredytów hipotecznych wysokiego ryzyka w 2008 roku – istniały zasadniczo dwa szczeble: podrzędne „nerdy” i insajderzy; insajderzy byli to ci pracownicy, którym powiedziano o przekrętach. W swoich badaniach spotkałem się z jeszcze bardziej skrajnym przykładem. Napisała do mnie kobieta, która pracowała kiedyś przez niemal rok, sprzedając reklamy w samolotowym magazynie pokładowym, który wcale nie istniał, z czego nie od razu zdała sobie sprawę. Nabrała podejrzeń, kiedy zorientowała się, że nie widziała nigdy choćby egzemplarza tego magazynu w biurze ani w żadnym samolocie, mimo że dość często latała. W końcu jej współpracownicy po cichu potwierdzili, że cała działalność przedsiębiorstwa to oszustwo.

[22] I od tej reguły istnieją wyjątki, jak od wszystkich. W wielu dużych organizacjach, takich jak banki, jak się przekonamy, kadra kierownicza na najwyższych stanowiskach zatrudnia konsultantów bądź audytorów wewnętrznych, których zadaniem jest ustalić, czym właściwie zajmują się poszczególne osoby; pewien analityk finansowy powiedział mi, że około 80 procent pracowników banków wykonuje niepotrzebne zadania i miał wrażenie, że większość z nich nie zdaje sobie z tego sprawy, ponieważ są utrzymywani w niewiedzy co do swojej roli w organizacji. Mimo to, stwierdzał, ich zwierzchnicy sami nie są wiele lepiej poinformowani, a jego sugestie zmian są niezmiennie odrzucane. Należy tu również podkreślić, że osoby te nie miały fałszywego przeświadczenia, że ich praca jest bez sensu, ale wręcz przeciwnie.

[23] Nawet tutaj można sobie wyobrazić zastrzeżenia. Bo też co ze scjentologami? Ci, którzy oferują sesje e-metrowe, mające pozwolić ludziom odkryć traumy z ich poprzednich wcieleń, przeważnie wydają się pewni, że ich praca ma olbrzymią wartość społeczną, mimo że znacząca większość populacji uważa ich za szaleńców lub oszustów. Ale znowuż – nie ma to tak naprawdę większego znaczenia, ponieważ nikt nie twierdzi, że „uzdrowiciel” to etat ściema.

[24] Można by dowodzić, że propaganda na pozór mająca zwodzić osoby z zewnątrz w rzeczywistości służy uspokajaniu sumień samych propagandzistów.

[25] Te uwagi były improwizacją i nie zostały wcześniej spisane. Cytuję częściowo na podstawie ustępów przytoczonych w: John Adam Byrne, Influential Economist Says Wall Street Is Full of Crooks, „New York Post”, wydanie z 28 kwietnia 2013, <www.nypost.com/2013/04/28/influential-economist-says-wall-streets-full-of-crooks>, częściowo z fragmentarycznego transkryptu w artykule Janet Tavakoli z „Business Insidera”, <www.businessinsider.com/i-regard-the-wall-street-moral-environment-as-pathological-2013-9?IR=T>, dostęp 21 kwietnia 2017, a częściowo z moich własnych notatek, które wtedy zrobiłem.

[26] W trakcie moich badań trafiłem wręcz na zaskakująco wiele osób (trzy, tak jest) z wyższym wykształceniem, które zniechęcone bezsensem znajdujących się w ich zasięgu prac biurowych zostały sprzątaczami, żeby czuć, że wykonują uczciwy codzienny wysiłek.

[27] Naprawdę nie powinienem już tego podkreślać, ale skoro przekonuję się, że zawsze będą istnieli czytelnicy mający problemy z elementarną logiką, to mówię: stwierdzenie, że gówniane prace są na ogół pożyteczne i produktywne, nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że pożyteczne i produktywne zajęcia to gówno.

[28] Fiodor Dostojewski, Wspomnienia z domu umarłych, przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski, Kraków: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2001, s. 22.

[29] Ta trzyczęściowa lista nie wyczerpuje bynajmniej możliwości skategoryzowania. Na przykład nie ujęto w niej kategorii, którą często określa się mianem „pracy nadzorczej” [guard labor], w obrębie której znaczna część stanowisk (niepotrzebni nadzorcy) jest bez sensu, a dalsza znaczna część to zajęcia zwyczajnie niewdzięczne bądź kiepskie.

[30] W Utopii regulaminów [dz. cyt.] określam to mianem „żelaznego prawa liberalizmu” polegającego na tym, że „każda reforma rynkowa i każda podjęta przez władze inicjatywa, której celem jest ograniczenie biurokracji i uwolnienie mechanizmów rynkowych, ostatecznie prowadzi do rozrostu regulacji prawnych, do rozrostu biurokracji i do rozrostu aparatu administracji państwowej”.

[31] Można powiedzieć, że to właśnie w dużej mierze oznacza wymaganie od kogoś noszenia uniformu, ponieważ ten zakłada się ludziom (dajmy na to pracownikom pralni), których nie widuje ogół społeczeństwa. To forma polecenia: „myśl o sobie jak o kimś objętym wojskową dyscypliną”.

Praca bez sensu

Подняться наверх