Читать книгу Niebezpieczna gra - Emilia Wituszyńska - Страница 8
ROZDZIAŁ 7
ОглавлениеWeronika zaciągnęła go do meksykańskiej restauracji na Podwalu. Lokal miał bardzo prostą nazwę – The Mexican. Dziewczyna często tam jadała. Przeszli przez ciężkie drzwi i znaleźli się w środku. Od progu powitały ich smakowite aromaty dobiegające z kuchni. Jednakże tamtego wieczoru Weronika przyszła w to miejsce w jednym celu i tego zamierzała się trzymać. Zanim skierowali się do dolnej sali, podeszła do baru i zamówiła sześć kolejek tequili.
– Nie byłem tutaj. – Przemek rozglądał się po wnętrzu z zainteresowaniem. Nad barem wisiał podświetlony napis THE CLIENT IS ALWAYS WRONG. Przeczytał i uśmiechnął się.
– No chodź.
Dziewczyna skierowała go do dolnej sali. Żyrandole były ozdobione pustymi butelkami po desperadosie i coronie, co nadawało lokalowi oryginalny charakter. Czerwone ściany i Matka Boża z Guadalupe sprawiły, że można było poczuć się jak w Meksyku. Do tego we wnętrzu panowała kolorystyka idealnie odwzorowująca tę, którą aktor miał okazję widzieć, kiedy był w tym pięknym kraju kilka lat temu. Spojrzał na Weronikę i zastanawiał się, czy ona kiedykolwiek odwiedziła jakieś dalsze zakątki świata.
Zajęli miejsce przy dwuosobowym stoliku. Dziewczyna prawie w ogóle na niego nie patrzyła, rozglądała się po ludziach w lokalu, chociaż nie było ich tak dużo. Znaczna większość zajęła kilka miejsc na górze. Przy stoliku za koralikowym parawanem siedziała jakaś para zajęta sobą w sposób, po którym mogło się sądzić, że zapomnieli o tym, że są w miejscu publicznym. Przy równoległym stole paczka znajomych przekazywała sobie jakieś opowieści i co rusz wybuchała śmiechem. W końcu młody kelner, pewnie student dorabiający po godzinach, postawił przed nimi tacę z alkoholem. Na skraju stolika zostawił menu i zerkając na Przemka, powoli odszedł. Mężczyzna wyciągnął rękę po kieliszek, ale trzepnięcie sprawiło, że ją cofnął.
– A ty gdzie z tymi łapami? To moje. – Weronika patrzyła na niego, mrużąc powieki, gdy wlewała w siebie żółty trunek.
– A ja?
– A ty co? Idź sobie zamów – mówiła przyciszonym głosem, żeby nie zwracać na siebie uwagi.
– To niegrzeczne z twojej strony – powiedział, oburzony, odchylając się na krześle i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Niegrzeczne było to, że bez mojej zgody wziąłeś mnie do klubu go-go, żeby móc wgapiać się w tę blondynkę. – Jej głos był zrzędliwy do granic możliwości. Sięgnęła po następny kieliszek z alkoholem i nie kłopocząc się z solą i limonką, po prostu go wypiła.
– Może zazdrosna jesteś, co? Daj spokój, to były tylko tancerki, niepospolity burdel.
Weronika parsknęła śmiechem. Dwa kieliszki nieco ją uspokoiły, więc sięgnęła po sól i wysypała ją między kciuk a palec wskazujący lewej dłoni. Limonkę trzymała w drugiej ręce, by tym razem napić się tequili, jak należy. Nie spuszczając z Przemka wzroku, zlizała sól do ostatniego ziarenka, po czym się schyliła. Obejmując ustami kieliszek, wypiła całą jego zawartość, wypuściła go z ust i sprawnie chwyciła w lewą dłoń, gdy jednocześnie drugą zbliżyła do ust, by przegryźć owoc. Przemek przyglądał się temu z zafascynowaniem, a w jego głowie zaczęły pojawiać się zupełnie sprzeczne dla niego obrazy. On by jej tę sól wysypał gdzie indziej. Kiedy wyssała sok, spojrzała na niego i przekrzywiła głowę.
– O ciebie? Bardzo mi przykro, Remuś, ale nie żywię wobec ciebie żadnych uczuć. Po prostu nie lubię, kiedy muszę robić coś, na co nie mam ochoty. – Mężczyzna spuścił wzrok, przełykając gorzki smak porażki. Zacisnął dłonie, czując, jak mu się pocą. Kiedy ponownie na nią spojrzał, jego twarz była bez wyrazu.
– Kończ to i wracajmy do domu. – Jego szczęka była mocno zaciśnięta, gdy dziewczyna powoli rozkoszowała się trunkiem. Nie powiedział już nic. Przejechał ręką po wyżelowanych włosach, delikatnie je mierzwiąc.
– Nie chcesz się niczego napić? – zapytała jak gdyby nigdy nic, a on pokręcił głową.
– Przed chwilą, kiedy chciałem, to zbiłaś mnie po łapach. Zresztą to już drugi raz tego wieczoru, gdy poczułem twoje dłonie na swoim ciele, i nie było to przyjemne. – Jego głęboki głos przeszył ją jak dreszcz.
– Dobra, jak chcesz.
Wstała od stolika i naciągnęła kurtkę na ramiona. Alkohol przyjemnie grzał ją od środka i przypomniała sobie, dlaczego lubiła go pić. Tylko wtedy jej problemy przestawały mieć znaczenie, a ona mogła czuć się beztrosko chociaż przez chwilę i zasnąć w spokoju. Zapłaciła już wcześniej, ale dodatkowo zostawiła kelnerowi dychę na stoliku i wyszła z lokalu za rozzłoszczonym aktorem. Kiedy znalazła się na powietrzu, poczuła zastrzyk orzeźwienia, ale tylko na chwilę. Tequila była mocna, szybko uderzała do głowy i Weronika czuła, jak jej nogi robią się coraz miększe. Kiedy wsiadła do samochodu i spojrzała na Przemka, zorientowała się, że on chce kierować.
– A ty nic nie piłeś? – zapytała.
– Nie…
– A drink w lokalu? Miałeś przecież.
– Nie był dla mnie. – Nie spojrzał na nią. Uruchomił silnik i powoli wyjechał na ulicę.
– A, rozumiem. Był dla tej tancerki. – Weronika wiedziała, że zaczyna gadać od rzeczy. Zastanawiała się, jakim cudem tak szybko alkohol uderzył jej do głowy. Przecież potrafiła wypić znacznie więcej. Przypomniała sobie jednak, że od śniadania nie mieli czasu nic zjeść.
– Czy mi się wydaje, czy ty jesteś wstawiona? – zapytał, zerkając na nią i niewyraźnie kręcąc głową. Zupełnie zignorował jej słowa o blondynce z klubu.
– Nie. – Zaśmiała się. – Może trochę. – Jej śmiech znów rozbrzmiał w samochodzie. Weronika nachyliła się i włączyła radio. – To co, Remek, kochasz się w tej blondynce?
– Nie, nie kocham się, a ty chyba powinnaś być trzeźwa. Czy nie? Pijana też tak dobrze celujesz?
– Jeszcze lepiej. – Mrugnęła do niego, wystawiając język.
– Przynajmniej się śmiejesz – mruknął.
– A czy śmiech to coś złego? Wiesz, myślę, że się w niej kochasz – powiedziała, przeskakując po stacjach radiowych. Kiedy w samochodzie rozbrzmiał Ed Sheeran, zostawiła i zaczęła śpiewać razem z nim.
– W twoim wydaniu tak.
– Ale co?
– Śmiech. W twoim wydaniu to coś złego, tak zauważyłem – odpowiedział spokojnym głosem, wsłuchując się w słowa piosenki. – I mylisz się, nic do niej nie czuję. Pociąga mnie, ale tylko fizycznie. Nic poza tym.
– A, czyli lubisz duże cycki. – Spojrzała na swoje małe piersi z westchnieniem, a on nieświadomie zrobił to samo.
– Boże, to nie zawsze chodzi o cycki – wymamrotał.
– Co?
– Nic, śpiewaj dalej. – Wciskając guziki przy kierownicy, pogłośnił radio i tym samym sprawił, że rozmowa była niemożliwa.
Kiedy dotarli do mieszkania, Weronika zrzuciła z siebie buty, rozwalając je po całym korytarzu. Skakała przy tym i w kółko śpiewała refren piosenki, którą usłyszała w radiu. Po drodze zgubiła skarpetki i bosymi stopami przebiegła po miękkim dywanie. Wbiegła na płytki w kuchni i zajrzała do lodówki. Bynajmniej nie szukała jedzenia. Pragnęła, by jej usta zatopiły się w bursztynowym napoju, po który właśnie sięgnęła.
– Będziesz jeszcze pić? – zapytał Przemek, zbierając za nią ubrania.
– Tylko jedno piwo, okej? Góra dwa. – Zachichotała, a jemu ten pomysł wydawał się coraz bardziej absurdalny. Dziewczyna była zabawna, kiedy promile przemierzały jej krwiobieg, więc ukrywając uśmiech, podszedł do niej i podał rękę.
– Czy ja też mogę? – zapytał, wyciągając się na stole barowym. Obróciła się do Reja z piwem w ręku i upiła łyk z butelki. Spojrzała na niego, krzywiąc usta i mrużąc oczy.
– No dobra! – przytaknęła i zadowolona z siebie podała mu otwartą już butelkę.
– Ale to twoje. – Uśmiechnął się do niej, przykładając butelkę do ust, jednak nie upił łyka, zanim nie odpowiedziała.
– Jestem zdrowa, inaczej nie przyjęliby mnie do policji. Pij śmiało.
Machnęła ręką i otworzyła lodówkę, by sięgnąć po kolejną butelkę. Chłopaka bawiło jej zachowanie, nie miał jednak pojęcia, że jeszcze tydzień temu Weronika zmagała się z nałogiem alkoholowym, co było jedną z bezpośrednich przyczyn jej schudnięcia. Wpatrując się w nią, w to, jak kręci się po jego kuchni, jakby mieszkała tu od zawsze, nerwowo stukał nogą o podłogę. Nagle obróciła się do niego i uśmiechnęła niewinnie, a on przełknął ślinę na ten jej dziewczęcy odruch. W tym momencie była taka inna od twardej Weroniki, którą znał na co dzień. Odpowiedział uśmiechem.
– Co tak patrzysz? – zapytał, gdy stała i wbijała w niego wzrok stanowczo za długo.
– Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytała, siadając naprzeciw niego.
– Myślę, że tak.
By zamaskować drżenie ust, upił łyk. Dziewczyna z niepewnością przygryzła wargę i wywróciła oczami. Po chwili przechyliła butelkę i upiła znaczną część jej zawartości.
– Włączymy Eda?
– Kogo?
– Eda Sheerana. To ten kawałek, co leciał w aucie. – Zaczęła nucić i kręcić się na stołku barowym.
– Możemy włączyć. – Zaśmiał się, wstając od stołu, i podszedł do telewizora. Najnowsze modele miały już zaprogramowany YouTube, więc mężczyzna bez trudu odnalazł piosenkę, o którą prosiła.
Spoglądał na nią kątem oka. Skończyła już pić piwo i sięgała po drugie. On wciąż miał prawie całe swoje, ale szybko zaczął to nadrabiać. Kiedy popłynęły pierwsze dźwięki piosenki, Wera zostawiła butelkę na szklanym stoliku i podbiegła do niego. Kręcąc się w kółko, zaczęła tańczyć i z zaskakującą znajomością angielskiego śpiewać, zaczepiając przy tym zdziwionego Przemka. Miała interesujące ruchy, przypominające bardziej dziewczynę tańczącą całe życie taniec uliczny niż policjantkę. On stał urzeczony, patrząc, jak włosy falują wokół jej twarzy, a ona tak zwyczajnie się uśmiecha. Nie wiedział, kiedy zaczął tańczyć z nią, po prostu podał jej rękę, a ona ją przyjęła. Widząc mniej więcej, jaką sekwencję kroków wykonywała, bez trudu zaczął to powtarzać, ale Weronika nie byłaby sobą, gdyby mu tego nie utrudniła. Kiedy piosenka się skończyła, jej ciało bez trudu wygięło się w mostek, a koszulka podjechała i zatrzymała się na piersiach. Dziewczyna stanęła na rękach i zrobiła przewrót z powrotem na nogi. Stanęła przed nim z uśmiechem. Włączona opcja autoodtwarzania sprawiła, że zabrzmiała kolejna piosenka, jedna z często słuchanych przez aktora. Utwór zaczynał się dialogiem, a kiedy rozbrzmiała muzyka, Rej przyciągnął kobietę do siebie bez jej zgody i zaczął się powoli poruszać. Weronika była zaskoczona tym gestem, ale głos wokalisty sprawił, że chciała tańczyć.
– Co to za piosenka? – zapytała, spoglądając z zainteresowaniem w jego bursztynowe oczy. Stała tyłem do ekranu telewizora i właściwie nie chciała obracać głowy. Przyjrzała się aktorowi, dostrzegając maleńką bliznę nad jego łukiem brwiowym. To dziwne, ale w tym świetle wyglądał całkiem korzystnie.
– Arabella – szepnął do jej ucha. – Arctic Monkeys.
– Co? – Spojrzała mu w oczy i zgłupiała. Nie miała pojęcia, o czym on do niej mówi. Zdążyła zapomnieć, że pytała o utwór lecący za jej plecami.
– Piosenka, do której tańczymy. Zapytałaś, cukiereczku. – Uśmiechnął się z głupkowatym wyrazem twarzy. Piosenka przyśpieszyła, a ona pogrążyła się w swojej wersji tańca, na co on tylko patrzył. Kiedy utwór dobiegł końca, dziewczyna z powrotem sięgnęła po piwo i wypiła duszkiem do końca. Widział, jak jej oczy błyszczą pod wpływem wypitego alkoholu, a policzki zaróżowiły się od tańca. Nie mogąc znieść fali gorąca, jaka go zalała, poszedł po kolejne piwo i usiadł obok niej, ale ona wstała w tej samej chwili, gdy się pochylał. Ziewnęła sztucznie, co dało się rozpoznać.
– Wiesz co? Idę spać – mruknęła. – Dzięki za to. – Niedbale wskazała ręką na telewizor, a on sięgnął po pilota i wyciszył muzykę, kiwając głową w zamyśleniu.
– Dobrej nocy. – Próbował się uśmiechnąć, ale nie potrafił. Z żalem obserwował, jak znika za drzwiami swojej sypialni.
Weronika zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Miała zawroty głowy. Co ja wyprawiam? Alkohol na służbie, bo poniekąd nadal była w pracy, i taniec z gościem, którego nie cierpi. Rozbierała się nerwowymi i trochę pijackimi ruchami, rozrzucając wszystko po pokoju. Założyła na siebie jedynie majtki i jego koszulkę, a następnie wsunęła się do łóżka z nadzieją, że szybko zaśnie. Sen jednak nie przychodził. Przewracając się z boku na bok, wsłuchiwała się w odgłos ciszy.
Przemek wypił jeszcze cztery piwa, zanim sięgnął po telefon i wykręcił numer. Miał nadzieję, że osoba, do której dzwonił, sprawi, że uda mu się zapomnieć o dziewczynie śpiącej w pokoju obok.
* * *
Kiedy usłyszała głosy w korytarzu, poderwała się. Nie miała zielonego pojęcia, kiedy udało jej się zasnąć. Zmęczenie i wypity alkohol jednak wzięły górę i ukołysały ją do snu. Zerwała się na równe nogi i z rozmachem wypadła z pokoju. Scena, która ukazała się jej oczom, sprawiła, że stanęła w pół kroku. Jej oczom ukazał się Przemek obściskujący się z blondynką z klubu go-go. Tą samą blondynką.
– Nie krępujcie się – powiedziała, opierając się o framugę ze skrzyżowanymi nogami w kostkach. Była wkurwiona, bo aktor nie kłopotał się z tym, żeby zabrać ją do swojego pokoju, tylko rżnął ją praktycznie w korytarzu. No, nie dosłownie, ale prawie. Powodem jej złości nie był oczywiście fakt, że zobaczyła go z nią. Absolutnie nie o to chodziło, mógł ją jednak zabrać do pokoju, uszanować sen innych. Weronika przynajmniej tak to sobie tłumaczyła w myślach. Swoimi słowami przerwała im akurat w momencie, gdy jego twarz zagłębiła się między piersiami kobiety. No kurwa. Rzeczywiście nie chodzi o cycki. Obydwoje spojrzeli na nią. Przemek zaskoczony i trochę zmieszany, ale tylko trochę. Widziała ten jego skurwysyński uśmieszek na twarzy. Z kolei kobieta patrzyła na nią z wyższością.
– A ta to kto? – zapytała, bezceremonialnie głaszcząc go po włosach.
– To… Nie przejmuj się nią. – Odwrócił wzrok od Weroniki, a jej w końcu puściły nerwy. Poza tym Przemek powinien już wiedzieć, żeby nie denerwować dziewczyny na kacu.
– Ja ci, kurwa, dam „nie przejmuj się”! – Z krzykiem chwyciła mężczyznę za koszulę i odsunęła go od cycatej blondynki. Próbował się oswobodzić, ale ona, już prawie trzeźwa, bez trudu powaliła pijanego mężczyznę na ziemię. Jęknął z bólu, gdy przyszpiliła go stopą na karku do ziemi. Z wściekłością spojrzała na tancerkę, która przywarła do ściany ze strachem.
– A ty, tancereczko, wypierdalaj z tego mieszkania. – Weronika pstryknęła palcami przed jej oczami. – No raz, dwa, trzy! Zanim zadzwonię po policję i powiem, że poza zwykłym tańcem jeszcze się prostytuujesz, a wtedy cię zamkną, bo to w Polsce nielegalne…
– Weronika, kurwa. – Usłyszała pod sobą charczący głos mężczyzny.
– Leż i zamknij się. – Jej wzrok z powrotem utkwił w twarzy kobiety, która chyba bała się ruszyć i ze strachem patrzyła na Przemka.
– No już! Wypierdalaj! – Klasnęła w dłonie i odsunęła się, by dziewczyna mogła przejść. Blondynka odsunęła się od nich i trzęsącym się ze zdenerwowania głosem powiedziała:
– Przemek, nie dzwoń do mnie więcej. – Chwilę później drzwi frontowe zatrzasnęły się z hukiem.
– Weź tę nogę, wariatko! – Weronika spojrzała na Przemka i zdjęła z niego stopę.
– Idź, kurwa, spać, bo patrzeć na ciebie nie mogę. Trzeba było tę kurewkę zabrać do swojego pokoju, a nie pieprzyć ją w korytarzu. – Chciała zatrzasnąć za sobą drzwi, ale przytrzymała je jego silna ręka. Wszedł za nią do pokoju, chwycił kobietę za przegub i wyciągnął z powrotem na korytarz.
– Wiesz, co ja myślę? Że ty jesteś totalnie popierdolona. – Przycisnął ja do ściany i przytrzymywał w ramionach. Wera patrzyła na niego z uniesioną prawą brwią. Myślał, że ma nad nią władzę, przytrzymując ją w ten sposób, ale jedno mocniejsze pchnięcie i chłopak znów by leżał na glebie. Dała mu jednak złudne poczucie kontroli.