Читать книгу Królewsko obdarowany - Emma Chase - Страница 6

ROZDZIAŁ 4

Оглавление

ELLIE

Tydzień później…

Boli mnie mózg. Ale warto było. Zarwane noce. Wkuwanie. Zwiększenie i tak zwiększonego spożycia kofeiny, ale było warto. Ponieważ to już koniec. Przekroczyłam linię mety. Wbiłam flagę w szczyt. Ułożyłam ostatni fragment układanki.

Jedyny problem w tym… że nikt nie wiwatuje. Nie ma ani jednej osoby, z którą mogłabym podzielić się tą wiadomością. Liv śpi po drugiej stronie świata, Marty jest na randce, a tata „wyszedł”, to znaczy siedzi pewnie w jakimś barze. A Cory, mój przyjazny nocny ochroniarz, pochrapuje na stoliku w kawiarni na dole.

Zapewne tego nie widać, ale lubię mówić innym o takich rzeczach. Muszę komuś powiedzieć nawet o tym, że mam ochotę napić się wody lub zjeść popcorn z mikrofalówki.

I właśnie dlatego robię teraz tę głupotę. Nie powiedziałam nawet Marlow, choć lisica z pewnością poparłaby moje działanie.

Wybrałam się do mieszkania Logana. Wiem, że to głupie, ale nie potrafię się od tego powstrzymać, jak magnes nie potrafi nie przyciągać swojego przeciwieństwa.

Kilka dni temu w muzeum miałam pewność, że… coś poczułam. Połączenie. Logan założył mój ulubiony krawat, a to musi coś znaczyć, prawda?

W razie czego podał mi adres mieszkania, które wynajmuje wraz z pozostałymi ochroniarzami. Stoję właśnie przed jego drzwiami. Budynek jest przyzwoity, choć nie na tyle elegancki, by miał odźwiernego, ale nie jest też zapuszczoną norą. Pukam do drzwi numer czterysta dziewięć. Unoszę głowę i rozglądam się po korytarzu, przestępując z nogi na nogę, gdy w myślach słyszę piosenkę Silver Springs zespołu Fleetwood Mac.

Drzwi się otwierają, ale to nie Logan, a Tommy Sullivan, jakim go jeszcze nigdy nie widziałam: bez koszuli, w jeansach wiszących mu nisko na biodrach i z papierosem w zębach.

Tommy to ciacho. Nie ta sama perfekcja Adonisa co Logan, ale mimo to przystojny z niego chłoptaś.

– Ellie! – Uśmiecha się. Wygląda na uradowanego moim widokiem. Tommy zawsze jest zadowolony. Wyjmuje papierosa z ust. – Co tu robisz, zwierzaczku? Wszystko w porządku?

– Tak, nie, w porządku. Zastałam Logana?

Tommy unosi pytająco brwi, ale nie docieka. Zamiast tego odwraca głowę w stronę wnętrza mieszkania i wrzeszczy:

– Lo! – Opiera się o futrynę. – Zaprosiłbym cię do środka, ale nie ma tu miejsca dla takiej jak ty. Nie jesteśmy zbyt przyzwoicie ubrani.

Czerwienię się, a moja wyobraźnia pracuje na podwyższonych obrotach.

W tej samej chwili na progu pojawia się zdziwiony Logan.

Jednak to zaskoczenie ledwie widać na jego twarzy. On również jest bez koszuli. Mówiąc nieśmiertelnymi słowami Joey Lawrence – Wow.

Jego tors i ramiona pokrywa gładka napięta skóra. Jest brązowa, prócz kolorowych tatuaży, które rozciągają się od jednego ramienia i schodzą na rękę.

Ma wyrzeźbione mięśnie – najwidoczniej ćwiczy. I ma sześciopak na brzuchu – prawdziwy, złożony z twardych, solidnych mięśni jak u mężczyzn z ulotek reklamowych siłowni.

To piękne ciało. Bardzo męskie.

Rozgląda się po korytarzu.

– Co się stało?

– Nic, ja…

– Sama tu przyszłaś?

Wydaje się poirytowany, więc zaczynam myśleć, że to był nie głupi pomysł, lecz najgłupszy w całym moim życiu. A przez lata wpadłam na kilka niezgorszych.

– Tak, ja…

– Gdzie Cory? – Nawet gdyby chłopak nie spał, to nie z nim chciałam podzielić się wiadomością. I nie chciałam, by przychodził tu ze mną, ponieważ pragnęłam rozmawiać z Loganem na osobności.

– W kawiarni.

– Wymknęłaś mu się? – pyta, jakby nie mógł w to uwierzyć.

– Nie do końca.

Krzyżuje ręce na piersi.

– Więc jak się tu bez niego dostałaś? Co?

Dla dobra Cory’ego próbuję wymyślić dobrą wymówkę… ale nigdy nie byłam biegła w kłamstwach.

– Zasnął.

Zła odpowiedź. W oczach Logana natychmiast rozpala się ogień.

– Wydawał się bardzo zmęczony. Nie złość się, Logan.

Przeczesuje palcami czarne włosy i przez chwilę zastanawiam się, jak gęste i miękkie byłyby w dotyku. Jak by to było, gdyby przepływały mi pomiędzy palcami.

W tej samej chwili z wnętrza mieszkania dociera głos – głos, który nie należy do żadnego z chłopaków.

– Wracaj, Logan. Twoja kolej.

Dziewczyna pojawia się na widoku i nie jest tylko „dziarska” – wydaje się, że to słowo zostało wymyślone specjalnie dla niej. Ma długie lśniące rude włosy, nieskazitelną skórę, długie nogi w mocno opiętych jeansach, wąską talię i spore cycki, które okrywa cieniutki czarny podkoszulek na ramiączkach.

Wygląda jak managerka knajpy Hooter’s w niebie wyłącznie dla mężczyzn.

Spojrzeniem zielonych oczu przeskakuje od Logana do mnie, po czym wraca.

– O, przepraszam. Nie wiedziałam, że macie gościa. – Uśmiecha się. – To twoja młodsza siostra?

Znacie dźwięk, jaki wydaje powietrze uchodzące z balonu?

To w tej chwili moje serce.

Logan kładzie dłoń na jej nagim ramieniu, a mnie pochłania najdziwniejsza mieszanina smutku i agresji. Chce mi się płakać… i mam ochotę odgryźć mu tę łapę jak jakaś wściekła szympansica.

– Wracaj do środka. Powiedz Tommy’emu, by rozdawał.

Rozdawał? Grają w rozbieranego pokera?

Zabijcie mnie, zabijcie. Chcę umrzeć…

Kiedy dziewczyna się odwraca, przestępuję z nogi na nogę.

– Przepraszam, że przeszkodziłam.

– Nic nie szkodzi – odpowiada cicho. – Czego potrzebujesz, Ellie?

– Niczego. Nieważne. Powinieneś wrócić do swojej… przyjaciółki.

Logan kręci głową.

– To przyjaciółka Tommy’ego.

Ale tym właśnie dla niego jest? Czymś więcej niż zwykłą przyjaciółką? Koleżanką do łóżka? Kochanką?

Wywraca mi się żołądek. Jestem kretynką.

– To dobrze. Przyjaciele są ważni. – Wskazuję kciukiem za ramię. – To ja już pójdę. Narazicho.

Nie ma nic lepszego, co mogłaby w takiej sytuacji powiedzieć dojrzała, wyrafinowana kobieta. Jezu, niech ktoś przybije mi język gwoździem do ściany.

– Ellie…

Odwracam się jednak, omijam windę i kieruję się bezpośrednio do klatki schodowej, próbując wyglądać dostojnie i jednocześnie wyrzucić z pamięci obraz Logana dotykającego tej laski.

– Pa, Logan.

– Kurwa…

Będąc na schodach, słyszę trzask zamykanych drzwi.

Wybiegam na ulicę, gdzie powietrze jest wilgotne, a samochody warczą i trąbią. Jest po dwudziestej trzeciej, więc chodnik nie jest zatłoczony, ale znajduje się na nim wystarczająco dużo ludzi, bym zdołała się rozpłynąć, gdyby Logan postanowił mnie gonić.

A raczej zrobiłabym to… gdybym miała do czynienia z jakimś przeciętnym typem.

– Ellie! Czekaj!

W Loganie St. Jamesie nie ma niczego przeciętnego.

Udaje mi się przejść zaledwie przecznicę, nim mężczyzna zagradza mi drogę. Ma na sobie koszulę, ale jest ona zapięta tylko do połowy.

– Dlaczego tak szybko odchodzisz?

Wzruszam ramionami, bębniąc szybko palcami o uda.

– No wiesz, jak to jest, spotkania i takie tam.

Logan pochyla głowę, patrząc mi głęboko w oczy.

– Dlaczego tu przyszłaś? Powiedz prawdę.

– To nic takiego… – Wzdycham, czując się bardzo głupio.

– I tak powiedz.

Spoglądam na przemierzających chodnik ludzi.

– Pamiętasz, gdy uczyłam się do ostatniego egzaminu?

Prycha.

– Tak, fizyka, prawda?

– Dostałam ocenę. – Wyjmuję z kieszeni kartkę i rozwijam. – Najwyższą. – I po raz pierwszy przyznaję na głos. – Będę głosić mowę.

Logan przez chwilę przygląda się kartce, a kiedy ją bierze, ocierają się nasze palce.

– No proszę – mówi z podziwem. – Świetnie. Mądra dziewczyna z ciebie. – Kładzie dużą dłoń na moim ramieniu i ściska. Czuję to dosłownie wszędzie. Zalewa mnie ciepło, od czubków uszu aż po końcówki palców u stóp.

– Gratulacje, Ellie.

Moje usta rozciągają się w szerokim uśmiechu, łzy napływają do oczu.

– Dzięki. Chciałam… po prostu komuś o tym powiedzieć.

Jemu. Chciałam powiedzieć Loganowi. Ponieważ jest wspaniały oraz, co ważniejsze, sprawia, że czuję się potrzebna, ceniona i ważna, jakbym warta była ochrony. Świadomość, że ten mężczyzna oddałby życie, by mnie osłonić, ustrzec przed bólem i niebezpieczeństwem, sprawia, że jestem nakręcona. Podniecona i poruszona.

Straciłam dziewictwo z Aaronem Myersem po zimowym balu w zeszłym roku. Znałam chłopaka, odkąd byliśmy dziećmi, wiedziałam, że był dobry, ale nie zakochałam się w nim. Zrobiliśmy to, bo jakoś tak wyszło, i było dobrze. Pozostało mi po tym miłe wspomnienie.

Teraz jednak żałuję, że nie poczekałam. Na Logana. Wiem, że to głupie i nigdy by do tego nie doszło, ale w jakimś odwróconym, alternatywnym wszechświecie, gdyby się tak jednak stało, mężczyzna wstrząsnąłby moim światem. Tylko przy nim czuję, że naprawdę żyję. Mogę zatem sobie wyobrażać, śnić, że jestem w jego ramionach i rozkoszuje się jego silnym ciałem. Jak mogłabym się czuć, gdyby otoczyła mnie i wniknęła we mnie jego pasja i namiętność.

– Cieszę się, że to ja. – Ponownie ściska moje ramię. – Odprowadzę cię.

– Nie musisz.

Choć uwielbiam przebywać w jego towarzystwie, nie chcę go też irytować. Nie chcę stać się dla niego utrapieniem.

– Tak, muszę. Tu nie jest bezpiecznie.

Przewracam oczami na otaczające nas wieżowce.

– Wychowywałam się w Nowym Jorku, to moje miasto, znam je lepiej od ciebie. Na miłość boską, jesteśmy w dolnej części Manhattanu… tu nie jest niebezpiecznie.

– Jesteś młodą, piękną dziewczyną, Ellie. Cały świat stanowi dla ciebie niebezpieczeństwo.

I, oczywiście, pośród tych wszystkich słów słyszę tylko jedno… piękna. Ponieważ nadal jestem kretynką.

Pół godziny później wchodzimy do kawiarni, w której na jednym ze stolików wciąż spoczywa jasnowłosa głowa Cory’ego. Logan podchodzi wprost do niego i kopie nogę krzesła… niemal przewracając chłopaka.

Cory budzi się gwałtownie.

– Co… Kto? – Przeciera oczy. – Co jest, Lo?

– To jest – odpowiada Logan śmiertelnie spokojnym głosem, od którego mam ciarki – że zabierasz dupę do mieszkania, pakujesz swoje graty i wracasz do domu. Tutaj skończyłeś.

O cholera.

– Nie, Cory… Nie musisz mu tego robić. To nie jego wina – mówię Loganowi. – Nie jego.

Ale mężczyzna nawet na mnie nie patrzy. Piorunuje wzrokiem biednego podwładnego. Wręcz go biczuje.

– Może zechcesz się ruszyć, koleś, nim ja ruszę ciebie?

Cory marszczy brwi, patrząc w blat. Wstaje tak gwałtownie, że krzesło wywraca się do tyłu. Wychodzi.

Logan zamyka za nim drzwi.

– Dlaczego to zrobiłeś? To ja nawaliłam. To moja wina.

Ochroniarz wskazuje na drzwi.

– Walnęłaś go w głowę? Dosypałaś mu coś do herbaty?

– Nie.

– Więc to jego wina i on o tym wie.

– Nie mógłbyś mu dać drugiej szansy?

– Nie. Nie w tej robocie. – Przysuwa się. – Musimy być skoncentrowani i gotowi, zawsze czujni. Wystarczy jeden kiepski ruch, by ktoś ucierpiał lub zginął. Co by było, gdyby zasnął, a byłaby tu twoja siostra z księciem Nicholasem? – pyta ostro. – Co by było, gdyby coś ci się stało?

I znów wraca cudowne ciepło, wypełniając moje kończyny. Każde słowo i każdy oddech Logana sprawiają, że czuję się ceniona.

Królewsko obdarowany

Подняться наверх