Читать книгу Kot Winston. Na tropie truciciela - Frauke Scheunemann - Страница 4
Prolog, czyli kot w potrzebie!
ОглавлениеA więc to już. Wybiła moja ostatnia godzina. I to nie na mojej domowej kanapie, w moim ulubionym miejscu rozświetlonym przez promienie słońca, nie w kręgu moich bliskich, którzy pragną się ze mną pożegnać. Ta ostatnia godzina wybiła na zimnym blacie stołu w gabinecie doktor Gruszki.
Może lepiej jednak teraz wydać z siebie ostatni koci dech w tym krótkim życiu niż dalej cierpieć. Tak okropniaście boli mnie brzuch, że czuję, jakby ten ból rozrywał mnie na strzępy. Stanisław Grad, mój wierny dwunożny przyjaciel, przywiózł mnie tu natychmiast, gdy tylko zaczęło kręcić mi się w głowie i nie mogłem utrzymać się na nogach. Teraz stoi obok stołu i uspokajająco gładzi mnie po głowie. Ale po jego twarzy widzę, że strasznie się o mnie martwi. Moja najlepsza ludzka przyjaciółka Daria, która przez całą drogę tutaj trzymała mnie na kolanach i głaskała, także próbuje powstrzymać łzy napływające jej do oczu. Miau, a więc jest ze mną aż tak źle!
Gdy pani doktor próbuje obmacać mój brzuszek, ostatkiem sił udaje mi się wyrywać jej z rąk. Po chwili jednak kompletnie zamroczony przewracam się na bok. Pani doktor korzysta z okazji i świeci mi w oczy latarką. Mamrocze przy tym pod nosem. Wydaje mi się, że coś w stylu „ojej“ albo „och jej“. Wcale mnie to nie dziwi. Wiem, że jestem bliższy śmierci niż życia.
W końcu pani doktor odchrząkuje.
– Panie profesorze – mówi bardzo poważnym tonem – obawiam się, że Winston został otruty. Albo zżarł coś, co jest dla kotów trujące. W każdym razie jego źrenice wyglądają tak, jakby ktoś mu podał narkotyki. Będziemy musieli mu zrobić płukanie żołądka. Mam nadzieję, że da się go jeszcze uratować.
Darii z oczu leją się łzy, a Stanisław próbuje złapać oddech.
Jestem zbyt słaby, żeby zareagować. Jeśli dobry koci bóg zabierze mnie teraz do siebie, cóż, widać taka jego wola. Kto by pomyślał, że tak marnie skończę! Przecież jeszcze kilka dni temu wszystko było w porządku. W domu odbywała się doroczna impreza przedświąteczna rodziny Gradów, a ja leżałem sobie spokojnie w salonie na naszej pięknej kanapie. Gdybym wiedział, że to ostatnie dni z moją kochaną rodziną, lepiej bym je wykorzystał. Ale niestety jest już na to za późno. Żegnaj, piękny świecie! Żegnaj, moje kochane miasto!