Читать книгу Tako rzecze Zaratustra - Фридрих Вильгельм Ницше - Страница 27
Mowy Zaratustry
O drogach twórcy
ОглавлениеChcesz więc, bracie mój, w osamotnienie iść? Chcesz drogi ku samemu sobie szukać? Uczyń zwłokę krótką i posłuchaj mnie.
„Kto szuka, łatwo sam się gubi. Każde osamotnienie jest przewinieniem”: tak oto mawia trzoda. A tyś długo należał do trzody.
Głos trzody długo odzywać się w tobie jeszcze będzie. I gdy nawet mówić poczniesz „nie mam już z wami wspólnego sumienia”, będzie to głosem skargi i bólem twym.
I oto patrz: ten ból nawet porodziło owo wspólne sumienie: tego sumienia ostatnie przebłyski żarzą się jeszcze w twym smętku.
Lecz ty chcesz drogą tego smętku pójść, jako iż jest to droga do ciebie samego. Pokażże mi więc twe prawo i twe siły ku temu!
Czyś jest nową siłą i nowym prawem? Czyś jest nowym ruchem? Z siebie toczącym się kołem? Czy możesz zmusić gwiazdy, aby wokół ciebie krążyły?
Ach, tyle jest pochutliwości ku wyżynom! Bywa tyle pokurczy próżności! Pokaż mi, żeś nie jest z pożądliwych a próżnych!
Ach, jest tyle wielkich myśli, co są jako miechy tylko: nadymają i jeszcze bardziej pustymi czynią.
Zwiesz się wolnym? Myśl, co tobą włada, usłyszeć pragnę nie zaś, iż z jarzma jakiego umknąć się zdołałeś.
Czyś jest z tych, którym z jarzma umykać się wolno? Niejeden ostatnią swą wartość precz odrzucił, gdy odrzucił swą służebność.
Wolny – od czego? Lecz cóż to Zaratustrę obchodzić może! Jasno niech mi twe oczy zwiastują: ku czemu wolny?
Zali83 zdołasz nadać sobie swe zło i dobro i zawiesić wolę swą nad sobą jako zakon84? Zali potrafisz sędzią być sobie i mścicielem własnego zakonu?
Straszne jest to sam na sam z sędzią i mścicielem własnego zakonu. Tako zostaje wyrzucona gwiazda w przestrzeń pustą i w lodowate tchnienie osamotnienia.
Dziś jeszcze cierpisz z powodu wielu, ty jeden: dziś jeszcze masz całkowitą otuchę i nadzieje wszystkie.
Lecz przyjdzie czas, gdy cię umęczy samotność, gdy się twa duma nagnie, a otucha trzeszczeć pocznie. Wówczas krzyczeć będziesz: „Jestem sam!”
Przyjdzie czas, gdy nie dojrzysz twej wybujałości, zaś na twą niskość zbyt bliskim okiem patrzeć poczniesz; nawet twa wzniosłość straszyć cię będzie niby upiór. I krzyczeć będziesz kiedyś: „Wszystko jest fałszem!”
Są uczucia, co samotnika zamordować pragną; gdy im się to nie udaje, wówczas same zamrzeć muszą! Zali zdobędziesz się na to, zdołasz być mordercą?
Zali poznałeś już, bracie mój, słowo: „wzgarda”? Oraz męczarnię twego poczucia słuszności, gdy zechcesz być sprawiedliwym dla tych, co tobą gardzą?
Zmuszasz wielu, aby, zbywszy dawnych o tobie mniemań, uczyli się ponownie sądzić ciebie: ciężko ci to policzą. Zbliżyłeś się do nich i minąłeś ich: tego ci nigdy nie wybaczą.
Wschodzisz ponad nich: lecz im wyżej się wspinasz, tym mniejszym widzi cię oko zawiści. Najbardziej jednak znienawidzeni bywają polotni.
„Jakżebyście wy zdołali oddać mi sprawiedliwość! – tako mawiać winieneś – obieram sobie waszą niesprawiedliwość, jako mnie przypadający udział”.
Niesprawiedliwość i brud miotają za samotnikiem: jednakże, bracie mój, jeśli gwiazdą chcesz być, musisz im mimo to świecić.
A strzeż się dobrych i sprawiedliwych! Oni zawsze radzi ukrzyżować tych, co własną sobie wynajdują cnotę, – nienawidzą samotnika.
Miej się na baczności przed świętą prostodusznością. Wszystko, co nie prostoduszne, jest dla niej nieświęte; chętnie przy tym ogniem ona igra, ogniem – stosu.
I wystrzegaj się porywów swej miłości! Zbyt szybko wyciąga samotnik rękę ku temu, kogo napotyka.
Niektórym ludziom nie wolno ci podawać dłoni, lecz łapę: chcę przy tym, aby twa łapa i pazury miała.
Lecz najgorszym wrogiem, jakiego napotkać możesz, będziesz zawsze ty oto dla samego siebie; sam czyhasz na siebie po jaskiniach i lasach.
Idziesz, samotniku, drogą ku samemu sobie! Tuż obok ciebie droga twa wiedzie i tuż obok twych siedmiu diabłów.
Kacerzem będziesz dla siebie i czarownicą, będziesz i wróżbiarzem, i błaznem, i wątpicielem, i nieświętym, i złoczyńcą.
Winieneś pragnąć, abyś się spalił we własnym ogniu: bo jako odnowić się chcesz, jeśliś się wprzódy w popiół nie zamienił.
Idziesz, samotniku, drogą tworzącego: boga chcesz sobie stworzyć z siedmiu diabłów swoich.
Idziesz, samotniku, drogą miłującego: samegoś siebie umiłował i gardzisz przeto sobą, jako gardzą, którzy kochają.
Tworzyć pragnie kochający, jako że wzgardził! Cóż ten wie o miłości, co nie musiał gardzić tym właśnie, co ukochał.
Z miłością swą idź do samotni i z twórczością twą, o bracie mój; – późno powlecze się wreszcie za tobą kulawa sprawiedliwość.
I ze łzami mymi idź w samotnię swą, o bracie mój! Kocham tego, co ponad siebie samego tworzyć pragnie i tak oto zanika. —
Tako rzecze Zaratustra.
83
zali (daw.) – czy. [przypis edytorski]
84
zakon (daw.) – prawo. [przypis edytorski]