Читать книгу Tako rzecze Zaratustra - Фридрих Вильгельм Ницше - Страница 31
Mowy Zaratustry
O wolnej śmierci
ОглавлениеWielu umiera za późno, niektórzy umierają zbyt wcześnie. Obco brzmi jeszcze nauka: „umieraj w porę!”
Umieraj w porę: tako poucza Zaratustra.
Oczywiście, kto nigdy w porę nie żył, jakżeby ten miał w porę umrzeć? Obyś raczej nigdy narodzonym nie był! – Tako radzę zbytecznym.
Lecz i zbyteczni ważą sobie wielce swą śmierć: nawet najbardziej pusty orzech pragnie, aby go wyłuskano.
Niepomiernie ważą sobie wszyscy skon swój; lecz śmierć nie jest jeszcze świętem uroczystym. Jeszcze się ludzie nie nauczyli, jako się święci najpiękniejsze gody.
Ja wam wskazuję skon dokonywujący, skon co dla żywych bodźcem i ślubowaniem się staje.
Własną śmiercią umiera dokonywujący, umiera zwycięski w otoczeniu ślubujących i nadziei pełnych.
Tako umierać powinni się ludzie uczyć. I nie powinno być żadnej uroczystości tam, gdzie taki ślubujący nie uświęca ślubowania żywych.
Tako umierać jest rzeczą najlepszą; rzeczą wtórą jest: w walce umrzeć i wielką duszę roztrwonić.
Lecz znienawidzona, zarówno przez wojującego jak i przez zwycięzcę, jest śmierć, co zęby szczerzy i niby złodziej się skrada, – mimo że jako władca zawsze przychodzi.
Moją śmierć sławię ja wam, śmierć wolną, która po mnie przyjdzie, ponieważ ja tego chcę.
Lecz kiedyż to ja zechcę? Kto ma cel swój i puściznę po sobie, ten pragnie śmierci w porę dla celu i puścizny.
Z pokory przed celem i puścizną nie zechce zawieszać zeschłych wieńców na świątyni życia.
Zaprawdę, nie chcę być jako powroźnicy, co wysnuwają nić coraz dłuższą, sami przy tym wstecz się cofając.
Niejeden staje się zbyt stary dla własnych prawd i zwycięstw; bezzębne usta nie mają prawa do każdej prawdy.
Zaś kto sławę mieć pragnie, powinien zawczasu z czcią się pożegnać i ćwiczyć się w ciężkiej sztuce – odchodzenia w porę.
Należy nie dopuszczać, aby nas zjadano doszczętnie wtedy właśnie, kiedy najlepiej smakujemy; wiedzą o tym ci, co pragną, aby ich długo kochano.
Bywają wprawdzie kwaśne jabłka, których dola chce, aby oczekiwały aż do ostatniego dnia jesieni: wówczas stają się równocześnie dojrzałe, żółte i pomarszczone.
Jednym starzeje się wprzódy serce, drugim duch. Bywają wreszcie i zgrzybiałe za młodu: lecz późna młodość czyni długą młodość.
Niejednemu chybiło życie: robak jadowity toczy mu serce. Niechże więc tym bardziej baczy, aby mu się skon udał.
Niejeden nigdy słodkim się nie stanie, on już latem gnije. Tchórzostwo jedynie trzyma go na gałęzi.
Zbyt wielu żyje i zbyt długo wisi na gałęziach. Obyż przyszła nawałnica, która by to wszystko zgniłe i robaczywe z drzew pootrząsała!
Obyż przyszli kaznodzieje rychłej śmierci! To by mi były wichry pożądane i otrząsacze drzewa życia! Zewsząd słyszę jednak tylko kaznodziejów powolnej śmierci i cierpliwości na wszystko, co „ziemskie”.
Ach, wy to każecie cierpliwość na wszystko, co ziemskie? Wszak to ziemskie zbyt długo was cierpi, wy języki bluźniercze!
Zaprawdę, zbyt wcześnie umarł ów Hebrajczyk, którego czczą kaznodzieje powolnej śmierci, dla wielu stała się ta wczesna śmierć jego przeznaczeniem fatalnym.
On poznał zaledwie łzy i posępność Hebrajczyka wraz z nienawiścią dobrych i sprawiedliwych, – ów Hebrajczyk Jezus: i oto opadła go tęsknica za śmiercią.
Gdybyż on na pustyni pozostał z dala od dobrych i sprawiedliwych! Może by wówczas nauczył się żyć i ziemię kochać, – i dar śmiechu pozyskałby może nadto.
Wierzajcie mi, bracia! Za wcześnie on umarł, sam by odwołał swą naukę, gdyby do mego wieku dożył! Dość szlachetny był on na to, by potrafić odwoływać!
Lecz on nie dojrzał był jeszcze. Niedojrzale kocha młodzieniec, niedojrzale nienawidzi ludzi i świata. Spętane i ciężkie są jego czucia oraz skrzydła ducha jego.
W mężczyźnie jest więcej dziecka niźli w młodzieńcu i mniej posępności: lepiej rozumie się on na życiu i śmierci.
Wolny na śmierć i wolny w śmierci: święty głosiciel prawego „nie”, gdy już nie czas na „tak”: oto jak się on na życiu i śmierci rozumie.
Niechże skon wasz nie będzie bluźnierstwem człowiekowi i ziemi, przyjaciele moi: upraszam to sobie od miodu dusz waszych.
W skonie waszym niech płonie duch i cnota wasza, jako zorza wieczorna ponad ziemią, – w przeciwnym razie nie udał się wam skon.
I tako ja sam umrzeć pragnę, abyście, przyjaciele, w imię moje tym bardziej ukochali ziemię; w ziemię się oto obrócę, abym znalazł pokój w tej, która mnie zrodziła.
Zaprawdę, cel miał Zaratustra, piłkę swą wyrzucił: i oto wy, przyjaciele moi, jesteście celu mego dziedzice, wam też przerzucam piłkę swą złotą.
Nade wszystko drogi jest mi wasz widok, przyjaciele, kiedy złotą rzucacie piłką! I dlatego też pobędę jeszcze nieco na ziemi; wybaczcież mi to, proszę! —
Tako rzecze Zaratustra.