Читать книгу Tako rzecze Zaratustra - Фридрих Вильгельм Ницше - Страница 32
Mowy Zaratustry
O cnocie darzącej
Оглавление1
Gdy Zaratustra pożegnał miasto, ku któremu skłonne było serce jego, miasto, zwane „pstrą krową” – podążyli za nim ci, co się uczniami jego zwali, liczną towarzysząc mu drużyną. Tako doszli społem do rozstaju dróg: wówczas rzekł Zaratustra, iż dalej samotny pójść pragnie, jako że umiłował był chadzanie samotne. Uczniowie wręczyli mu na pożegnanie posoch87, w którego złotej rękojeści wił się wąż wokół słońca. Zaratustra uradował się posochowi i wsparł się na nim; po czym zwrócił się tymi słowy do drużyny uczniów swoich:
Powiedzcież mi: czemu złoto zdobyło sobie wartość najwyższą? Ponieważ jest niepospolite, niepożyteczne, jaśniejące i w blasku swym łagodne; ono się zawsze darowuje.
Tylko jako odzwierciedlenie najwyższej cnoty, zdobyło złoto wartość najwyższą. Jako złoto świeci spojrzenie darzącego. Złota blask czyni przymierze między księżycem i słońcem.
Niepospolita jest najwyższa cnota i niepożyteczna, jaśniejąca jest ona, a w blasku łagodna: cnota darząca jest najwyższą cnotą.
Zaprawdę, zgaduję ja was, uczniowie moi: dążycie, jako ja, ku cnocie obdarzającej. Cóż wy mieć możecie wspólnego z kotami i wilkami?
I takie jest pragnienie wasze, aby stać się ofiarą i darem: i dlatego też łakniecie zgromadzenia dóbr i bogactw wszelkich we własnej duszy.
Nienasycenie pożąda dusza wasza skarbów i klejnotów, gdyż nienasycona jest cnota wasza w pragnieniu obdarzania.
Pociągacie wszystkie rzeczy ku sobie i wmuszacie je w siebie, aby z waszych studzien biły źródłem waszych darów miłosnych.
Zaprawdę, rabusiem wobec wszystkich wartości czyni cnota darząca, jednak błogosławię ja i uświęcam samolubstwo takie. —
Bywa wszakże inne samolubstwo, nad miarę ubogie, głodne, zawsze kraść gotowe, – chciwość chorych, chore samolubstwo.
Oczyma złodzieja spogląda ono na wszystko świecące; żarłocznością głodu mierzy tych wszystkich, którzy mają obfite pokarmy; zawsze pełza ono wokół hojnych stołów.
Choroba przemawia z takiej pożądliwości i ukryte zwyrodnienie; o mdłym ciele mówi żarłoczność tego samolubstwa.
Powiedzcież mi bracia: cóż jest dla nas złe i najgorsze? Nie jestże nim zwyrodnienie? Zaś zwyrodnienie odgadujemy wszędzie tam, gdzie brak duszy obdarzającej.
Wzwyż wiedzie nasza droga od gatunku do nadgatunku. Ohydę wszakże budzą w nas te zwyradniające się skłonności, co wołają: „Wszystko dla mnie”.
Wzwyż wzlatują ducha naszego zamysły: i tym88 są one przenośnią naszego ciała; są przenośnią jego wywyższenia. Takich wywyższeń przenośnie są imionami cnót.
Tako przechodzi ciało szlakiem dziejów, jako stające się i walczące. Zaś duch – czymże jest dlań duch? Jego walk i zwycięstw heroldem, towarzyszem i oddźwiękiem.
Przenośniami są wszystkie imiona zła i dobra: one nie dowodzą, lecz napomykają jedynie. Głupiec, kto w nich wiedzy szuka!
Baczcież mi, bracia, na tę godzinę, gdy duch wasz w przenośniach mówić zechce: gdyż owo jest zaczątek cnoty waszej.
Dźwignięte staje się naonczas wasze ciało i wywyższone; a błogością swoją tako ducha zachwyca, że czyni zeń twórcę, nadawcę wartości, miłującego i wszechrzeczy dobroczyńcę.
Gdy przepełne serce wasze wzburzy się rozlewnie jako strumień, co jest błogosławieństwem i trwogą dla przybrzeżnych: owo jest zaczątek cnoty waszej.
Gdyście ponad pochwałę się wznieśli i przygany, i gdy wola wasza rzeczom wszystkim rozkazywać zapragnęła jako wola miłującego: owo jest zaczątek cnoty waszej.
Gdyście wzgardzili wszystkim, co przyjemne, gdy wam obmierzło miękkie łoże, gdy od wszelkiego miękczenia nigdy wam dosyć daleko łoża waszego nie ścielą: owo jest zaczątek cnoty waszej.
Gdyście jednej woli zwoleni i gdy ta wszelkiej odwrótnica niedoli jest wam musem doli niechybnym: owo jest zaczątek cnoty waszej.
Zaprawdę, nowym złem i nowym dobrem jest takowa cnota! Zaprawdę, jest ona jako nowe głębokie poszumy, nowego źródliska podziemny głos!
Potęga to jest; myśl to władna, a wokół niej dusza mądra: złote to słońce, a na nim w krąg poznania wąż.
2
Tu zamilkł Zaratustra i spojrzał z miłością na uczniów swoich. Niebawem podjął w te słowa: – a przemienił się głos jego.
Pozostańcie wierni ziemi, bracia moi, wierni potęgą waszej cnoty! Wasza miłość darząca i wasze poznanie niechaj służą ziemskiej treści! Tako proszę i zaklinam was.
Nie dozwalajcież jej odlatywać od ziemi i skrzydłami o ściany wieczności łopotać! Och, bywało zawsze tyle cnót w locie zbłąkanych!
Wiedźcież zbłąkaną cnotę na ziemię, jako ja to czynię, wiedźcież ją nawrotem ku ciału i ziemi: aby ziemi właściwą treść nadała, treść ludzką!
Stokrotnie zbłąkiwały się w polotach i chybiały zarówno duch, jak i cnota. Och, w ciele naszym tkwią wciąż jeszcze wszystkie te urojenia i złudy: ciałem i wolą stały się tu one.
Stokrotnie doświadczały się i błądziły zarówno duch, jak i cnota. O tak, próbą człowiek był. Och, ileż niewiedzy i błędu naszym stało się ciałem!
Nie tylko rozum tysiącleci, lecz i ich szaleństwo wybucha oto w nas. Niebezpiecznie jest być spadkobiercą.
Jeszcze walczymy krok za krokiem z olbrzymem przypadku, a ponad całą ludzkością sprawowały dotychczas rządy nierozum i niedorzeczność.
Duch wasz, bracia moi, oraz cnota wasza ziemskiej niech służą treści: zaś rzeczy wszelkich wartość niech przez was na nowo nadaną zostanie. Przeto winniście być walczącymi! Przeto twórczymi być powinniście!
Wiedzą oczyszcza się ciało; wśród wiedzy doświadczeń wywyższa się ono. Poznającego popędy uświęcają się społem; wywyższonego dusza radosną się staje.
Siebie zlecz, lekarzu: tako i chorym najlepiej pomożesz. Niech to będzie twą najlepszą pomocą, że oczy jego ujrzą, jakeś się sam uleczył.
Jest dróg tysiące, którymi jeszcze nie chadzano, tysiączne zdrowia przejawy i tysiące ukrytych ogrójców życia. Niewyczerpany i nieodkryty jest jeszcze człowiek, a wraz i ziemia ludzka.
Baczcie i czuwajcie, samotnicy! Z tajemnym skrzydeł łopotem przyszłości ciągną wiewy; czujnym uszom dobra zwiastuje się nowina.
Samotnicy dnia dzisiejszego, wy, odosobniający się, ludem wy kiedyś będziecie: z was, którzyście się sami wybrali, powstanie lud wybrany: – a z niego nadczłowiek.
Zaprawdę, siedliskiem uzdrowienia stać się jeszcze winna ziemia! Oto unosi się już nad nią nowa woń zwiastującej się szczęśliwości, – i nowa wróży się nadzieja!
3
Gdy Zaratustra te słowa wyrzekł, zamilkł wonczas, jako milknie, kto ostatniego słowa jeszcze nie wygłosił; pełen niezdecydowania ważył długo posoch w dłoni. Wreszcie tako się odezwał: – a przemienił się głos jego.
Sam oto idę dalej, młodzi moja! I wy takoż idźcie stąd, a samopas! Tako chcę.
Zaprawdę, radzę ja wam: idźcie precz ode mnie i brońcie się przeciw Zaratustrze! Lub lepiej jeszcze: wstydźcie się jego! Może on was oszukał.
Człowiek oddany wiedzy i poznaniu winien nie tylko kochać swych wrogów, lecz i umieć nienawidzić swych przyjaciół.
Źle się wywdzięcza mistrzowi, kto zawsze tylko jego uczniem zostaje. I czemuż nie chcecie z wieńca mego uszczknąć?
Uwielbiacie mnie, lecz cóż się stanie, gdy to wasze uwielbienie któregoś dnia runie? Baczcież, aby was posąg nie przygniótł!
Mówicie, iż wierzycie w Zaratustrę? Lecz cóż zależy na Zaratustrze! Jesteście mymi wyznawcami: lecz cóż zależy na wszelkich wyznawcach!
Jeszczeście samych siebie nie szukali: a oto jużeście mnie znaleźli. Tak czynią wszyscy wyznawcy; przeto tak niewiele waży wszelka wiara.
Tak więc wzywam was, abyście mnie zgubili, a w zamian samych siebie znaleźli; i kiedy wszyscy mnie się zaprzecie, naonczas dopiero do was powrócę.
Zaprawdę, innymi oczyma, bracia moi, szukać wonczas będę mych straconych; inną pokocham was wtedy miłością.
I raz jeszcze przyjaciółmi mymi się staniecie oraz dziećmi jednej nadziei: zaczem po raz trzeci nawiedzę was, abyśmy społem wielkie święcili południe.
I tym jest to wielkie południe, iż człowiek staje wówczas na połowie drogi między zwierzęciem i nadczłowiekiem i swą drogę ku zachodowi święci, jako swą najwyższą nadzieję: jako że ta jest droga, wiodąca do nowego zaranka.
Naonczas zachodzący sam siebie błogosławić będzie, iż jest poza rubieżą przechodzących; a słońce jego poznania stać będzie na południu.
„Pomarli bogowie wszyscy, niechże więc za wolą naszą nadczłowiek żyje” – taką niechaj będzie czasu wielkiego południa nasza ostatnia wola! —
Tako rzecze Zaratustra.
87
posoch – kij, zazwyczaj potężny i długi, służący podpieraniu się przy wędrówce; laska, pastorał. [przypis edytorski]
88
tym – tu: dlatego. [przypis edytorski]