Читать книгу Gdybyś tylko wiedziała - Hannah Beckerman - Страница 10

Rozdział 3 Lily

Оглавление

Przy drugim końcu stołu rozległ się wybuch śmiechu. Lily ominął jakiś żart. Podała Pippie butelkę prosecco, nie napełniwszy sobie kieliszka. Sączyła wodę mineralną i po raz drugi w krótkim czasie zerknęła na swój telefon, zastanawiając się, kiedy wreszcie będzie mogła wyjść.

– Czy Phoebe zapisała się na tę wycieczkę do Chin? Słowo daję, nasze córki to dopiero mają szczęście. W naszych czasach na wycieczki szkolne jeździło się nie dalej niż do Francji. Clementine jest niesamowicie podekscytowana. Od dwóch tygodni nic, tylko czyta historię Chin. Znalazłam jej nauczyciela mandaryńskiego, ale nie wiem, ile zdąży się nauczyć w ciągu ośmiu miesięcy.

Pippa uśmiechnęła się, a Lily próbowała sobie przypomnieć cokolwiek na temat wycieczki do Chin. Na pewno by pamiętała, gdyby Phoebe jej o tym wspomniała, ale w jej pamięci nie został żaden ślad.

– Tak, to brzmi wspaniale. Phoebe chyba się jeszcze nie zdecydowała. Do kiedy trzeba się zdeklarować?

– Do poniedziałku, więc niech lepiej się pośpieszy, jeśli chce jechać. Naprawdę zapowiada się cudowna podróż. Powiedziałam Tomowi, że może my też powinniśmy wybrać się do Chin, ale odparł, że skoro ma tylko siedem tygodni urlopu rocznie, to woli je spędzić w miejscu, które zna i lubi, zamiast narażać się na pobyt w jakiejś dziurze. Słowo daję, on w ogóle nie lubi przygód. Czasami myślę, że powinnam po prostu się spakować i pojechać do jakiegoś egzotycznego kraju jak ta kobieta w Jedz, módl się, kochaj.

Śmiech Pippy wibrował w uszach Lily, która usiłowała przypomnieć sobie twarz jej męża, ale ponieważ mężczyźni tak rzadko angażowali się w szkolne sprawy swoich dzieci, w jej umyśle wszyscy mężowie koleżanek zlali się w jedną masę.

Lily popatrzyła na grupkę mam, które poznała przed sześcioma laty, kiedy Phoebe poszła do gimnazjum, i z którymi odtąd sumiennie się spotykała. Wiedziała, że większość z nich spotyka się bardziej regularnie i że mają wręcz encyklopedyczną wiedzę o życiu całej reszty. Jednak odkąd się znały, prawie żadna nigdy nie pracowała.

– Co słychać u Daniela? Nadal się buja z gwiazdami Hollywood?

Lily odwróciła się do Annabel, po czym zerknęła na ekran swojej komórki, który niestety pozostawał czarny.

– Wszystko u niego dobrze, dziękuję. Świetnie. Jak zawsze jest bardzo zapracowany.

– Musimy niedługo zaprosić was na kolację. Nie widziałam Daniela od wieków, a to taki fajny facet. Prześlę ci parę terminów na WhatsAppie. Może zaproszę też Anoushkę i Pippę, jak myślisz?

Lily nie zdążyła odpowiedzieć, bo zabrzęczał jej telefon i wystrzeliła ręką w jego stronę, przewracając kieliszek Annabel, którego zawartość cienkimi strużkami rozlała się po drewnianym stole.

– Ojej, bardzo przepraszam. Ale ze mnie niezdara. Wytrę to.

Lily zebrała płyn serwetkami, które potem podała przechodzącemu kelnerowi. Kiedy usiadła z powrotem i znowu przeprosiła, zajrzała w telefon, ale okazało się, że to nie wiadomość, na którą czekała.

– Lily, wszystko w porządku?

– Tak, to tylko mój szef. Nic pilnego.

– W sobotę wysyłają ci e-maile z pracy? Boże, jak oni cię wykorzystują! W każdym razie chciałam spytać, co u twojej mamy. Mieszka jeszcze u siebie?

Lily bacznie spojrzała na Annabel, zastanawiając się, czy w jakiś sposób mogła dowiedzieć się prawdy.

– Tak. Chciałam, żeby zamieszkała z nami, ale doskonale rozumiem, dlaczego woli zostać u siebie. Codziennie rozmawiamy przez telefon i co niedziela spotykamy się na lunchu, a do tego mam całą armię opiekunów gotowych w każdej chwili do pomocy.

Zmusiła się do tego, żeby przestać trajkotać. Kłamstwa paliły ją w gardło. W ciągu tych paru lat przekonała się jednak, że najlepsze kłamstwa zawsze zawierają ziarnko prawdy. To prawda, że codziennie rozmawiała z mamą i to prawda, że Audrey co niedziela przychodziła do niej na lunch. Prawdą było nawet to, że stworzyła listę prywatnych pielęgniarek, które w razie potrzeby mogła wysłać do domu Jess, o ile ta wpuściłaby je za drzwi. Ale jeśli chodzi o całą resztę: jak Lily mogłaby wytłumaczyć, dlaczego matka zamieszkała u jej siostry, skoro nigdy ani słowem nie wspomniała tym kobietom o jej istnieniu?

Uświadomiła sobie, że zaciska szczęki na myśl, że jej mama w tej chwili rozpakowuje się w domu Jess. Lily nie rozumiała jej decyzji. Jak można w racjonalny sposób wytłumaczyć, dlaczego jej mama postanowiła zamieszkać w domu Jess, chociaż przez ostatnie dwadzieścia osiem lat to właśnie ona niszczyła jej rodzinę?

– To świetnie, że ma ciebie. A ty możesz podzielić się tym ciężarem z Danielem. Nie wyobrażam sobie w pojedynkę opiekować się chorym rodzicem.

Lily potakiwała, chociaż zaczęło jej się kręcić w głowie. Chwyciła się twardej krawędzi stołu, miała wrażenie, że gardło jej się zaciska, jakby czyjeś niewidzialne dłonie złapały ją za szyję. Odsunęła się od stołu, wstała i wzięła płaszcz.

– O Boże, bardzo cię przepraszam, ale nagle źle się poczułam. Muszę wyjść na powietrze. Daj mi znać, ile ci jestem winna, dobrze?

Słyszała za sobą głos Annabel, kiedy ruszyła przejściem między stolikami, aż wreszcie znalazła się na Kensington High Street. Jej rozpalone policzki owionęło zimne lutowe powietrze. Ludzie wokół śpieszyli do sklepów, barów i restauracji. Lily ruszyła niepewnym krokiem przed siebie, ciaśniej otulając się kaszmirowym płaszczem i próbując siłą woli spowolnić puls.

Wreszcie skręciła w spokojniejszą uliczkę. Chciałaby móc teleportować się do domu, gdzie okazałoby się, że sytuacja jest zupełnie inna, decyzje anulowane, a jej życie wróciło do normalności. Kiedy jednak oparła się o ścianę i zamknęła oczy, zobaczyła nie hol w domu, w którym mieszkała z Danielem i Phoebe. Ujrzała scenę, którą przez lata tak usilnie starała się usunąć z pamięci, scenę, która tak często pojawiała się w jej snach wbrew próbom zapomnienia o niej – tak jakby im bardziej pragnęła wymazać te wspomnienia, z tym większą natarczywością wracały.

Schodzi za siostrą po schodach, modląc się w duchu, żeby Jess jednak nie zdobyła się na odwagę i nie spróbowała wejść do gościnnej sypialni, żeby się nie odwróciła i nie zobaczyła łez w jej oczach.

Poczekała, aż atak paniki zacznie mijać. Zamachała ręką na przejeżdżającą taksówkę, wsiadła do jej ciepłego wnętrza i podała kierowcy adres.

Pragnęła tylko wrócić do domu.

Kiedy weszła przez szerokie, lśniące, czarne drzwi frontowe, powitał ją widok, na który nie była gotowa.

– Daniel? Gdzie jesteś? Co się dzieje?

Usłyszała dzwonek telefonu dobiegający z gabinetu Daniela w głębi holu, a potem skrzypienie biurowego krzesła. Kiedy wyszedł z gabinetu i ruszył w jej stronę po podłodze wyłożonej czarno-białymi płytkami, Lily zauważyła świadomy wysiłek, z jakim próbował zachowywać się normalnie.

– Wcześnie wróciłaś. Nie poszłaś na drinka z całą tą bandą ze Świętego Pawła?

– Źle się poczułam, więc nie zostałam. Dlaczego twoje bagaże już stoją w holu? Przecież wyjeżdżasz dopiero jutro.

Daniel przeniósł spojrzenie z lewej strony na prawą, aż wreszcie skupił wzrok na walizkach stojących przy drzwiach wejściowych.

– Musiałem przebukować bilet. Na jutro zorganizowali kolację dla wspólników, więc miałbym mało czasu, gdybym poleciał dopiero rano. Wysłałem ci SMS-a zaraz po tym, jak wyszłaś na siłownię. Myślałem, że bateria w telefonie ci padła.

Lily poczuła, jak jej palce zaciskają się w kieszeni na telefonie, który rozładował się dopiero wtedy, kiedy wracała taksówką do domu.

– Nie dostałam od ciebie żadnej wiadomości. Inaczej od razu bym wróciła. Kiedy jedziesz?

Kiedy spojrzał na zegarek, jego policzki pokryły się delikatnym rumieńcem.

– Taksówka będzie za jakieś dziesięć minut.

– Dziesięć minut? Zamierzałeś wyjechać bez pożegnania?

Lily oparła się o ścianę. Myślała o tej niekończącej się godzinnej pogawędce z mamami, podczas której cały czas czekała na telefon. Pragnęła, by Daniel zadzwonił, powiedział, że zmienił zdanie i że popełnił błąd, i nie wsiądzie do tego samochodu.

– Bardzo cię przepraszam. Oczywiście, że nie chciałem wyjechać bez pożegnania. Wysłałem ci SMS-a, ale przez większą część dnia miałaś rozładowany telefon, a ja naprawdę muszę polecieć dzisiaj.

– A co z Phoebe? Nie możesz wyjechać bez pożegnania z nią.

– Już się pożegnaliśmy. Jest w swoim pokoju. Nic jej nie jest, Lil, naprawdę.

Lily pobladła na myśl o siedzącej w pokoju Phoebe, która już pożegnała się z ojcem.

– Daniel, martwię się o nią, dobrze o tym wiesz. Ostatnio zrobiła się taka… skryta. Martwię się, jak twoja nieobecność na nią wpłynie.

Daniel westchnął.

– Lil, daj spokój, nie zaczynajmy tego od nowa, proszę cię. Przerabialiśmy to ze sto razy. Tylko wariat odrzuciłby taką ofertę. Jeżeli przez pół roku będę pracował poza Nowym Jorkiem, mam dużą szansę na stanowisko partnera zarządzającego. Myślałem, że i ty tego chcesz. Myślałem, że obojgu nam na tym zależy.

Lily przypomniała sobie ich wszystkie rozmowy o kolejnych szczeblach w karierze. Zawsze się nawzajem wspierali. Nigdy jednak nie przyszło jej do głowy, że będą musieli zamieszkać na dwóch kontynentach.

– Tak było. Tak jest. Tylko że… pół roku rozstania to nie byle co. Stawiasz nasze życie na głowie, więc to chyba normalne, że mam mieszane uczucia.

Splotła ręce na piersi, żeby Daniel nie zauważył, jak bardzo trzęsą jej się dłonie. W tej napiętej atmosferze wyobraziła sobie, że Daniel podchodzi do niej, obejmuje ją, przytula głowę do jej głowy – owiewa jej szyję gorącym oddechem – i szepcze jej do ucha, że nie musi jechać.

– Niczego nie stawiam na głowie. Bądźmy szczerzy: w tygodniu i tak rzadko się widujemy, bo zawsze któreś z nas pracuje, więc mój wyjazd na pół roku za granicę naprawdę niczego radykalnie nie zmieni. Nie patrz tak na mnie, wiesz, że to prawda.

Lily popatrzyła ponad jego ramieniem w kierunku kuchni, którą wyremontowali przed trzema miesiącami.

– Wiem, że ciężko pracujemy i że to dla ciebie wielka szansa. Chyba… chyba po prostu żałuję, że zostawiasz to wszystko… nas… tak bez żalu.

Daniel zrobił krok w jej stronę i delikatnie położył ręce na jej ramionach.

– Oczywiście, że to dla mnie trudne, ale przecież nie wyjeżdżam na zawsze. I wiem, że nasze życie jest cudowne, ale to nie znaczy…

Mówił zniżonym głosem, aż w końcu całkiem zamilkł.

– Nie znaczy, że co?

– Po prostu myślę, że trochę więcej przestrzeni dobrze nam zrobi, to wszystko.

Na chwilę zapadła cisza, podczas której Lily niemalże słyszała, jak w głowie Daniela obracają się trybiki, kiedy rozważa wszystkie wady i zalety tego, co miał na myśli.

– Lil, wiesz, że mówię o tobie. Nie możesz zapomnieć o przeszłości. Naprawdę nie wiem, czy nie chcesz, czy po prostu nie potrafisz, ale twoja przeszłość zawsze stoi między nami. Od lat, dobrze o tym wiesz. I, bardzo mi przykro, naprawdę, ale to ma wpływ nie tylko na ciebie. Dotyczy nas wszystkich.

Daniel spuścił głowę i zaczął obracać platynową obrączkę, którą Lily włożyła mu na palec prawie osiemnaście lat wcześniej.

– Teraz o tym mówisz? Jakie to niesprawiedliwe.

Podniósł wzrok. Patrzyli na siebie, jakby wszystkie te rzeczy, o których nigdy nie śmieli porozmawiać, teraz rozbrzmiewały między nimi cicho.

– Na miłość boską… Możecie się przestać kłócić chociaż na pięć minut przed wyjazdem taty?

Lily raptownie podniosła głowę. Na szczycie schodów stała Phoebe, piorunując ich wzrokiem. Oczy miała obrysowane czarną kredką, usta pomalowane jaskrawoczerwoną szminką.

– Wiecie, że słyszę każde wasze słowo, prawda? Nigdy nie pomyśleliście, że mam dosyć słuchania waszych kłótni?

– Kochanie, my się nie kłócimy. My tylko… rozmawiamy.

Rozległ się głośny sygnał telefonu. Daniel zerknął na ekran, skrzywił się i schował komórkę do kieszeni dżinsów.

– Przyjechała taksówka. Muszę już iść.

Wbiegł po schodach, przytulił Phoebe i pocałował ją w czubek głowy.

– Niedługo przyjadę na weekend, obiecuję, dobrze, kochanie? I pamiętaj, że gdybyś czegokolwiek potrzebowała, zawsze jestem dostępny przez e-maila, Skype’a, WhatsAppa i nawet pod starym, dobrym telefonem. Kocham cię.

Pocałował ją raz jeszcze, po czym zbiegł ze schodów. Wziął głęboki wdech i zwrócił się do Lily.

– Wyślę ci SMS-a, kiedy już będę w mieszkaniu. Będzie środek nocy, więc zadzwonię jutro. I Lily… Proszę, spróbuj dostrzec w tym jakieś pozytywne strony. To nam dobrze zrobi, naprawdę.

Musnął ustami jej policzek i lekko uścisnął jej rękę tuż nad łokciem. Potem otworzył drzwi i z pomocą kierowcy załadował walizki do bagażnika. Odwrócił się i po raz ostatni pomachał do nich obu. I pojechał.

Lily stała w drzwiach, odprowadzając wzrokiem taksówkę, która dotarła do skrzyżowania, wjechała na główną ulicę i zniknęła.

– Mamo, możesz zamknąć drzwi? Jest potwornie zimno.

Phoebe wciąż jeszcze stała z uniesionymi brwiami u szczytu schodów. Ciemne włosy równo obcięte na gładkiego boba okalały jej twarz.

Lily zamknęła drzwi i kątem oka uchwyciła swoje odbicie w lustrze w holu. Własna bladość ją wystraszyła. Nad głową usłyszała tupot nóg, a potem gniewne trzaśnięcie drzwi do pokoju Phoebe.

Stała w kompletnej ciszy. Spojrzała na zegarek: za piętnaście piąta. Do nocy zostało jeszcze parę godzin, ale ona już teraz poczuła przemożną chęć, by się położyć i zasnąć. Zastanawiała się, czy zapukać do drzwi pokoju Phoebe, sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku, czy chce się czegoś napić albo coś zjeść. Wiedziała jednak, że kiedy córka jest zła, najlepiej dać jej spokój.

Poszła na górę do swojej sypialni, zamknęła drzwi i położyła się na łóżku. Zwinęła się w kłębek na boku, przyciągnęła do siebie jedną z poduszek Daniela i przycisnęła ją do piersi. Kiedy zamknęła oczy, znowu się tam przeniosła, do łóżka, w którym nigdy nie powinna spać.

Leży na boku, przytulona na łyżeczkę do siostry. Nie powinny spać w jednym łóżku ani nawet w jednym pokoju, ale niekiedy Lily nie może się powstrzymać i zakrada się tam, kiedy telewizor zostaje wyłączony, światło na półpiętrze zgaszone, a stłumione głosy rodziców cichną i w domu zapada całkowita cisza, w której Lily słyszy tylko niespokojne bicie swojego serca. Jej siostra głęboko wciąga powietrze, a kiedy je wypuszcza, Lily czuje jej ciepły oddech na miękkiej skórze swojej ręki. Minęło pół roku, odkąd to się zaczęło, a Lily do tej pory nie może się z tym pogodzić. Zupełnie jakby jej umysł podzielił się na dwie części: wiedza i niewiedza, akceptacja i wyparcie. Lily potrafi okłamywać samą siebie, jeśli dzięki temu nie musi sobie wyobrażać przyszłości, która już być może nadciąga. Mocniej obejmuje siostrę w talii. Jej ciało wydaje się takie małe jak ciałko pisklaka samego w gnieździe. Wokół krążą drapieżnicy i tylko Lily może ją ochronić. Wie, że zrobiłaby wszystko, żeby ocalić swoją siostrzyczkę, żeby przerwać to, co się z nią dzieje. Głowa ją boli od rozmyślania o tej niesprawiedliwości. Przysuwa się jeszcze bliżej do siostry, jakby chciała wziąć na siebie część jej ciężaru. Czuje ciepło jej stóp, wyobraża sobie blade półksiężyce na paznokciach u nóg, które tak często jej maluje. Kiedy leży w ciemności, jest pewna, że nigdy nikogo nie pokocha z takim żarem, jaki czuje teraz.

Lily z trudem otworzyła oczy, usiadła i odrzuciła poduszkę pod biały drewniany zagłówek. Okrężnymi ruchami potarła skronie, próbując pozbyć się z umysłu tego obrazu, który pozostał w jej mięśniach, skórze, wspomnieniu oddechu jej siostry i delikatnym biciu serca.

Pamiętała, jak oglądały razem filmy, przytulając się do siebie na kanapie, pod kołdrą, którą przyciągnęły na dół. Jak na całe gardło śpiewały piosenki z musicali. Na kolanach trzymały ciastka czekoladowe, a przed nimi na ławie stały kubki z parującym kakao. Pamiętała, jak biegały po parku i jak na samym końcu zwalniała, żeby jej siostra, z buzią zarumienioną z radości, mogła razem z nią wbiec na metę. Pamiętała jej śmiech: szczery, perlisty, zaraźliwy śmiech, w który miało się ochotę zanurkować.

Gdzieś głęboko w jej wnętrzu pozostało uczucie straty. Niekiedy nie była pewna, czy wspomnienia są boleśniejsze, czy też może gorzej byłoby zapomnieć.

Trzasnęły drzwi wejściowe. Lily zawołała Phoebe, ale odpowiedziała jej tylko cisza.

Wyszła z sypialni, zeszła na dół do kuchni i nalała sobie szklankę wody, z nadzieją że wypłucze z siebie te wspomnienia. Kiedy jednak tak stała, wyglądając przez okno w mrok, uległa gorzkiemu żalowi, że przed laty, kiedy leżały we dwójkę w łóżku, nie wiedziała, że wszystkie jej wysiłki, by obronić siostrę, pójdą na marne.

Gdybyś tylko wiedziała

Подняться наверх