Читать книгу Franciszek Żwirko. Lotnik zwycięzca - Henryk Żwirko - Страница 14
Przez dom rodzinny do Polski
ОглавлениеFranciszek Żwirko urodził się 16 sierpnia 1895 roku w Święcianach na Wileńszczyźnie. Ojciec, Szymon, był pracownikiem kolei, matka Konstancja z Borowskich pochodziła ze średniej szlachty. Mieszkali w Bieniakoniach, gdzie Szymon Żwirko pełnił obowiązki nadzorcy odcinka kolejowego. W domu się nie przelewało, ale rodzina miała służbowy domek z ogródkiem i kawałek ziemi i to musiało wystarczyć. Narodziny pierwszego syna młodzi małżonkowie przyjęli z wielką radością.
W końcu roku 1895 w Wilnie, w kościele św. Piotra i Pawła, odbyła się uroczystość chrztu – niemowlęciu nadano imiona: Franciszek Henryk. Do dziewiątego roku życia dzieciństwo przyszłego pilota związane było z Bieniakoniami, małym miasteczkiem z drewnianymi domkami, gdzie większość mieszkańców stanowili pracownicy kolei, głównie Rosjanie, kilka rodzin litewskich, kilka żydowskich i sporo Polaków – drobnej szlachty. Chlubą miasteczka był piękny cmentarz, na którym znajduje się grób Maryli Wereszczakówny, ukochanej Adama Mickiewicza. Młody Franek często odwiedzał z matką cmentarz, na którym znajdował się również grób jego babki. Były to pierwsze lekcje historii Polski i patriotyzmu. W owym czasie żywe były jeszcze wspomnienia powstań.
Dom Żwirków, głównie za sprawą pani Konstancji, stanowił w Bieniakoniach ostoję polskości i katolicyzmu. Dookoła niego gromadzili się Polacy. Wieczorami pani Konstancja grała na pianinie, wspólnie czytali wiersze, najczęściej ukochanego Mickiewicza. Pierwsze nauki: czytania, pisania i rachowania Franek otrzymał od matki. Była to młoda, wykształcona kobieta, mówiąca biegle po francusku, co znacznie później, w czasach stalinowskiego terroru i prześladowań Polaków, pozwoliło jej przeżyć kilkanaście lat w łagrze w charakterze nauczycielki francuskiego dla dzieci naczelników łagru.
Pierwsze nauki porządku, odpowiedzialności i właściwego zachowania, opowieści, spacery i wspólne modlitwy wywarły olbrzymi wpływ na dalsze życie Franka. Matka była dla niego kimś szczególnie ważnym i kochanym – wzorem do naśladowania. Stawiała przed Frankiem, a później i młodszymi dziećmi, bo rodzeństwa było sporo, wysokie wymagania.
W Bieniakoniach, wielonarodowym, kresowym miasteczku rozmawiano po białorusku, litewsku, w jidysz i w oficjalnym języku rosyjskim. Polacy, oczywiście, po polsku. W domu Żwirków pani Konstancja wymagała rozmów tylko po polsku. Kto odzywał się, szczególnie przy stole, w innym języku, nie dostawał obiadu.