Читать книгу Refleksologia w praktyce - Holly Tse - Страница 3

Początek twojej podróży
ROZDZIAŁ 1
Trzy katalizatory zdrowia i witalności

Оглавление

Jako drugie pokolenie Kanadyjczyków chińskiego pochodzenia wychowywana byłam w duchu przykładania się do nauki i zdobycia dobrej pracy. Sumiennie i najlepiej jak potrafiłam stosowałam się do tego programu, mimo że w głębi serca wiedziałam, iż powinnam iść inną drogą.

Gdy miałam sześć lat, nauczyciel zapytał moją klasę, kim chcemy zostać, gdy dorośniemy. Inne dzieci wymieniały zawody takie jak strażak, pielęgniarka i astronauta. Ja napisałam, że chcę zostać prawniczką.

Gdy miałam trzynaście lat, dotarło do mnie, że nie miałam pojęcia kim jest prawnik i tak naprawdę wcale nie chciałam nim zostać. Pociągała mnie sztuka i projektowanie, ale nigdy nie myślałam, że mogłabym zarabiać na życie tym, co kocham. Mama mówiła mi: „Twój kuzyn jest uzdolniony plastycznie, ale to hobby. I dlatego studiuje informatykę”.

Pomyślałam, że dobrym kompromisem będzie skończenie studiów związanych z biznesem i praca w marketingu. W pierwszej pracy po ukończeniu studiów przepracowałam sześć miesięcy, ale później nuda zmusiła mnie do jej porzucenia. W drugiej przepracowałam dwa i pół roku, ale miałam gotowy plan ucieczki jeszcze przed pierwszym dniem pracy. Zawsze czułam, że zanim będę mogła zacząć robić to, co chcę, najpierw muszę poświęcić trochę czasu.

Regułą stało się, że zaczynałam nową pracę i lubiłam ją, dopóki nie opanowałam wszystkich zadań. Następnie nudziłam się i dochodziłam do momentu, gdy już dłużej nie mogłam tego znieść. Pomiędzy pracami pozwalałam sobie na słuchanie serca i rozwijałam moje zainteresowania, ale ponieważ mój umysł był bardzo dominujący, nie trwało to długo. Zawsze powracałam do świata korporacji. Próbowałam zmienić moje okoliczności, posiadając „dobrą” pracę.

Trwało to piętnaście lat. Siedziałam przy biurku, a każda komórka mojego ciała krzyczała, bym wstała i opuściła biuro. Zmuszałam się do pozostania, ponieważ mój umysł wydawał rozkazy. Miałam dobrą pracę i zarabiałam niezłe pieniądze w „prestiżowej” branży projektowania stron internetowych. Pracowałam nad głośnymi projektami dla największych marek konsumenckich na świecie.

Według standardów społeczeństwa odniosłam sukces. Ludzie aspirowali do posiadania takiej kariery jaką miałam ja, więc czy miałam prawo mówić, że nie była ona dla mnie wystarczająco dobra? Czy mogłabym porzucić „idealną” karierę, bo byłam nieszczęśliwa, a moje życie zdawało się nie mieć znaczenia?

Z czasem codzienne wykonywanie zadań, których nienawidziłam, odbiło się na moim zdrowiu i samopoczuciu. Moje ciało zaprotestowało, załamując się, zaczęłam mieć negatywne myśli, pełne urazy, złości i poczucia beznadziei. Na zewnątrz wydawałam się dość spokojna, ale gotowałam się w środku. Winiłam „niekompetentnych” współpracowników, że utrudniają mi pracę. Winiłam menedżerów za to, że nie dawali mi wsparcia. Winiłam moją pracę za to, że byłam nieszczęśliwa. Jednak patrząc wstecz, nie było powodu, by winić kogokolwiek – nawet siebie samą. Musiałam jedynie odejść z pracy.

Gdy ignorujesz wołanie swojej duszy, Wszechświat wkracza, by ci pomóc. Na początku oświetla drogę, którą masz kroczyć. Na początku droga może nie być usłana różami, ale gdy będziesz się jej trzymał, będziesz prowadzony. Jednak gdy zlekceważysz znaki, Wszechświat zwróci twoją uwagę w sposób, którego nie da się zignorować.

W moim przypadku środowisko pracy zawsze się psuło. Wszelkiego rodzaju dramaty i traumy gotowały się, aż czułam, że jestem zmuszona zrezygnować. Jednak wciąż wracałam po więcej.

Była tylko jedna rzecz, która przykuła moją uwagę, a stało się to wtedy, gdy moje ciało rozsypało się i ucierpiało moje zdrowie. W rezultacie, w ciągu dziesięciu lat doświadczyłam trzech ogromnych kryzysów zdrowotnych. Przy każdym kryzysie odkrywałam katalizator, by uzdrowić moje ciało, a każdy katalizator był potężniejszy od poprzedniego.

Trzeci katalizator był tak potężny, że nie tylko przywrócił mi zdrowie, ale i pozwolił kwitnąć. Czułam się silniejsza, zdrowsza, szczęśliwsza i bardziej pełna życia niż przez kilka ostatnich lat. Do trzeciego katalizatora dołączony był bonus – odnalazłam cel życia.

Pierwszy katalizator

Gdy miałam mniej więcej 25 lat, uczestniczyłam w wypadku samochodowym, którego skutkiem był chroniczny ból karku i barków. W bok samochodu uderzył drugi pojazd. Niestety ja siedziałam po tej stronie, która przyjęła główną siłę uderzenia. Czułam, jakby moje ciało zostało uszkodzone i zostałam skazana na cierpienie do końca życia. Przed wypadkiem razem z Danem, moim ówczesnym chłopakiem, planowaliśmy podróż rowerową przez Kanadę.

Po wypadku rzadko jeździłam na rowerze, ponieważ było to zbyt duże obciążenie dla górnej części mojego ciała i obawiałam się, że wyrządzę sobie jeszcze większą krzywdę.

Pewnego dnia Dan odwrócił się do mnie i zapytał, czy wciąż mamy zamiar odbyć podróż rowerową przez Kanadę. Wiedział, że nie zrobimy tego od razu, ale zastanawiał się, czy dojdzie do tego w przyszłości. Na końcu języka miałam słowo nie, gdy w środku usłyszałam głos mówiący: Gdy powiesz nie, ten wypadek zdefiniuje całe twoje dalsze życie.

Zamiast tego powiedziałam: „Tak, spróbujmy. Gdy będę miała problemy z szyją, zawsze możemy złapać autobus powrotny do domu”. W tamtej chwili odkryłam pierwszy katalizator dla uzdrowienia mojego ciała – zmianę umysłu.

Ta jedna decyzja całkowicie zmieniła bieg mojego życia. Gdybym powiedziała nie, wybrałabym życie pełne ograniczeń. Kiedy powiedziałam tak, wypadek nie miał już nade mną kontroli.

Uświadomiłam sobie, że ślepo akceptowałam przekonania innych ludzi związane z przewlekłym bólem. Moje ciało nie musiało boleć, gdy padał deszcz. Nie musiałam całe życie cierpieć z powodu starych blizn. Miałam tę moc, że mogłam dokonać dla siebie innego wyboru.

W rezultacie otworzyłam się na możliwość, że mogę wieść życie wolne od bólu. Gdy przyjmowałam przekonania innych bez zastrzeżeń, czułam, jakbym była „zniszczona” do końca życia. Przez to nie miałam motywacji ani inspiracji, by w poszukiwaniu rozwiązań wyjść poza moją strefę komfortu. W sumie dlaczego miałbyś szukać lekarstwa, skoro wierzysz, że ono nie istnieje? Jednak gdy raz pozbyłam się ograniczeń, otworzyłam się na poszukiwanie wiedzy i zaczęłam szukać pomocy u ludzi spoza kręgu znanych mi osób – to doprowadziło mnie do alternatywnego uzdrawiania. Moje perspektywy stały się jaśniejsze, polepszyło się moje nastawienie i znalazłam ludzi, którzy mogli pomóc mi uzdrowić moje ciało.

Około półtora roku po wypadku Dan i ja wyruszyliśmy w naszą rowerową podróż przez Kanadę. Zaczęliśmy w Vancouver i przejechaliśmy ponad 3200 kilometrów przez góry i prerie, do domu Dana w północnym Ontario. Przez całą podróż nie doświadczyłam żadnego problemu z szyją ani barkami.

Naszym miejscem docelowym był dom jego rodziców, gdzie zostaliśmy przywitani pysznym ciastem z borówkami, świeżo upieczonym przez jego mamę. To było najlepsze ciasto borówkowe, jakie kiedykolwiek jadłam. Choć drogi moje i Dana rozeszły się kilka lat po wyprawie rowerowej, pozostaliśmy dobrymi przyjaciółmi i wciąż czule wspominamy tę podróż.

Drugi katalizator

Po wycieczce rowerowej czułam się tak wolna, że pozwoliłam sobie na robienie rzeczy, które sprawiały mi przyjemność. Nauczyłam się tworzyć strony internetowe i zaczęłam prowadzić magazyn internetowy, który zyskał wielu czytelników, a nawet został wspomniany w podręczniku uniwersyteckim. Postanowiłam zmienić ścieżkę kariery i pracować w przemyśle internetowym. Jednak ignorowałam wewnętrzny głos, który przywoływał mnie do dziedziny uzdrawiania.

Praca z najnowszymi technikami była niezwykle stresująca. Terminy były bardzo krótkie, klienci wymagający, a od pracowników oczekiwano całkowitego poświęcenia się pracy. Przez kilka lat z moim zdrowiem wszystko było w porządku, ale chroniczny stres stopniowo niszczył moją odporność. Po pracy dla wyjątkowo wymagającej firmy, która w postępie geometrycznym zwiększała mój poziom stresu, doświadczyłam czegoś, co nazywam rokiem choroby. Zapadałam na jedną dziwną chorobę po drugiej. Lekarze mówili mi, że jestem zupełnie zdrowa, ale wiedziałam, że coś jest nie tak.

Gdy osiągnęłam najniższy punkt w kwestii zdrowia, mój mąż, Zunaid, zasugerował, bym poszła do jego chińskiego refleksologa. Mimo że akceptowałam alternatywne metody uzdrawiania, byłam sceptyczna. Zapytałam go: „Czy to polega na masowaniu stóp? Jak niby miałoby mi to pomóc?”.

Za pierwszym razem, gdy poddałam się zabiegowi refleksologii, zalałam się łzami. Szybko zdałam sobie sprawę, że nie był to tani „miły masaż stóp”, który możesz zobaczyć w małych gabinetach w chińskich dzielnicach. To była prawdziwa chińska refleksologia.

Wszystkie punkty refleksologiczne na moich stopach1 były bardzo wrażliwe, co wskazywało na to, że we wszystkich organach mam ogromną dysharmonię energetyczną. Po pierwszej sesji nie chciałam tam wracać. Jednak zawarliśmy z Zunaidem umowę, że będę chodziła do jego refleksologa przez miesiąc, jeśli on będzie chodził do mojego naturopaty.

Gdy przez kilka miesięcy odbywałam regularne sesje refleksologii, moje zdrowie ustabilizowało się. A gdy zaczęłam uczyć się chińskiej refleksologii i praktykować ją na sobie, moje zdrowie jeszcze bardziej się poprawiło.

Dowiedziałam się, że tradycyjna chińska metoda refleksologii znacznie różniła się od zachodniego stylu. Oprócz tego, że jest znacznie bardziej intensywna, chińska refleksologia opiera się na zasadach Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (TMC) – starożytnego systemu uzdrawiania, który obejmuje akupunkturę, uzdrawianie energią, chińskimi ziołami i masaż.

Chińska refleksologia jest niszą w chińskiej medycynie. Jeśli uznasz akupunkturę za konar TMC, to refleksologia jest gałązką. Jednak w dużej mierze działa tak jak akupunktura, tylko bez igieł. Masując punkty ucisku na stopach, równoważysz meridiany energii w ciele, nazywane również kanałami. Te kanały są układem krążenia dla qi (wymawiaj „czi”), twojej energii życiowej. Gdy w twoim ciele pojawiają się problemy, przepływ qi zostaje zakłócony. Harmonizując twoją qi, pomagasz ciału powrócić do stanu równowagi.

W moim przypadku to z pewnością działało. Niespełna półtora roku po tym jak sięgnęłam dna, czułam się tak wspaniale, że przygotowywałam się do mojego pierwszego triathlonu. Odkryłam drugi katalizator dla uzdrowienia mojego ciała – uzdrawianie energią.

Chińska refleksologia dała mi wiedzę, co dzieje się na poziomie energetycznym, abym mogła dokonać zmian, zanim objawią się one na poziomie fizycznym. Gdy praca stała się jeszcze bardziej stresująca niż zwykle, masując punkty refleksologiczne na stopach, odczuwałam skutki na ciele. Czułam, jak moje organy, jeden po drugim, wyłączają się energetycznie. I to w końcu spowodowało, że rzuciłam pracę i poważnie zaczęłam zastanawiać się nad robieniem tego, co kocham.

Oczywiście nie podejrzewałam, jak uparty jest mój umysł…

Trzeci katalizator

Gdy odeszłam z pracy, zaczęłam pisać książkę o domowej roboty zabawkach dla kotów (Make Your Own Cat Toys: Saving the Planet One Cat Toy at a Time), a także przyjmowałam klientów na zabiegi refleksologii. Wszystko szło naprawdę dobrze, ale mój umysł nie mógł oprzeć się pokusie pracy na pełen etat. Byłam tak uwarunkowana przez społeczeństwo i moje azjatyckie wychowanie, że czułam się zmuszona do pracy w korporacyjnym świecie. Kusiła mnie praca przy nowych technologiach w Dolinie Krzemowej i przekonywałam sama siebie, że przeprowadzka do słonecznej Kalifornii z jej luźnym podejściem będzie inna od mojego poprzedniego wzorca.

Kolejny raz początek był wspaniały. Projekt był interesujący, a moim współpracownicy cudowni. Ludzie odchodzili od biurek, by zjeść lunch. Mogłam nawet chodzić do pracy w klapkach!

Miesiąc miodowy trwał kilka miesięcy, ale chmury burzowe wisiały w powietrzu. W ciągu dwóch lat mój dział został cztery razy przeorganizowany, miałam pięciu różnych menedżerów, a strategia zmieniła się z długofalowego rozwoju na skupianie się na szybkich zyskach. Środowisko pracy zmieniło się tak drastycznie, że w czasie, kiedy tam pracowałam, przeszłam od bycia nowicjuszką do bycia pracownikiem z najdłuższym stażem.

W moich poprzednich pracach wyzwaniem było dla mnie robienie tej samej rzeczy codziennie latami. Jednak klienci i projekty ciągle się zmieniali, a ja miałam dużą autonomię i odpowiedzialność. Teraz, gdy pracowałam dla dużej korporacji, wszystko wydawało się bardzo biurokratyczne. Praca była niewdzięczna, a każda decyzja, którą podejmowałam, musiała być przejrzana przez 20 osób. Byłam zarządzana w skali mikro, niedoceniana i całkowicie zdemotywowana.

Gdy przeprowadziłam się do Kalifornii, miałam nadzieję, że będę mogła pracować na pełen etat przy nowych technologiach i kontynuować realizowanie mojej pasji uzdrawiania na część etatu. Jednak gdy mój tydzień pracy rozrósł się do ponad 50 godzin tygodniowo i praca wysysała ze mnie życie, nie miałam już energii na praktykowanie refleksologii na przyjaciołach i rodzinie. Przestałam nawet masować własne stopy.

W biurze siedziałam przed komputerem i myślałam: Nie mogę znieść gapienia się na monitor przez cały dzień. Nie mogę znieść tego, na co patrzę.

Moje ciało słyszało moje myśli i reagowało. Zaczęłam mieć problemy ze wzrokiem, nagle przestawałam widzieć. Przypominało to uczucie, jakby nagle sto lamp błyskowych wystrzeliło przed moimi oczami. Nie mogłam czytać, nie mogłam się skupić, zdecydowanie nie mogłam używać komputera. Ta dezorientacja utrzymywała się przez około pół godziny, po czym byłam zupełnie wyczerpana.

Zdiagnozowano u mnie migrenę oczną. Mój optyk powiedział mi, że nie ma na to lekarstwa, a przyczyna jest nieznana. Najlepsze co mogłam zrobić, to unikanie wyzwalaczy – oświetlenia fluorescencyjnego, monitorów komputerów oraz jasnego słońca – czyli wszystkich rzeczy, które były dużą częścią mojego życia.

Optyk powiedział mi również, że mam oznaki wczesnego stadium zwyrodnienia plamki. Ta choroba sprawia, że cierpiący na nią ludzie tracą centralny fragment wzroku. Według zachodniej medycyny nie ma na to lekarstwa.

Choć u większości ludzi choroba rozwija się w podeszłym wieku, ja byłam po trzydziestce, gdy usłyszałam diagnozę. W głębi serca wiedziałam, że to dlatego, iż moje ciało reaguje na moje myśli: Nie mogę znieść tego, na co patrzę.

Być może dlatego nie spanikowałam od razu na wieść o perspektywie utraty wzroku. Prawdę mówiąc, byłam również zajęta najpilniejszym problemem migreny ocznej. Ale w sercu wiedziałam również, że skoro chorobę wywołały myśli, to mogę je zmienić, by uzdrowić ciało.

Dobrą stroną tego doświadczenia było to, że w końcu przerwałam karierę zawodową na dobre. Myślałam: to moje oczy. Nie mogę robić tego, co robię. Nie mogę stracić wzroku.

Nadszedł czas, by zacząć robić to, co chciałam.

Po latach bycia rządzoną przez mój umysł podjęłam decyzję, by słuchać serca, a ono doprowadziło mnie z powrotem do ścieżki uzdrawiania. Moje życie zmieniło się praktycznie z dnia na dzień. Rzeczy, które zwykły być walką, przychodziły mi bez wysiłku. Kiedyś ciężko pracowałam, by dowiedzieć się, jaki jest mój życiowy cel i by sprawić, aby stał się moją pracą. Jednak gdy posłuchałam serca, po prostu wiedziałam, co muszę zrobić, by ruszyć do przodu – po jednym kroku na raz. Gdy zaczęłam wyraźnie widzieć sercem, mój poziom energii poszybował w górę i całkowicie wyleczyłam wzrok. I wtedy uświadomiłam sobie trzeci katalizator dla zdrowia i witalności – słuchanie serca i duszy.

Moja Dusza Smoka

Gdy zaczęłam słuchać serca i duszy, odkryłam, że mogę kierować wskazówkami Wszechświata, by pomóc sobie iść do celu mojego życia. Robiłam to, siedząc cicho w ciemności i zadając na głos pytania. Następnie pozwalałam, by przepływały przeze mnie wszelkie słowa, jakie przyszły mi na myśl. Doszłam nawet do tego, że wypowiadałam je na głos.

Podczas jednej z takich sesji zostałam pokierowana, by nazwać te wskazówki Duszą Smoka. Każdy ma w sobie Duszę Smoka. Nie jest to istota ani duch poza nami. Jest to głos wewnątrz, który pragnie przygody, odkrywania, ekscytacji i ekspresji – i co bardzo korzystne, posiada najbardziej wyczerpujące odpowiedzi na wszystkie twoje pytania.

Dość nieoczekiwanie odkryłam, że mogę przekazywać wskazówki, aby pomagać innym ludziom. Pewnego dnia rozmawiałam przez telefon z nową znajomą i zeszłyśmy na temat reinkarnacji i przeszłych żyć. Zwierzyłam się jej, że pamiętam kilka przeszłych żyć. Ona zawsze chciała przypomnieć sobie przeszłe życie, ale nie była w stanie tego zrobić, pomimo że próbowało jej pomóc kilku profesjonalistów.

Wtedy to moja Dusza Smoka wyszeptała: Powiedz, że jej pomożesz. Byłam zaskoczona. Nie miałam pojęcia, jak poprowadzić kogoś, by ponownie odwiedził swoje przeszłe życia, ale moja Dusza Smoka nalegała: Powiedz teraz, że jej pomożesz!

Zatem zapytałam koleżankę, czy chce zbadać to razem ze mną, a ona bardzo chciała spróbować. Na początku zastanawiałam się, co powiedzieć, ale gdy się uspokoiłam, słowa popłynęły przeze mnie. W ciągu 15 minut koleżanka była w głębokim stanie rozluźnienia i wymieniała szczegóły z przeszłego życia. Pamiętam, jak zaśmiała się głośno i wykrzyknęła: „Mamy psy!”.

Po tej pierwszej spontanicznej sesji z koleżanką zaczęłam przekazywać słowa Duszy Smoka innym. Czułam się znacznie bardziej komfortowo, wypowiadając słowa, które przeze mnie płynęły, i zdałam sobie sprawę, że mogę pomagać ludziom odkrywać ich życiowy cel podczas zaledwie kilku sesji, nawet jeśli cel ten umykał im latami. Dusza Smoka pozwala mi łączyć się z energią ludzi. Pozwala mi wiedzieć, co mówią, aby moi klienci mogli odłożyć na bok silne i potężne umysły, by usłyszeć swoją własną Duszę Smoka. Gdy klienci łączą się z wyższymi wskazówkami, wchodzą w przestrzeń Duszy Smoka.

Początkowo oddzielałam Duszę Smoka od mojej praktyki chińskiej refleksologii. Jednak gdy zauważyłam, że podczas sesji Duszy Smoka ludzie zyskują wgląd w trwające od dawna problemy zdrowotne, poczułam się zaciekawiona. Zastanawiałam się, co by się stało, gdybym połączyła to z refleksologią.

Rezultaty były zdumiewające. Klienci szybciej zdrowieli, gdy sięgaliśmy do emocjonalnych korzeni ich wyzwań, zamiast pracować tylko z samą refleksologią. Ludzie przychodzili do mnie w związku ze swoimi problemami zdrowotnymi, ale doświadczali również głębokiego emocjonalnego oczyszczenia i uzdrowienia.

Patrząc wstecz na moje życie, zastanawiałam się, dlaczego musiałam doświadczyć tak wielu zdrowotnych kryzysów w dorosłości. Moja Dusza Smoka odpowiedziała: Musiałaś ich doświadczyć, by ich nauczać.

Odnalazłam powołanie duszy.

Gdybym mogła cofnąć się w czasie i zrobić wszystko od nowa, nie jestem pewna, czy cokolwiek bym zmieniła, ponieważ nie odkryłabym trzech katalizatorów uzdrowienia. Te katalizatory zmieniły moje życie i wspólnie odkryły sekrety zdrowia, witalności i prowadzenia radosnego życia. Budzę się podekscytowana nadchodzącym dniem i wiodę życie pełne ogromnej radości i dostatku.

To cudowne uczucie czuć się wspaniale i dlatego z pasją dzielę się z tobą tym, czego się dowiedziałam. To pierwsza książka, która naucza autentycznej chińskiej refleksologii w sposób dostępny dla każdego i umożliwiający stosowanie jej w codziennym życiu. To czego się nauczysz, jest prawdziwą gratką dla poprawy zdrowia i samopoczucia. Możesz teraz odkryć niesamowite sekrety tej starożytnej, potężnej praktyki uzdrawiania w zaciszu własnego domu.

Jestem podekscytowana, ponieważ pragnę, byś żył swoją pasją i doświadczał wspaniałego zdrowia oraz witalności. Jeśli wiesz, że twoje zdrowie mogłoby być lepsze lub że twoje życie mogłoby być szczęśliwsze, to zapraszam cię, byś dołączył do mnie w tej podróży uzdrawiania, zgłębiania i możliwości. Być może ta książka to Wszechświat rozświetlający drogę, którą masz iść.

Jak słynny chiński filozof Laozi napisał w Tao Te Ching: „Podróż tysiąca mil musi zacząć się od jednego kroku”.

Niech rozpocznie się więc twoja podróż.

1

Osoby chcące poznać punkty nie tylko na stopach mogą skorzystać z porad zawartych w książce „Terapia punktów spustowych”, której autorami są Clair Davies i Amber Davies. Książkę można nabyć w sklepie www.vitalni24.pl (przyp. wyd. pol.).

Refleksologia w praktyce

Подняться наверх