Читать книгу Niezła jazda - Irvine Welsh - Страница 10
3. PRACE BIUROWE
ОглавлениеJasne, że jestem farciarzem! Fart to nie jest właściwe słowo, jestem tego pewien. Mały Jonty5 MacKay, najfartowniejszy gościu na świecie! To właśnie ja, pewnie, to ja! Mam to małe wygodne mieszkanko na Gorgie, mam swoją małą Jinty6, mam swój internet w komputrze, diwidi z filmami i tę stację filmową w telewizorku. A na dokładkę mam jeszcze kilka fuch co jakiś czas przy malowaniu. O tak, jasne, przy malowaniu.
I jeśli chciałbym cokolwiek zmienić, to chyba żebym dostawał więcej roboty przy malowaniu, bo czasami czuję się podle, gdy widzę, jak moja mała Jinty bierze nowe fuchy przy sprzątaniu w biurowcach w mieście, o tak, podle. Ale ja mam ważne zadanie, bo pilnuję, żeby w lodówce były mrożona pizza z Findusa i frytki z McCaina, takie, jakie lubi, żeby były gotowe, jak przychodzi do domu. Nawet jak ma na noc i przychodzi nad ranem, o tam, pizza musi być na stole, pewnie.
Z Findusa7.
Czasami myślę sobie, jak by to pięknie było, gdybym nauczył się prowadzić motor, jak mój bradziak Hank, który jeździ na widłaku. No i Jinty czasami mówi do mnie: nie jesteś głupi, Jonty, no, bo rozkminiłeś ten internet, znasz się na komputrze, więc mógłbyś się nauczyć prowadzić samochód. Raymond Gittings mógłby wtedy dawać ci więcej fuch przy malowaniu.
No i se myślę, że rację ma, ale po mojemu nie o to tu biega. Zawsze mówiłem, że jakby Bóg chciał, żebyśmy tak jeździli, to dałby nam kółka zamiast stóp. A pewnie, że by dał. A ja jestem tylko prostym chłopakiem ze wsi Penicuik. Wożenie się w wielkim, szpanerskim wózku nie dla takich jak ja. A pewnie, z Penicuik. Hank mówi, żebym nie gadał, że Penicuik to wioska, bo od dawna już nie, że od dawna to już jest miasto.
Pewnie, ale dla mnie to dalej wioska, mam rację? Jasne, że jasne. Można zobaczyć Pentland Hills z domu mamusi, więc dla mnie to wioska. Jasne, że można. Dwa autobusy. No.
Ale najlepszy to jest ten internet. Lubię te fajne strony, które szkolą człowieka, co robić, jakby była wojna. Jak bomby robić i takie tam. Pewnie hamerykańskie, bo można poznać po żartach, jasne, że jasne. Jak zrobić flarę na przykład.
Słyszę teraz, jak drzwi się otwierają i wchodzi Jinty, cała zziębnięta. Zamykam więc komputra, bo nie chcę, żeby myślała, że siedziałem przy nim cały dzień. Jej drobne pysio jest zmarznięte i czerwone.
– Siądź sobie przy kominku, Jinty – mówię. – Zrobię ci zupę z gwoździa, nie taką prawdziwą, ale taką nalewaną, co się zalewa wodą.
– Dzięki – mówi Jinty – rozgrzeje mnie, bo strasznie zimno.
– Rozgrzeje straszne zimno. O tak. O to chodzi. Jasne, i będzie ciepło. A potem pizza i frytki! Z Findusa!
Mała Jinty uśmiecha się i mówi:
– Kochany jesteś, wiesz?
Ja czuję czerwone rumieńce i poklepuję się po maluchu, ale przez dżinsy.
– Wiem, co jeszcze może cię rozgrzać, Jinty, jasne, że jasne, dooobrze wiem.
Ale Jinty jakoś tak posmutniała i mówi.
– Nie dzisiaj, chłopaku, jestem skonana. Po herbatce od razu kładę się do wyrka. Może rano – dodaje, a potem patrzy na komputer i znów na mnie, mrużąc filuternie oko. – Znów siedziałeś w internecie?
– No, jest taka fajna strona, gdzie mówią, co robić, jak będzie wojna.
– Żebyś tylko na te włochate strony nie wchodził!
– Nie, ja nie, nie, nigdy…
– Żartuję sobie, Jonty! Nie myśl o tych włochatych stronach, dostaniesz rano!
– Jasne, rano – mówię. Wiem, że nie jest już taka chętna, odkąd robi na trzecią zmianę w biurze. Zawsze zmęczona, to nic dziwnego, bo zmiana późna. Jasne, że jasne, wciąż ta nocna zmiana. I nie martwię się, tylko przytulam do małej Jinty w łóżku i słucham, jak idą burze na kanale od pogody, a potem podają prognozę dla marynarzy. A jeśli mój mały stwardnieje, głaskam go tak, że potem pryska, i zapadam w głęboki sen. A jak Jinty widzi ślady rano na pościeli i pyta: „Co to ma być?”, to mówię tylko: „Pewnie mi się śniłaś, kurko8”. A ona się tylko śmieje i mówi: „Myślę, że cię zaniedbuję, Jonty MacKay, ty mój mały ogierze!”. A potem mnie przytula i wtedy już jest podwójnie pięknie!
O tak, wspaniale jest być z małą Jinty. Jinty i Jonty, Jonty i Jinty. Czasami spieramy się, które jest pierwsze. Mówi: Jinty i Jonty. A ja mówię: Jonty i Jinty. I śmiejemy się do rozpuku. Pewnie, że tak! Jasne, że jasne. Do rozpuku. Jasne, że się śmiejemy. Pewnie.