Читать книгу Pies - Jakub Gończyk - Страница 11

Оглавление

Otaczają mnie opary absurdu. Powiedzieć, że tam, gdzie kończy się logika, zaczyna się policja, albo kto służy w policji, nie śmieje się w cyrku, to jak nic nie powiedzieć.

No bo tak: braki w formacji potężne, patroli brak. Podobno są już miejsca w Polsce, gdzie dyżurni nie wysyłają funkcjonariuszy do obsługi zdarzeń, jeżeli nie ma zagrożenia życia lub zdrowia, a mimo to wciąż zdarzają się takie oto kwiatki: „Voyager” albo o psie, który jeździł koleją.

O co w tym wszystkim chodzi? Ano o to, żeby wysłać patrol prewencjuszy w zajebistą podróż krajoznawczą do Wypizdowa i z powrotem. Nie wiem, czy to jakiś relikt dawnego systemu, czasów słusznie minionych, czy może wymysł obecnego lub byłego ministra, któremu jakiś menel albo początkujący kieszonkowiec zwinął portfel. W każdym razie sensu w tym nie ma żadnego – chyba że to sabotaż ze strony wysoko postawionego oficera, który współpracuje z grupami przestępczymi i celowo zdejmuje ludzi z rejonu. No bo jaki inny sens może być w tym, żeby o siódmej lub ósmej rano wysłać dwóch funkcjonariuszy w podróż koleją czterdzieści kilometrów od jednostki tylko po to, żeby wysiedli na dworcu, postali dziesięć, góra dwadzieścia minut i wrócili? Na papierze wszystko oczywiście wygląda fantastycznie: zapobieganie bójkom, pobiciom, zamachom terrorystycznym. O 8 rano. W Wypizdowie. Rzeczywistość wygląda tak, że o tej porze w tych pociągach jest albo pusto, albo jadą nimi do pracy, do szkoły, na uczelnie normalni obywatele, którzy patrzą na nas jak na oszołomów i zastanawiają się: Po chuj oni tu się pętają w środę rano. I mają rację. Oni to wiedzą, my to wiemy, ale i tak musimy świecić pyskami przed tymi zwykłymi ludźmi zamiast kretyna, który to wymyślił. Zrozumiałbym, żeby w piątek lub sobotę w nocy wstawić z sześciu chłopa do pociągu, bo wtedy różne czary-mary się dzieją, pełno rozmaitych najebusów, różne typy po dopalaczach i prochach wracają. Wtedy nasza obecność byłaby uzasadniona, ale kto w weekend odprawi na taką służbę sześciu policjantów? To oczywiście pytanie retoryczne. Lepiej robić PR – bardzo głupi zresztą i nieskuteczny, bo demonstrowanie, że dbamy o bezpieczeństwo podróżujących pociągiem w środę o ósmej rano, odnosi skutek odwrotny do zamierzonego. A to nie koniec szopki. Wracasz na jednostkę, piszesz notatkę z tego żenującego spektaklu i już następnego dnia przychodzą zapytania od wysoko postawionych nierobów: Dlaczego nie ma interwencji i legitymowanych? No kurwa! Kogo mieliśmy legitymować??? Ucznia liceum z pryszczami na czole, który poczytywał Władcę Pierścieni, a może biznesmena, który analizował informacje z najnowszego „Forbesa”? Już to widzę: Dzień dobry, mogę pana prosić o dowód osobisty, bo podejrzewam, że może pan dokonać zamachu w tym pociągu? Ale nie, będę z panem szczery: tak naprawdę niech pan pokaże mi dowód, żebym miał co wpisać w tabelkę, żeby mój przełożony cywil w mundurze się nie dopierdalał. Takiego wała! Nie ze mną te numery. Niech spierdalają, nie po to tu do roboty przyszedłem.

Pies

Подняться наверх