Читать книгу Pies - Jakub Gończyk - Страница 9
ОглавлениеCo roku w lipcu wiele się pisze i mówi o tym, że niebieska formacja hucznie obchodzi swoje święto. Na cywilu ta farsa może zrobić niemałe wrażenie! Bo przecież mnóstwo pań i panów w galowym umundurowaniu zapierdala po awanse, odznaczenia i wyróżnienia. Wielu sierżantów i aspirantów ma okazję pomacać rączkę tego czy tamtego wojewódzkiego komendanta, który z trudem upchał swoje tłuste cielsko w wyjściowy strój. Wielu sierżantów i aspirantów powinno czuć się wyróżnionymi, bo po kolejnym logowaniu na swoje konto w banku poczują się tak, jakby wygrali w totka; kto wie, może do niektórych rozdzwonią się telefony od doradców finansowych, bo dwadzieścia albo trzydzieści złociszy podwyżki to nie w kij dmuchał. Co robić z taką kasą, kiedy kwota „na rękę” już prawie, prawie zaczyna się od cyfry 3???
W rzeczywistości to święto dla wybranych, które wkurwia i powoduje coraz większą frustrację szeregowych. Już trzy tygodnie przed uroczystościami jest sraka na poziomie maksymalnym, pampersy nosi 90% oficerów odpowiedzialnych za organizację tej „wyjątkowej” imprezy. Do jednostek przychodzą obwieszczenia miłościwie nam panujących o piątym, szóstym i siódmym przeglądzie umundurowania. Zapierdalasz jak idiota po nocce, przed popołudniową służbą; chuj, że dojeżdżasz np. pięćdziesiąt kilometrów – im to wisi. Masz się pokazać, stanąć jak małpa i zaprezentować się, żeby cię jeden z drugim czujny i zesrany gumiś zlustrował swoim okiem Saurona. Spróbuj na jego przytyk do butów (że niby mają przeszycia) odburknąć, że nie masz teraz kasy na buty, to zaraz na tapetę wyciągnie mundurówkę. I kij go obchodzi, że mundurówka już dawno poszła na spłatę kredytów albo że pojechałeś za nią na jedyne wakacje w tym roku – o rozpusto! – do Władysławowa lub Zakopanego! Choćby skały srały, buty mają być takie, jakie trzeba, i już. Owszem, on też ma mundurówkę, ale ma też siedem tysięcy pensji na rękę i na niebieskie święto dostanie drugie tyle „za wybitne zasługi i osiągnięcia”. Nam, szeregowym, kapnie może trzysta. Brutto.
Atmosfera na próbach jest cudowna. Patrzysz na jednego i drugiego takiego spoconego grubasa, który piętnasty raz myli się, składając meldunek wojewódzkiemu, piętnasty raz myli się przy odczytywaniu awansów, piętnasty raz myli się przy wyróżnieniach indywidualnych, bo przecież skąd ma znać dziesiątki prawdziwych policjantów, kiedy sam jest tylko cywilem. Mundur z gwiazdkami założyli mu prawie siłą, bo wiecie, rozumiecie: ciotka, wujek, kuzyn minister, wiceminister, poseł w rodzinie. Nawet jak się pomyli podczas samej uroczystości, to czeka go najwyżej chwila wstydu, później i tak przytuli zacną nagrodę, pójdzie pobawić się na „części nieoficjalnej” z innymi zasłużonymi dla formacji, z przedstawicielami miasta i mnóstwem dygnitarzy, a my? No cóż. Zapierdalać w rejon, robić swoje. I czekać na 300 zł brutto. Może przyjdzie na konto. Choć wątpię.