Читать книгу Kłamca 4. Kill’em all - Jakub Ćwiek - Страница 8

Rozdział 2 Dolina

Оглавление

– Czy Wasza Wysokość życzy sobie czegoś jeszcze? – zapytała najpiękniejsza ze wszystkich, które Kłamca wziął do tej pory do namiotu, a przy tym bardziej od innych drapieżna, energiczna i pomysłowa. Aż dziw, że tak długo ostała się niezauważona.

– Mam parę pomysłów, piękna, ale musisz dać chwilę staremu królowi – odparł Loki. – Idź, poślę po ciebie, gdy będę gotowy.

Skinęła głową i przeciągnęła się, eksponując swe cudowne piersi w tak rozkoszny sposób, że Kłamca naprawdę musiał się powstrzymywać, by nie przyciągnąć jej do siebie i nie zrobić z nią jeszcze raz tego wszystkiego, o czym marzą w swych ciemnych pokojach miłośnicy fantasy. I nie, wcale nie miał na myśli handlu wirtualnym uzbrojeniem.

Wiedział jednak, że przerwa jest dla niego konieczna, że musi odetchnąć, przez parę godzin pobyć sam ze sobą. Dlatego gdy tylko dziewczyna wyszła, wychylił się na chwilę z namiotu i powiadomił straże, że nie życzy sobie, by ktokolwiek przeszkadzał mu aż do odwołania. Oczywiście postraszył areną, bo czymże byłby rozkaz bez solidnej groźby.

Dawno temu, w innej rzeczywistości i czasie Loki nauczył się tego od… „No, jak mu było, na zwiotczałą pałę martwego Odyna?”

– No i właśnie dlatego potrzebujesz tej przerwy – powiedział na głos, stając nago przed lustrem. – Przestajesz pamiętać. Przestajesz być sobą…

Dotknął twarzy, przejechał koniuszkami palców po zarośniętym policzku aż do szyi i linii obojczyka. Potem wyprostował się i kilka razy odetchnął głęboko. Jeżeli miał zdążyć przed świtem, to była najwyższa pora, by zaczynać.

Złapał więc za nos i… przesunął go na policzek. Potem, nie bez trudu, oderwał brodę wraz ze skórą i uformował kość szczęki, podbródek. Wtedy zabrał się do oczu.

To była najtrudniejsza część i za każdym razem, gdy Loki brał się do kształtowania oczodołów, dumał, po co mu właściwie to wszystko. Po cholerę to udawanie Oberona i włóczenie się z jego obwoźnym cyrkiem po całej Dolinie?

Oczywiście znał odpowiedź na to pytanie, nie była wcale skomplikowana. Po pierwsze, wciąż miał do wykonania misję, bo wizja Antychrysta stającego w złocistym szyszaku na czele armii elfów i zdobywającego świat była, owszem, trochę zabawna, ale nie dość, by Loki był skłonny zaryzykować podpadnięcie Michałowi na całego. Po drugie, Kłamca tkwił w Dolinie, bo… nie miał pojęcia, jak mógłby się stąd wydostać. Ledwie stał się Oberonem, dowiedział się, że wszystkie znane przejścia zostały zamknięte z obawy przed czymś, co dzieje się na zewnątrz. Niektórzy twierdzili, że ma to związek z jakąś kolejną ekspansją anielską, i choć Loki nie do końca dawał temu wiarę, to jednak nie miał pomysłu, jak sprawnie i bez wzbudzania podejrzeń wycofać się z tego rozkazu.

Jedyna droga do normalnego świata prowadziła więc teraz zapewne przez pałac, a tam Loki mógł wrócić tylko jako Oberon. A że władca, gdy już wypuścił się na włości, nie zwykł rychło zawijać do macierzystego portu, Loki musiał się powłóczyć nieco w jego ciele tu i tam, by zachować wiarygodność.

Gdyby tu jeszcze wystarczała zwykła iluzja, jaką stosował po wielekroć na Ziemi, wtedy nie byłoby najmniejszego problemu i kłopotu. Mógłby stać się przecież kimkolwiek – kobietą, jak wtedy, gdy sprzedawał na aukcji własny obraz, albo dzieckiem, gdy zwodził szeryfów w dalekim Teksasie. Był nawet rosłym Heraklesem, kiedy musiał sprytem przeciwstawić się sile fizycznej. Ukrycie się za iluzją przypominało bowiem nałożenie ciasno przylegającego kostiumu. Zdarzało się, że zawierał gorset albo ważył tonę, ale nadal był tylko przebraniem.

Ale przeklęte elfy nie dawały się nabrać na takie sztuczki. Wychowane na magii jak na matczynym mleku, od razu widziały wszystkie szwy, niedoskonałości boskiego materiału. Gdy zwodziło się lud z Doliny, jedyne rozwiązanie stanowiła zmiennokształtność – stara, pierwotna i potwornie bolesna.

Odsunął ręce od twarzy i przyjrzał się efektowi. Nie był najlepszy. Podczas majstrowania przy oczach Kłamca zwykle układał usta, jakby właśnie mówił mocno przesadzone „o”, dzięki czemu napinały się mięśnie twarzy, ułatwiając mu dostęp do rzęs i brwi. Zdarzało się jednak, że taki wyraz twarzy zostawał mu jeszcze przez chwilę po zakończeniu pracy. Teraz też z lustra gapiła się na Lokiego wyjątkowo szpetna porno-lala.

„Musisz się opanować – zbeształ się w duchu. – Robiłeś to przecież już dziesiątki razy!”

To prawda, jednak cóż z tego, skoro każdy przypadek bolał tak samo mocno, a do tego im dłużej Loki był kimś innym, tym bardziej i mocniej przejmował jego cechy. Zupełnie tak, jak gdyby zagubiona dusza ofiary Kłamcy fruwała gdzieś w pobliżu, i nagle, dostrzegłszy przemienionego Lokiego, wołała: „O, tu jesteś, cholero! A ja cię wszędzie szukam!” A potem hyc do środka.

Od ostatniej zmiany Loki przez przeszło dwa tygodnie pozostawał Oberonem. A to kawał czasu, zwłaszcza gdy z nowym wcieleniem łączy cię tyle podobieństw, jak na przykład zamiłowanie do kobiet. Albo do luksusu. Względnie boskie pochodzenie…

– Dobra, musisz się skupić – wyszeptał Loki, gdy już udało mu się opanować mięśnie ust. – Albo raczej pomyśleć o czymś innym.

Z komody w kącie namiotu pluszowy Kłamczuch patrzył na niego obojętnie. A może przeciwnie, z zaciekawieniem? Z jego obrzydliwie słodkiej pluszowej gęby trudno było cokolwiek odczytać. Zdarzały się takie chwile, gdy Loki szczerze nienawidził tej chrzanionej zabawki.

Sapnął kolejny raz, po czym zaczął sobie wyrywać włosy z głowy.

„Myśl o czymś innym” – nakazał sobie, ale każdy pomysł, każda strategia, na której usiłował skupić uwagę, uciekała, zupełnie jakby szarpnięcia były strzałami z rusznicy, a myśli stadem płochliwych saren. Nie, plany na przyszłość nie stanowiły teraz dobrego punktu zaczepienia. Więc co?

„Albo kto” – przemknęło mu przez zdeformowany łeb, bo nagle przed załzawionymi oczami pojawiło mu się wyobrażenie elfa walczącego dziś na arenie. Ten cały Żądełko – sprytny, kłamliwy i przewrotny. Niebezpieczny? Z pewnością. Ale także rozczulający – Loki miał wrażenie, że widzi samego siebie z czasów, kiedy urządzał awantury na dworze Odyna.

Może i postąpił dziś zbyt pochopnie, przyjmując obwiesia do swojej loży, ale, cholera, facet miał zadatki. Kłamcy wystarczyłby pewnie miesiąc, a do tego ze dwa tygodnie z klasykami kina i telewizji, by zrobić z chłopaka w porządku gościa. A gdyby jeszcze nauczyć go paru sztuczek…

– Stałby się naprawdę niebezpieczny – powiedział na głos. – Ty natomiast byłbyś zastępowalny.

Podrapał się po nosie, a następnie przestawił go na właściwe miejsce.

Zajęło mu jeszcze godzinę, zanim doprowadził się do porządku i na powrót stał się sobą. Tym samym, którego znali aniołowie, tym samym, którego znała jego ukochana Syg…

Pokręcił głową. Sygin nie żyje, a ta nowa…

– Jenny. Ma na imię Jenny – szepnął.

I być może za sprawą uroczej elfki, która gdzieś tam czekała na jego wezwanie – a może z innych przyczyn – nagle to imię zabrzmiało mu zupełnie obco.

Gdy na godzinę przed świtem Loki na powrót stał się Oberonem, imię podopiecznej archanioła Michała jako pierwsze wyleciało mu z pamięci.

Kłamca 4. Kill’em all

Подняться наверх