Читать книгу Shirin. Pozostanę córką światła - Jan Kizilhan - Страница 7
O życiu w Niemczech
ОглавлениеGdy w telewizji dwoje ludzi całuje się, przytula albo zbliża do siebie, tracę panowanie nad sobą. Chcę uciec. Robi mi się niedobrze, gdy muszę przyglądać się takim intymnym scenom. Pozostałe dziewczęta przytrzymują mnie wtedy i szybko wyłączają odbiornik. Wszystkie zostałyśmy pojmane przez oddziały tak zwanego Państwa Islamskiego (IS) i byłyśmy gwałcone i niewolone. Niektórym z nas udała się ryzykowna ucieczka przez góry Sindżar (w języku kurdyjskim: Şingal) w pobliżu granicy z Syrią. Ludzie w panice nie zdołali nic ze sobą zabrać. Kto mógł, chwytał swoje dzieci i biegł. W ciągu kilku godzin z regionu Sindżar uciekło ponad czterysta tysięcy osób.
Od kilku miesięcy wraz z szesnastoma innymi jazydkami mieszkam w wielopiętrowym bloku w Badenii-Wirtembergii. Najmłodsza ma półtora roku, najstarsza czterdzieści trzy lata. Mniej więcej połowa z nas to dzieci. Przez pierwsze dziesięć dni nie odważałyśmy się wyjść z domu. Bałyśmy się, że zostaniemy napadnięte albo uprowadzone i że ludzie będą do nas krzyczeć: „Czego tu szukacie?!”. Początkowo lęk przysłaniał wszystko inne. Mieszkamy w zacisznej małej miejscowości, na skraju lasu.
Mniej więcej po dwóch tygodniach pewna wolontariuszka zdołała nauczyć nas kilku słów po niemiecku. Starała się też zapoznać nas z nowym otoczeniem. Spotykamy tu także ludzi, którzy odwracają się do nas plecami, nie odpowiadają na powitanie i spoglądają na nas z wyższością. Z drugiej strony od kilku dni przychodzą do nas nauczycielki języka niemieckiego, a mam wrażenie, jakbyśmy znały się z nimi od dziesięciu lat – tak są serdeczne i otwarte. To cudowne uczucie. Bardzo lubię ten kurs językowy.
Powoli, bardzo powoli zdobyłyśmy się na odwagę, by przejść same kilka kroków po ulicy. Początkowo potrafiłyśmy to zrobić tylko w grupie. Pomogło przede wszystkim to, że ludzie dookoła wciąż podkreślają: „W Niemczech jesteś bezpieczna”.
Kierowniczka naszej grupy uważa mnie za kogoś w rodzaju przywódczyni tych kobiet. Sama nie zwróciłabym na to uwagi. Owszem, dziewczęta przychodzą do mnie i proszą o radę. Słuchają tego, co mam do powiedzenia; nawet ta czterdziestotrzyletnia jazydka pytała mnie na przykład o to, jak podróżuje się pociągiem. Branie na siebie odpowiedzialności za innych nie sprawia mi przyjemności, ale cóż, tak najwyraźniej musi być. Może dzieje się tak dlatego, że mówię po angielsku lepiej niż pozostałe kobiety, więc mogę tłumaczyć ich słowa i zapisywać ich prośby.
W domu, w północnym Iraku, miałam właśnie zdawać maturę, a potem chciałam skończyć studia prawnicze, by móc bronić praw innych ludzi. Wszystkie jazydki bardzo się cieszą, że będą mogły uczęszczać w Niemczech do szkoły, mnie jednak cieszy to w szczególny sposób. Chciałabym jak najszybciej nauczyć się tego języka, ale w mojej głowie tkwi jeszcze tyle gniewu i nienawiści, że z trudem zapamiętuję nowe informacje.
Moje myśli krążą stale wokół tych samych spraw. Czy moje rodzeństwo żyje? Gdzie jest matka? Znów przypominam sobie nasze pożegnanie. W tradycyjnej białej chuście narzuconej luźno na ciemne włosy i w długiej spódnicy stoi przede mną i każe uciekać. „Ratuj się, Shirin!”. Znów poznaję po jej głosie, że nie chce się rozpłakać, bo w przeciwnym razie nie potrafiłabym jej zostawić. Znów czuję, jak w samochodzie wykręcam szyję, by patrzeć na nią, dopóki nie zniknie mi z oczu…
Chciałabym pewnego dnia sprowadzić do Niemiec moich najbliższych. Mam nadzieję, że zdołają przeżyć. Mam nadzieję, że nadal żyją. Moje serce wyrywa się do nich. Powinnam jednak być gotowa na najgorsze. Wracać nie chcę. Bo i dokąd? Zostały tam tylko popioły i gruzy.