Читать книгу O miłości - Jan Kochanowski - Страница 6
Księga pierwsza
Rozdział III. O nadziei
ОглавлениеWystarczy bardzo małej dawki nadziei, aby spowodować narodziny miłości.
Nadzieja może później rozwiać się po upływie kilku dni; miłość mimo to zrodziła się.
Przy charakterze stanowczym, zuchwałym, porywczym oraz przy wyobraźni rozbudzonej nieszczęściami życia stopień nadziei może być mniejszy.
Nadzieja może ustać wcześniej, nie zabijając miłości.
Jeśli kochanek zaznał nieszczęść, jeśli ma charakter czuły i myślący, jeśli zwątpił o innych kobietach, jeśli ma żywe uwielbienie dla danej osoby, wówczas żadna pospolita rozkosz nie zdoła go oderwać od drugiej krystalizacji. Będzie wolał raczej marzyć o najsłabszej możliwości pozyskania kiedyś jej serca niż otrzymać od kobiety pospolitej wszystko, czym ona może go obdarzyć.
Trzeba by, aby w tym okresie (ale nie później, zważcie to dobrze) kobieta, którą kocha, zabiła w nim nadzieję z całym okrucieństwem i aby go sponiewierała publicznie w sposób zmuszający do zerwania wszelkich stosunków towarzyskich.
Narodziny miłości dopuszczają o wiele dłuższe przerwy między tymi wszystkimi okresami.
U ludzi zimnych, flegmatycznych, ostrożnych narodziny te wymagają o wiele więcej nadziei, i to nadziei o wiele bardziej ciągłej. Tak samo u ludzi starszych.
O trwaniu miłości rozstrzyga właśnie ta druga krystalizacja, podczas której człowiek czuje w każdej chwili, że trzeba mu być kochanym lub umrzeć. W jaki sposób po tym nieustannym przeświadczeniu, które z trwaniem miłości obraca się w nawyk, zniósłby ktoś samą myśl o tym, aby przestać kochać? Im charakter silniejszy, tym mniej zdolny do niestałości.
Tej drugiej krystalizacji brak jest prawie zupełnie w miłostkach z kobietami, które się oddają zbyt łatwo.
Z chwilą gdy dopełniły się krystalizacje, zwłaszcza druga, która jest o wiele silniejsza, obojętne oczy nie rozpoznają już pierwotnej gałęzi, ponieważ:
1. strojna jest w przymioty, czyli diamenty, których te oczy nie widzą;
2. strojna jest w przymioty, które nie są dla nich przymiotami.
Doskonałość pewnych wdzięków, o których mówi mu dawny kochanek jego ubóstwianej, oraz pewien błysk dostrzeżony w oczach są diamentem krystalizacji21 Del Rossa22.
Myśl o tym, zrodzona w ciągu wieczora, rozmarza go na całą noc.
Niespodziewana odpowiedź, która mi pozwala wejrzeć jaśniej w duszę czułą, szlachetną, gorącą lub, jak mówi gawiedź, romansową23, ceniącą ponad szczęście królów przyjemność samotnej przechadzki ze swym kochankiem w ustronnym gaju o północy, również rozmarza mnie na całą noc24.
On powie, że moja kochanka jest skromnisią; ja powiem, że jego kochanka jest ulicznicą.
21
są diamentem krystalizacji – Nazwałem to studium książką ideologiczną. Celem moim było zaznaczyć, że choć ma ono tytuł Miłość, nie jest to romans, a zwłaszcza nie jest tak zabawne jak romans. Przepraszam filozofów, że użyłem słowa „ideologia”; nie było z pewnością moim zamiarem przywłaszczać sobie tytuł, do którego miałby prawo kto inny. Jeżeli ideologia jest szczegółowym opisem idei i wszystkich ich składowych części, niniejsza książka jest szczegółowym i drobiazgowym opisem wszystkich uczuć tworzących namiętność zwaną miłością. Następnie wyciągam z tego opisu pewne wnioski, np. sposób leczenia miłości. Nie znam wyrazu, który by określał po grecku rozprawę o uczuciach, jak ideologia oznacza rozprawę o ideach. Mogłem był poprosić o wymyślenie takiego wyrazu któregoś z uczonych przyjaciół, ale dość już mam kłopotu z tym, że musiałem przyjąć nowe słowo „krystalizacja”, i bardzo możliwe jest, jeśli to studium znajdzie czytelników, że mi nie przebaczą tego neologizmu. Zapewne byłoby dowodem talentu literackiego uniknąć go; próbowałem, ale bez powodzenia. Bez tego słowa, które moim zdaniem wyraża główne zjawisko owego szaleństwa zwanego miłością, szaleństwa dostarczającego człowiekowi największych rozkoszy na ziemi – bez tego słowa, które trzeba by wciąż zastępować długimi omówieniami, opis tego, co się dzieje w głowie i sercu zakochanych, stałby się zawiły, ciężki, nudny dla mnie, autora, cóż dopiero dla czytelników. Proszę tedy czytelnika, którego nazbyt urazi słowo „krystalizacja”, aby zamknął książkę. Nie pragnę (zapewne szczęśliwie dla siebie) licznych czytelników. Byłoby mi miło przypaść do smaku paru dziesiątkom osób w Paryżu, których nie ujrzę nigdy, ale których na nieznane kocham do szaleństwa. Na przykład jakiejś młodej pani Roland [pani Roland: działaczka Żyrondy; przyp. red.], czytającej ukradkiem i za najmniejszym szelestem chowającej szybko książkę do szuflady w warsztacie ojca rytownika. Dusza taka jak pani Roland przebaczy mi, mam nadzieję, nie tylko słowo „krystalizacja”, użyte na określenie tego aktu szaleństwa ujawniającego nam wszystkie doskonałości w kobiecie, którą zaczynamy kochać, ale jeszcze i inne śmiałe skróty. Wystarczy wziąć ołówek i wpisać między wierszami po kilka słów, których brakuje. [przypis autorski]
22
Del Rosso – postać fikcyjna, uosabiająca miłość zmysłową; Stendhal (Lisio) polemizuje z Del Rossem także w rozdz. XI. [przypis redakcyjny]
23
duszę (…) romansową – wszystkie jego postępki miały od początku w mych oczach ów niebiański wyraz, który czyni człowieka istotą odrębną, różną od innych. Zdawało mi się, że czytam w jego oczach owo pragnienie wznioślejszego szczęścia, ową tajoną melancholię, która wzdycha do czegoś więcej niż to, co mamy tutaj, i która we wszystkich sytuacjach, w jakich losy mogą pomieścić rozmarzoną duszę, „(…) Still prompts the celestial sight, For which we wish to live, or dare to die”. (Ultima lettera di Bianca a sua madre. Forli 1817.) [Still (…) die: „Wciąż budzi niebiańskie widzenia, dla których pragniemy żyć i ważymy się umierać”. A. Pope; przyp. tłum.]. [przypis autorski]
24
rozmarza mnie na całą noc – Dla „krótkości” i dla lepszego odmalowania wnętrza dusz autor opisuje używając formuły „ja” rozmaite wrażenia, które mu są obce; nie posiadał nic osobistego, co by było godne cytowania. [przypis autorski]