Читать книгу Pozytywna dyscyplina - Jane Nelsen - Страница 9
ROZDZIAŁ 1
POZYTYWNE PODEJŚCIE
ОглавлениеNauczycielu! Czy pamiętasz te czasy, kiedy dzieci siedziały wyprostowane w ławkach i bez mrugnięcia okiem wykonywały wszystkie polecenia? Rodzicu! Czy przypominasz sobie, że kiedyś dzieciom nie przyszło do głowy, by pyskować i niegrzecznie zwracać się do osób starszych? Może ty tego nie pamiętasz, ale twoi dziadkowie na pewno tak.
Znam wielu rodziców i nauczycieli sfrustrowanych faktem, że zachowanie współczesnych dzieci nijak ma się do standardów wypracowanych w starych, dobrych czasach. Z czego to wynika? Dlaczego dziś dzieci nie są tak odpowiedzialne i ambitne, jak wydawały się wiele lat temu?
Istnieje wiele możliwych wyjaśnień. Winę za taki stan rzeczy można przypisać rozbitym rodzinom, nadmiernemu wpływowi telewizji, grom komputerowym i pracującym matkom. We współczesnym społeczeństwie te czynniki są tak wszechobecne, że gdyby faktycznie to one były odpowiedzialne za wszystkie wyzwania rodzicielskie, sytuacja wyglądałaby niewesoło. (A przecież każdy z nas zna samotne matki i pracujących rodziców, którzy świetnie radzą sobie z dziećmi po prostu dlatego, że stosują skuteczne metody wychowawcze). Rudolf Dreikurs miał natomiast inną teorię3. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat zaszły ogromne zmiany społeczne, które znacznie lepiej wyjaśniają, dlaczego współczesne dzieci tak bardzo różnią się od swoich rówieśników sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Na szczęście przyszłość nie rysuje się w czarnych barwach. Większa świadomość, wiedza oraz zwykła chęć mogą zniwelować skutki tych zmian, a przy okazji wyeliminować niektóre z problemów, które zdają się być spowodowane nagminnym rozpadem rodzin, zbyt długim czasem spędzanym przez dzieci przed telewizorem czy trudnościami piętrzącymi się przed samotnymi matkami.
Pierwsza duża zmiana społeczna polega na tym, że dorośli nie są już dla dzieci wzorem uległości i posłuszeństwa i zapominają, że oni również nie zachowują się tak jak za starych dobrych czasów. Kiedyś mama posłusznie wykonywała polecenia taty albo udawała, że to robi, bo takie zachowanie było społecznie akceptowane. Tylko nieliczni kwestionowali nieomylność ojca oraz ostateczność i nieodwołalność jego decyzji.
Dzięki ruchowi na rzecz praw człowieka świat się zmienił. Rudolf Dreikurs podsumował to w następujący sposób: „Kiedy Tata stracił kontrolę nad Mamą, obydwoje stracili kontrolę nad dziećmi”. Oznacza to po prostu, że mama przestała dawać przykład dzieciom, jak być uległym. To zaiste postęp! Nie wszystko za starych, dobrych czasów było dobre.
Funkcjonowało wtedy wiele modeli uległości. Żeby nie stracić pracy, tata słuchał szefa, niezainteresowanego zdaniem podwładnego. Mniejszości godziły się na podrzędną rolę społeczną z dużym uszczerbkiem dla swojej godności osobistej. Dziś wszystkie mniejszości świadome są swojego prawa do całkowitej równości i poszanowania godności. Trudno jest znaleźć kogoś, kto godzi się na to, by traktowano go z pogardą i bez szacunku. Dzieci po prostu podążają za przykładami, które widzą dookoła. One również chcą być traktowane z szacunkiem.
Należy jednak pamiętać o tym, że równość nie zakłada identyczności. Cztery ćwierćdolarówki oraz banknot jednodolarowy różnią się od siebie, choć mają tę samą wartość. Dzieciom nie należą się wszystkie prawa, które w naturalny sposób związane są z większym doświadczeniem, umiejętnościami i dojrzałością. Przewodnictwo i wskazówki dorosłych są niesłychanie ważne. Przede wszystkim jednak dzieciom należy się szacunek. Trzeba dać im też okazję do rozwijania potrzebnych umiejętności życiowych w atmosferze uprzejmości oraz stanowczości, a nie poczucia winy, wstydu i bólu.
Kolejną ważną zmianą społeczną jest to, że współczesne dzieci mają mniej okazji do uczenia się odpowiedzialności oraz automotywacji, ponieważ ich zaangażowanie i wkład nie są koniecznymi warunkami ekonomicznego przetrwania rodziny. W imię miłości dajemy dzieciom za dużo, nie żądając wiele w zamian, co prowadzi do pojawienia się u nich postawy „należy mi się”. Zbyt wiele matek i ojców uważa, że dobry rodzic to taki, który chroni swoje dziecko przed każdym rozczarowaniem. Stajemy się nadopiekuńczy i w ten sposób pozbawiamy dzieci okazji do rozwijania w sobie wiary w umiejętność poradzenia sobie zarówno ze wzlotami, jak i upadkami. Często zaniedbujemy uczenie konkretnych umiejętności z powodu nadmiernej ilości obowiązków, spraw do załatwienia lub po prostu braku świadomości, jak ważne jest, by każdy łącznie z dziećmi miał wkład we wspólne dobro. Nie pozwalamy im w sposób wartościowy i odpowiedzialny wpływać na kształt rodzinnej wspólnoty i w ten sposób czuć przynależność oraz znaczenie, a potem narzekamy i krytykujemy je za to, że nie nauczyły się tej odpowiedzialności.
Ani nadmierna surowość, ani zbytnia pobłażliwość ze strony rodziców i nauczycieli nie sprzyjają kształtowaniu odpowiedzialnej postawy u dzieci. Korzystne warunki pojawiają się wtedy, kiedy stwarza się dzieciom możliwość do przyswajania wartościowych kompetencji życiowych i społecznych kształtujących charakter, w atmosferze uprzejmości, stanowczości oraz szacunku.
Należy podkreślić, że brak kar nie oznacza pozwalania dzieciom na wszystko. Powinniśmy stwarzać im okazje do brania odpowiedzialności również za przywileje. Inaczej wyrosną na ludzi przekonanych, że jedynym sposobem osiągnięcia przynależności i znaczenia jest manipulowanie innymi tak, by im usługiwali. Niektóre dzieci rozwijają się w przekonaniu: „Czuję się kochany tylko wtedy, kiedy inni się mną zajmują”. Inne z kolei rezygnują z jakiegokolwiek wysiłku, ponieważ każde ich zachowanie wiąże się ze wstydem i bólem. Najsmutniejsza sytuacja to taka, gdy pojawia się w nich myśl: „Nie jestem wystarczająco dobry”, oznacza ona bowiem, że nie mają żadnych okazji do ćwiczenia umiejętności, dzięki którym mogłyby poczuć się zdolne. Większość energii zużywają wówczas na mało konstruktywne zachowania typu bunt czy ucieczka.
Jeśli dzieci całą energię oraz inteligencję wykorzystują, by manipulować innymi, buntować się lub unikać tego, co nieprzyjemne, nie rozwijają niezbędnych umiejętności życiowych. W książce Raising Self-Reliant Children in a Self-Indulgent World4 (Wychowywanie samodzielnych dzieci w pobłażającym sobie świecie) H. Stephen Glenn i ja wyróżniliśmy siedem ważnych przekonań i umiejętności koniecznych do rozwoju kompetentnych społecznie oraz życiowo jednostek. Oto one:
1) głębokie przekonanie o osobistych zdolnościach: „Jestem zdolny i kompetentny”;
2) głębokie przekonanie o własnym znaczeniu w relacjach z najbliższymi osobami: „To, co wnoszę, jest ważne i jestem naprawdę potrzebny”;
3) głębokie przekonanie o osobistej mocy lub wpływie na własne życie: „Mam wpływ na to, co się ze mną dzieje”;
4) dobrze rozwinięte umiejętności intrapersonalne – rozumienie własnych emocji i wykorzystanie tej wiedzy do rozwijania samodyscypliny i samokontroli;
5) dobrze rozwinięte umiejętności interpersonalne – umiejętność pracy z innymi oraz zawierania przyjaźni dzięki dobrej komunikacji, współpracy, negocjacjom, dzieleniu się i empatii;
6) dobrze rozwinięta umiejętność systemowego podejścia do życia: reagowanie na ograniczenia codziennego życia oraz radzenie sobie z konsekwencjami w sposób odpowiedzialny, elastyczny i spójny;
7) dobrze rozwinięta umiejętność oceny – mądra i spokojna ocena sytuacji zgodnie z wyznawanymi wartościami.
Dzieci nabywały tych przekonań i umiejętności w sposób naturalny, gdy pozwalano im pracować ramię w ramię z rodzicami. Można powiedzieć, że były kimś w rodzaju stażystów i w znaczący sposób kształtowały styl życia rodziny. Ironia polega na tym, że w dawnych, dobrych czasach dzieci miały mnóstwo okazji, by rozwijać umiejętności życiowe, a mało, by wprowadzać je w życie. Dziś zaś świat jest pełen okazji i wyzwań, na które niewiele dzieci jest gotowych.
Współczesne dzieci rzadko mają naturalną okazję, by poczuć się potrzebne i ważne, ale tę możliwość mogą im stworzyć rodzice i nauczyciele. Cudowna korzyść uboczna jest taka, że ucząc się bardziej skutecznych sposobów pomagania dzieciom i uczniom w nabywaniu zdrowych przekonań oraz umiejętności, opiekunowie mogą wyeliminować większość problemów wychowawczych. Znaczna część przejawów nieodpowiedniego zachowania wynika z braku rozwoju siedmiu ważnych przekonań i umiejętności, a uświadomienie sobie, dlaczego dzieci nie zachowują się tak jak kiedyś, to pierwszy krok do zmiany. Musimy po pierwsze zrozumieć, że metody polegające na kontroli, które świetnie sprawdzały się wiele lat temu, dziś nie przynoszą pożądanych rezultatów. Po drugie – pogodzić się z tym, że to na nas spoczywa obowiązek, nieco sztucznego, tworzenia warunków (kiedyś pojawiających się w sposób naturalny), w których dzieci mogą uczyć się odpowiedzialności i automotywacji. Po trzecie i najważniejsze – zrozumieć, że współpraca oparta na wzajemnym szacunku i dzieleniu się odpowiedzialnością jest bardziej skuteczna niż autorytarna kontrola (zob. tabela 1).
W zależności od wybranego podejścia rodzice i nauczyciele prezentują różne postawy.
Surowość : „Oto zasady, które cię obowiązują. Za niestosowanie się do nich czeka cię kara”. Dzieci nie biorą udziału w podejmowaniu decyzji.
Pobłażliwość : Zasady nie istnieją. Będziemy się kochać i będziemy szczęśliwi. „Własne zasady będziesz mógł ustalić później”.
Pozytywna dyscyplina : „Wspólnie ustalimy zasady dobre dla wszystkich. W przypadku problemów razem wybierzemy rozwiązania, które wezmą pod uwagę wszystkie zainteresowane osoby. Jeśli będę musiał dokonać oceny lub podjąć decyzję bez twojej pomocy, będę stanowczy i uprzejmy i będę traktować cię z szacunkiem”.
TABELA 1.
TRZY GŁÓWNE PODEJŚCIA
DO INTERAKCJI DOROSŁY–DZIECKO
Zabawnym sposobem zilustrowania ekstremalnych różnic pomiędzy tymi trzema podejściami jest opowieść dr. Platta5 o małym Janku i jego śniadaniu w trzech różnych domach. W domu surowym, gdzie mama wie najlepiej, co jest najlepsze dla synka, Janek nie może wybrać, co zje na śniadanie. W taki zimny, deszczowy dzień surowe matki na całym świecie wiedzą, że Janek po prostu musi zjeść porcję ciepłej papki. Oczywiście Janek niekoniecznie się z tym zgadza. Patrząc na papkę, mówi: „Ble! Nie chcę tego”. Sto lat temu bycie surową matką było znacznie łatwiejsze. Można było powiedzieć: „Jedz!” i Janek musiałby usłuchać. Dziś jest to nieco trudniejsze, stąd aby wyegzekwować posłuszeństwo, mama przechodzi po kolei przez cztery etapy:
Etap pierwszy. Mama usiłuje przekonać Janka, że ciepła papka na śniadanie pozwoli mu czuć się dobrze cały dzień. Czy pamiętasz, co o owsiance mówią zwykle mamy? Oczywiście, że jest pożywna i sycąca. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, co myśli trzylatek, kiedy słyszy o tym, że jakaś papka jest pożywna i sycąca? Raczej nie robi to na nim większego wrażenia.
Etap drugi. Mama stara się poprawić smak papki. Dodaje wszelkich możliwych „ulepszaczy” – cukru trzcinowego, rodzynek, miodu, syropu klonowego, a nawet czekolady. Po zjedzeniu kolejnej łyżki Janek obstaje przy swoim: „Fuj! Okropne”.
Etap trzeci. Mama usiłuje nauczyć Janka co nieco o wdzięczności: „Ależ Janku, pomyśl o tych wszystkich dzieciach, które głodują w Afryce”. Janek pozostaje niewzruszony i odpowiada: „No to im ją wyślij”.
Etap czwarty. Wyprowadzonej z równowagi mamie pozostaje tylko siłą nauczyć Janka posłuszeństwa. Daje mu klapsa i oświadcza, że wobec tego będzie chodził głodny.
Mniej więcej po półgodzinie mama zaczyna mieć wątpliwości, czy rzeczywiście odniosła sukces wychowawczy, i ogarnia ją poczucie winy. Co sobie ludzie pomyślą, gdy się dowiedzą, że nie potrafiła nakarmić syna? A jeśli Janek zgłodniał i czuje się źle? Zabawa Janka na podwórku trwa wystarczająco długo, by matczyne poczucie winy zrobiło swoje. Po chwili syn pojawia się w domu i oświadcza: „Mamusiu, mój brzuszek jest strasznie głodny!”.
Teraz mama przechodzi do wygłoszenia najzabawniejszej kwestii pod słońcem, czyli: „A nie mówiłam?”. Nie zauważa, że znudzony Janek błądzi wzrokiem po suficie, czekając, aż w końcu skończy truć. A mama jest w swoim żywiole. Spełniwszy obowiązek uświadomienia mu, że to ona miała rację, daje mu ciasteczko i pozwala iść się bawić. A potem, chcąc zrekompensować brak składników odżywczych na śniadanie, zabiera się za przygotowanie brokułów i wątróbki. Łatwo się domyślić, co się będzie działo podczas obiadu.
Kolejna scenka ma miejsce w pobłażliwym domu, gdzie mama zajęta jest wychowywaniem przyszłego anarchisty. Kiedy ten Janek pojawia się w kuchni, mama pyta: „Co chcesz na śniadanie, skarbie?”. Ponieważ chłopiec już od trzech lat trenuje bycie maminym „skarbem”, bez mrugnięcia okiem przechodzi przez nieco wydłużoną procedurę śniadaniową. Najpierw prosi o jajo na miękko z tostem. Dopiero dziewiąte z kolei okazuje się ugotowane tak, jak trzeba. Po chwili jednak dochodzi do wniosku, że nie ma ochoty na jajko na miękko i żąda francuskiego tosta. Dobrze, że mamie zostały jeszcze trzy jajka. Ona przygotowuje tosta, a Janek ogląda telewizję. W trakcie przerwy na reklamę dowiaduje się, że sportowcy osiągają niezwykłe wyniki, jeśli pałaszują „Śniadanie Mistrzów”. Woła: „Mamo, chcę płatki Wheaties”. Po spróbowaniu Wheaties zmienia zdanie i domaga się płatków Sugar Crispies. Ponieważ mama nie ma Sugar Crispies, w mgnieniu oka się ubiera i pędzi do sklepu. Janek nie musi się wysilać, by wzbudzić w mamie poczucie winy. Ona odczuwa je dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Te historie nie są ani przesadzone, ani wyssane z palca. Pewna matka powiedziała mi, że jej dziecko je tylko ziemniaczane chipsy. Na pytanie, skąd je bierze, wyznała: „Sama je kupuję, ponieważ on niczego innego nie bierze do ust!”. Wiele dzieci wyrasta na tyranów, którzy czują się ważni wyłącznie wtedy, kiedy dzięki manipulacji uda im się nakłonić innych do spełniania swoich żądań.
Teraz przenieśmy się do domu, w którym stosuje się pozytywną dyscyplinę. Dwie ważne rzeczy odróżniają go od poprzednich. Po pierwsze zanim Janek pojawi się na śniadaniu, ubiera się i ścieli łóżko (jak tego dokonać, dowiesz się nieco dalej). Po drugie ma, proporcjonalny do swoich możliwości i umiejętności, udział w jego przygotowaniu: nakrywa do stołu, przygotowuje tosty lub rozbija jajka (tak, trzylatek potrafi sam rozbić jajka – przekonasz się o tym, gdy będziemy omawiać domowe obowiązki).
Dzisiaj na śniadanie serwowane są płatki. Mama daje Jankowi ograniczony wybór:
– Wolisz płatki Cheerios czy Wheaties? – mama nie kupuje płatków w polewie cukrowej.
Również ten Janek widział reklamę o tym, co jedzą wielcy sportowcy, wybiera więc Wheaties. Po jednej łyżce zmienia zdanie.
– Nie chcę tego jeść!
– Dobrze – odpowiada mama. – Ale nie możemy odmiękczyć Wheaties i włożyć ich z powrotem do pudełka. Idź i pobaw się na zewnątrz. Zawołam cię na obiad.
Mama tego Janka darowała sobie wszystkie etapy, przez które przechodzi surowa mama. Nie stara się przekonać synka do jedzenia, nie opowiada o głodujących dzieciach, ani nie poprawia smaku potrawy. Nie musi nawet dawać dziecku klapsa. Po prostu pozwala mu doświadczyć konsekwencji wyboru.
Pozytywną dyscyplinę stosuje dopiero od niedawna, a Janek jak zwykle usiłuje wzbudzić w niej poczucie winy. Kiedy dwie godziny później skarży się na „głodny brzuszek”, Mama z szacunkiem odpowiada:
– Faktycznie, musi być głodny.
Rezygnuje z „a nie mówiłam”. Zamiast tego wierzy w swojego syna:
– Jestem pewna, że wytrzymasz do obiadu.
Byłoby cudownie, gdyby w tym miejscu opowieść zakończyła się współpracą i zrozumieniem ze strony Janka. Rzeczywistość jednak nie jest tak różowa, a zmiana wymaga czasu. Janek nie jest przyzwyczajony do takiego zachowania Mamy. Odczuwa niezadowolenie, ponieważ nie udało mu się przeprowadzić swojej woli, i wpada w złość. W takiej chwili większość rodziców pomyślałaby, że pozytywna dyscyplina nie działa. Na szczęście mama Janka wie, jak mogą reagować dzieci, kiedy dorośli zmieniają taktykę.
Dziecko przyzwyczaja się do konkretnych reakcji dorosłych. Kiedy zmieniamy nasze podejście i reagujemy inaczej, zachowanie dziecka często się pogarsza, ponieważ za wszelką cenę usiłuje „sprowokować” nas do starej reakcji. Można nazwać to efektem kopania automatu z napojami. Wrzucasz pieniążek, ale napój nie wypada. Sfrustrowany walisz w niego pięściami i kopiesz go, by w końcu zaczął działać, jak należy.
Problem ze stosowaniem surowego podejścia polega na tym, że kiedy nieodpowiednie zachowanie spotyka się z karą, szybko ustaje, ale wkrótce się powtarza. W początkowym okresie używania pozytywnej dyscypliny zachowanie może się na krótko pogorszyć, ale kolejne problemy pojawiają się dopiero po dłuższym okresie spokoju. Choć dziecko przekonuje się, że jego taktyki manipulacyjne nie działają, nie omieszka spróbować znowu. Przy konsekwentnym stosowaniu pozytywnej dyscypliny nieodpowiednie zachowanie staje się coraz mniej intensywne i zdarza się rzadziej.
Nasze stanowcze i pełne szacunku działanie uczy dzieci, że nieodpowiednie zachowanie nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Dzięki temu mają motywację, by je zmienić, a jednocześnie zachowują nienaruszone poczucie własnej wartości. Uświadomiwszy to sobie, łatwiej stawimy czoła krótkim okresom pogorszenia zachowania u dzieci i zaniechamy nieustannej walki o władzę, nierozerwalnie związanej ze stosowaniem autorytarnego podejścia.
Kiedy Janek wpadnie w złość, mama może wykorzystać technikę uspokojenia (wyjaśnioną dalej) i pójść do innego pokoju do czasu, gdy obydwoje poczują się lepiej. Napad złości bez publiczności jest zdecydowanie mniej ekscytujący. Można też spróbować podejścia „potrzebuję przytulenia” (wyjaśnionego w rozdziale siódmym), które obydwojgu poprawi nastrój. Jeśli dziecko jest wystarczająco duże, by poszukać rozwiązania problemu, może to zrobić wspólnie z rodzicem. W przypadku młodszych dzieci do zmiany zachowania wystarczy poprawa samopoczucia lub odwrócenie uwagi.
Powyższe trzy opowieści świetnie ilustrują różnice pomiędzy trzema podejściami do interakcji dorosły–dziecko i pokazują, że wykorzystanie pozytywnej dyscypliny przynosi dobre rezultaty na dłuższą metę. Niestety dużo wody upłynie, zanim niektórzy dorośli przekonają się do długofalowych korzyści wynikających z tej metody.
Wiele osób odmawia rezygnacji ze stosowania nadmiernej kontroli ze względu na swoje błędne przekonanie, że jedyną alternatywą dla surowości jest pobłażliwość – obydwa te podejścia są niezwykle szkodliwe zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Pobłażanie dzieciom kształtuje w nich przekonanie, że świat jest im coś winien, a dorośli mają spełniać ich zachcianki i żądania. Tym samym uczy się je, że najlepszym sposobem wykorzystania energii i inteligencji jest manipulacja dorosłymi. Spędzają więcej czasu na unikaniu odpowiedzialności niż na rozwijaniu swoich umiejętności i uczeniu się niezależności.
STRZEŻ SIĘ TEGO, CO DZIAŁA
Wiele osób uważa, że surowość i kara działają. Zgadzam się. Nigdy nie twierdziłam, że kara nie jest skuteczna. Jest, bo zwykle natychmiast kładzie kres nieodpowiedniemu zachowaniu. Ale jakie są długofalowe skutki jej stosowania? Okazuje się, że natychmiastowe rezultaty przesłaniają nam to, na co faktycznie powinniśmy zwrócić uwagę. Czasami trzeba wystrzegać się tego, co działa, jeśli na dłuższą metę przynosi to negatywne rezultaty. W przypadku kary długofalowym rezultatem jest przyjęcie przez dziecko jednej z czterech postaw, czyli uosobienie jednego z czterech „R” kary.
Zazwyczaj dzieci nie są świadome decyzji, które podejmują, kiedy się je karze, a przecież determinują one ich zachowanie w przyszłości. Jedno dziecko może na przykład zdecydować, że jest złą osobą i zachowywać się zgodnie z tym przekonaniem. Inne, podjąwszy tę samą decyzję, może starać się przypodobać innym (uzależnić się od pochwał), aby otrzymać miłość, na którą swoim zdaniem nie zasługuje. Dlatego dorośli powinni przykładać większą wagę do długofalowych skutków swoich działań, a nie zadowalać ich natychmiastowymi rezultatami.
CZTERY „R” KARY
Rozgoryczenie: „To nie fair. Dorosłym nie można ufać”
Rewanż, czyli zemsta: „Teraz są górą, ale ja im jeszcze pokażę”
Rebelia: „Zrobię im na złość, żeby zobaczyli, że wcale nie muszę robić tak, jak mi każą”
Rejterada, czyli wycofanie, które może przybrać jedną z dwóch form:
przebiegłość: „Następnym razem nie dam się złapać”;
obniżone poczucie własnej wartości: „Jestem złą osobą”
Jakim cudem wpadliśmy na ten szalony pomysł, że aby dzieci zachowywały się lepiej, najpierw muszą się poczuć gorzej? Przypomnij sobie sytuację, kiedy czułeś się upokorzony lub niesprawiedliwie potraktowany. Czy była w tobie gotowość do współpracy albo większego wysiłku? Zamknij oczy i przywołaj wspomnienie wydarzenia – niedawnego lub z dzieciństwa – kiedy ktoś usiłował zmotywować cię do czegoś, pogarszając twoje samopoczucie. Przypomnij sobie dokładnie, co się wówczas stało. Spróbuj poczuć dokładnie to, co wtedy. Uświadom sobie, jakie decyzje wobec siebie i innych podjąłeś i jak postanowiłeś się zachować w podobnej sytuacji w przyszłości (prawdopodobnie wcale nie byłeś świadom, że w twojej głowie i ciele zachodzi tak wiele procesów). Czy była w tobie motywacja i gotowość, by poprawić swoje zachowanie lub wyniki? Jeśli była, czy miała źródło w przyjemnym i pozytywnym uczuciu, czy raczej w negatywnej ocenie samego siebie lub innych? Czy miałeś ochotę się poddać lub ukryć coś, żeby uniknąć upokorzenia w przyszłości? Czy może pragnąłeś usłyszeć słowa aprobaty i byłeś gotów poświęcić część siebie, by przypodobać się innym? Dzieci nie rozwijają w sobie pozytywnych cech w oparciu o uczucia i nieświadome decyzje, które podejmują w wyniku kary.
Rodzice i nauczyciele, którzy są przeciwnikami zarówno nadmiernej kontroli, jak i pobłażliwości, ale nie za bardzo wiedzą, czym mogą je zastąpić, miotają się między tymi dwiema nieskutecznymi skrajnościami. Najpierw nadmiernie kontrolują. Zmieniają się w gardzących swymi metodami tyranów. Chcąc się zrehabilitować, zmieniają strategię. Stają się pobłażliwi. Zaczynają rozpieszczać swoje dziecko i zanadto mu pobłażać, aż w końcu zniechęceni rezultatem swoich metod, czyli rozpuszczonym i stawiającym nieustanne żądania dzieckiem, powracają do autorytarności.
Mówi się, że w przypadku niektórych dzieci nadmierna kontrola się sprawdza. Ma to jednak pewną cenę. Badania pokazują, że dzieci, wobec których często stosuje się karę, są skłonne do buntu lub stają się strachliwe i uległe. Podejście pobłażliwe jest zaś poniżające dla dorosłych i dzieci. Prowadzi do niezdrowego uzależnienia jednych od drugich i nie uczy ani polegania na sobie, ani współpracy. Pozytywna dyscyplina nie sięga po poczucie winy, wstyd ani fizyczny lub psychiczny ból. Jej celem jest osiągnięcie pozytywnych rezultatów w dłuższej perspektywie oraz uczenie odpowiedzialności i współpracy już dziś.
Ponieważ wielu rodziców i nauczycieli wierzy, że jedyna alternatywa dla nadmiernej kontroli i surowości to pobłażliwość, warto uświadomić sobie w tym miejscu, czym jest dyscyplina. Dyscyplina to słowo na ogół błędnie definiowane. Wielu utożsamia ją z karą lub przynajmniej uważa, że sposobem na jej osiągnięcie jest kara. Nic bardziej mylnego. „Dyscyplina” pochodzi od łacińskich słów disciplus lub disciplini, oznaczających osobę, która podąża za prawdą, zasadami lub nauczycielem. Dzieci i uczniowie nie staną się wyznawcami prawdy i zasad, dopóki ich motywacja nie będzie pochodziła z wewnętrznego źródła kontroli, czyli dopóki nie nauczą się samodyscypliny. Zarówno nagroda, jak i kara pochodzą z zewnętrznego źródła kontroli.
JEŚLI NIE SUROWOŚĆ I POBŁAŻLIWOŚĆ, TO CO?
Pozytywna dyscyplina pozwala uniknąć zarówno nadmiernej kontroli, jak i pobłażliwości. Czym jeszcze różni się od innych podejść? Między innymi tym, że odżegnuje się od jakichkolwiek form poniżania kogokolwiek.
Podstawą pozytywnej dyscypliny jest wzajemny szacunek i współpraca, a fundamentem do uczenia dzieci życiowych kompetencji powiązanych z ich wewnętrznym źródłem kontroli jest uprzejmość poparta stanowczością.
W przypadku stosowania nadmiernej kontroli punktem odniesienia dla dzieci jest zewnętrzne źródło kontroli. Odpowiedzialność za zachowanie dziecka ponosi dorosły, który musi je nieustannie monitorować. Najpopularniejszą formą nadmiernej kontroli wykorzystywaną przez rodziców jest system kar i nagród. Dorosły musi przyłapać dziecko na dobrym zachowaniu i wręczyć mu nagrodę oraz przyłapać go na złym zachowaniu i wymierzyć mu karę. Kto ponosi odpowiedzialność? Oczywiście dorosły. Co się dzieje, kiedy dorosłego nie ma? Dziecko nie uczy się brać odpowiedzialności za swoje postępowanie.
Dorośli, którzy mają skłonność do stosowania nadmiernej kontroli, bardzo często narzekają na nieodpowiedzialność swoich dzieci. Nie uświadamiają sobie, że to oni właśnie uczą je bycia nieodpowiedzialnymi. Pobłażliwość również prowadzi do braku odpowiedzialności, ponieważ metoda ta pozwala unikać jej zarówno dorosłym, jak i dzieciom.
Jedną z kluczowych koncepcji pozytywnej dyscypliny jest to, że dzieci chętniej stosują się do zasad, które współtworzą. W ten sposób uczą się skutecznie podejmować decyzje, budują zdrowe poczucie własnej wartości i przyczyniają się do współtworzenia społeczności, których są członkami, czy to w rodzinie, klasie, czy szkole. Są to ważne długofalowe efekty tej metody. Nazywamy je czterema kryteriami skutecznej dyscypliny.
CZTERY KRYTERIA SKUTECZNEJ DYSCYPLINY
Czy jest uprzejma i stanowcza jednocześnie?
Pełna szacunku i zachęcająca
Czy pomaga dzieciom poczuć przynależność i znaczenie?
Więź
Czy jest skuteczna długofalowo?
Kara działa tylko na krótką metę
W dłuższej perspektywie przynosi negatywne rezultaty
Czy uczy wartościowych umiejętności życiowych i społecznych oraz kształtuje charakter?
Szacunek, troska o innych, rozwiązywanie problemów, dotrzymywanie słowa, wkład, współpraca
Kara nie spełnia żadnego z tych kryteriów. Wszystkie techniki pozytywnej dyscypliny bez wyjątku spełniają każde z nich. Pierwsze kryterium, czyli uprzejmość i stanowczość jednocześnie, stanowi fundament tej metody.
UPRZEJMOŚĆ I STANOWCZOŚĆ JEDNOCZEŚNIE
Rudolf Dreikurs mówił o tym, jak ważna jest uprzejmość poparta stanowczością w relacjach z dziećmi. Stanowczość to oznaka szacunku dla siebie i wymagań sytuacji. Metody autorytarne zwykle nie są uprzejme. Pobłażliwość z kolei pozbawiona jest stanowczości. Jednoczesna kombinacja uprzejmości i stanowczości stanowi podstawową zasadę pozytywnej dyscypliny.
Istnieje wiele powodów, dla których znaczna część rodziców nie potrafi zaakceptować tej zasady. Po pierwsze wcale nie mają ochoty być uprzejmi po tym, jak dziecko ich zdenerwowało. W takim przypadku zawsze mam ochotę zadać następujące pytanie: „Skoro dorośli oczekują, że dzieci będą kontrolowały swoje zachowanie, czy sami nie powinni najpierw nauczyć się kontrolować własnego?”. Często to przede wszystkim dorosłym przydałaby się pozytywna przerwa (więcej o niej w rozdziale szóstym), aby się lepiej poczuli i mogli się lepiej zachowywać. Po drugie mogą nie wiedzieć, co dokładnie oznacza uprzejmość i stanowczość. Być może zdenerwowani trwają w zaklętym kole zbytniej stanowczości, graniczącej z surowością, bo nie wiedzą, jak inaczej mogliby zareagować. A potem stają się zbyt uprzejmi, by wynagrodzić to dzieciom.
Wielu rodziców i nauczycieli ma błędne wyobrażenie o uprzejmości, dlatego jednym z najczęstszych błędów popełnianych przez adeptów pozytywnej dyscypliny jest zbytnia pobłażliwość, wynikająca ze strachu przed nadmierną surowością. Opiekunom wydaje się, że uprzejmość polega na sprawianiu dzieciom przyjemności i ratowaniu ich z każdej opresji. Robiąc to, pobłażają. Uprzejmość oznacza szacunek dla siebie i dla dziecka. Rozpieszczanie dziecka lub chronienie go przed każdym rozczarowaniem, a tym samym uniemożliwianie mu ćwiczenia „mięśnia rozczarowania” nie jest przejawem szacunku. Jest nim natomiast nazywanie i akceptowanie uczuć: „Widzę, że jesteś rozczarowany (zły, zdenerwowany itp.)”. Jest nim również wiara w to, że dziecko samo poradzi sobie z rozczarowaniem i uwierzy w to, że potrafi to robić.
Zastanówmy się teraz, jak z perspektywy uprzejmości wygląda szacunek dla dorosłego, bo jest on nieodzownym elementem koncepcji uprzejmości w pozytywnej dyscyplinie. Na pewno nie wiąże się on z wykorzystaniem kar, bo każda kara z definicji jest brakiem szacunku.
Przypuśćmy, że dziecko pyskuje. Jedną z możliwych uprzejmych i stanowczych opcji jest opuszczenie pokoju. Och, już słyszę te obiekcje: „Ale dziecku ujdzie to wtedy na sucho!”. Zastanówmy się. Nie możesz zmusić innych, by okazywali ci szacunek, ale na pewno możesz okazać go sam sobie. Wyjście z pokoju jest oznaką szacunku dla siebie, a przy okazji stanowi świetny przykład dla dziecka. Sytuację można omówić z nim później, gdy wszyscy się uspokoją, poczują lepiej i będą mogli lepiej się zachowywać. Można to zrobić na przykład tak: „Kochanie, przykro mi, że się zezłościłeś. Szanuję twoje uczucia, ale nie sposób, w jaki je wyraziłeś. Jeśli będziesz się tak do mnie zwracał, będę wychodzić z pokoju. Kocham cię i chcę spędzać z tobą czas, więc daj mi znać, kiedy będziesz gotów zachowywać się z szacunkiem, a ja chętnie pomogę ci wymyślić, jak inaczej możesz wyrażać złość. Wtedy będziemy mogli skupić się na znalezieniu rozwiązania, które jest dobre dla nas obojga”.
Zawsze dobrze jest uprzedzić dziecko, co zamierzasz robić w podobnej sytuacji w przyszłości. Rozmawiaj z nim o tym wtedy, kiedy obydwoje jesteście spokojni. Zbyt wielu rodziców uważa, że problemy należy rozwiązywać w momencie, kiedy się pojawią, czyli bardzo często w sytuacji, kiedy buzują w nas emocje. To jednak najgorszy moment na rozwiązywanie problemów. Gdy odczuwamy silne negatywne emocje, korzystamy z prymitywnej części mózgu i mamy do wyboru dwa typy zachowań: walkę (walka o władzę) lub ucieczkę (wycofanie się i brak komunikacji). Nie jesteśmy w stanie logicznie myśleć. Mówimy rzeczy, których później żałujemy. Dlatego najpierw należy się uspokoić i uzyskać dostęp do racjonalnej części mózgu, a dopiero potem zabierać się za szukanie rozwiązań. Tę niezwykłą umiejętność dobrze jest jak najszybciej przekazać dzieciom. Czasem lepiej „zdecydować, co chcę zrobić” (narzędzie, które ze szczegółami zostanie opisane w rozdziale piątym), zamiast zmuszać do zrobienia czegoś dziecko – szczególnie wtedy, kiedy czujesz, że forsowanie własnego zdania prowadzi do walki o władzę, nie zaś do pokojowej współpracy. Pamiętaj zatem – uprzejmość to przede wszystkim szacunek.
Czym jest stanowczość? Gros dorosłych jest przekonanych, że stanowczość to kara, kazania lub inna forma kontroli. Wcale nie. Stanowczość połączona z uprzejmością oznacza szacunek dla dziecka, dla siebie i dla wymagań sytuacji.
Rozważmy to na przykładzie granic, zasad lub innego rodzaju ograniczeń. Zwykle zasady ustalają rodzice i w związku z tym to oni biorą na siebie odpowiedzialność za ich egzekwowanie. Po co ustala się zasady? Po to, by dzieci były bezpieczne i potrafiły budować relacje z innymi. Jeśli to dorośli ustalają zasady, a następnie egzekwują je przy pomocy kar, napominania oraz różnorakich technik kontroli, wyzwalają w dzieciach bunt i prowokują je do walki o władzę. W żaden sposób nie przyczynia się to do ich bezpieczeństwa i umiejętności budowania relacji z innymi. Lepszym pomysłem jest wspólne ustalanie zasad. Dziecko może mieć wpływ na limit czasu oglądania telewizji lub zabawy poza domem czy zasad dotyczących godzin powrotu do domu i czasu odrabiania lekcji. Należy zachęcać dzieci do brania czynnego udziału w dyskusji – co oznacza, że mówią albo tyle samo, albo nawet więcej niż dorośli. Powinno im się pozwolić decydować, dlaczego zasady i ograniczenia są ważne, jaką mają przyjąć formę i jak można sprawić, by wszyscy byli odpowiedzialni za ich przestrzeganie. Jeśli spytamy dzieci, dlaczego odrabianie prac domowych jest ważne, być może usłyszymy, że dzięki temu uczą się nowych rzeczy lub dostają lepsze stopnie. Potem same mogą zdecydować, ile czasu potrzebują na naukę i kiedy chcą to robić. (Zwykle rodzice oczekują, że dzieci zabiorą się za pracę domową zaraz po przyjściu ze szkoły. Dzieci wolą jednak najpierw odpocząć lub się pobawić. Danie im możliwości wyboru przyczyni się do większego poczucia wpływu i większej odpowiedzialności). Gdy już zdecydują, ile czasu potrzebują, wtedy wspólnie ustalicie zasady typu: „Telewizja po zrobieniu pracy domowej i tylko przez godzinę”, „Jestem do twojej dyspozycji pomiędzy siódmą a ósmą i nie będę ulegał prośbom o zrobienie czegoś na ostatnią chwilę”. Dzieci chętniej przestrzegają zasad, które współtworzyły, gdyż w procesie ich ustalania dowiadują się, dlaczego są ważne i jak mogą być za nie odpowiedzialne.
Oczywiście w przypadku dzieci w wieku poniżej czterech lat ustalanie granic wygląda inaczej. Młodszym dzieciom granice wyznaczają rodzice i to oni biorą na siebie odpowiedzialność wdrażania ich w sposób uprzejmy i stanowczy jednocześnie.
Jeśli granica zostanie przekroczona, nie praw kazań ani nie karz. Zaangażuj się w pełną szacunku interakcję z dzieckiem. Unikaj wyjaśniania, co się stało i co należy w związku z tym zrobić. Możesz zadać tak zwane pytania pełne ciekawości: „Co się stało?”, „Jak myślisz, co spowodowało, że to się stało?”, „Jakie masz teraz pomysły na rozwiązanie tego problemu?”, „Czego się nauczyłeś i jak możesz wykorzystać to w przyszłości?”.
Jeśli dzieci przyzwyczajone są do rodzicielskiego „trucia” i kar, na tak postawione pytania mogą na początku odpowiadać „nie wiem”. Cierpliwie powtarzaj: „Potrafisz świetnie rozwiązywać wszelkie problemy. Pomyśl o tym. Spotkamy się za pół godziny i wtedy powiesz mi, co wymyśliłeś”.
Rodzice i nauczyciele nawykowo prawią kazania oraz stawiają żądania, na które dzieci często reagują buntem lub oporem. Poniższe uprzejme i stanowcze zdania pomogą uniknąć języka wyrażającego brak szacunku i skłonią dzieci do współpracy:
• Teraz twoja kolej.
• Wiem, że potrafisz powiedzieć to z szacunkiem.
• Zależy mi na tobie i poczekam, aż obydwoje się uspokoimy i będziemy potrafili odnosić się do siebie z szacunkiem.
• Jestem przekonana, że wymyślisz dobre rozwiązanie.
• Działaj, nie mów (na przykład spokojnie i w milczeniu weź dziecko za rękę i pokaż, co należy zrobić).
• Porozmawiamy o tym później. Teraz pora wsiadać do samochodu.
• Teraz musimy już wyjść ze sklepu. Jutro spróbujemy raz jeszcze (kiedy dziecko ma napad złości).
Jeśli zdecydujesz się zrezygnować z kar, będziesz musiał cierpliwie ćwiczyć nowe umiejętności. Nauczenie dzieci wzajemnego szacunku oraz zdolności rozwiązywania problemów wymaga czasu.
PRZECIWIEŃSTWA SIĘ PRZYCIĄGAJĄ: KIEDY JEDEN RODZIC JEST UPRZEJMY, A DRUGI STANOWCZY
Zabawne, że osoby prezentujące dwa skrajne podejścia do życia często dobierają się w pary. Jedna ma skłonność do bycia nieco zbyt pobłażliwą, druga do bycia nieco zbyt surową. Wkrótce pobłażliwy rodzic dochodzi do wniosku, że musi być jeszcze bardziej pobłażliwy, by wynagrodzić dziecku surowość partnera. Natomiast surowy rodzic staje się coraz bardziej surowy, by zrównoważyć ciapowatość i uległość drugiego rodzica – coraz bardziej się od siebie oddalają i sprzeczają o to, kto ma rację i jak należy wychowywać dzieci. Prawda jest jednak taka, że obydwoje są mało skuteczni.
Jednym ze sposobów nauczenia się skutecznej komunikacji w rodzinie są regularne, najlepiej cotygodniowe, spotkania rodzinne. Każdy ma wtedy szansę wymyślać rozwiązania problemów i wybierać takie, które szanują potrzeby wszystkich zainteresowanych. Koncentracja na rozwiązaniach jest jednym z najlepszych sposobów na mariaż „przeciwieństw” i wzajemne wsparcie. Więcej na ten temat w rozdziale szóstym.
JAK POMAGAĆ DZIECKU POCZUĆ PRZYNALEŻNOŚĆ I ZNACZENIE, CZYLI BUDOWANIE WIĘZI
Przynależność i znaczenie są najważniejszymi celami ludzi, szczególnie dzieci. Są tak ważne, że poczucie więzi (lub jego brak) przekłada się na to, jak dziecko radzi sobie w szkole – i w nauce, i w relacjach społecznych. Żaden z uczniów, który dopuścił się zbrodni na kolegach, koleżankach lub nauczycielach, nie miał poczucia przynależności i znaczenia.
Kara nie pomaga dzieciom poczuć przynależności i znaczenia, dlatego właśnie nie jest skuteczna długofalowo. Pozwalają im to poczuć wszystkie metody pozytywnej dyscypliny, co wielokrotnie podkreślam w książce. Na tym skupia się też rozdział czwarty, który wyjaśnia, dlaczego dzieci zachowują się nieodpowiednio, kiedy nie czują przynależności i znaczenia.
CZY DYSCYPLINA JEST SKUTECZNA DŁUGOFALOWO?
Rodzice i nauczyciele wykorzystują karę, ponieważ są przekonani, że działa. Owszem, działa, ale na krótką metę, kładzie bowiem kres nieodpowiedniemu zachowaniu tylko na jakiś czas. Problem polega jednak na tym, że dorośli nie w pełni zdają sobie sprawę z jej długofalowych skutków. Ukarane dzieci nie myślą: „Och, dziękuję ci! Ta kara jest niezwykle pomocna. Nie mogę się doczekać, aż w ten sposób pomożesz mi rozwiązać wszystkie moje problemy”. Pojawia się w nich natomiast sprzeciw (i jest na to duża szansa, że dadzą mu wyraz przy pierwszej lepszej okazji) lub pragnienie podporządkowania się za cenę zmniejszonego poczucia własnej wartości.
Dorośli sięgają po karę również z obawy, że jedyną dla niej alternatywą jest pobłażliwość, która przecież pozbawia ich kontroli, a co za tym idzie – uniemożliwia wykonywanie rodzicielskich i nauczycielskich obowiązków. Poza tym kara jest łatwiejsza. Nie trzeba nam mówić, jak jej używać – my to po prostu wiemy. Kara to niewymagająca myślenia reakcja. Natomiast użycie efektywnych metod wychowawczych wymaga wysiłku, umiejętności i zastanowienia.
Ostatnim powodem użycia kary jako powszechnej metody wychowawczej jest brak pomysłów, czym można ją zastąpić. W książce znajduje się mnóstwo alternatywnych rozwiązań dla kary, przynoszących pozytywne długofalowe skutki, które dodatkowo uczą dzieci wartościowych umiejętności życiowych i społecznych oraz kształtują ich charakter.
DYSCYPLINA UCZY WARTOŚCIOWYCH UMIEJĘTNOŚCI ŻYCIOWYCH I SPOŁECZNYCH ORAZ KSZTAŁTUJE CHARAKTER
To zupełna nowość dla większości rodziców i nauczycieli. Nigdy nie przyszło im do głowy, że dyscyplina może uczyć umiejętności życiowych i społecznych. Badania pokazują, że długofalowymi skutkami użycia kary są między innymi skłonność do przemocy, przebiegłość, niskie poczucie własnej wartości oraz wiele innych mniej lub bardziej negatywnych umiejętności. Natomiast metody pozytywnej dyscypliny i wszelkie promowane przez nią narzędzia nie tylko kładą kres złemu zachowaniu, ale również uczą wartościowych umiejętności społecznych i życiowych oraz kształtują charakter.
PODRÓŻ DO KRAINY POZYTYWNEJ DYSCYPLINY
Udając się w podróż do krainy pozytywnej dyscypliny, warto mieć na uwadze cel, który nam przyświeca. Czego tak naprawdę chcesz dla swoich dzieci? Pytani o cechy i umiejętności, które chętnie widzieliby u podopiecznych, rodzice i nauczyciele zwykle podają taką listę:
Dodaj do tej listy cechy, które twoim zdaniem powinny się tam znaleźć. I pamiętaj o nich w trakcie zapoznawania się z pozytywną dyscypliną. Szybko okaże się, że dzieci rozwijają w sobie te cechy i umiejętności, kiedy aktywnie korzystają z proponowanego przez pozytywną dyscyplinę modelu wzajemnego szacunku, współpracy i koncentrowania uwagi na rozwiązaniach.
pozytywny obraz własnej osoby
odpowiedzialność
samodyscyplina
współpraca
otwarty umysł
umiejętność obiektywnego myślenia
szacunek dla siebie i innych
współczucie
akceptacja siebie i innych
radość życia
zainteresowanie nauką
uprzejmość
szczerość, uczciwość
samokontrola
cierpliwość
poczucie humoru
troska o innych
umiejętność rozwiązywania problemów
wewnętrzna mądrość
prawość
PODSUMOWANIE ROZDZIAŁU PIERWSZEGO
Narzędzia pozytywnej dyscypliny:
1 Zrezygnuj z kary.
2 Zrezygnuj z pobłażliwości.
3 Bądź uprzejmy i stanowczy jednocześnie.
4 Stwarzaj dziecku okazje do rozwijania wszystkich siedmiu ważnych przekonań i umiejętności.
5 Strzeż się tego, co działa (kara ma negatywne skutki na dłuższą metę).
6 Zapomnij o tym niemądrym przekonaniu, że aby dziecko zachowywało się lepiej, najpierw musimy sprawić, by poczuło się gorzej.
7 Angażuj dziecko w ustalenie granic i zasad.
8 Zadawaj pytania pełne ciekawości.
9 Mów językiem wyrażającym i uprzejmość, i stanowczość.
Pytania:
1 Jakie są dwa główne powody, dla których dzieci nie zachowują się tak jak w starych, dobrych czasach?
2 Wymień wszystkie siedem ważnych przekonań i umiejętności. W jaki sposób ich brak może prowadzić do nieodpowiedniego zachowania?
3 Jakie są trzy główne podejścia do egzekwowania dyscypliny u dzieci i czym się różnią?
4 Omów dwie główne różnice pomiędzy pozytywną dyscypliną a innymi metodami wychowawczymi. Dlaczego są one ważne z punktu widzenia długofalowych rezultatów?
5 Czego dotyczy zasada „strzeż się tego, co działa”?
6 Jakie są cztery „R” kary? Opowiedz o własnych doświadczeniach z czterema „R” kary. Jakich uczuć wtedy doświadczałeś i dlaczego?
7 Jaki wpływ na dzieci ma długofalowe stosowanie surowych metod wychowawczych i dlaczego?
8 Jaki wpływ na dzieci ma długofalowe stosowanie pozytywnej dyscypliny i dlaczego?
9 Dlaczego sytuacja niekiedy się pogarsza, zanim się polepszy?
10 Jakie cechy i umiejętności chciałbyś, by rozwinęły u siebie dzieci w efekcie przebywania z tobą jako rodzicem lub nauczycielem?
11 Jakie są cztery kryteria skutecznej dyscypliny? Jaka relacja zachodzi pomiędzy nimi a karą? Dlaczego przekładają się one na długofalową skuteczność?
12 Podaj przykłady zdań, które są uprzejme i stanowcze jednocześnie.
3
Rudolf Dreikurs, Vicki Soltz, Children: The Challenge, New York: Plume, 1991.
4
H. Stephen Glenn, Jane Nelsen, Raising Self-Reliant Children in a Self-Indulgent World, New York: Three Rivers Press, 2000.
5
John Platt, Life in the Family Zoo, Sacramento, Calif.: Dynamic Training Seminars, 1991.