Читать книгу Ostaniec, czyli ostatni świadek - Jerzy Wojciech Borejsza - Страница 7

Оглавление

4. Egzekucja 1941

Jest to wspomnienie, które zepchnąłem głęboko w podświadomość. Ale pamięć niespełna sześcioletniego dziecka utrwaliła niemal fotograficznie kilka obrazów. Wydarzyło się to około 1 lipca 1941 roku. Lwów zakwitł flagami niebiesko-żółtymi. Ukraińskie marzenia o własnym państwie u boku Hitlera. W jednej z pomniejszych ulic koło Kopernika matkę zatrzymał niewysoki Ukrainiec. Wylegitymował i doprowadził nas do tłumu ludzi, których jacyś cywile mówiący po ukraińsku pędzili jezdnią w górę ulicy Kopernika. Wydaje mi się, że kazali im krzyczeć: Jude! Jude!

Koło dużego gmachu (dziś wiem, że był to pałac Bielskich. W latach okupacji sowieckiej służył za siedzibę literatów) tłum zatrzymano. Zaczęła się masakra otoczonych kordonem Ukraińców ludzi. Koło nas stała para, chyba małżeństwo, w oczach dziecka niestare. Ukrainiec z drągiem rzucił się na nich i jednym uderzeniem złamał obojgu nogi. Padającemu mężczyźnie zleciała z głowy czapka. Był rudawy. Któryś z Ukraińców krzyknął do matki:

– Uchody!

Przepuszczono nas na chodnik. Doszliśmy do grupy Niemców w mundurach. Przyglądali się masakrze. Chyba stali na jakimś podwyższeniu, rodzaju trybuny.


6. Na prawdziwym radzieckim blankiecie paszportowym wpisane po zajęciu Lwowa przez Niemców fałszywe dane personalne matki. Paszport ten wydany dla Jadwigi (córki Andrzeja) Kantorczak posłużył za podstawę do wyrobienia później niemieckich dokumentów (faktycznie 1941).

Nie wiem, skąd mi utkwiło, że jeden z nich zwrócił się do matki, żeby popatrzyła z nimi. Matka stanęła na chwilę. Ale zaraz ruszyła w dół ulicy chodnikiem. Pamiętam jak dzisiaj, że podeszła, trzymając mnie cały czas za rękę, do parkanu pałacu, za którym stał dozorca.

– Wpuść mnie – powiedziała.

– Nie.

Kiedyś później musiała mi wyjaśnić, że był to dozorca Ukrainiec, który znał ją z czasów sowieckich, kiedy z ojcem chodziła tam na zebrania pisarzy.


7. Zdjęcie z Krościenka z Włodkiem Launbergiem. Nawet gestapo nie miało wątpliwości, że jestem aryjskim blondynem (lato 1939).


8. Siostra sławnego aktora Mieczysława Frenkla rysuje mnie w 1941 we Lwowie. Mieszkamy u nich przy ul. Długosza (stan obecny).

Była piękną kobietą, raczej w typie ukraińskim, potrafiła się porozumieć i po ukraińsku, i po niemiecku, wtedy może jeszcze z austriackim akcentem wyniesionym z galicyjskiej szkoły. Ja jako dziecko byłem bardzo jasnym blondynem o wysokim czole. Parę lat później chłopi pod Warszawą nazywali mnie Janem Sobieskim. Może zatem Ukrainiec-morderca ulitował się nad dzieckiem? Może Niemcy sądzili, że matka szła chodnikiem, na którym byli przechodnie, i przypadkowo zaplątała się w tłumie Żydów prowadzonych na egzekucję? Może coś powiedziała po ukraińsku czy niemiecku, że to pomyłka? Nie wiem.

Nie będę dopisywać tego, o czym wiem z lektur jako historyk. Z matką po wojnie rozmawialiśmy tylko raz o lwowskiej egzekucji. Raz przez pięćdziesiąt lat. Powiedziała, że z tego tłumu ocaleliśmy tylko my dwoje. I że Niemcy wykończyli zmasakrowany przez Ukraińców tłum z broni maszynowej. Do dzisiaj pamiętam twarz padającego obok nas na bruk mężczyzny. Był rudawy.

Ostaniec, czyli ostatni świadek

Подняться наверх